Ptasia linia. Przybyły jerzyki z południowej Afryki.

Na początku maja po raz pierwszy w tym roku usłyszałem charakterystyczne podniebne pokrzykiwania. Odgłosy jerzy­ków i ich szalone tańce są dla mnie sygnałem początku lata, podobnie jak nagła cisza na niebie zwiastowała zawsze nadejście jesieni. Było tak od dzieciństwa, choć jeszcze wtedy myliłem jerzyki z jaskółkami. Tym razem jednak zaniepokoił mnie fakt, że zamiast gwizdu stada tnących chmury ptaków z trudem zlokalizowałem tylko jedną parkę. Przez prawie dwa tygodnie zerkałem codziennie w niebo i wciąż po Falenicy krążyły dwa ptaki. Czy ostatnie modernizacje miejscowych „wysokościowców” wywołały nagłe załamanie miejscowej populacji? W połowie miesiąca stopniowo zaczęły dołączać inne pary i dziś przedwieczorne niebo rozbrzmiewa nieustanym gwizdem tych skrzydlatych wyścigówek. Nie da się jednak ukryć, że ich liczba spada. Tak jest w całej Polsce. Dlatego, choć w skali Europy populacja wydaje się stabilna, to w Polsce objęto jerzyki ochroną gatunkową. Szczególnie kojarzone są z miastami. To tu, w szczelinach bloków z wielkiej płyty, czy pęknięciach stropodachów odnalazły idealne warunki do gniazdowania. Obecnie najbardziej zagraża im termomodernizacja. Często ich gniazda zasłaniane są styropianem a młode zamurowywane żywcem. Mamy obowiązek zgłaszania każdej takiej sytuacji do właściwych organów, tj. do urzędu dzielnicy, straży miejskiej lub na policję. Nie oznacza to, że takich prac nie wolno prowadzić, wystarczy odrobina empatii by zabezpieczyć miejsca gniazdowania jerzyków i wesprzeć najlepszych sprzymierzeńców w walce z plagą komarów jakich mamy. Szacuje się, że para karmiąca pisklęta przynosi im dziennie ok. 20 tys. owadów. Głównie komarów… Nietaktem jednak byłoby opisywać te niesamowite ptaki liczbami zjedzonych owadów. Mówimy bowiem o absolutnym fenomenie świata zwierząt, o ptakach, które potrafią spędzić w locie, bez przystanku nawet 3 lata. Jedzą owady, piją deszcz, w locie potrafią spać, kopulować i odpoczywać. Nic więc dziwnego, że ich nogi są szczątkowe. To tylko po cztery zakończone ostrymi pazurkami palce, skierowane w jedną stronę. Nie mogą się na ich poruszać, czy siadać na gałęziach drzew, a jedynie przytrzymywać pionowych ścian, kiedy budują proste gniazda z tego, co uda im się złapać w powietrzu. Czasem zdarza się, że przez przypadek wylądują na ziemi. Dorosłe ptaki zazwyczaj bez problemu potrafią wzbić się w powietrze – wystarczy zrobić im miejsce – młode jednak mają z tym problem. Wtedy można je delikatnie, uważając na ostre pazurki, położyć na uniesionej dłoni i wypuścić lub lekko podrzucić. Zdrowy ptak przy takiej pomocy powinien odlecieć. Jeśli mu się to nie uda, należy przetransportować jerzyka np. do Ptasiego Azylu w warszawskim ZOO. U źle karmionych ptaków bardzo często dochodzi do uszkodzeń piór, dlatego warto powierzyć je specjalistom. Ptak jest uzależniony od owadów. Podczas załamania pogody potrafi udać się w ich poszukiwaniu na żerowisko oddalone o kilkaset kilometrów. To dla nich pestka, bowiem mówimy o jednych z najszybszych stworzeń na ziemi. W zwykłym locie poziomym potrafią osiągnąć prędkość nawet 180 km/h. Pozwala im to pokonywać olbrzymie odległości w drodze na zimowiska w południowej Afryce. Jerzyki spędzają u nas jedynie ok. 100 dni i w tym czasie wychowują tu potomstwo. Jednak choć przychodzą na świat u nas, trudno ofiarować im polski paszport. Może się bowiem zdarzyć, że taki jerzyk polskiej ziemi nawet nie muśnie skrzydłem…

Jerzyk zwyczajny (Apus apus)