Kuna domowa

Nieproszeni lokatorzy
Kuna domowa, jak nazwa wskazuje jest gatunkiem związanym z zabudowaniami. W XIX wieku używano nazwy kuna gumienna. Gumnem nazywano część budynku lub wiejskiej zagrody przeznaczonej do młócenia i przechowywania zboża. Gatunek ten jest więc już od stuleci związany z ludzkimi siedzibami. Nie dziwi więc fakt, że obecność tego gatunku w Warszawie potwierdzano już w XIX wieku. Inwentaryzacja przeprowadzona w ostatnich latach wykazała zimą obecność ponad 150 osobników na terenie stolicy. Kuny najliczniej występowały na cmentarzach oraz na terenie ogródków działkowych. Są to zwierzęta bardzo inteligentne i poddane wielowiekowej presji ze strony człowieka. Futro kun uważane było za bardzo cenne. W średniowieczu płacono tzw. kunowe, rodzaj podatku, cła lub grzywny uiszczanego w formie futer. Stąd też nazwa chorwackiej waluty. 50 lat temu sprzedaż kilku dobrze wyprawionych kunich futerek mogła dać dochód porównywalny z miesięczną pensją w fabryce. Kuny były więc pożądanym łupem dla myśliwych i kłusowników. Obecnie futro kuny nie ma żadnej materialnej wartości.

Budynki, powstające w czasach reżimu komunistycznego, najczęściej przyjmowały postać „kostki” z płaskim dachem pokrytym papą. Konstrukcja ta była mało przyjazna dla kun. Zwierzęta zamieszkiwały więc głównie pustostany, strychy, kościoły, garaże i różne budynki gospodarcze. W XXI wieku zaczęły masowo powstawać domy o spadzistych dachach, ocieplanych wełną. Mimowolnie projektanci stworzyli idealne lokum dla kun. Zwierzęta z łatwością dostają się w przestrzeń pomiędzy dachem a sufitem i w przytulnej wełnie tworzą komory i korytarze, gdzie jest sucho, ciepło i bezpiecznie. Oczywiście tacy lokatorzy mogą być uciążliwi. Gromadzące się odchody i resztki pokarmu mogą uwidocznić się na suficie w postaci rozrastającej się plamy. Kuny mogą również całe noce hałasować lub co gorsza wzbudzać systemy alarmowe.

Młode kuny domowe Fot. T. Jaworski

Nawiedzony dom
Przy ulicy Tulipanowej w Aninie, na skraju lasu, jeszcze 10 lat temu, stał opuszczony i zdewastowany budynek. Powszechnie uznawany był za nawiedzony przez duchy zamordowanej w jego piwnicy rodziny. Czy faktycznie doszło tam do tragedii nie wiem. Faktem jest jednak, że był dość często odwiedzany przez różnych eksploratorów, poszukiwaczy duchów, mocnych wrażeń oraz… trunków. W Internecie i prasie zamieszczano liczne opisy i filmy przedstawiające „paranormalne” zjawiska mające miejsce w tym budynku. Dom ten odwiedzałem kilkukrotnie, zbierając informacje o występowaniu sów na terenie Warszawy. Nie spotkałem puszczyka ani płomykówki, zaobserwowałem jednak liczne ślady obecności kun. Warto wiedzieć, że kuny w okresie godowym, przypadającym na lipiec i sierpień, mogą wydawać przeraźliwe i głośne dźwięki, przypominające krzyk lub szlochanie dziecka. Zapewne te hałasy dobiegające w nocy z opuszczonego budynku spowodowały, iż w powszechnym mniemaniu, został on uznany za nawiedzony.

