Willa Snitkówka – perła Anina

Autor: , Osiedle: Anin Data: .

Dom na ul. Trawiastej 4 w Aninie pozostaje nieprzerwanie w rękach tej samej rodziny od 1910 roku, kiedy to pradziadek obecnej współwłaścicielki, pochodzący z Pińska na Podolu Izydor Snitko-Pleszko, wykupił parcelę od hr. Branickiego. Początkowo planował wybudować 2 kondygnacje + mansardę, ale rygory budowlane (i przepisy wojenne) zabroniły wznoszenia budowli wyższych od otaczającego drzewostanu, aby nie ograniczać pola widzenia artyleryjskiego ostrzału. Stąd charakterystyczny, płaski kształt dachu.

Tuż przed wkroczeniem w 1915 roku Niemców, z terenu Anina ewakuowano pracowników carskiej kolei, w tym mieszkańców Snitkówki, którzy szczęśliwie 3 lata później powrócili. Dzięki zaradności gospodarza dom szybko wykończono i przysposobiono do letniskowego, tudzież całorocznego wynajmu. W głębi ogrodu, bliżej ul. VI Poprzecznej stał nieistniejący dzisiaj drugi drewniak zwany „Pralnią” z piecem chlebowym, 2 mieszkaniami, werandą i dużym strychem. Nad dobrostanem ówczesnych mieszkańców czuwała małżonka Izydora – Warwara Grigoriewna („Babusia”).

W trakcie działań wojennych 1939 i 1944 roku dom ucierpiał minimalnie. Właściwie tylko północna weranda „odczepiła się” nieznacznie od elewacji, natomiast najgorsze – wraz z ludową administracją i przymusowym kwaterunkiem – przyszło niebawem. W powojennej Snitkówce stacjonował m.in. przez pewien czas oddział saperów. Wiecznie pijani lokatorzy spali na sianie rzuconym wprost na podłogę i palili tytoń machorkowy zawijany w skrawki gazet. Dom na szczęście nie spłonął. Dawni właściciele, po wielu latach pozbyli się niechcianych lokatorów i doprowadzili ogromnym wysiłkiem posiadłość do stanu obecnego.

Intensywnie ciemny, sepiowy, prawie czarny kolor elewacji to efekt przemalowania w latach 80’. Z tamtego okresu pochodzi również charakterystyczny zielony kolor rynien i rur spustowych. Nad zmianą kolorystyki czuwał tata obecnych właścicieli, architekt z wykształcenia, choć nie bez znaczenia była dostępność konkretnych farb na ówczesnym, niełatwym rynku powszechnego deficytu. Wcześniej elewacja miała kolor spłowiałej ochry, ale w powszechnym użyciu stosowane są bardziej dosadne określenia tamtej barwy.

Willa Snitkówka to anińska „gwiazda filmowa”. Kręcono tutaj m.in. „Kronikę Wypadków Miłosnych” Wajdy w 1985 roku. Dla potrzeb filmu zbierano rekwizyty z zaprzyjaźnionych domów po całym Aninie: stare meble, zastawy, dzbanki, bibeloty – wszystko skrupulatnie inwentaryzowano i wyceniano. Filmowcy zaaranżowali 2 izby – salon oraz kuchnię z kredensem. Przysposobili również jedną z werand. Wszystko to posłużyło za scenografię wnętrza mieszkania głównego bohatera Witka, którego matkę grała ówczesna żona reżysera Krystyna Zachwatowicz. Potem były inne filmy, seriale, m.in. „Ojciec Mateusz”, Prawo Agaty”. Również reklamy, a pośród nich genialny i wzruszający spot „Allegro” z 2016 roku o polskim dziadku odbywającym przyspieszony kurs angielskiego z zamiarem odwiedzin u angielskiej wnuczki. Czy ktoś jeszcze tego nie widział? To pewne, że nad wszystkimi udanymi produkcjami filmowymi unosił się genius loci Snitkówki.

Współczesna Willa wymaga istotnych nakładów – przydałyby się gruntowne remonty dachu – więźby, ocieplenia, poszycia, stolarki okiennej, ścian zewnętrznych. Z uwagi na brak przyłącza gazowego dom jest ogrzewany prądem – stare kaflowe piece węglowe zaopatrzono we wkłady akumulacyjne. To nie najtańsze rozwiązanie, ale każda zmiana sposobu ogrzewania (np. instalacja pompy ciepła) oznaczałaby gruntowną przeróbkę instalacji wewnętrznych, a to prawdopodobnie pociągnęłoby kolejne decyzje remontowe.

Pani Katarzyna Otwinowska, która wraz z bratem jest współwłaścicielką Willi, bez zbędnego sentymentu przyznaje, że złoty wiek Snitkówki prawdopodobnie już minął. Póki była młodość, siły, 3-pokoleniowe gniazdo rodzinne, gromada dzieciaków – w domu na okrągło urządzano kinderbale, śluby, chrzciny, gwarne biesiady. Obecnie, przepastne wnętrza obydwu kondygnacji nie goszczą już tylu lokatorów. Dzieci wyfruwają z gniazda jedno po drugim. Być może więc to już ostatnie pokolenie spadkobierców Izydora i Warwary, których życie zrosło się z tym miejscem.
Z roku na rok jesteśmy świadkami rozbiórek pustostanów, pożarów starych świdermajerów (ostatnio na ul. Junaków, Jagienki itp. …). Doszukujemy się w tych faktach celowych działań właścicielskich celem zawłaszczenia kolejnych działek przez chciwych deweloperów i zabudowania ich, wbrew budowlanej tradycji letnisk falenickich wielolokalową kubaturą. Prawda jest równie smutna i nie mniej dramatyczna. Stare drewniaki wymagają ogromnych nakładów oraz jeszcze większego serca, aby mogły dotrzymać współczesnych standardów zamieszkania. Nie każdy właściciel, z uwagi na wiek czy dostępność środków, jest w stanie unieść te ciężary. Zdarza się, że wpisywanie tych domów np. do gminnej ewidencji zabytków przedłuża tylko czas agonii zamiast nieść doraźną pomoc. Właściciele opuszczają więc swoje stare, trzeszczące, przeciekające, zapadające się w sobie drewniaki, lub dożywają w nich własnego końca. Młodego pokolenia nie stać na wysiłek ratowania rodzinnego dziedzictwa.

Korzystałem z „O starym Aninie inaczej” Barbary Wołodźko Maziarskiej.


W lutym 2018 roku rozpoczęliśmy w Gazecie Wawerskiej cykl publikacji dotyczących spuścizny E.M.Andriollego na terenie dzielnicy Wawer. W każdym kolejnym egzemplarzu naszego czasopisma znajdziecie Państwo inny budynek, prezentowany w formie akwareli/rysunku. Możecie sami typować do publikacji konkretne obiekty: p.grzegorczyk@gazetawawerska.pl najlepiej z jakimś opisem, historią
związaną z budynkiem lub/oraz z działką na której stoi. Dzisiaj prezentujemy – już dwudziesty z kolei budynek z Anina znajdujący się
na liście gminnej ewidencji zabytków.

Autor akwareli:
Radosław Maciej Kakareko – absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, gdzie doskonalił warsztat studiując m.in. rysunek i malarstwo, członek Związku Artystów Polska Sztuka Użytkowa. Tematem wiodącym jego akwareli jest architektura i pejzaż miejski – głównie Wenecji i Białegostoku (jego rodzinnego miasta). Maluje również portrety i martwe natury. Facebook: R.Kakareko.akwarele