„Piaszczyste miedze Miedzeszyna”

Z CYKLU: OPOWIADANIA WAWERSKIE. 5.

– Świętujemy dzisiaj Dzień Dziadka i mieliście napisać opis albo opowiadanie, którego bohaterem będzie dziadek. Są chętni?

– Ja mogę.

– Ja napisałem.

– I ja.

– Dobrze. Popatrzę teraz na wasze oceny. Anielka była długo nieobecna i ma mało ocen. Czy masz wypracowanie, Anielko?

– Mam, ale bardzo długie… – uczennica uśmiecha się, ale jakoś niewyraźnie. Jej jasne włosy wydają się w grudniowym słońcu przezroczyste, odbija się od nich śnieg zza oszronionych szyb. Twarz jest jakby bledsza niż zazwyczaj, ale to pewnie na skutek minionej choroby.

– Chętnie posłuchamy. Choćby i przez całą lekcję. Możesz siedzieć w ławce, ale przeczytaj. – Decyduje pani.

– Dobrze. Mój dziadek z zawodu jest konserwatorem. Pracował w Miedzeszynie, w Instytucie Łączności. Ma dużo włosów, miękkich w dotyku, mlecznobiałych. Jego ulubiony strój do pracy to koszula w kratę i robocze spodnie na szelkach. Strój musi być wygodny, bo dziadek wszędzie chodzi na piechotę.
Jest bardzo aktywny. Do pracy pokonywał w jedną stronę około trzech kilometrów. W większości piaszczyste drogi, bo szedł przez las w Falenicy, potem przez tory i jeszcze kawałek przez Miedzeszyn. Dziadka bardzo cenili w Instytucie. Odszedł na emeryturę z Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski.
Uczennica robi dłuższą pauzę, po czym nabiera powietrza i kontynuuje.

– Bardzo ciekawa jest historia mojego dziadka. Kształcił się w przedwojennej szkole w Falenicy. W czasie wojny walczył w konspiracji. Po wojnie sam wybudował swój dom pod lasem. Na dachu zaprojektował obszerny taras i ładną balustradę.

Kiedy dziadek miał już dom, oświadczył się swojej narzeczonej, Stanisławie. Moja babcia jest wspaniałą gospodynią. Dzięki niej mój dziadek mógł się oddać swojej radosnej twórczości.

Kiedyś widziałam taki obraz „Dziwny ogród”. Z ogromną ważką, dzieckiem i elegancką damą. A więc ogród mojego dziadka jest jeszcze bardziej dziwny. Mogę nawet nieskromnie powiedzieć, że ogród mojego dziadka jest obiektem podziwu; przechodnie regularnie zatrzymują się i zaglądają do nas. W każdym zakątku jest tutaj coś pięknego. Wejścia pilnuje pastuszek w kapeluszu, zwany też „Myślicielem”.

Dalej jest syrena, dzieci w naturalnych pozach i leśne zwierzęta, wkomponowane w leśny krajobraz działki…

Dziadek lubi uśmiechać się pod wąsem, ma pogodną naturę. Odzwierciedla to jego „dekagon” – niewielki budyneczek postawiony na planie dziesięciokąta, świątynia jego ducha. Zwieńczył ją kopułą i dziesięciokątną wieżyczką, przez którą sączy się słoneczne światło. Pracę dziadka w „dekagonie” codziennie obserwują rosnące w nim świerki, które wkomponował w dach. Wiele razy nam opowiadał, że świerk to symbol zapuszczania korzeni, a jednocześnie wzrastania ku górze. Pomaga mu w twórczej pracy – dobrze wpływa na wyobraźnię i chęć działania.

