Czyste zasady

Autor: , Osiedle: Anin Data: .

Ciepłe światło poranka majestatycznie oblewa wielobarwny stos na trawniku okalającym aniński sklep Biedronka. To pęczniejąca, zmieniająca wciąż formę hałda niechcianych tekstyliów. Czasem rozpełza się po połaciach zieleni, czasem pnie się w górę niczym pobliskie robinie ku uciesze zwabionej zapachami miejscowej fauny; ku zgryzocie okolicznych mieszkańców mających dość przykrego widoku. Góra poprutych swetrów, starych kożuchów, znoszonych majtek, owdowiałych kozaków i niemodnych już palt poprzetykana jest materią nietekstylną. Iskrzy się szkło wódczanych małpek, migocze butelkowa zieleń, błyska metal puszek, szeleszczą folie po skonsumowanych lodach i puszczonych z dymem papierosach. W barwnym masywie najbardziej wyróżnia się charakterystyczny niebieski kolor zużytych jednorazowych maseczek ochronnych. Kolor zagrożenia nowych czasów. Czasem usypisko uświetni gabaryt w postaci zasiedlonego przez owady mebla, czy zdezelowanego materaca. Czasem ktoś, z powodów sobie tylko jasnych, wyrzuci na nie furę przegniłych jabłek, albo sfatygowany dziecięcy rowerek. Chętni do zlikwidowania kopca znajdują się zawsze zbyt późno. A to po ulewnym deszczu, gdy materia pryzmy zdążyła już nadgnić i poczyna z wolna stapiać się w monolit; a to po przykrym incydencie, kiedy to nieszczęsny czworonóg po entuzjastycznym nurze w odmęty łachów skończył z obdrapanymi kończynami; a to po wcale nierzadkich szabrach na pojemnikach. Jest bowiem część społeczeństwa, która wypacza postulaty ruchu Zero Waste i miast zaopatrywać się w konfekcję z drugiego obiegu w sklepach typu Second Hand pozyskuje ją drogą grabieży. Po takim skoku na pojemnik, krajobraz wygląda najbardziej rozpaczliwie. Od czasu do czasu (oczywiście zbyt rzadko) właściciel pojemników odgruzowuje teren; niestety z wyłączeniem tzw. gabarytów. Interesują go wyroby przemysłu odzieżowego.

Lato ustąpiło jesieni. Wilgoć sprawia, że niechciane ubrania niszczeją doszczętnie. Koronawirus szaleje. Problem sprzątania części działki u zbiegu ulic Hertza i II Poprzecznej niepokoi mieszkańców okolicy. Tymczasem w dobie pandemii przestał być to już jedynie kłopot estetyczny. Trawnik jest miejscem spacerów okolicznych czworonogów. Na szczęście nie każdemu z nich przytrafia się przytoczona powyżej historia, ale każdy z pupili, który zażył ekscytującej kąpieli w fatałaszkach, wraca potem do swojego domu przenosząc na sierści kolonizatorów z zasiedlającego wysypisko mikroświata. Czy pandemia nie jest właściwą porą, aby wzorem innych miast wziąć się za zrobienie porządku z problematycznymi pojemnikami? Czy pojemniki są jeszcze miejscem do wyrzucania ubrań, pościeli i zasłon, czy już zwykłym śmietnikiem? Czy nie lepsze są akcje odbierania ubrań spod domu w konkretnych dniach? Myślę, że tak. A po rozmowach z sąsiadami utwierdzam się, że nie jestem w mojej opinii odosobniona.

Niniejszy artykuł począł kiełkować w mojej głowie po wielu miesiącach zabiegania o ład i higienę w okolicy Anina. Liczne zgłoszenia do Biura Obsługi Sklepu Biedronka zaowocowały regularnym, choć w mojej opinii zbyt rzadkim, sprzątaniem terenu zielonego wokół sklepu. Niestety z pominięciem tekstyliów walających się wokół pojemników, które w domyśle ma sprzątać właściciel tychże. Od pracownicy sklepu Biedronka dowiedziałam się, że gospodarze terenu interesują się sprawą – np. czy pojemniki zostały ustawione legalnie, za zgodą właściciela działki, czy metodą partyzancką. W internecie można przeczytać wiele artykułów na temat niejasnego funkcjonowania pojemników na odzież używaną zarówno w przestrzeni publicznej, jak i w prywatnej. Faktem jest, że niepotrzebne ubrania warto, a nawet trzeba segregować, jak każde inne odpadki. Czasem mogą okazać się jeszcze komuś przydatne, a jeśli nie – kierowane są do recyclingu. Ponieważ jednak wiele osób uskarża się na bałagan wokół pojemników, a także nie do końca jasne są zasady zarządzania ich opróżnianiem (przydałyby się naklejki z terminami odbiorów), powstaje pytanie, czy w czasach powszechnej higienizacji i narodowej batalii wytoczonej podstępnym mikrobom, nie należałoby rozprawić się z tym problemem promując system odbierania określonego dnia wystawionych przed posesję worków z tekstyliami? Czy powinniśmy się godzić na to, że część firm działa w pełnej konspiracji, nie opatrując swoich pojemników żadnym logiem, czy namiarem?

Część z nich co prawda zostawia numer kontaktowy, ale z rzadka odbierają połączenie. Ja sama mam w moim telefonie bardzo długą listę prób połączeń z numerem, jaki widnieje na jednym z pojemników ze zdjęcia, i tylko kilka z nich odebranych. Do drugiego pojemnika „nie dzwonię”, bo ten należy do tych w pełni anonimowych.

Sprawa małego wysypiska śmieci spędza sen z powiek pracownikom sklepu Biedronka. Nie dziwię im się. W czasie pandemii mają jeszcze więcej pracy niż zwykle i jeszcze więcej śmieci do sprzątnięcia, chociażby w postaci jednorazowych rękawiczek rzucanych nonszalancko przez wrażliwą na sterylność klientelę dyskontu. Kolejne organizowanie i sponsorowanie wywożenia gabarytów w postaci zawilgłych materacy i dywanów rozmiarem pasujących do Sali Marmurowej w Pałacu Kultury i Nauki jest dodatkowym obciążeniem.

Sąsiadów z Wawra zachęcam do zgłaszania podobnych spraw pod numer 19115. Ten numer zawsze ktoś odbiera. Nasze zgłoszenie otrzymuje numer i jest skrupulatnie odnotowywane. Im więcej takich zgłoszeń, tym większa szansa na rozwiązanie danego problemu.