Kto jadł i spał pod maską?
Na kuny narzekają również kierowcy, oskarżając je często bezpodstawnie o przegryzanie okablowania. Problem ten pojawił się pod koniec lat 80-tych. W społeczeństwie zaczęła wówczas krążyć plotka o zmutowanych zwierzętach powstałych po katastrofie w elektrowni atomowej w Czarnobylu. Na podstawie tych opowieści stworzono nawet grafikę tego mutanta, posiadającego głowę zająca i kończyny lisa. Te fantasmagorie wkrótce przeszły do historii a za sprawcę zniszczeń uznano kuny. Jest to prawda tylko w pewnej części. Pod maski samochodów równie często zaglądają koty, myszy, szczury a nawet tchórze. Wieloletnie badania składu pokarmu kun w Warszawie nie wykazały aby te zwierzęta zjadały osłonki kabli lub inne elementy nieorganiczne.

Jak wyprosić kunę?
Trzeba wziąć pod uwagę że kuny podlegają ochronie na mocy Ustawy Prawo Łowieckie oraz Ustawy o Ochronie Zwierząt. Pozbycie się kuny z domu jest zadaniem trudnym. W handlu powszechnie dostępne są różnego rodzaju klatki do odłowu kun. Można je kupić, ale nie można w nie łapać zwierząt. Takie działanie jest po prostu kłusownictwem. Odłowy i translokacje mogą przeprowadzać jedynie upoważnione i przeszkolone służby miejskie. W praktyce schwytanie kuny jak i innych dzikich zwierząt jest bardzo trudne. Dodatkowo w kilka tygodni lub miesięcy po odłowieniu zwierzęcia jego miejsce zajmuje nowy osobnik. Zabronione i wyjątkowo niehumanitarne jest trucie kun. Legalnie możemy stosować różnego rodzaju odstraszacze akustyczne, wizualne, repelenty smakowe, zapachowe, zdesperowani ludzie zdobywają nawet odchody niedźwiedzi, wilków a nawet tygrysów w nadziei, że zapach tych wielkich drapieżników odstraszy kuny. Trudno jednak znaleźć jakiekolwiek naukowe potwierdzenie skuteczności tych metod. Tragiczne w skutkach dla kuny oraz naszego budynku, mogą być próby zablokowania wejścia do kryjówki, zwłaszcza przy pomocy drutu żyletkowego i innych ostrych elementów. Możemy uwięzić zwierzę w stropodachu i doprowadzić do jego śmierci z głodu. Martwa, gnijąca kuna prędzej czy później da o sobie znać trudnym do zniesienia fetorem. Aby ją znaleźć i usunąć trzeba często rozebrać znaczą część dachu, sufitu a nawet przewodów wentylacyjnych. Musimy brać również pod uwagę, że blokując wejście możemy uwięzić młode kuny. Zdesperowana matka za wszelka cenę będzie chciała dostać się do potomstwa, nie bacząc nawet na własne obrażenia. Skutki takich działań mogą być makabryczne. O niechcianych lokatorach warto pomyśleć już w trakcie budowy domu i zastosować rozwiązania zniechęcające kuny do kolonizacji budynku: uszczelnienie dachu, stosowanie drewnianej podbitki, ocieplanie pianką lub styropianem. Jeśli mamy już nieproszonych gości skuteczny może okazać się pastuch elektryczny dedykowany kunom. Musi być on jednak we właściwy sposób zainstalowany i uruchomiony kiedy zwierzęta są na zewnątrz. Najlepiej zrobić to jesienią lub zimą kiedy osobniki młodociane opuściły już rodzinne terytorium.

Jeśli kuny nie dewastują naszego budynku, możemy oczywiście zaakceptować puchatych sublokatorów a nawet cieszyć się ich obecnością. Kuny są zwierzętami pożytecznymi. Ich pokarm w znacznej mierze składa się z gryzoni. Drapieżniki te skutecznie polują na szczury, czego nie są w stanie robić koty, które w warunkach miejskich zabijają głównie ptaki.

Warto wspomnieć o drugim, podobnym gatunku – kunie leśnej. Występuje ona na terenie Wawra bardzo rzadko, jedynie w większych kompleksach leśnych jak Las Sobieskiego i Las Wilanowski. Kuny leśne unikają ludzi i terenów zabudowanych.

dr hab. Jakub Gryz
profesor Instytutu
Badawczego Leśnictwa
mieszkaniec Wawra