Kadr z filmu Aleksandra Forda z 1936 r. Mir kumen on (jid. „Nadchodzimy”, znany także pod polskim tytułem „Droga Młodych”). Film opowiadający o prekursorskim sanatorium dla żydowskich dzieci im. W. Medema w Miedzeszynie nie został dopuszczony do dystrybucji z uwagi na „szerzenie komunistycznej propagandy”. W latach 1926-1936 leczyło się tam ponad 10 tys. dzieci. W 1940 roku sanatorium znalazło się w obrębie falenickiego getta. W 1942 roku wszystkie dzieci wraz z opiekunami zostały wywiezione do Treblinki, lub zginęły na miejscu. Fot.: www.chidusz.com

Dziadek jest tradycjonalistą. W Dekagonie umieścił napis „Szanujmy polską tradycję i kulturę”. Pod nim jest jego poczet królów polskich; dziadek sam namalował portrety czterdziestu władców. Tu umieścił także wizerunek Józefa Piłsudskiego, malowane ręcznie talerze, święte obrazki, orły i kolekcję polskich monet.
Dziadek mnie fascynuje. Ma bardzo dużo zainteresowań. Do tego jest najlepszym możliwym przyjacielem. Troszczy się o nas i nas kocha.

– Bardzo ładnie, Anielko. Pokaż mi zeszyt, zerknę, czy nie ma błędów. Widzę tutaj tylko pustą kartkę, co nam czytałaś? Nie masz tego wypracowania, Anielko?!

– Anielko, wszystko w porządku? Do kogo teraz mówiłaś?

– Wszystko w porządku, babciu, miałam dziwny sen.

– Może ty dziecko znowu masz gorączkę?

– Babciu, a gdzie jest dziadek?

– Pewnie siedzi w swojej pracowni z chłopakami, bo już wrócili ze szkoły. Wiesz, jak te wasze chłopaki. Strasznie go teraz absorbują. Mikołaj chce iść do technikum łączności, więc prosi go, żeby dziadek zabrał go do Instytutu. Chce wiedzieć na temat pracy w takim miejscu. Zresztą opowiada mu też o wszystkich swoich pasjach, bo to przecież i szkoła muzyczna i gotowanie i żonglerka ostatnio.

– A, po tych prezentach pod choinkę?

– Właśnie. A i Dominik po tych prezentach ciągle mu coś pokazuje. Ale on to ma głowę na karku dzieciak, dobry jest. I fizyka go fascynuje i astronomia. A ostatnio układa po kolei kostki Rubika. Mądre chłopaki i ty mądra. Ty śpiewasz i malujesz tak jak dziadek. On lubi twoje towarzystwo w pracy artystycznej. Tylko nam wyzdrowiej. Tyś chyba nawet śniadania dzisiaj nie jadła.

– Wyzdrowieję, już mi lepiej, Babciu. Zaraz coś zjem. A do tego Instytutu to jak daleko miał dziadek? Trzy kilometry?

– A może będzie i tyle. A po co ci to?

– Bo właśnie mi się dziadek przyśnił. Opowiadałam o nim w szkole. A ja mam dzisiaj prezent dla dziadka.

– A jaki ty możesz mieć prezent dla dziadka?

– Babciu, ja ci powiem, ale w sekrecie. Na zajęciach praktycznych zrobiłam drugą parę skarpet takich jak dla ciebie, tylko kolory trochę inne.

– To szybka dziewczyna jesteś. Te twoje skarpetki dobre, zobacz, mam je na sobie dzisiaj. A Instytut to może nawet bliżej, ze dwa kilometry… Czy była to odległość dla dziadka? Żadna! Wcześniej pracował jako budowniczy, jeździł po całej Warszawie. A w Miedzeszynie to już na te spokojniejsze lata osiadł. Jego mama Marianna za młodu nawet do Sulejówka potrafiła się przejść na piechotę. Dorabiała nam w gospodarstwie u Marszałka.

– Ojoj. Piętnaście czy dwadzieścia kilometrów…

– Lasami krócej.

– Kiedyś to ludzie mieli siłę. Ja to nawet do Miedzeszyna za tory bym nie doszła. Choć to tylko miedzę trzeba przejść.

– A doszłabyś, doszła. A słyszałam ostatnio, że jakoby Miedzeszyn to nazwę ma nie od miedzy, ale od Miedzesza, właściciela. W średniowieczu to też była wieś nad samą Wisłą. Jak ta nasza Falenica.

