Czy należy bać się dzika?
Na początku października Prezydent Warszawy wydał zgodę na odstrzał 200 dzików. Redukcja populacji ma się odbywać głównie na terenie Wawra, Rembertowa, Wesołej i Białołęki. Jako główny powód podano liczne zgłoszenia od zaniepokojonych mieszkańców oraz szkody powodowane przez te zwierzęta. 18 października ukazało się Rozporządzenie Wojewody Mazowieckiego w sprawie zwalczania wścieklizny zwierząt. Ten akt prawny umożliwia na terenie Warszawy (po uzyskaniu zgody powiatowego lekarza weterynarii) odstrzał sanitarny dzików oraz ich odłów i uśmiercanie na miejscu. Faktem jest, że na terenie województwa mazowieckiego (również w Wawrze), odnotowano w ostatnich latach przypadki wścieklizny. Dotyczyły one głównie lisów, psów i kotów, był chory jenot, sarna, nietoperze… Nie wykazano jednak żadnego przypadku wścieklizny u dzika. Dodatkowo liczba przypadków tej choroby znacząco spadła w porównaniu z rokiem ubiegłym. Trudno więc zrozumieć dlaczego w związku ze wścieklizną mają być uśmiercane dziki.
Działania takie wzbudzają liczne kontrowersje natury etycznej, moralnej i formalno-prawnej, np. jakie warunki muszą być spełnione, aby odstrzał w mieście był możliwy, kto może zabijać zwierzęta poza obwodami łowieckimi i czy może używać broni posiadanej do celów łowieckich. Sam fakt zabijania przez ludzi zwierząt, zarówno dzikich jak i hodowlanych, jest coraz częściej krytykowany i z roku na rok rośnie opór społeczny przeciw takim działaniom. W Toruniu odbywały się nawet demonstracje przeciwników odstrzału dzików. W stolicy, pomimo wydanych pozwoleń, w październiku nie uśmiercono żadnego dzika. Odbyły się jednak konsultacje społeczne w tej sprawie. Dziki mają licznych obrońców, krytykujących ich zabijanie, są również zdecydowani wrogowie dziczej populacji. Każda grupa ma swoje argumenty, nie zawsze słuszne, a konsensusu w tej sprawie nie widać.
Skąd te dziki?
Często znajomi zadają mi pytanie skąd wzięły się te dziki. Prawda jest taka, że są na terenie Warszawy od co najmniej 40 lat. Jednak wcześniej mało kto zdawał sobie z tego sprawę. W latach 90-tych zwierzęta te pojawiały się regularnie w lasach Wawra, na Młocinach i Kabatach, były jednak aktywne tylko w nocy i panicznie bały się ludzi. Dzik zaczął być postrzegany jako gatunek konfliktowy (a w Warszawie stało się to na początku XXI wieku), kiedy ich liczebność zaczęła wzrastać a ich antropofobia znacznie spadła. W tym samym czasie wzrosła również liczebność dzików w skali całej Europy. W przeszłości ostre zimy periodycznie dziesiątkowały dziczą populację. Zamarznięta gleba uniemożliwiała dzikom żerowanie a przemieszczanie się w głębokim śniegu powodowało zwiększony wydatek energetyczny. Przy obecnych łagodnych zimach dziki nie mają żadnego problemu z przetrwaniem tego okresu.
Drugim czynnikiem warunkującym wzrost ich liczebności są zmiany w strukturze zasiewów. Gwałtowny wzrost areału kukurydzy stworzył dla dzików niewyczerpaną bazę pokarmową i bezpieczne schronienie. Naukowcy odkryli również, że kukurydziana dieta wpływa nie tylko na szybki wzrost dzików ale również na ich rozród. Przed „erą kukurydzy” samice przystępowały do rozrodu w drugim lub trzecim roku życia a ruja miała miejsce pod koniec roku. Obecnie te parametry uległy „rozregulowaniu”. Dziki rozmnażają się przez cały rok, w rozrodzie mogą uczestniczyć samice w pierwszym roku życia. Lochy mogą również rodzić dwa mioty w jednym roku a liczba warchlaków może wynosić nawet 10-12. W wyniku zmian klimatycznych i dzięki masowej uprawie kukurydzy doszło do gwałtownego wzrostu populacji. W efekcie liczebność dzików zaczęła rosnąć również na terenach zurbanizowanych.
