Ciekawostki starego Aleksandrowa

Autor: , Osiedle: Aleksandrów Data: .

„A rozejrzyjcie się dookoła!” – odpowiedział pan w szlachetnym już wieku, zapytany o pochodzenie nazwy Morskiego Oka, jeziorka w Aleksandrowie. Otoczone jest faktycznie wysokimi wydmami i stąd może skojarzenie ze słynnym tatrzańskim jeziorem.

Leżący na skraju Wawra Aleksandrów nie jest tak znany, jak niektóre inne osiedla. Nie powstawały tu okazałe, letniskowe wille, nie sprowadzało się zbyt wielu artystów czy polityków. Osiedle ma jednak swoje ciekawostki, znane do dziś wielu mieszkańcom, którzy potrafią o nich co nieco opowiedzieć. Lokalną atrakcją jest właśnie jeziorko Morskie Oko, w ostatnich latach zrewitalizowane – pojawiły się pomosty i wytyczone ścieżki.

Aleksandrowskie Morskie Oko z lotu ptaka. Fot. Anna Warchoł.

Co o przeszłości aleksandrowskiego Morskiego Oka powiadają mieszkańcy? Można na przykład usłyszeć, ze stała tu kiedyś wieżyczka, wzniesiona przez napoleońskich żołnierzy. Stała, aż ją ktoś przewrócił, bo szukał tam skarbów. Ile prawdy w tej historyjce? Ceglany słup rzeczywiście stał w pobliżu jeszcze w drugiej połowie XX wieku. Jedna z interpretacji mówi, że był to słup graniczny, znaczący prusko-austriacką granicę po III rozbiorze. Książka „Falenica moja miłość” identyfikuje natomiast słup jako kapliczkę. Gdzie tu zmieścić wspomnianych żołnierzy Napoleona? Faktem jest, że przebiegający obok dawny trakt zwano napoleońskim. Być może, jak sugerował mi kiedyś internetowy komentator, kapliczkę postawiono na pamiątkę napoleońskiego przemarszu?
Nie jest to jedyna ciekawostka znad Morskiego Oka. W pobliżu znajdowała się podobno także karczma, której właściciel okradał podróżnych i ostatecznie sam został gdzieś tutaj pochowany. Stąd nazwa „Zbójna Góra”, którą czasem określa się tutejszą zalesioną wydmę. Tę samą historę łączy się zresztą także z inną pobliską Zbójną Górą, dziś częścią Radości. Może istniały zatem dwie różne karczmy?

Kapliczka przy Morskim Oku w czasach II wojny światowej (J. Dobrzyńska – “Falenica moja miłość” – Warszawa 1995)

Ile w tych opowieściach prawdy, a ile legendy, niełatwo dziś stwierdzić. O Morskim Oku na pewno jednak można powiedzieć, że również w okresie międzywojennym stanowiło atrakcję. Były tu kajaki, był bufet i karuzela, ściągali letnicy z Michalina czy Falenicy. Wodę co roku oczyszczano, za wstęp pobierano opłaty. Dostępne były budki kąpielowe, wyposażone w wieszaki, ławki i służący do kąpieli otwór w podłodze. Dzisiaj nie ma po tych atrakcjach śladu. Tuż obok istnieją dalej dwa inne zbiorniki wodne, choć może mało kto pamięta, że to przedwojenne stawy, w których hodowano karpie. Całość była własnością Niemca Edmunda Fenckiego – Niemcy stanowili wówczas znaczną część społeczności Aleksandrowa. Niemiecka kaplica i szkoła się nie zachowały, ale ostało się kilka nagrobków na dawnym ewangelickim cmentarzu. Nie jest zadbany, ale znicze na pierwszego listopada pojawiają się tu co roku.