Subiektywnie o pamięci

Autor: , Osiedle: Anin Data: .

Anin i garaże przy Zambrowskiej nie miały nic wspólnego z Powstaniem Warszawskim. Wcześniej w tym miejscu było graffiti „Warsaw Fanatics” z wizerunkiem zakapturzonej postaci z pięścią, namalowane przez kibiców Legii, za uprzednią zgodą właścicieli. Nie każdy się z nim identyfikował, ale jedna koncepcja jest zawsze lepsza niż przypadkowe bazgroły. Pewnego dnia dzieło zostało „sprofanowane” przez kibiców Polonii (że też im się chciało jechać aż z Żoliborza, żeby pomazać murale Legii…).

I tak powstała „Warszawa 44”, chyba również namalowana przez lokalnych kibiców, którzy uznali (słusznie), że tego nikt nie zniszczy. Intencje na pewno mieli dobre.

Czy jednak taka przypadkowa formuła upamiętniania jest właściwa dla wielkiej tragedii stolicy i całego narodu, jaką było Powstanie Warszawskie?

Według moich obserwacji, pamięć o tej akcji wojskowej staje się coraz bardziej infantylna i bezrefleksyjna. W trwających obchodach rocznicowych politycy znów „przyklejają się” do ostatnich żyjących powstańców, bo nic tak nie ociepla wizerunku jak zdjęcie z bohaterem. Przed urzędem stoi pseudo-artystyczna instalacja symbolizująca barykadę. A przy WCKu w rocznicę „Godziny W” wesoło śpiewała kapela, ku uciesze publiczności, jak gdyby ten dzień 80 lat temu wcale nie był początkiem masakry od 100 do 200 tys. Warszawian (w tym kilkunastu tysięcy żołnierzy). Występ poprzedziły przemówienia lokalnych polityków, pełne truizmów o wolności i walce o niepodległość. Wyjątkiem był akcent przewodniczącego rady dzielnicy Michała Żebrowskiego, żeby już nigdy nie musiało dochodzić do takich tragicznych wydarzeń.

Odnoszę wrażenie, że coraz bardziej z naszej świadomości umyka fakt, że Powstanie było koszmarną porażką wojskową, niebywałą tragedią ludności cywilnej i zniszczeniem 70% zabudowy lewobrzeżnej Warszawy. To wynik myślenia życzeniowego i niezdolności (a może nawet niechęci) polskiego dowództwa do realnej oceny sytuacji mając do dyspozycji szereg danych wywiadowczych, zlekceważonych przez decydentów.

Potraktujmy wreszcie Powstanie Warszawskie jako lekcję, jako błąd na którym powinniśmy się uczyć. Powtarzanie i malowanie, gdzie popadnie haseł, które ugruntowują ten wyidealizowany obraz tragedii, nie pozwoli nam wyciągnąć wniosków na przyszłość. Powielamy ten sam błąd, który popełniali nasi przodkowie w 20-leciu międzywojennym gloryfikując inną wielką narodową porażkę, czyli Powstanie Styczniowe.