Potrzeba odpolitycznić samorządy

Autor: , Osiedle: Marysin Data: .

Olga Pasierbska: Dzień dobry. Jak się żyje w Marysinie?

Rafał Duda: Dzień dobry. Tutaj tworzymy lokalną minirodzinę, małą ojczyznę. Tu żyjemy, tu robimy zakupy, widujemy się z sąsiadami, chodzimy na jedną pocztę na ul.Korkowej..

Rafał Duda Fot. O. Pasierbska

OP: Razem z rodzicami działa pan w radzie rodziców przedszkola nr 264. Dlaczego zdecydował się pan na aktywność społeczną na rzecz przedszkola?

RD: Działam przede wszystkim dlatego, że chodzi tam moja córka. Poza tym w dzisiejszych czasach instytucje takie jak przedszkola wychowują nasze dzieci. Większą część dnia dziecko spędza w przedszkolu. Dlatego uważam, że rodzice powinni wspomóc przedszkole, jeżeli chcą, żeby dzieci rozwijały się i miały lepszy start na przyszłość. Jeżeli chcą zaszczepić dzieciom podstawowe wartości. Szacunek do człowieka, miłość do ojczyzny wynosi się z domu, ponieważ dzieci zakodują sobie to, czego nauczymy je we wczesnym dzieciństwie.

OP: W jaki sposób można wspierać działania wychowawcze przedszkola?

RD: Niestety przedszkola w obecnym systemie edukacji są niedofinansowane. Brakuje im pieniędzy na funkcjonowanie. Mimo starań pań nauczycielek i dyrekcji to z pustego i Salomon nie naleje. Dotacje na dzieci są nieproporcjonalnie niskie w stosunku do potrzeb. Brakuje dofinansowania na artykuły higieniczne, pomoce dydaktyczne dla dzieci, co powoduje, że ten obowiązek spada na rodziców. Każdy rodzic chce, żeby jego dziecko było czyste i czuło się zaopiekowane. Z drugiej strony przedszkole podlega przecież pod Urząd Dzielnicy.

OP: Czego pan oczekuje od Urzędu Dzielnicy?

RD: Żeby zbadał sytuację. Dobry gospodarz powinien wiedzieć, co się dzieje na jego terenie, a jeśli nie wie, to może nie powinien być gospodarzem. Dzieciom należy zapewnić podstawowe potrzeby takie jak poczucie bezpieczeństwa, dobre warunki, ponieważ bez tego nie mogą się prawidłowo rozwijać. Dopiero potem oczekujmy, że będą osiągać wyniki np. w nauce. Do tego dzieci przecież są przyszłymi podatnikami. Nie dbając teraz o dzieci zaniedbujemy naszą wspólną przyszłość.

OP: A czego konkretnie brakuje w przedszkolu?

RD: Sala widowoskowo-sportowa nie ma klimatyzacji, co powoduje problem z korzystaniem z niej w okresie wiosenno-jesiennym. Do tego od kilku lat nie można organizować odpłatnie dodatkowych zajęć, ponieważ nie wiadomo dlaczego, zabroniły tego władze Warszawy. A dziecko musi się rozwijać. Dzieciństwo jest zbyt krótkie.

OP: A czy pana córka korzysta z zajęć dodatkowych w klubie kultury?

RD: Niestety po zmianie lokalizacji klubu, musiałem zrezygnować. Mieliśmy jeszcze to szczęście, że trafiliśmy na poprzednią siedzibę klubu, który miał po prostu kulturalny klimat. Policzyłem, że wychowały się tam trzy pokolenia mieszkańców Marysina. Zajęcia były zaplanowane i dziecko mogło uczestniczyć w kilku zajęciach po kolei, np. była plastyka, potem tańce, muzyka, teraz już nie jest to możliwe.

OP: Z jakiego powodu musiał pan zrezygnować?

RD: Były kłótnie, wypraszano rodziców z korytarza, a na klatce schodowej nikt nie będzie przecież stał, bo to jest niezgodne z przepisami pożarowymi. A dziecka trzy i pół letniego, jak moja córka, nie można zostawić samego. Dlatego zrezygnowałem. Z klubu kultury korzystało wiele dzieci w wieku do 6 lat. Dlatego większość rodziców odeszło. Takie miejsce ma ludzi uwrażliwiać na kulturę, piękno, dobro, a nie stać się źródłem nieprzyjemnych sytuacji.

OP: Jak z perspektywy rodzica ocenia pan warunki w nowym klubie kultury w porównaniu z poprzednim miejscem?