Trzeba zaznaczyć, że wszystkie świniowate są zwierzętami bardzo inteligentnymi a więc szybko adaptują się do nowych warunków, jakie stwarza człowiek. Pierwsze przypadki zbliżania się dzików do ludzi na terenie naszego kraju odnotowano w Gdańsku, Krynicy Morskiej, Kątach Rybackich i innych miejscowościach wypoczynkowych nad Bałtykiem. Wczasowicze zaczęli dokarmiać zwierzęta a te robiły się coraz bardziej odważne. W internecie można było obejrzeć filmy przedstawiające lochę z warchlakami karmioną przez turystów frytkami w nadmorskim barze i tym podobne sytuacje. Do „zadziczenia” Wawra również przyczyniają się jego Mieszkańcy. Kilkakrotnie obserwowałem osoby wrzucające jabłka lub bochenki chleba przez płot do rezerwatu Jana Sobieskiego. Podobne karmiska można spotkać na Zakolu Wawerskim, Lesie Matki Mojej i nad Wisłą. Zdarzają się również przypadki bezpośredniego dokarmiania dzików np. poprzez zrzucanie im chleba, bananów i innych produktów spożywczych z balkonu albo dzielenia się z dzikiem szkolną kanapką.
Nie bez znaczenia jest również fakt coraz intensywniejszego zabudowywania warszawskich lasów i innych terenów zielonych. W tym przypadku to ludzie wkraczają na tereny naturalnego występowania dzikich zwierząt.
Czy dzik jest dziki i zły?
Generalnie dzik nie stanowi zagrożenia dla ludzi. Ataki tych zwierząt zdarzają się sporadycznie. Może do nich dochodzić w przypadku, gdy dzik jest ranny np. postrzelony przez myśliwego, lub potrącony przez samochód. Ewentualnie ktoś karmi dzika z ręki a ten poczuje się zagrożony. Nigdy nie wolno zbliżać się do warchlaków, gdyż reakcja ich matki jest trudna do przewidzenia. Do niebezpiecznej sytuacji może również dojść, gdy nasz pies oszczekuje i atakuje dzika. W przypadku, gdy dzik postanowi się bronić a piesek schronić w pobliżu właściciela, sytuacja może być niebezpieczna. Dlatego tak ważne jest aby psy prowadzić na smyczy. Lęk przed dzikami spotęgowały zdarzenia w Legnicy z września bieżącego roku. Na terenie ogródków działkowych, w wyniku ataku dzika, dziecko odniosło poważne obrażenia. Ataku jednak nikt z dorosłych nie widział a sprawcy nie udało się odnaleźć. Trudno więc obiektywnie ocenić przebieg tego zdarzenia. Każdego roku znacznie więcej ludzi zostaje poważnie pogryzionych przez psy lub poturbowanych przez konie, niż ma jakiś traumatyczny kontakt z dzikiem.
Jak radzić sobie z dzikami?
Pierwsze próby ograniczania liczebności dzików w Warszawie podjęto już 15 lat temu. W wielu miejscach pojawiły się wtedy drewniane odłownie. Schwytane zwierzęta wywożono poza miasto. Przepisy bioasekuracyjne, wprowadzone w Polsce po pojawieniu się wirusa afrykańskiego pomoru świń, uniemożliwiają przemieszczanie żywych dzików z obawy o rozprzestrzenianie tego patogenu. Wirus ten na pewien czas znacząco zredukował liczebność warszawskich dzików.
W Europie testowano różne sposoby kontrolowania dziczej populacji np. środki antykoncepcyjne, płoszenie, grodzenie, nie przyniosły one jednak zadowalających efektów. Ostatecznie w stolicy rozpoczęto redukcję dziczej populacji poprzez odstrzał. Jest to zadanie trudne i wymaga bardzo dużej rozwagi. Użycie broni palnej w mieście jest zawsze obarczone znacznym ryzykiem.
W zeszłym roku media obiegły filmy, nagrane przez mieszkańców Wałbrzycha, na których uwiecznili myśliwego strzelającego do dzików w środku dnia, pomiędzy blokami mieszkalnymi.
Tragicznie zakończyła się obława na tygrysa na Tarchominie w roku 2000, podczas której kule oprócz wielkiego kota, uśmierciły również weterynarza. W roku 2008 w centrum Ursusa myśliwy strzelał kilkukrotnie do łosia przebywającego na niewielkim skwerze, w pobliżu stało wiele osób i patrzyło na agonię zwierzęcia.
