„Ot, nie przypuszczałem…”

(Profesor Wilczur zza krat ciurmy, zaskoczony przemianą młodego hrabiego Czyńskiego)

Kiedy 1 września 2017 r. przekazywałem w okienku podawczym Urzędu Dzielnicy Wawer  swoją pierwszą skargę na urzędnika Wydziału Architektury i Budownictwa nie przypuszczałem, że to dopiero początek. Oprotestowując naciąganą i niedorzeczną interpretację planu miejscowego Anina dewastującą kubaturowo, komunikacyjnie i przyrodniczo osiedle domów jednorodzinnych, rzuciłem wyzwanie przede wszystkim sobie. Nie zgadzając się na jaskrawą niesprawiedliwość, zarażając własnymi wątpliwościami sąsiadów, z biegiem czasu docierałem z nowiną i listami podpisów do kolejnych mieszkańców osiedla. W kilka osób założyliśmy naprędce Społeczny Komitet Obrony Ładu Przestrzennego (choć jako podmiot prawny komitet to najsłabsza forma zrzeszenia, nie polecam). Wystąpiłem na posiedzeniu Komisji Ładu, na sesji Rady Dzielnicy, pisałem kolejne wnioski, apele, skargi, odwołania, listy poparcia; wpinałem je wraz z dowodami nadań i wnioskami o dostęp do dokumentacji budowlanych w fiszki i pęczniejące z czasem segregatory. W moim komputerze (pod nazwą „akty”:) pojawił się nagle katalog aktów prawnych, ustaw, rozporządzeń, wypisów z planów i precedensowym orzecznictwem sądów. Jako domokrążca, powoli nasiąkałem historią miejsca i ludzi, słuchałem i rozmawiałem: z prawnikami, rzeczoznawcami, radnymi.

            Wszystko to najpierw ze złości na urzędniczkę nazywającą czarne białym i mówiącą mi w oczy „nie ma Pan racji”, ze złości na siebie, że popełniam błędy i pudłuję, potem na wszechobecną bierność obywatelską, zniechęcenie, pasywność i strach. Tak – wszechobecny strach – jakby po drugiej stronie, na niepokornych czekały zastępy ogolonych kafarów gruchoczących kości na jedno strzepnięcie peta przez papę-dewelopera. Brakowało mi wyobraźni i roztropności w działaniu. Najwidoczniej.

            Strzałem w dziesiątkę było rozpoczęcie w grudniu 2017 r. współpracy z Gazetą Wawerską, a za chwilę ze Stowarzyszeniem Razem dla Wawra (oba przedsięwzięcia autorskiego pomysłu Rafała Czerwonki). Jeszcze niedawno jeden z członków Stowarzyszenia zarzucił mi nawet, że walczyłem głównie o zabudowę sąsiedniej działki w Aninie – zgoda, ale przecież nie poprzestałem na tym. Gazeta opublikowała również moje teksty o kontrowersyjnych Decyzjach WZiZT na inwestycje mieszkaniowe na ul. Leśniczówka czy na ul. Rdestowej w osiedlu Wawer, o nierespektowaniu w Decyzjach wskaźników urbanistycznych, o wielolokalowych domach jednorodzinnych, konsultowałem m.in. niezgodne z MPZP wytyczne Urzędu Dzielnicy do koncepcji projektu rozbudowy falenickiego przedszkola. Wkrótce pojawiły się głosy poparcia, prośby o interwencje – pomagałem. Przygotowywałem kolejne teksty interwencyjne, które choć nigdy nie ukazały się drukiem, uświadomiły mi skalę zjawiska nadużyć w WAiB.

            Punktem kulminacyjnym działań w sprawie nadinterpretacji zapisów planu miejscowego  Anina był wreszcie List Otwarty do ówczesnego burmistrza Wawra, podpisany przez 103 osoby i opublikowany w Gazecie Wawerskiej. To były ważne podpisy mieszkańców Anina, którzy powiedzieli „dosyć”, choć nie musieli. Taki był cel i wielkie poparcie moich działań. My Naród zajęliśmy stanowisko. Od tej pory nie byłem już w Aninie sam. Dziękuję! Po miesiącu odebrałem na poczcie odpowiedź burmistrza. Główną linię obrony oparto w niej na niedopuszczalnej w interpretacji zapisów planów żonglerce symbolami funkcji obszarów –  kto to pisał? Bo na pewno nie urbanista.