RD: W nowym miejscu niby ściany są odmalowane, ale nie ma wentylacji i to się daje we znaki. Rodzice nie mają gdzie czekać na swoje pociechy ani nie mają gdzie przebierać dzieci. Ten obiekt za ponad milion nie jest w ogóle funkcjonalny. W poprzednim miejscu były takie, niezauważalne dla kogoś kto nie ma dzieci, udogodnienia, jak toalety dostosowane do wzrostu dziecka, aby mogło samodzielnie skorzystać z ubikacji. Przecież instruktor z klubu nie może pomagać w toalecie każdemu dziecku, jak w przedszkolu.
Poza tym w poprzednim lokum można było usiąść, porozmawiać z innymi rodzicami, dziadkami, którzy przyprowadzali swoje dzieci, wnuki. Wspólnie czekając, mogliśmy się zapoznawać, mogliśmy się wymieniać spostrzeżeniami rozmawiać i to integrowało społeczność lokalną. Podczas takich pogawędek okazuje się, że ludzie mają podobne spojrzenie na temat tego, co się dzieje w okolicy. Niszcząc takie miejsce utrudnia się mieszkańcom tworzenie wspólnoty. Bo wiadomo, jednej lub dwóm osobom trudno jest coś zmienić, ale jakby tak społeczność marysińska się zorganizowała to byłoby łatwiej doprowadzić do zmian.

OP: Jak pan myśli, co potrzeba zmienić w Marysinie?

RD: Po pierwsze uważam, że mieszkańcy Marysina powinni egzekwować swoje prawa jako podatnicy i wyborcy. Jesteśmy najludniejszym osiedlem w Wawrze, więc to pieniądze z naszych podatków utrzymują resztę dzielnicy. Natomiast większe inwestycje przeprowadza się tam, gdzie liczba mieszkańców jest mniejsza. Choćby ten bazar w Falenicy, który kosztował nas wszystkich 19 mln. Sprzedawałem tam, więc powiem, że ludzie negatywnie oceniają to miejsce. Natomiast w Marysinie ulice są zaniedbane, przykładowo ul. Króla Maciusia, Naddnieprzańska. Do tego planuje się pod oknami domków jednorodzinnych postawić sortownię śmieci, wyciąć las za piekarnią Grzybki, a na placu miejskim postawić blok komunalny. Wbrew woli mieszkańców, którzy płacą podatki i utrzymują burmistrza i całą radę. Ludzie powinni sobie to uświadomić, że to my jesteśmy pracodawcą władz samorządowych, w ogóle władz. Mieszkańcy płacą, ale na efekt w ogóle nie mają wpływu.
Po drugie nasze życie jest krótkie i nie mamy czasu na błędy popełniane przez zarządzających dzielnicą, miastem, państwem. Uważam, że powinno się zdecentralizować Warszawę, aby każda dzielnica mogła podejmować niezależne decyzje. Przykładowo, jeśli rada dzielnicy podejmuje uchwałę, żeby zmienić lokalizację sortowni śmieci, a burmistrz mówi, że to zależy od biura z miasta, to po co jest rada dzielnicy utrzymywana z naszych podatków, skoro nie może decydować o własnej ulicy? Urzędnicy są odrealnieni od problemów mieszkańców, wykonują polecenia. Dlatego wybierajmy spośród siebie, ludzi, którzy są bliżej naszych przyziemnych trosk, ponieważ je z nami dzielą. Jeśli sami się nie weźmiemy do pracy, to nic się nie zmieni. I nie ma co się łudzić, że ktoś to za nas zrobi. Włodarzom nie zależy na tym, żeby się coś zmieniło, bo musieliby coś realnie dla nas robić, a nie tylko obiecywać. Władze nie powinny utrudniać ludziom lokalnej aktywności, tylko wspierać. W tej chwili to jest tak, że sami nic nie robią i innym nie dadzą, tylko ich zwalczają i kłody rzucają. Potrzeba odpolitycznić samorządy.

OP: A co pan myśli o inwestycji takiej jak budynek wielofunkcyjny, który miał powstać do 2023r?

RD: Myślę, że powinno się zacząć od konsultacji społecznych, ale takich prawdziwych, tak żeby wszyscy mieszkańcy mieli możliwość się wypowiedzieć, jak budynek wielofunkcyjny, czy nowy klub kultury powinien wyglądać w Marysinie. Władze organizują konsultacje, o których nikt nie wie albo odbywają się w gronie wybranych osób. Każde osiedle ma inne potrzeby kulturalne, inne oczekiwania, może powinny powrócić dawne osiedlowe kluby kultury, które były bliżej mieszkańców, odpowiadały na ich potrzeby. Nie potrzebujemy tu klubu, który realizuje wizję dyrekcji WCK, ale lokalnej społeczności.

OP: Dziękuję za rozmowę.