Podsumowanie sezonu ogrodniczego

Mamy połowę października i jesień stała się faktem. Warto zatem podsumować sezon, pochwalić się sukcesami i przyznać do porażek. Być może zachęceni moim przykładem, założycie w swoich ogrodach mały warzywnik? Serdecznie polecam!

Od czego zacząć?

Z pewnością warto już teraz podjąć decyzję, czy będziemy chcieli mieć w przyszłym roku własne pomidory, ogórki, fasolę, marchew? Wiosną jest duże spiętrzenie prac związanych z sianiem i sadzeniem, dlatego skrzynie, skrzynki czy miejsce na ogrodzie powinno się przygotować już teraz.

W pierwszym roku wydatki będą dość duże, zależne od tego, jakie skrzynki wybierzecie, ale te największe potrafią kosztować nawet kilkaset złotych. Uprawiać warzywa można również w skrzynkach plastikowych na balkonie (bardzo ładnie mi się w takich pojemnikach udała fasola szparagowa!) lub w plastikowych donicach i kastrach budowlanych, których cena jest znacznie niższa. Podniesione grządki nie zmuszają nas do schylania czy klęczenia podczas pielenia i zbioru, ziemia w nich jest żyźniejsza i szybciej się nagrzewa, dlatego szczególnie warto je polecić.

Jaką ziemię wybrać?

Do miejskich ogrodów kupujemy zazwyczaj ziemię w workach, choć można też zamówić dostawę ziemi luzem, co znacznie obniży koszty. Ta w workach ma określone parametry, na których początkujący ogrodnicy nie bardzo się znają. Certyfikowana ziemia powinna być najlepsza, a jednak kupiona przez mnie super droga, ekologiczna zupełnie się nie sprawdziła, nie dawała się porządnie nawilżyć, a pod koniec sezonu, kiedy ją wybierałam ze skrzyni, okazało się, jak bardzo była sucha, co z pewnością zmniejszyło plony.

Czego nie powinniście przegapić?

Jeśli kupicie duże skrzynie bez dna i ustawicie je np. na paletach lub wprost na ziemi, pamiętajcie o wyłożeniu dna gęstą siatką metalową, która uchroni was przed ingerencją gryzoni i podjadaniem plonów przez nornice czy krety. Z powodu zaniedbania tej kwestii muszę teraz przerzucić całą ziemię z moich skrzynek. Jeśli skrzynie będą miały dno, trzeba na nie wysypać drenaż: drobne kamyki lub żwir, bo nadmiar wody szkodzi roślinom bardziej niż niedostatek. Druga, ważna moim zdaniem rzecz, to papierologia. Teraz żałuję, że nie zapisywałam wydatków oraz ilości zebranych plonów, bo nie mogę ustalić proporcji winien:ma.

Czym jeszcze wypełnić skrzynie?

Ziemia to nie wszystko. Na dno skrzyń już teraz możecie wrzucić drewno drzew liściastych, drobne patyki i gałęzie, a jeszcze lepiej próchno, które chłonie wodę jak gąbka i będzie ją oddawać roślinom w suche letnie miesiące. Na gałęzie warto położyć darń (trawą do dołu). Przy braku darni możemy się posłużyć jakąś kiepską ziemią albo rzucić na gałęzie nieco gazet czy kartonów, zrywając uprzednio folię klejącą. Potem, jeśli mamy mniej podsypujemy rozłożony kompost (niekwaśny, czyli raczej nie z drewnem drzew iglastych!) lub inne resztki roślinne. Na koniec dodajemy rozłożony kompost wymieszany z ziemią ogrodniczą lub samą ziemię. Do ziemi zawsze możemy dosypać pewną ilość suszonego obornika, nawóz koński, mieloną skałę bazaltową oraz perlit lub żel utrzymujący wilgoć w glebie (według opisów na opakowaniach załączonych przez producenta!). Warto też zbierać skorupki jajek (cenny wapń!), kartony i gazety, a nawet tutki po papierze toaletowym czy fusy po parzeniu herbaty lub kawy. To wszystko rozłoży się w ziemi, ułatwiając warzywom wegetację.

Pamiętajcie jednak, że niektóre warzywa nie lubią ziemi zbyt bogatej w składniki odżywcze! 

Nie jest wcale łatwo wypełnić głębokie na 70 cm skrzynie, ale z 40 centymetrowymi nie powinniście mieć kłopotu. Wskazane jest, aby wsypaną do skrzyń ziemię przykryć przed zimą folią ogrodniczą, wtedy deszcze nie wymywają soli mineralnych. Uwaga: ziemia opadnie! Moja opadła o około 15 cm! Dlatego teraz muszę dosypać.

Przygotowane jesienią skrzynie mogą posłużyć wam już w lutym! Jeśli postawicie na nich mini folię lub mały inspekt (do dostania w sklepach ogrodniczych), możecie w nich hodować rośliny, które lubią tak zwany krótki dzień i chłód: sałatę, rzodkiewki czy szpinak. A niektóre rośliny (np. czosnek) można zasadzić jeszcze jesienią!

Jak zaplanować grządkę?

