Kto spotyka w lesie łosia…

Łosie to największe zwierzęta roślinożerne w Europie

Jak nauczyć się żyć w zgodzie z dzikimi zwierzętami z wawerskich lasów?
W październikowym wydaniu Gazety Wawerskiej w artykule „W berka z dzikami” zasygnalizowaliśmy problem zwiększającej się liczby dzików. Obecnie pojawił się nowy niepokojący temat: wścieklizna. A na końcu dodamy parę uwag o zbliżającej się zimie i jej wpływie na zachowania zwierząt. Czy i jak im pomagać?

O wsparcie merytoryczne poprosiliśmy Panią Andżelikę Gackowską, zastępczynię dyrektora ds. gospodarki leśnej Lasów Miejskich.

Zacznijmy od dzików
Populacja dzików systematycznie wzrasta od momentu gdy w 2020 roku przestało obowiązywać – w związku z chorobą ASF – zarządzenie powiatowego lekarza weterynarii w sprawie odłowu
i odstrzału. Obecnie nie ma dokumentów dających taką możliwość.
W Warszawie nie stwierdzono nowych przypadków tej choroby, choć na zachód, północ i południe od stolicy już zaobserwowano pojedyncze jej ogniska. Możemy przyjąć, że ASF dotrze także do Wawra, gdyż dziki lubią wędrować. Podkreślmy od razu – ta choroba nie zagraża ludziom. Wirus atakuje tylko świniowate. Wywołuje jednak ogromne szkody w chlewniach, szczególnie tych przemysłowych, ale nie tylko. Straty ponosi cały łańcuch logistyczny, od hodowli do konsumenta. Na marginesie: to są skutki m.in. modnych monokultur nie tylko w dziedzinie hodowli trzody czy drobiu, ale także np. rzepaku czy kukurydzy. Każde zagrożenie w takich środowiskach błyskawicznie się rozprzestrzenia i generuje potężne koszty.

Wirus ASF
jest niezwykle żywotny. W skórze i kościach utrzymuje się nawet do 300 dni. Choć same szczątki zwierząt znikają relatywnie szybko, to niewidoczne cząstki padliny wraz z plonami mogą być zebrane z pola, przetworzone na paszę przemysłową i tą drogą dostać się do hodowli. Praktycznie nie ma farmakologicznej metody zwalczania tej choroby. Jedynym rozwiązaniem pozostaje odstrzał chorych osobników, zbieranie padłych zwierząt i rozrzedzanie populacji, bo choroba rozprzestrzenia się przez kontakt. Np. Dania miała tylko 154 osobniki dzików i wszystkie odstrzelono, Niemcy w ramach ostrzału redukują około 800 tys dzików rocznie i budują płoty, w Polsce prowadzi się odstrzały redukcyjne około 250-300 tys. osobników, Podejmowane są próby ograniczenia populacji przez antykoncepcję chemiczną. Schwytanym osobnikom podawane są zastrzyki. Metoda generuje jednak duże koszty i komplikacje. Jeśli miałaby być skuteczna, nie może być stosowana lokalnie, bo dziki migrują. Zwierzęta poddane zabiegowi powinny być znakowane żeby nie łapać ich ponownie i nie odstrzeliwać podczas polowań. Innym pomysłem jest podawanie odpowiedniego hormonu w paszach. Takie pomysły pojawiają się podczas spotkań z aktywistami. Teoretycznie jest to możliwe tylko w małych populacjach, ale w polskiej skali – niewykonalne. Dodatkowo nie są znane długofalowe skutki regulowania populacji przy pomocy antykoncepcji. Nie wiemy czy i jak sterylizowane osobniki zostaną zaakceptowane w stadach, jak wpłynie to na kondycję zdrowotną zwierząt. Wiemy przecież że np. sterylizowane domowe psy i koty częściej zapadają na choroby nowotworowe.

Wzrostowi populacji dzików sprzyjają lekkie zimy, łatwy dostęp do pożywienia w miastach, wielkie plantacje kukurydzy, ziemniaków czy zbóż na terenach rolnych. A także brak naturalnych wrogów.

Cóż nam zatem pozostaje?
Nauczyć się żyć z dzikami. Na szczęście nie są to agresywne zwierzęta. Ale będą atakować psy traktując je jako naturalne zagrożenie. Nie znaczy to jednak, że można się do nich zbliżać, drażnić, nęcić. Pamiętajmy: to dzikie i duże (do 200kg) zwierzę.

To teraz o wściekliźnie
Wiemy z ogłoszeń prasowych i mediów społecznościowych, że powiatowy lekarz weterynarii ogłosił m.in. Wawer strefą zagrożoną wścieklizną. Na ścieżkach prowadzących do lasów ustawione są żółte tablice z ostrzeżeniem. Od momentu rozszerzenia strefy zakazów zanotowano już 95 przypadków (stan na 24 XI), a ostatnio na Wilanowie – sarna.
Wirus wścieklizny dostaje się do organizmu przez uszkodzona skórę i kontakt ze śliną chorego zwierzęcia. Wybucha gdy wzrasta populacja lisów, które są głównym rezerwuarem tego wirusa. Choroba szybko zabija zarażone osobniki ale – w odróżnieniu od ASF – wirus ginie niedługo po śmierci zwierzęcia. Służby weterynaryjne walczą z wścieklizną rozkładając atrakcyjne smakowo szczepionki. W dużych kompleksach leśnych rozrzuca się je z powietrza, w pobliżu miast – ręcznie. Skuteczność tej metody jest ograniczona, bo akcja obejmuje tylko tereny należące do państwa (i tu kłania się problem lasów prywatnych) a szczepionki bywają zjadane przez domowe zwierzęta biegające po lesie.

