Czy drożej będzie też oznaczało lepiej?

Od marca br. w Warszawie wchodzą w życie podwyżki opłat za odbiór odpadów komunalnych. Nowe stawki zostały ustalone jeszcze w grudniu ubiegłego roku – ryczałtowa opłata dla gospodarstwa domowego w wielolokalowym budynku mieszkalnym wyniesie 65 złotych, a dla budynku jednorodzinnego – 94 złote. Dla niektórych mieszkańców, szczególnie takich, którzy mieszkają samotnie, będzie to podwyżka kilkukrotna – jedna osoba w domu wielorodzinnym płaciła do tej pory 10zł, a w domu jednorodzinnym – 30zł. Część mieszkańców będzie mogła co prawda skorzystać z programu osłonowego, ale i tak podwyżki są znaczące. Warto byłoby odpowiedzieć w tym miejscu na pytanie czy są one w ogóle uzasadnione? I czy wpłyną jakoś na jakość usług odbioru odpadów?

Niektórzy są co do tego przekonani, że musi być drożej. Rosną bowiem koszty wszystkich części składowych usług odbioru odpadów tj. ceny prądu, płaca minimalna, ceny paliw, a także opłaty środowiskowe.

Pamiętam jednak dokładnie, jak na przełomie 2013 i 2014 roku, przechodziliśmy z systemu wolnorynkowego w zakresie odbioru odpadów na system, gdzie to gminy stały sie właścicielami odpadów. Od samego początku osoby mieszkające w domach jednorodzinnych za usługę o gorszej jakości (bo związaną z mniejszą częstotliwością odbioru odpadów) musiały zapłacić więcej. A zatem z samego tylko faktu, że zrezygnowano z konkurencji na tym rynku i tego, że to miasto zaczęło organizować odbiór śmieci, wynikał znaczny wzrost kosztów dla mieszkańców. Czy tej konkurencyjności naprawdę nie można przywrócić na poziomie organizowanych przetargów i dlaczego miasto zawsze płaci za wszystko drożej?

Takich pytań możnaby postawić więcej. Na przykład w odniesieniu do szczelności aktualnego systemu poboru opłat. Nikt nie weryfikuje, bo nie jest to wykonalne, czy zadeklarowana liczba mieszkańców mieszka w danym lokalu, co zapewne znacząco uszczupla przychody miasta z tytułu gospodarowania odpadami.

Plan był zresztą taki, że część kosztów miała być odzyskiwana poprzez sprzedaż surowców wtórnych, ale póki co to się nie udaje – miasto płaci za odbiór surowców zamiast na nich zarabiać.

Najbardziej jednak zadziwiające jest to, że przy okazji podwyżek opłat za odbiór odpadów nikt nie podnosi kwestii jakości tych usług. Czy w związku z podwyżką coś się w tym zakresie w ogóle zmieni? Czy będziemy płacić drożej za usługi o wciąż fatalnej jakości?

Wystarczy spojrzeć na łączną liczba reklamacji dotyczących odbioru odpadów na terenie całej Warszawy. W 2014 roku, tylko w systemie „Warszawa 19115”, było to 480 zgłoszeń, w 2015 – 1113 zgłoszeń, w 2016 – 990 zgłoszeń, w 2017 – 1263 zgłoszenia, w 2018 – 1883 zgłoszenia, a w 2019 zapewne ładnych kilka tysięcy zgłoszeń (w połowie czerwca było to 4761 zgłoszeń)! Wygląda na to, że firmy coraz gorzej radzą sobie ze sprawnym odbiorem odpadów i nikt tego od nich nie egzekwuje. Zdarza się, że dana frakcja śmieci, głównie odpady bio, odpady zielone i gabaryty nie są w ogóle odbierane przez bardzo długi okres czasu.

Podwyżka opłat jest nieunikniona, została już zresztą zatwierdzona przez Radę m.st. Warszawy. Oby drożej oznaczało w tym przypadku także lepiej.