Ochrona przyrody czy pseudo-ekologia?

Na co powinny trafić pieniądze marnowane na ekologiczne gadżety?
O tym jak cenna jest wawerska przyroda, nie trzeba nikogo przekonywać. Słowo „cenna” możemy rozumieć także wprost, w jego finansowym znaczeniu. Okazuje się bowiem, że pieniądze mają znaczenie, gdy chcemy ustanowić drzewo pomnikiem przyrody czy mieć pewność, że wartościowe przyrodniczo tereny pozostaną dla nas dostępne.

Pomniki przyrody za drogie
W ciągu ostatnich 6 lat Stowarzyszenie Razem dla Wawra (SRdW) zawnioskowało o nadanie statusu pomników przyrody dla 9 wybranych drzew. Decyzja leży w gestii Rady M. St. Warszawy. Jeśli rosną poza terenami we władaniu samorządu, urzędnicy miejskiego Biura Ochrony Środowiska pytają właścicieli lub użytkowników wieczystych o opinię. Brak zgody może utrudniać ustanowienie drzewa pomnikiem, gdyż miasto obawia się roszczeń związanych z ograniczeniem prawa do dysponowania gruntem. To przede wszystkim zakaz ścinania takich drzew i budowy w promieniu 15 m.

Ostatnio miasto odmówiło tej szczególnej ochrony dwóm okazałym dębom z osiedla „IBJ” w Aninie. Rosną na terenie Narodowego Centrum Badań Jądrowych, które zgodę warunkowało całkowitym przejęciem przez samorząd odpowiedzialności za nie. Wobec tego, urzędnicy nie przedłożyli stosownej uchwały pod głosowanie rady miasta, w obawie o jej skutki finansowe.

Dlaczego samorząd, który gospodaruje pieniędzmi podatników nie chce w imieniu nas wszystkich ponosić kosztów ochrony najpiękniejszych okazów? Przecież to jest w najlepiej pojętym interesie wspólnoty. Nawet jeśli wiążę się to z rekompensatami dla użytkowników i właścicieli czy też ponoszeniem kosztów pielęgnacji i zabezpieczenia drzew.

Prywatne dęby
Niedawno zgłosiliśmy na pomniki przyrody dwa dęby na Łąkach Zastowskich, w okolicy Zakola Wawerskiego. Jeden z nich był bohaterem okładki poprzedniego numeru Gazety Wawerskiej. Rosną na terenie prywatnym, jakim jest zresztą większość tego wartościowego przyrodniczo obszaru. Czy potencjalne roszczenia właścicieli znów będą przeszkodą? Teren jest podmokły i przeznaczony w planie miejscowym na zieleń urządzoną. A zatem status pomnika nie zablokuje nikomu żadnej większej inwestycji. Jeśli jednak wypłata jakichś odszkodowań byłaby zasadna, taki koszt jest warty poniesienia.

Lasy prywatne
Wielokrotnie pisaliśmy już o proponowanej przez SRdW na sesji rady dzielnicy strategii na rzecz lasów prywatnych. Żeby w końcu wypracować plan wykupu terenów, które służą nam wszystkim. Nie musi wiązać się to z wydatkiem setek milionów w jednym roku budżetowym, proces można bowiem rozłożyć w czasie i ograniczyć do priorytetów. Takimi mogą być zarówno wybrane w przejrzystej procedurze działki leśne, jak i łąki z pomnikowymi dębami. Wartościowe przyrodniczo, ale niekoniecznie inwestycyjne jeśli i tak nie można na nich nic zbudować.

To przecież nasze wspólne dobro, na którego ochronę stać stolicę dużego unijnego kraju, który może sobie pozwolić na kładkę przez Wisłę za 120 mln zł. Warszawa XXI wieku jest znacznie bogatsza niż ta z 20-lecia międzywojennego, gdy Stefan Starzyński doprowadził do wykupu Lasu Kabackiego.

Skąd wziąć pieniądze?
Czyli z jakich wydatków powinniśmy zrezygnować. Przykładem jest kosztowny projekt z budżetu obywatelskiego przewodniczącego rady dzielnicy Michała Żebrowskiego. Budujący swój proekologiczny wizerunek polityk Koalicji Obywatelskiej, po raz drugi proponuje wiaty przystankowe z porośniętymi zielenią dachami i panelami słonecznymi. W poprzedniej edycji wydano 600 000 zł na 6 wiat. Koszt jednej to 100 000 zł, podczas gdy cena zwyczajnej nie przekracza 50 000 zł. W obecnej edycji ten sam projekt szacuje się na 634 000 zł dla 7 wiat.