Wirus jest niezwykle groźny. Odporne są tylko zwierzęta szczepione, choć mogą być nosicielami. Atakuje wszystkie zwierzęta, np. wiewiórki, nietoperze, ale odnotowano także przypadek wścieklizny u kozła* (Wawer) czy jenota (Targówek). Szczególnie podczas obowiązywania obostrzeń nie wolno wypuszczać luzem psów i zamykać w domu koty. To je ochroni przed kontaktem z potencjalnymi nosicielami. Chore osobniki zachowują się nienormalnie: są osłabione i nie boją się ludzi. Takie przypadki należy natychmiast zgłaszać do straży miejskiej, służb weterynaryjnych, leśnych i myśliwych.

Dosyć straszenia.
Co trzeba wiedzieć, żeby zwierzętom pomóc przetrwać zimę? Każdy gatunek ma własną strategię. W zimie jest mało pożywienia, panują niskie temperatury, trudno się przemieszczać z powodu zalegającego śniegu.
Wszystkie zwierzęta przed nastaniem mrozów starają się intensywnie żerować aby zgromadzić jak najwięcej tłuszczu lub nazbierać zapasy , zmieniają szatę, szykują legowiska, a potem zapadają w sen zimowy.

Oto kilka przykładów
Dziki na jesieni intensywnie żerują, dlatego częściej je widzimy. W tym czasie szperaja w śmietnikach, szukają żołędzi, owoców w lesie i w sadach, buchtują w ściółce i w ogródkach szukając larw owadów. Jest to też okres godów (huczki), stąd zbieranie się w stada, nerwowe ruchy, nie zwracanie uwagi na otoczenie. Zasadniczo dziki nie atakują ludzi.Niestety robią szkody w otoczeniu osiedli i domów. Nie dokarmiajmy ich.

Sarny zmieniają sierść, czyli tzw. suknię z jasno brunatnej na beżową. Jak każdym przeżuwaczom kurczą się im żołądki, bo zimą nie ma świeżych i soczystych traw, liści i owoców, a pozostają suche mchy, pędy roślin ,młode gałązki i kora w młodniku. To im powinno wystarczyć. Jedynie podczas śnieżnych zim leśnicy dokarmiają zwierzęta rozstawiając paśniki z sianem. Ludzie natomiast szkodzą zwierzętom wyrzucając do lasu resztki owoców, warzyw, pieczywa czy inne odpadki. Pamiętajmy, że jedzenie przygotowane dla człowieka, nie jest zdrowe dla żadnych zwierząt. Może wywoływać choroby, a nawet je zabijać. Sarny w obronie przed drapieżnikami zbijają się w większe grupy (rudle). Nie wolno ich płoszyć, gdyż zestresowane zwierzęta rozbiegają się w głębokim śniegu, tracąc przy tym bardzo dużo energii, której może zabraknąć do ucieczki przed drapieżnikiem i do przetrwania zimy.

Łosie to największe zwierzęta roślinożerne w Europie. Na wolności żyją powyżej 20 lat. Poruszają się majestatycznie. Lubią tereny podmokłe i gęste lasy liściaste. Trudno je wypatrzyć, bo nie uciekają przed człowiekiem tylko zamierają w bezruchu. Wędrują w poszukiwaniu siedlisk obfitujących w pokarm. Zimą ich i jeleni ulubionym pożywieniem jest kora i pędy z młodych drzew i gałęzi. Potrafią narobić dużych szkód w szkółkach i młodniku. Dlatego leśnicy w obronie przed tzw. spałowaniem – grodzą zagrożone uprawy i pozostawiają w lesie gałęzie czy małe drzewka po zabiegach pielęgnacyjnych.

Młode drzewka spałowane przez łosie i jelenie.
Spałowanie to termin popularny wśród leśników – polega na zdzieraniu kory z pni drzew przez jelenie, łosie

Sen zimowy
Jest grupa zwierząt zapadających w odrętwienie lub sen zimowy. Oto parę przkładów.

Borsuki chowają się w norach gdzie mają spiżarnie. Zgromadzonego jedzenia musi starczyć dla młodych, które rodzą się w zimie.
Jeże z kolei na zimę zakopują się w stertach liści czy gałązek i zasypiają. Nie wolno ich niepokoić. Wybudzenie może być śmiertelne. Dlatego pozostawmy jesienią nieuprzątnięte kupki zgrabionych liści lub łodyg. Może śpią tam jeże?

Nietoperze też zapadają w sen, lecz w mieście – z braku innych możliwości – wybierają na ten cel strychy, poddasza i inne schowki. Tam je możemy spotkać jak śpią skulone i zbite w kłębek. Nie wolno ich niepokoić ani dotykać, bo mogą mieć wściekliznę. Gdybyśmy uznali, że będą zagrażać domownikom, należy powiadomić odpowiednie służby.

Ptaki
Zimą widzimy ich najwięcej.Przylatują do miast i osiedli, bo mają tu obfitość pożywienia, jest cieplej i łatwiej o schronienie. Są wdzięcznym obiektem obserwacji. Dlatego ludzie chętnie je dokarmiają. Dokarmianie, choć popularne, ma swoje negatywne skutki. Tym sposobem faworyzujemy populacje tylko niektórych gatunków osłabiając jednocześnie bioróżnorodność. Ale jeśli już ktoś decyduje się wabić ptaki do karmnika, to musi im zapewnić przez całą zimę zdrową żywność czyli: nasiona, owoce lub tłuszcz, ale bez przypraw i konserwantów. Żadnych resztek ze stołu. Karmniki muszą być czyszczone z zalegających zgniłych i spleśniałych resztek. Tylko wtedy można delektować się widokiem różnych skrzydlatych przyjaciół i czynić ciekawe obserwacje.

Zdjęcia do artykułu z archiwum Nadleśnictwa Celestynów.