Po prostu wymień piec

Dyskusja o smogu ma w sobie wady każdej z dyskusji publicznej, jaka toczy się w kraju. Zazwyczaj w takiej rozmowie chodzi o to, żeby wskazać winnego i napiętnować jakiegoś „innego”. W powszechnym odczuciu winnymi smogu są: sąsiad palący gumowcami w piecu, miasto i jego budynki komunalne, czyli generalnie „ci biedni”. Oczywiście są teorie mówiące, że to spisek korpora­cji, ale słyszałem też tezę, że winnymi smogu są aktywiści antysmogowi, bo to oni umieścili temat smogu w publicznej debacie. Wcześniej pro­blemu nie było, bo nikt o nim nie mówił. I ta teza ma najwięcej sensu.

Rzeczywiście, od wielu lat żyliśmy tak, jakby temat zanieczyszczeń powietrza nie istniał. Ostatni raz obecny był gdzieś na początku lat 90. gdy wszyscy straszyli kwaśnymi deszczami w Krakowie. Obowiązkowym elementem nowych domów stał się kominek, litraż naszych samochodów rósł stosownie do wzrostu zarobków, a dla wielu cnotą oszczędności i powodem zazdrości sąsiadów, było posiadanie pieca, w którym spalić można było wszystko. Miasto natomiast żyło dniem dzisiejszym i ze skromnych rezerw montowało w swoich budynkach najtańsze piece. I tak żyliśmy sobie spokojnie, dbając o to co we własnym obejściu, dziwiąc się tylko skąd te astmy, alergie, zawały…. Smog ma bowiem to do siebie, że całkowicie nie zważa na zasobność portfela i obciąża kosztami solidarnie wszystkich. Jak śmierć w średniowiecznych obrazach dance macabre. Ale dzięki pojedynczym ludziom, czułym na, jak zawsze za cichy, głos naukowców temat smogu zaczął się pojawiać w debacie publicznej. Dziś już prawie nikt nie neguje jego katastrofalnych skutków dla zdrowia. I bardzo dobrze. Czas jednak przejść z poziomu diagnozy do realnych działań. I tu – proszę to wyboldować, bo chcę to wykrzyczeć – nie będzie lepszego czasu, żeby załatwić temat smogu.

CO TRZEBA ZROBIĆ?
Przede wszystkim wymienić źródło ogrzewania. Sobie oraz pomóc sąsiadowi, jeśli ma opory. Lepszej oferty niż ta przygotowana przez miasto stołeczne Warszawa, a konkretne przez Biuro Ochrony Powietrza, już nie będzie. Na dom jednorodzinny można otrzymać nawet 22 tysiące złotych na wymianę pieca, projekt i wykonanie przyłącza gazowego czy modernizację instalacji C.O. Wszelkie formalności jakie trzeba wypełnić na poziomie ubiegania się o dotacje to zrobienie fotografii swojego pieca i wypełnienie 3 stron wniosku. Można w ten sposób pokryć 100% inwestycji. Można też aplikować do rządowego programu „Czyste powietrze” o pieniądze na termomodernizację domu. Tu formalności są znacznie bardziej kłopotliwe, ale mimo wszystko uzyskanie nawet 53 tysięcy na wymianę drzwi, okien czy ocieplenie murów jest warte kilku godzin wysiłku. Łącząc te dwa programy możemy zmodernizować swoje gospodarstwo domowe. Wszelkie potrzebne informacje można otrzymać do końca roku w urzędzie dzielnicy Wawer w każdy poniedziałek i piątek, na stanowisku ekodoradców. Wniosek do miasta można przygotować na miejscu i złożyć go w Wydziale Obsługi Mieszkańców.