Początkujący ogrodnicy zazwyczaj popełniają grzech zbyt gęstego sadzenia roślin. Nie mamy wyobraźni, jak dużo miejsca potrzebuje dorosła roślina. Dlatego nie lekceważcie opisów na opakowaniach nasion! Ich producenci naprawdę znają się na rzeczy. Rośliny się rozrastają! Rywalizują o miejsce, dostęp do słońca i składniki odżywcze, dlatego sadźcie je z dużym zapasem miejsca!

Moje gospodarstwo w minionym roku miało areał złożony z sześciu dużych skrzyń 70x70x140 i 17 mniejszych 40x40x80 oraz kilku skrzynek plastikowych. Jak już wspomniałam, duże skrzynie stoją na podjeździe w orientacji wschód-zachód. Mają jednak dużo słońca. Mniejsze skrzynie stoją, gdzie się da: na podjeździe, tarasie, balkonach, nie zawsze w miejscach słonecznych.

Samo podlewanie przy tak suchym roku było koszmarem (starałam się podlewać rośliny deszczówką, a zatem nosiłam wodę konewkami). W przyszłym roku zamierzam wypróbować metodę podlewania przy pomocy glinianych donic. Do skrzynki wstawia się donicę bez dziurki drenażowej lub tę dziurkę zatyka jakimś szczelnym materiałem, a woda wlana do donicy (koniecznie przykrytej!) przenika do ziemi. Zrobiłam próbę z maleńką doniczką i była zachęcająca. Dookoła doniczki ziemia rzeczywiście była wilgotna!

Ile czego posiać?

Podczas planowania grządek warto posłużyć się gotowymi schematami zastępowania jednych roślin przez drugie. Kiedy wyrwiemy wczesne sałaty czy rzodkiewki, na to miejsce możemy wsadzić inne warzywa, dzięki temu maksymalnie wykorzystamy miejsce na naszej rabacie. Warto też wiedzieć, które rośliny lubią swoje towarzystwo i dobrze na siebie wzajemnie wpływają. Ciekawe podpowiedzi znajdziecie w książkach ogrodniczych dla ogrodników miejskich oraz w Internecie. Można też oczywiście posłużyć się wiosną sadzonkami wyprodukowanymi przez wyspecjalizowaną firmę, bo nie wszyscy mamy w domu warunki, aby postawić wiele skrzynek i doglądać siewek. Ja wszystkie swoje sadzonki wyhodowałam sama, jednak jest to ambicja, której nie polecam. Można też wysiać kilka rodzajów warzyw, rezygnując z innych.

Co mi się udało? 

Zdecydowanie pomidorki koktajlowe, ogórki gruntowe, sałata, szpinak, selery, pory, buraki, fasolka szparagowa, pietruszka na zieloną nać, czarna rzepa, cukinie, bakłażany. Miałam też melony, ale nie bardzo obrodziły i w przyszłym roku zamiast nich wolę zasiać dwie dynie, które nie zawodzą i w tym roku wyrosły niespodziewanie z ziaren zapodzianych gdzieś w kompoście. Jak na włożony wysiłek nie bardzo mi wyszły ziemniaki w torbach, plonowały słabo, mniej więcej po 2 kilo z torby, powinno być zdecydowanie więcej (spodziewałam się 10 kilogramów z torby!), zaś selery mają dużą nać, natomiast zdecydowanie słabe korzenie. Truskawka pnąca rozrosła się, ale owoców było na niej niewiele, małe i kwaśne.

Czy to się opłaca?

Raczej nie w pierwszym roku. Wydacie więcej niż byście zapłacili w sklepie. Wasze warzywa będą mniejsze i z pewnością mniej powabne od dostępnych w handlu. Czasem pojawią się szkodniki, które – nie oszukujmy się – tylko czekają na taką gratkę! Ale jak wycenić satysfakcję? Może też się zdarzyć, że warzywa w handlu bardzo zdrożeją (pietruszka!) i wtedy będziecie górą! I nawet jeśli pominiemy kwestie niewymierne, należy pamiętać, że duże nakłady ponosimy tylko w pierwszym roku, potem kupujecie w zasadzie już tylko nasiona, może jeszcze środki ochrony roślin. A w zamian macie kontrolę nad całym procesem. Warzywa sprawią wam niejedną cudowną niespodziankę, zwabicie do siebie pszczoły od sąsiadów, będziecie jeść zdrowo, pokazując, że miejski ogród to nie mrzonka, wy zaś wyznaczacie trendy.

Na koniec dwa apele:

Pamiętajcie o porządnym nawodnieniu przed zimą roślin zimozielonych, przede wszystkim rododendronów i azalii oraz bukszpanów, które mają za sobą bardzo ciężki sezon ze względu na pojawienie się nowego groźnego szkodnika – ćmy bukszpanowej.

Nie przesadzajcie z czystością w Waszych ogrodach! Nie grabcie liści, nie zostawiajcie ziemi odsłoniętej! Utrudniacie w ten sposób różnym pożytecznym organizmom przezimowanie w glebie, a zgrabione liście nie rozłożą się, aby użyźnić wasz ogród, tylko wylądują gdzieś na wysypisku. Nawet jeśli macie pryzmę kompostową, nie śpieszcie się ze sprzątaniem. Natura radzi sobie z tym najlepiej sama.