Paczkomaty bez specjalnego nadzoru

Zamieszczony w lutowej Gazecie Wawerskiej artykuł opisujący m.in. problem „zajeżdżania” trawników przez parkujące „na chwilę” samochody, doczekał się na naszych społecznościowych portalach (Gazety i Stowarzyszenia Razem dla Wawra) żywiołowych reakcji czytelników.

Opisaliśmy zwięźle koszty estetyczne i przyrodnicze skutki takich praktyk oraz wskazywaliśmy możliwe rozwiązania. Zdaniem części dyskutantów oczywistym rozwiązaniem powinno być tworzenie miejsc postojowych, zamiast zabezpieczania trawników krzewami i barierkami. (Ale czy tworzenie takich barier to jedyne remedium na problem w sytuacji, gdy organy samorządowe nie mają żadnego nadzoru nad lokalizowaniem oraz budową przyulicznych urządzeń takich jak paczkomaty?) Szczególne emocje wzbudziło zdjęcie paczkomatu przy skrzyżowaniu ulic Zagórzańskiej i Jachtowej w osiedlu Aleksandrów, z wyeksponowanym na pierwszym planie zdewastowanym przez parkujące pojazdy pasem zieleni (fotografia obok). W praktyce więc właściciel terenu może postawić paczkomat w dowolnym miejscu. Nie musi troszczyć się o zapewnienie obiektowi dogodnego dla wszystkich dostępu, o właściwą infrastrukturę towarzyszącą, ani o zabezpieczenie sąsiednich pasów zieleni przed dewastacją. Jedynym kryterium lokalizacyjnym są w takiej sytuacji potrzeby i zalecenia dzierżawcy /właściciela urządzenia.

Nie można więc wymagać lokalizowania ich w miejscach do tego odpowiednich, zapewniających właściwy dojazd oraz parkowanie samochodów – dostawczych i osobowych, nie mówiąc już o właściwym oświetleniu, oznakowaniu, koszach na śmieci, zabezpieczeniu interesu sąsiadów (także gestorów pasów drogowych)…

Ul. Zagórzańska w Aleksandrowie. Fot. Michał Mroziński

Nie ma co ukrywać – źle się dzieje, że organy administracji architektoniczno-budowlanej nie mają żadnego wpływu na lokalizację takich obiektów. Prowadzi to do sytuacji patologicznych – chaosu w przestrzeni publicznej, problemów praktycznych, z którymi borykają się wszyscy użytkownicy dróg i chodników miejskich. Tam gdzie na trawnikach, chodnikach, przy przejściach dla pieszych parkują (choćby na chwilę) samochody dostawcze i osobowe – tam nieuchronnie następuje dewastacja publicznej zieleni oraz istnieje realne zagrożenie dla pieszych uczestników ruchu lokalnego. Kto w takiej sytuacji miałby ponosić koszty budowy i utrzymania wygodnych zatok postojowych w pobliżu nowych paczkomatów, kosztem np. istniejących trawników albo chodników? Czy to nie wygląda jak uspołecznianie kosztów i prywatyzowanie zysków? No bo ktoś na tych paczkomatach zarabia.

Ul. VI Poprzeczna w Aninie. Fot. Piotr Grzegorczyk

Jak wynika z informacji medialnych, ułatwienia w stawianiu paczkomatów to efekty interwencji Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców. Zapewne rzeczywiście ułatwiło to działalność właścicielom paczkomatów, którzy nie są przez to zobowiązani do przeprowadzania formalnej procedury uzyskiwania pozwoleń, zgłaszania budowy. Jednocześnie organ publiczny nie może w żaden sposób weryfikować proponowanych lokalizacji, ani egzekwować właściwej infrastruktury wokół nich.
Na przykład w przypadku punktów handlowo-usługowych, nawet niewielkich, właściwy organ może nakazać inwestorowi zapewnienie minimalnej liczby ogólnodostępnych stanowisk parkingowych, projektu organizacji ruchu, właściwych utwardzeń, odległości, szerokości przejść.
Na problemy związane z funkcjonowaniem takich obiektów zwracało uwagę „Miasto Jest Nasze”, sugerując stworzenie katalogu dobrych praktyk oraz uznanie paczkomatów za obiekty małej architektury, co w połączeniu z uchwałą krajobrazową pozwoliłoby na ustalanie wymogów wobec paczkomatów.

Źródła:

  • Ustawa z dnia 7 lipca 1994 r. Prawo budowlane
  • https://www.money.pl/gospodarka/paczkomaty-bez-pozwolenia-na-budowe-interwencja-rzecznika-msp-6557447124413312a.html
  • https://miastojestnasze.org/paczkomatoza/ka-msp-6557447124413312a. html
  • https://miastojestnasze.org/paczkomatoza/