            Tak więc, uzbrojony w dowód na niekompetencję organu, ruszyłem na wybory samorządowe 2018r. startując w barwach lokalnego Stowarzyszenia Razem dla Wawra, z którym za chwilę zdecydowaliśmy się przyłączyć do ogólnowarszawskiej koalicji Ruchy Miejskie organizowanej z inicjatywy Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Nie żałujemy tej decyzji. Wspólnie postawiliśmy na ład przestrzenny i zrównoważony rozwój Warszawy, na ekologię, bezpieczeństwo, ochronę przyrody i dziedzictwa, na społeczeństwo obywatelskie. Równo rok temu, skutkiem rocznej aktywności społecznej, startując z pozycji outsidera, osiedlowego domokrążcy i oszołoma,  znalazłem się dzięki głosom mieszkańców Anina, Międzylesia i Radości w Radzie Dzielnicy Wawer. Niedługo potem, w efekcie umowy koalicyjnej pomiędzy klubami radnych KO i RdW, wybrano mnie na przewodniczącego Komisji Ładu Przestrzennego.

Tak zmieniły się w latach 2011-2018 obszary UMN/2 i UMN/3 osiedla Anin, w trakcie obowiązywania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego gdzie § 22.pkt 4 dla tych obszarów brzmi: „Ustala się obowiązek zachowania w maksymalnym stopniu wartościowej zieleni”. Podobny los spotkał w Aninie działki przy ulicy Bosmańskiej, Niemodlińskiej, VIII Poprzecznej , Rzeźbiarskiej, Zalipie…

            Jednym z głównych punktów umowy koalicyjnej był audyt wybranych decyzji administracyjnych Wydziału Architektury i Budownictwa z lat 2015-2018. Uznaliśmy jako Stowarzyszenie idące do wyborów z hasłami obrony ładu przestrzennego dzielnicy, że bez wyciągnięcia wniosków z pracy Wydziału w poprzedniej kadencji, nie możemy wypełniać naszej misji w Radzie Dzielnicy. Uznaliśmy opublicznienie efektów rzetelnej kontroli za warunek istnienia koalicji. Nasi wyborcy mają prawo wiedzieć. My również.

            W lutym 2019 r. na czele Wydziału Architektury i Budownictwa stanęła Jolanta Urbanowska – architekt, urbanista, dotychczasowa wieloletnia dyrektorka Miejskiej Pracowni Projektowej przy WAiPP w Warszawie, osoba wyjątkowo kompetentna i doświadczona w obszarze planowania przestrzennego. W pełni popieramy ten wybór. Jako klub radnych RdW obserwujemy, że decyzje zapadające w WAiB mają silne umocowanie w obowiązujących przepisach prawa, a poziom wewnętrznej organizacji Wydziału, pomimo kłopotów kadrowych, napawa dużym optymizmem. Z satysfakcją przyjąłem fakt, że WAiB uznał w kolejnej decyzji w obszarze UMN/3 forsowany przeze mnie od 2 lat sposób interpretacji MPZP osiedla Anin i odmówił pozwolenia na budowę kolejnego budynku wielorodzinnego bez 100% funkcji usługowej w poziomie parteru.

