Jest taki budynek w Falenicy…

Autor: , Osiedle: Falenica Data: .

Łatwy do znalezienia, bo blisko dworca kolejowego, który teraz mieści kinokawiarnię „Stacja Falenica”. Postawiono go przy ówczesnej ulicy Nowej, łączącej dawną Krótką (Frenkla) z dawną Cichą (Kłodzka). Dziś to ulica Bambusowa, zadziwiająca swoją „egzotyczną” nazwą. Właśnie pod ten budynek przychodzą potomkowie dawnych mieszkańców, wszystkie wycieczki szukające śladów przedwojennej, żydowskiej Falenicy. Gdyby im ktoś nie powiedział – nie rozpoznaliby synagogi w tym domu, bo wygląda na zwykły dom mieszkalny. Pewną wskazówkę dają wysokie łukowate okna na parterze, który pozostał niezagospodarowany. Mieszkania na pierwszym i drugim piętrze mają już zwykłe, prostokątne okna.

W prężnej i licznej Żydowskiej Gminie Wyznaniowej w Falenicy (ŻGW), miejscowi rabini reprezentowali różne nurty judaizmu. Bożnice (domy modlitwy) były urządzone w prywatnych domach. Gmina nie miała murowanej synagogi (po hebrajsku bejt knesset – dom zgromadzeń), która, jako miejsce modlitwy, mogłaby mieścić jednocześnie siedzibę Zarządu Gminy, szkołę (cheder) i być miejscem zebrań dla Żydów z Gminy Letnisko-Falenica. O budowę takiej synagogi starał się rabin Pinkus Finkielsztejn, przewodniczący Zarządu ŻGW, którego znamy z fotografii zamieszczonej w Sefer Falenic. Sponsora znalazł w osobie warszawskiego przedsiębiorcy Michela Mendelsohna, właściciela dużej działki położonej przy Warszawskiej – uliczce biegnącej wzdłuż torów po stronie wschodniej. Nieruchomość nosiła nazwę „Willa Józefina” i zawierała jakieś zabudowania, które weszły w skład darowizny oszacowanej na około 10 tys. zł. Zarząd ŻGW w osobach rabina Finkielsztejna, Kiwy Rotsztejna i Lejzora Dąba i zobowiązał się do przestrzegania kategorycznych warunków postawionych przez darczyńcę. Spisano je w umowie zawartej 1 marca 1933 roku. Darowizna Mendelsohna miała służyć powstaniu synagogi i szkoły dla dzieci wyznania mojżeszowego. Obiekt nie mógł być obciążony żadnymi długami ani przeznaczony na mieszkania (darczyńca dopuszczał, że dwa pokoje mogą być przeznaczone na biura). Szczególne wymagania postawił M. Mendelsohn szkole, która miała nosić jego imię. Nauka, oprócz religii i judaistyki miała obejmować taki sam program świecki, jaki był w szkołach miejskich, uczniowie ubrani na sposób europejski, ostrzyżeni (tzn. bez pejsów), mieli nosić czapki z oznakami szkoły. Wiekowy, zapewne, darczyńca zastrzegł sobie, że dzień jego pogrzebu powinien być wolny od nauki, a wszystkie dzieci i nauczyciele mają wziąć w nim udział. W każdą rocznicę jego śmierci w synagodze miały się odbywać modły w jego intencji z udziałem dzieci zwolnionych tego dnia z zajęć (umowa zachowała się w dziale dokumentacji ŻIH).

Aby taka szkoła w synagodze mogła powstać, musiało wyrazić zgodę ówczesne Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (dlatego Wydział Hipoteczno-Ziemski Sądu Okręgowego w Warszawie zwiesił w czerwcu 1933 roku realizację umowy). Od jej podpisania, do wybudowania synagogi (architekt nieznany) w 1938 r. upłynęło pięć lat i nie wiadomo mi, aby darczyńca dożył jej otwarcia. Z pewnością nie celebrowano długo rocznic jego śmierci, bo zanim przestano dyskutować nad zbyt nowoczesnym charakterem synagogi, okazała ona swoją szczególną przydatność w czasach istnienia getta (wrzesień 1940 – sierpień 1942). Tu zbierano się, aby zapłacić ogromną kontrybucję nałożoną na Żydów, tu opłakiwano zabitych przez Niemców członków Judenratu – Cukermana i Dinstmana, wydawano posiłki dla ponad 500 żydowskich dzieci (finansowane z zapomóg Jointu i darów), urządzono szpital dla chorych na tyfus.