– Ciekawe babciu. Ja myślałam, że to takie osiedle „między”. Między Falenicą a Radością, ważniejszymi osiedlami. Albo między szynami.

– Ano, my możemy sobie tak dumać. Ale są mądrzy ludzie, którzy lepiej wiedzą. A Miedzeszyn wcale nie taki gorszy, jak ci się wydaje. Tak samo jak Falenica, to była najpierw wieś, potem letnisko, wreszcie osiedle. Dużo tam jeszcze drewnianych domów i lasy jakie ładne. Jako wieś to on kiedyś do biskupa należał. Tak ludzie mówili. Niby tam nic nie ma, ale kiedyś była wytwórnia win musujących, a ostatnio woda sodowa – ta co pijesz. Bliżej Wisły to też wiatrak był i karczma… W każdym razie przed wojną to tu Żydzi przyjeżdżali, jak do Falenicy. I było niedaleko od nas, na tej trasie, co potem dziadek chodził do Instytutu, takie żydowskie sanatorium dla dzieci, bardzo duże i ładne. Nawet film o tym nakręcili, dziadek mi pokazywał. Zapytaj dzisiaj dziadka. W tytule coś o młodych, może „Droga młodych”.

– Droga miedzą Miedzeszyna. Może ja taki obrazek narysuję, jak dziadek sobie do pracy idzie, co babciu?

– A rysuj sobie co chcesz, ja wracam do roboty. Zaraz chłopaki głodne przyjdą. I ty głodna. Zjedz no tylko śniadanie i rysuj. Chorzy to obiboki, wiadomo, więc i tak do żadnej roboty cię nie wezmę. A dziadek twoje obrazki lubi, nie powiem, że nie.

– Smoki obiboki /Robią wielkie skoki, /a zamkowa królewna /struga chłopca z drewna. /A ten chłopiec żywy /zbiera w lesie grzyby. – Aniela zaczęła sobie pod nosem rymować. – Chyba już mam wierszyk dla dziadka! Zaraz go zilustruję. – Zawołała radośnie do babci.

– Babcia?! Aniela?! – Do mieszkania wpadają nagle Mikołaj z Dominikiem. Są bladzi. Jeszcze bledsi od Anieli.

– Stało się coś, chłopaki?

– Dziadkowi coś się stało. Dziadek śpi i nie można go obudzić.

– Jezus Maria! – Z przejęcia babcia opuściła na podłogę patelnię z naleśnikiem. – Na pogotowie dzwoń, Mikołaj, ale jako żywo, już! Dobrze, że już nas podłączyli do linii telefonicznej. Przynajmniej tyle pożytku z tego waszego Instytutu! Ja już biegnę do dziadka, a wy dzwońcie. No już!

8 września 1935 roku, grupa dziewczynek w sanatorium im. Medema. Dziewczynka w środku w stroju klowna występuje w filmie Aleksandra Forda „Mir kumen on” (Droga młodych), który opowiada o tym sanatorium. Zdjęcie z archiwum przy dawnym Centralnym Komitecie „Bundu”. Podziekowania za bezpłatne udostępnienie zdjęcia Żydwskiemu Instytutowi Historycznemu.

Kilka dni później żegnając się z ukochanym dziadkiem w specjalnej kaplicy każde z wnucząt coś wkłada do ciemnej świerkowej trumny – a to wieczne pióro dla dziadka, a to świecę, malowany przez niego święte obrazek. Anielka oddaje dziadkowi swój najnowszy wiersz… „Mój Dziadek Anioł”. Dodatkowo jest malunek: dziadek w stroju roboczym idzie piaszczystą drogą. Z pleców wyrastają mu białe jak włosy skrzydła. Wokół piaszczyste wydmy porośnięte sosnami i świerkowym borem. Niebo nad dziadkiem otwarte, a w niebie… telefon!