Jeszcze bardziej wątpliwym przykładem „dbania o ekologię” (również z budżetu obywatelskiego) są 3 butelkomaty wynajęte w 2023 r. na 4 miesiące. Koszt to 558 000 zł w tym 18 000 zł na 10gr wypłaty dla mieszkańców za każdą wrzuconą butelkę. To projekt Mikołaja Wasiewicza kandydującego obecnie do rady dzielnicy z listy KO. Dwukrotnie odrzucili go wawerscy urzędnicy, ale ich opinię zlekceważyła Karolina Zdrodowska p.o. Dyrektora koordynatora ds. przedsiębiorczości i dialogu społecznego w warszawskim ratuszu. Projekt jest absurdalny, bo przecież i tak istnieje obowiązek segregacji odpadów i nie powinno to zależeć od dodatkowych profitów w postaci 10gr od butelki. Choć pierwotnie planowano postawienie 5 (a nie 3) butelkomatów na cały rok, a nie na 4 miesiące, niewidzialna ręka ekologii nie daje za wygraną. Projekt ponownie zgłoszono. Zmieniła się tylko nazwa na „Butelkomaty dla Wawra – Tym razem działające!” i autor. Zgodnie z informacją na stronie budżetu obywatelskiego jest nim Leszek Kordyl. Kto zatem faktycznie stoi za tą inicjatywą?

Trzy butelkomaty działające tylko przez cztery miesiące kosztowały podatników 558 000 zł.
Zdjęcie: bo.um.warszawa.pl

To, że wybierane są takie projekty pokazuje tylko, że trzeba budować świadomość obywatelską i pobudzać do krytycznego myślenia. Nie bez znaczenia pozostaje jednak fakt, że o dopuszczeniu projektu do głosowania decydują urzędnicy.

Park Aktywności Rodzinnej
Aż 12 mln zł na wykup działek można by wygospodarować, gdyby przeprowadzić rzetelne konsultacje z mieszkańcami w sprawie budowy Parku Aktywności Rodzinnej na terenie zielonym w osiedlu Zerzeń. Dzielnica przeprowadziła je za 123 000 zł, tyle że sami zainteresowani głosu w nich najwyraźniej nie mieli (może żeby wynik się zgadzał zostały zrobione gdzieś w Ursusie albo na Białołęce?). Mieszkańcy (Ci z sąsiedztwa) sami przeprowadzili ankiety za darmo i wyszło z nich dobitnie, że nie chcą tej inwestycji, a jeśli już, to w minimalnym zakresie, żeby oszczędzić przyrodę. Nie dość, że marnowane jest 12 mln zł, to jeszcze pod topór poszło wiele drzew. Ale żeby wawerscy włodarze wyszli z tego z proekologicznym wizerunkiem, na profilu fejsbukowym „Dzielnica Wawer” możemy zobaczyć zdjęcie jak wykop omija młody świerk. Fotografii leciwych ściętych drzew nie ma.

Wycinka drzew pod kosztujący 12 mln zł Park Aktywności Rodzinnej

To już było, co dalej?
Co się stało, to nie odstanie. Pozostaje jednak apelowanie o mądre decyzje nie tylko w głosowaniu w budżecie obywatelskim, ale przede wszystkim w wyborach samorządowych. Te decyzje bezpośrednio dotyczą naszych pieniędzy i naszego najbliższego otoczenia. To od nas zależy czy będziemy mieli imponujący pomnik przyrody na wieki, czy butelkomat na kilka miesięcy.

Jan Andrzejewski
Kandydat do Rady Dzielnicy Wawer w okręgu Radość-Anin-Międzylesie
lista nr 17

Od Redakcji:
Publikowany w Gazecie Wawerskiej nr 5 (60) tekst Jana Andrzejewskiego pt. „Zieleń wyborcza” został wyróżniony nominacją do nagrody LOCAL PRESS 2023 dla autorów najciekawszych tekstów niezależnej prasy lokalnej. Gratulujemy!