O pierwszych wawerskich osadnikach

W poprzednim, marcowym numerze Gazety Wawerskiej wspomniałem o jedenastu osadnikach nowopowstającej w 1839 roku kolonii przy Karczmie Wawer, którzy podpisali z Zarządem Dóbr Wilanowskich kontrakt dzierżawy ziemi na okres 40-stu lat. Zaintrygowały mnie ich w większości obcobrzmiące nazwiska. Skąd przybyli? Czyżby to byli nasi protoplaści? Postanowiłem poszperać…

Pierwszych obcojęzycznych kolonistów nadwiślańskich terenów Wawra – Holendrów – do emigracji z Flandrii i okolic zmusił religijny i polityczny ucisk za czasów hiszpańskiego Karola V (1516-1556). Wzdłuż Wisły, od Gdańska po okolice Warszawy powstał na przełomie XV/XVIw., zazwyczaj na gruntach zalewowych, sznur kolonii holenderskich sięgających w 1624 roku okolic przyszłej Saskiej Kępy pod Warszawą. W przeciwieństwie do wsi polskiej – skupionej i zwartej – każdy holenderski gospodarz siedział na osobnym kawałku roli, a termin „Olendry” stał się od tamtej pory synonimem kolonii. Potop szwedzki skutecznie przerwał tę falę zasiedleń.

W kolejnych XVIII i XIX w. kolonizacja na terenach polskich była następstwem sytuacji istniejącej w rolnictwie niemieckim, a zwłaszcza pruskim, kiedy to wskutek koncentracji ziemi przez wielkich właścicieli, utworzyła się grupa ludności biedniejszej, skłonnej do wędrówek z przyczyn materialnych. Procesy te uległy nasileniu w XIX w., wskutek pruskiej reformy uwłaszczeniowej, rugującej z gruntu tysiące rodzin chłopskich. Część z nich kierowała się na wschód, gdyż na terenach polskich istniały sprzyjające warunki do osiedlenia się. Ziemia była tu tania, a obcy element osadniczy poszukiwany zarówno przez rząd jak i pojedynczych obywateli ziemskich. Chętnie lokowano kolonistów na obszarach dotąd nieuprawnych, zabagnionych bądź lesistych, pragnąc dzięki laudemiom (czyli inaczej: opłatom przy sprzedaży prawa wieczysto-dzierżawnego) i wyższym czynszom – podnieść swoje dochody.

Sprowadzanie kolonistów do Królestwa Polskiego było związane z chęcią poprawy sytuacji demograficznej i gospodarczej zrujnowanego wojnami kraju. Niezwykle korzystne dla przybyszów było wydane w 1816 r. postanowienie namiestnika królewskiego ks. gen. J. Zajączka, na którego podstawie osiedlający się w Polsce cudzoziemcy (osoby niekarane) zostali zwolnieni na 6 lat od podatków i wszelkich zobowiązań publicznych, w tym, wraz z synami, od służby wojskowej. Rolnicy osiadający w dobrach narodowych na podstawie kontraktu byli zwolnieni od opłat i czynszów z tych gruntów także przez 6 lat. (Może właśnie był to powód dla którego większość wawerskich kolonistów opuściła gospodarstwa tuż po tym okresie?) Przybywający nie płacili też cła na granicy od wwożonych ruchomości, a po wypełnieniu zobowiązań zapewniano im wolny powrót do ojczyzny. Postanowienie to nie dotyczyło Żydów.

W latach 30-40 XIX w., w okresie dużego napływu osadników do dóbr prywatnych, przepisy osiedleńcze uległy pewnemu zaostrzeniu. Po zajęciu przez kolonistów wyznaczonych im gruntów, strony spisywały odpowiedni kontrakt. W kontrakcie lub umowie określano ściśle prawa, a zwłaszcza ich obowiązki. Po przeprowadzeniu reformy uwłaszczeniowej przez władze rosyjskie w 1864 r. dzierżawcy kolonii stali się właścicielami gruntów.

Nie wiem na jakie warunki kontraktu zgodzili się pierwsi osadnicy Wawra, ale w Archiwum Akt Dawnych w zasobie Archiwum Potockich z Jabłonny, zachował się projekt kontraktu z niemieckimi kolonistami na nowej kolonii w okolicach Nieporętu założonej w tym samym mniej więcej czasie co kolonia w Wawrze. Każdy kolonista dostawał tam działkę do wykarczowania. W późniejszych dokumentach najczęściej przewija się wielkość działki ok 23 morgów chełmińskich czyli ok 12 hektarów. Na wykarczowanie terenu i budowę domu miał kolonista trzy lata. Od tego momentu nowy właściciel przez czterdzieści lat dzierżawił grunt, a po upływie tych lat, mógł przedłużyć kontrakt na kolejny czterdziestoletni okres.

Spośród 25-ciu, uwagę zwraca punkt piąty kontraktu tyczący prawa propinacyjnego:
„Nie wolno będzie kolonistom w przeciągu lat wolnych i po wyjściu tych przez cały przeciąg lat kontraktu niniejszym postanowionych, wprowadzać pod jakimkolwiek pozorem obce trunki do kolonii przez nich osiadłych, pod karą za każdym dostrzeżeniem zaistnienia do Skarbu JWny Dziedziczki, złotych polskich sześćdziesiąt, jako wynagrodzenie szkody uważać się mającą i konfiskacyją podniesionego lub podwiezionego obcego trunku, winni bowiem będą wszystkie trunki brać w miejscu propinacyi Dóbr Nieporęckich.”

No, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo…

Korzystałem z materiałów źródłowych m.in.: „Kolonizacja niemiecka na wschód od Odry” Z. Kaczmarczyk, „Gospodarstwo kolonistów niemieckich w pd.-wsch. części Królestwa Polskiego” W. Śladkowski

Na akwareli:
Budynek przy IV Poprzecznej 3A
w Starym Aninie, pochodzący z 1910 roku. To willa “Stefanowice” zbudowana przez pracującego podówczas na kolei Piotra Jasieńskiego, teścia obecnej lokatorki Pani Heleny. Wojenny życiorys jej zmarłego w 2000 roku męża Jana Jasieńskiego to goto­wy scenariusz filmowy o żołnierzu oddzia­łu majora Hubala, członka konspiracji, dowódcy zgrupowania „Bicz” w powstaniu warszawskim, wreszcie oficerze IV pp. II korp. gen. W. Andersa. Po powojennej akcji dzikich zasiedleń dom został odzyskany przez prawowitych właścicieli. Świ­dermajer ten znajduje się w wojewódzkiej ewidencji zabytków od 2012 roku.

Autor akwareli:
Maciej Zaborowski – absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, współzałożyciel Stowarzyszenia Akwarelistów Polskich. Malarstwem zajmuje się od ponad trzydziestu lat, traktując je jako hobby. Główną tematyką akwareli Macieja Zaborowskiego jest pejzaż miejski oraz architektura, ale w jego pracach znajdziemy również wątki plenerowe, np. Suwalszczyzny, Małopolski czy uroczych zakątków Łagowa Lubuskiego.
www.sztukaakwareli.pl
Facebook: Maciej Zaborowski Watercolors