Koegzystencja jest możliwa
Podsumowując, obecność dzików na terenach zurbanizowanych jest pochodną działalności człowieka. Usunięcie dzików i innych gatunków konfliktowych z miast nie jest w praktyce realne. Musimy się przyzwyczaić do ich obecności i nauczyć się z nimi koegzystować. Możemy jedynie, w sposób legalny i humanitarny, próbować ograniczać ich liczebność, jeśli jest to absolutnie konieczne. Sam fakt zauważenia dzika, jeśli nie jest on ranny lub uwięziony, nie powinien być powodem do niepokoju i żądania interwencji miejskich służb.
Spotykając zwierzę po prostu zignorujmy je. Nie próbujmy zrobić sobie z nim zdjęć. Dzik mógł już być dokarmiany i może pomyśleć, że wyciągamy z kieszeni coś smacznego. Nie krzyczmy, nie machajmy rękami, psa zawsze trzymajmy na smyczy. Kierujmy samochodem zgodnie z przepisami, zwłaszcza w nocy wzmóżmy czujność. Na terenie Wawra właściwie w każdym miejscu na drodze możemy spotkać dzika. Musimy również tolerować zbuchtowane (zryte) trawniki, klomby, boiska. Ważne jest odpowiednie zabezpieczanie śmietników. Dziki i inne zwierzęta szybko się uczą i dobrze wiedzą kiedy wystawiamy worki z odpadami BIO. Budując płot musimy brać po uwagę, że może spróbować sforsować go dzik, zwłaszcza jeśli ukwiecamy ogród tulipanami i innymi smacznymi roślinami. Postrzegajmy dzika jak normalny element miejskiej biocenozy, ale traktujmy go z respektem.
dr hab. Jakub Gryz
profesor Instytutu
Badawczego Leśnictwa
mieszkaniec Wawra
Pies na smyczy nie jest żadną ale to żadną metodą aby uniknąć potencjalnego ataku dzika. Ja już od tygodnia spotykam dziki na odcinku Poprawna 1 – Kadetów, mój pies całe szczęście mniej spostrzegawczy ode mnie nie zaczął jeszcze szczekać ale jak zacznie to co wtedy mogę zrobić? Ja? Mogę dostosować się do rad i stanąć, ale pies? Uciekać? Walczyć? Ja razem z nim? To jest granda, pies musi wytrzymać do pierwszego spaceru aż do 8:00 żeby się zrobiło jadano, a ostatnie siku ma o 16:00. Bo boję się ataku. A to najlepsza opcja bo jak muszę jechać do biura, to nawet nie mam jak wyjść z nim o tych godzinach. Ponadto ten odcinek zamieszkują w dużej mierze rodziny z dziećmi, niedaleko jest szkoła, kościół i nikt się nami nie przejmuje aż nie stanie się krzywda.
Dzik nie ma żadnego interesu w tym aby atakować psa. Jeśli pies go zaatakuje to dzik będzie się bronił. Niestety 90% psów nie jest prowadzonych na smyczy, nie ma kagańca. Właściciele nie szkolą psów i w praktyce nie maja nad nimi żadnej kontroli. Biegam po Wawrze od lat, regularnie spotykam dziki, żaden nigdy się mną nie zainteresował. Byłem jednak wielokrotnie atakowany przez psy, które chciały ugryźć mnie w łydkę lub się ze mną ścigać. Walkę z dzikiem to zdecydowanie odradzam !
Warto przypomnieć, że obława na tygrysa na Białołęce wynikała z faktu wypuszczenia („uwolnienia”) tego kota z cyrkowej klatki przez aktywistów-„obrońców zwierząt”. Znaczny procent dzików w Polsce ma obecnie domieszkę genów świni domowej – między innymi dlatego nie boją się człowieka.
dzik nie atakuje psa nie sprowokowany!
Jak masz psa, który wariuje na widok dzika, to problem jest Twój (i psa) ale nie dzika.
Mój pies chodzi luzem, dziki starannie omija szerokim łukiem i nic się nie dzieje.
Śmieszą mnie apele spotkanych psiarzy o „zrobienie czegoś z dzikami” – zamiast powiedzieć wprost, że chcą aby wystrzelać dziki. Dlaczego takie typy zamieszkały w Międzylesiu, nie rozumiem. Powinni zamieszkać w Śródmieściu, na Woli czy Żoliborzu.