O tym wszystkim przypominać będziemy nieustannie, aż do ostatniego kopciucha. I zachęcam każdego do tego samego. Udostępnianie informacji i dotacjach, zachęcanie do skorzystania z nich to sposób, by poprawić nasze powietrze i zdrowie. O to proszę. Trwają przecież spotkania informacyjne w naszych osiedlach, a jeszcze w tym roku w większości skrzynek pocztowych w Wawrze wyląduje ZIELONA KOPERTA. W każdej takiej przesyłce znajdą się dokładne informacje o tym jak poradzić sobie z dymiącym kominem.
Kończąc chciałbym odnieść się jeszcze do kilku kwestii krążących w internecie.

Po pierwsze dym z komina to efekt spalania. Niezależnie od tego o jakiej jakości opału mówimy. Palenie śmieci wzbogaca śmiercionośną mieszankę zawieszoną w powie­trzu, ale nie jest istotą smogu. Nie obarczajmy za smog biedoty palącej butelkami, bo wszystkie badania wykazują, że jest to margines zjawiska. Za smog odpowiada palenie w piecach paliwem stałym. Tak samo kopci polski jak i rosyjski węgiel oraz drewno w dyrektorskim kominku.

Po drugie miejskie kopciuchy, czyli piece w naszym zasobie komunalnym, to w tej chwili ok. 10% wszystkich kotłów pozaklasowych w naszej dzielnicy. Sukcesywnie je wymieniamy. Czy tempo jest zadowalające? Na pewno chciałoby się szybciej, ale nie jest to temat prosty. Mamy do czynienia w większości z bardzo leciwym zasobem, gdzie każdorazowo należy analizować zasadność konkretnej inwestycji. Staramy się odchodzić od pieców na paliwo stałe, próbujemy innowacyjnych rozwiązań takich jak pompy ciepła. Proces inwestycyjny jest utrudniony przez braki na rynku. Mimo to w 2019 Zarząd Gospodarowania Nieruchomościami wymieni paleniska w 114 lokalach. W przyszłym roku będzie znacznie lepiej.

Po trzecie całkowity zakaz spalania paliw stałych w Warszawie leży w gestii Rady Warszawy lub Rady Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Kraków zdecydował się na zakaz kilka lat temu, dziś zbiera czyste owoce tej trudnej uchwały. Warszawa jest w sytuacji, gdy od kilku lat trwa wymiana pieców pozaklasowych na te spełniające normę. Osoby, które już wymieniły piec zgodnie z uchwałą antysmogową, po wprowadzeniu całko­witego zakazu spalania paliw stałych będą musiały ponieść koszty jesz­cze raz. Program „Czyste powietrze”, który dofinansowuje też wymianę pieców na paliwo stałe wymaga trzyletniej trwałości inwestycji. Co więcej miasto samo wymieniało jeszcze do niedawna „kopciuchy” na np. kominki ekoprojekt. Teraz musiało by wymieniać je pono­wnie. To są trudne dylematy, choć od rządzących wypada wymagać zdecydowanych działań. Zachęcam jednak by kierować te kwestie pod właściwe adresy – radnych dzielnicy i miasta.

Po czwarte samochody.

W ujęciu całorocznym samochody odpowiadają za zdecydowaną większość emisji pyłów w Warsza­wie. Doszliśmy do ściany. Mamy naj­więcej aut na osobę spośród wszystkich stolic europejskich, zapchane ulice, miasto zagrażające pieszym. Najwyższy czas by jednym mocnym posunięciem, jak w Kopenhadze, czy Amsterdamie, zmienić tę chorą sytuację. Wprowadzić absolutny priorytet dla komunikacji miejskiej, nowe buspasy, likwidować parkingi, budować bezpieczne chodniki i zieleńce. To ma sens – jeśli ktoś codziennie próbuje dostać się do miasta autem nie może tego nie widzieć. Wiem, że prezydent Trzaskowski też to rozumie, musi jednak czuć wsparcie nas – mieszkańców, by zmienić Warszawę na wzór stolic zachodnich, które podziwiamy. Musimy oczywiście znacznie poprawić transport publiczny, zwłaszcza w dzielnicach obrzeżnych, ale kiedyś wreszcie trzeba przestawić myślenie na właściwe tory. Na przykład tramwajowe.