Nie zachowały się zdjęcia wnętrza synagogi, ale należy przypuszczać, że jej najważniejszym miejscem był wbudowany we wschodnią ścianę aron ha-kodesz (hebr. „święta skrzynia”), w której przechowywane były zwoje Tory. Wnękę z aron ha-kodesz przesłaniał parochet – zdobiona zasłona, a nad nią wisiała lampka – ner tamid (hebr. „wieczne światło”). Miejscem, z którego odczytywano Torę i prowadzono modlitwy, była bima (hebr. „podwyższenie”) – podium, na którym umieszczano zwoje Tory.

Fragment elewacji północnej budynku dawnej synagogi w Falenicy. Fot. Barbara Wizimirska

Do synagogi wchodziło się od strony południowo-zachodniej, z placu przyległego do ulicy. Za drzwiami był przedsionek zwany pulisz, czyli strefa przejściowa pomiędzy światem zewnętrznym a miejscem uświęconym obecnością Tory. Przy wejściu znajdowała się studnia, zwana „abisynką”, z której pompowało się wodę. Jest jeszcze zaznaczona na mapie geodezyjnej z 1972 r. Po studni nie ma już śladu, podobnie jak po innych takich studniach rozsianych po Falenicy. Zniknęły chyba w końcu lat 70.

Po wojnie przebito w budynku dwa boczne wejścia. Klatka schodowa od północy, podobnie do elewacji, jest w bardzo złym stanie – tynk odpada płatami (wejście od południa jest zamknięte na kłódkę). Opłakany widok przedstawiają stare drzwi wiodące do pulisz i pomieszczenie wewnątrz części parterowej. Zaniedbanie żydowskiej spuścizny odmalował już w 1983 r. Wiktor Kulerski w Kwartalniku Politycznym „Krytyka” nr 15, 1983 („Marsz”). Obecnie na tej części budynku wisi ostrzeżenie przed zawaleniem się, możliwie, że będzie ona rozebrana.

Archiwalny projekt przebudowy synagogi

Powojenne losy synagogi nie są całkiem jasne. Wiadomo, że budynek został uszkodzony (uległ całkowitej dewastacji, jak czytamy w artykule J. Sujeckiego – „Jidełe”, nr 8 1995/96), zapewne w 1944 roku. W latach 50. XX w. dostał się Warszawskiej Spółdzielni Spożywców „Społem”. Został wyremontowany i podwyższony o drugie piętro. Wejście do sali modlitwy zostało zamurowane. Na parterze można tylko zerknąć do pustych pomieszczeń bocznych, gdzie kiedyś mieściła się szkoła i pokoje Zarządu Gminy. Przerobione wnętrza funkcjonowały jako ośrodek szkoleniowy dla kasjerek WSS, a następnie jako hotel dla ekspedientek z warszawskich sklepów. W tym okresie obiekt nie cieszył się dobrą sławą. W latach 70. dokonano jedynego jak dotąd, odnowienia elewacji. Po 1989 r. lokatorzy wykupili mieszkania i stworzyli Wspólnotę Mieszkaniową.

W l997 roku weszła w życie ustawa, na mocy której gminy żydowskie zyskały prawo do wszczęcia postępowania regulacyjnego, czyli ustalenia własności co do takich obiektów jak cmentarze, miejsca kultu i synagogi. Dwa lata później Związek Wyznaniowy Gmin Żydowskich złożył wniosek do urzędu gminy Wawer o odzyskanie budynku dawnej synagogi. Wywołało to zrozumiały niepokój mieszkańców. Po wielu latach dopiero około 2015 roku osiągnięto porozumienie co do losu budynku. O ile mi wiadomo, ZWGŻ otrzymał za niego, jako rekompensatę, teren i budynek d. mykwy przy ulicy Kłodzkiej, gdzie przez jakiś czas po wojnie działała piekarnia.


W lutym 2018 roku rozpoczęliśmy w Gazecie Wawerskiej cykl publikacji dotyczących spuścizny E.M.Andriollego na terenie dzielnicy Wawer. Tym razem jednak prezentujemy budynek dawnej synagogi na ul. Bambusowej. To jeden z niewielu zachowanych do dziś – obok budynku „Ezry” po drugiej stronie torów – przykładów murowanej spuścizny po żydowskich mieszkańcach Falenicy. To również nasze dziedzictwo.

Autor szkicu: Piotr Grzegorczyk, architekt, scenograf, absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Prowadzi niewielkie Studio Architektury Mieszkaniowej. Jako wizualizator technik odręcznych (aerograf, akwarela, rysunek) współpracował w latach 90-tych z największymi pracowniami architektonicznymi w Warszawie i Berlinie. Przewodniczący Komisji Ładu Przestrzennego Rady Dzielnicy Wawer. www.piotrgreg.x.pl