– Dziadku, wcale cię nie żegnam. Dzwoń do Instytutu Łączności i niech cię łączy z nami… Dzwoń i czekaj na nas, kiedyś się spotkamy. Twórz sobie tam jeszcze piękniej…\

Dziś Twoje zdjęcie
Dziadku przytulam.
Patrzę z oddali
na dom Twój w chmurach.
Z ziemi zadaję takie pytania…
czy z Aniołami spełniasz „zadania”?
Chowasz przed Babcią
nasze sekrety?
Nadal odkładasz
znaczki, monety?
(…)
Czy chodzisz rano
po świeże bułki?
Gniazdo podziwiasz
lotnej jaskółki?
(…)
Czy pijesz z Bogiem
ciepłe kakao?
Odkąd Cie nie ma…
Tyle się stało…
Wciąż tęsknię bardzo
Dziadku kochany…
Wierze, że kiedyś
znów się spotkamy.
A potem był już tylko „Anielski orszak”…

Joanna Maria Janisz

Objaśnienia:

Bronisław Zalewski (1925-2012)
Aleksander i Marianna Zalewscy, rodzice Bronisława, są jeszcze przed wojną właścicielami częściowo zabudowanych gruntów po zachodniej stronie Aleksandrowa. Murarz i jedyna w Polsce kobieta o zawodzie zduna utrzymują się częściowo z wynajmu pomieszczeń lokatorom. Synowie kształcą się w lokalnej szkole pana Haupta, następnie w Falenicy; w czasie wojny walczą w konspiracji. W latach pięćdziesiątych wdowa po Aleksandrze sprawuje pieczę nad majątkiem, stopniowo sprzedaje przyległe działki. W miejscu drewnianych budynków wyrasta murowane, gęsto zabudowane osiedle. Działkę przy ulicy Zagórzańskiej pani Marianna oddaje na sklep spożywczy. Jest miejsce także na kapliczkę – figurkę Matki Bożej Różańcowej. Rodzinna wieś, poczucie polskości i przywiązanie do kultu religijnego bardzo mocno oddziaływają na Bronisława Zalewskiego.

Bronisław Zalewski swój dom pod lasem buduje samodzielnie, czerpiąc ze wzorców włoskich obszerny dachowy taras i zgrabną balustradę z betonowych tralek. Obok domu szybko powstaje otoczenie ogrodowe – tutaj aleksandrowski artysta zaczyna rysować, maluje obrazy, stopniowo uczy się rzeźby i modelowania. W jego naturę wpisana jest stałość: nie lubi podróżować, („u mnie ładniej i lepiej”), dwadzieścia lat pozostaje na stanowisku konserwatora w Instytucie Łączności w Międzylesiu, gdzie jest cenioną złotą rączką. Odchodzi na emeryturę z Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski.

Instytut łączności
Państwowy Instytut Badawczy jest niezależną, narodową instytucją badawczo-rozwojową w dziedzinie telekomunikacji i technik informacyjnych. Prowadzi prace w zakresie rozwoju sieci telekomunikacyjnej państwa, normalizacji i standaryzacji systemów oraz urządzeń telekomunikacyjnych. Służy rozwojowi społeczeństwa informacyjnego i gospodarce opartej na wiedzy. Zapewnia wsparcie naukowe, badawcze i techniczne instytucjom państwa. Realizuje prace wykorzystywane w praktyce przez podmioty działające na rynku. Współpracuje z organizacjami i instytucjami badawczymi, przyczyniając się w ten sposób do integracji środowiska naukowego. Aktywnie uczestniczy w budowaniu Europejskiej Przestrzeni Badawczej (European Research Area). Działalność badawcza jest ukierunkowana na rozwój nauki i praktyczne zastosowania wyników badań. Instytut jest jednostką naukową kategorii B

Smoki obiboki
Autor Karol Stawowczyk

O autorce:
– ur. w Lublinie. Absolwentka Liceum Szkół Plastycznych w Lublinie, Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie i kilku kierunków na studiach podyplomowych.
Nauczyciel, animator, arteterapeuta, autorka książek oraz wielu projektów dla dzieci. „Historie i opowieści z dzielnicy Wawer” powstały w ramach stypendium artystycznego m. st. Warszawy w Dzielnicy Wawer.