Dzisiaj twierdzę, że u podstaw wszelkich chybionych decyzji administracyjnych leży przede wszystkim niekompetencja (czasem zła wola) organu. Niekompetentny, niewykształcony w konkretnym obszarze działań, otoczony wianuszkiem pochlebców szef z rozdętym ego to katastrofa. Słowo „organ” traktuję jako eufemizm, ponieważ za fasadą decyzji i oficjalnych stanowisk zawsze ukrywają się, przybierający maski „organów” konkretni ludzie. Kiedy decyzja jest słabo umocowana, otacza się ją wianuszkiem papierologii i naciąganych wykładni (broń boże niezależnych ekspertyz), ogólnikowych zapytań do instytucji zwierzchniej i jeszcze bardziej ogólnikowych na nie odpowiedzi. Przyjęte przez organ nadrzędny stanowiska są w tych odpowiedziach – stosownie do ogólnikowych zapytań – najczęściej warunkowe i nieprecyzyjne. O to właśnie chodzi. W odpowiedzi na interpelację radnego, lub zapytanie interesanta, urzędnik powołuje się na fragment konkretnego, pasującego do okoliczności cytatu. Dopiero wgląd w pełną treść dokumentu obnaża jego wieloznaczność, a zatem i niewielką wartość procesową. Ale bumaga jest. Większość z uczestników wielowątkowych korespondencji gubi się w meandrach wiedzy specjalistycznej i wszelkich pochodnych funkcji od dostępnych prawem procedur. Oczywiście rzeczoznawca, lub prawnik bezbłędnie rozpozna fałszywe tropy, ale kogo to obchodzi? Kogo stać na prawnika?

            Niekompetentny organ strzeże swoich sekretów. Wszystko jest tajemnicze, poufne. Omerta. Pomijanie w korespondencji urzędowej stron postępowania to jego znak rozpoznawczy. (Co się stało? Och, pomyłka, niedopatrzenie…) Na wnioski w trybie dostępu do informacji publicznej odpowiada w stopniu zaledwie minimalnym, zasłaniając wyrwanym z kontekstu orzecznictwem sądów, czy opiniami „działu prawnego” na usługach. Wydawane kopie dokumentacji budowlanych są pozbawione rzutów, przekrojów (! ), wygumkowane są nazwiska projektantów, brakuje załączników. Odpowiedzi na pisemne zapytania petentów są lakoniczne i niekompletne, pobłażliwie niechętne. Odpowiedzi na interpelacje – niestaranne. Tak właśnie niekompetencja w urzędach trwa.

            Powtarzam próbującym dochodzić swoich racji w konfrontacji z biurokratycznym molochem: jeżeli znikąd ratunku i jesteście skazani na samotną walkę o swoje prawa to jak najszybciej  poszukajcie sojuszników. Im więcej dusz zainfekujecie i przyciągniecie do siebie, tym szybciej zdobędziecie zainteresowanie lokalnych autorytetów, prasy, radnych. Stańcie się ekspertami w dziedzinach. Wasz przekaz niech będzie przejrzysty, a argumenty silne. Niech mowa Wasza będzie prosta: tak, tak – nie, nie. Macie wiedzieć więcej niż urzędnik, i musi to być wiedza gruntowna. W tym nierównym boju wykazujcie się cierpliwością i konsekwencją pamiętając, że druga strona (będąc w pracy) jest za każdą czynność wynagradzana. U Was wszystko odbywa się kosztem czasu poświęcanego rodzinie, własnym pasjom, samokształceniu, relaksowi, kosztem zdrowia czy domowego budżetu. Piszcie petycje, listy, artykuły, następnie wstępujcie do lub zakładajcie własne stowarzyszenia i komitety (Jacek Kuroń by pochwalił), startujcie w wyborach samorządowych, idźcie po władzę i współodpowiedzialność, aby ostatecznie dzielić się zdobytym doświadczeniem i pokonywać patologie władzy.

Życzę wszystkim niepokornym, skrzywdzonym, mniej lub bardziej aktywnym mieszkańcom naszych osiedli, aby uwierzyli, że wspólnym konsekwentnym działaniem mogą wpływać na rzeczywistość. Jestem tego przykładem.


Moje teksty interwencyjne dostępne w archiwum Gazety Wawerskiej:

  • nr  4, XII 2017, str.3 „Jak urzędnik plan miejscowy osiedla Anin interpretował”
  • nr  8,  IV 2018, str.5 „Wuzetka dla osiedla przy Widocznej”
  • nr 10, VI 2018, str.3 „Bloki wciskane w przyrodę”
  • nr 11,VII 2018, str.4, „Lex Jeziorski”
  • nr 14, XI 2018, str.6, „Diabeł tkwi we wskaźnikach”
  • nr 21, VI 2019, str.3 „Czy to jest dom jednorodzinny”