Nie byle co…

Na okładce październikowego numeru Gazety Wawerskiej znajduje się landszaft ukazujący brzozy. Wśród prezentowanych w Starej Kuźni w dniach 8-9 października br. na wystawie ”Nie byle co +” to właśnie ta praca najbardziej kojarzyła mi się (i nie tylko mnie) z wawerskimi klimatami.

Osiem miesięcy temu, w styczniowym numerze Gazety Wawerskiej (nr 1(47)/2022) przeprowadziłem wywiad z rzeźbiarzem Grzegorzem Karczmarczykiem, który zapowiedział wtedy, że zamierza zawalczyć także na polu malarstwa. Wystawa jest właśnie wynikiem tych zmagań. Wiele prac pojedynczych oraz w formie dyptyk, tryptyk, czy kwadryptyk jest przemyślaną i skończoną kompozycją w stylu klasycznym. Ale artysta sięgnął jeszcze po pouring czyli wylewanie farb akrylowych na podobrazie. I to wydało mi się intrygujące i nietuzinkowe, choć warto zaznaczyć, że wspomniana technika nie jest żadną nowością.

Każdy kto zajrzy do internetu może uznać, że nawet szympans tym sposobem stworzy obraz. Dopiero oglądanie prac na wystawie zmusza do zastanowienia się nad tym co twórca zaplanował, osiągnął i jak tego dokonał.

Odniosłem wrażenie, że każda z jego prac jest zainspirowana osobistym przemyśleniem, emocją czy reakcją na bieżące wydarzenia.

A technikalia? Jak odpowiada mój rozmówca w różnych pracach od dawna stosuje farby akrylowe. A zatem „czuje’ ich strukturę, lejność, gęstość, zdolność krycia, rozcieńczalność, schnięcie itd…. To umożliwia opanowanie rozlewania się farb. W technice pouringu trzeba jeszcze stosować narzędzia, różne media i techniki . Nie wdając się w szczegóły, trzeba w tym nabyć doświadczenia metodą prób i błędów. Dopiero wtedy gotowe obrazy mają przekaz, aczkolwiek twórca nie ma zwyczaju podpisywać swych dzieł. Pozostawia to do interpretacji obserwatora. Jedno z nich jest ilustracją do tej krótkiej notatki.