„Szlachecka intryga w Zastowie” czyli skąd się wziął Henryk Walezy, uciekający król?
Po polach śnieg leży, lód trzyma, a po hali znać goło i czernieją stare kretowiska. Wicher jak mięta, niby zimny, ale orzeźwiający, dodający wiosennej energii. Czysta, bezchmurna była noc, ale jeszcze mroźna. Brzegi zalewu lodem się ścięły i tak trwał on do południa, aż puszczał.
Ilekroć odwiedzam olszyny, czyli mokradła, na których rosną olchy, mam wrażenie, że te drzewa, ciemniejsze siostry brzozy, strzegą jakiejś tajemnicy. Olcha czarna zapuszcza korzenie w wilgotnych glebach. Uwielbia bliskość wody, jest jednocześnie niedostępna dla nas – ludzi. Według wierzeń naszych przodków olcha, przez groźną aurę, była drzewem umarłych…
W Wawrze spotykamy olszyny w mokradłach wzdłuż Wisły, a także na bogatych w wodę osiedlach, takich jak Zastów, przez którego teren płynie i rozszerza się w kierunku Wisły Kanał Wawerski. Przenieśmy się teraz do czasów bardzo wczesnej wiosny czy przedwiośnia roku 1603. Z Krakowa, gdzie właśnie obradował sejm szlachecki, powraca do Warszawy polski posłaniec z dalekiej Francji…
Towarzyszy mu syn, niespełna dziewięcioletni chłopiec. Posłańca – lutnistę z francuskiego dworu – dręczą wyrzuty sumienia… Przede wszystkim martwi się, że naraził syna na długą, męczącą podróż. I te sejmowe przepychanki… Wstyd i hańba dla Rzeczpospolitej! Na szczęście gościna, którą otrzymali, była dogodna i dziecko miało baczenie w czasie obrad. Raz nawet muzyk został na całonocnej uczcie, grał dworskiego kuranta i modnego w całej Europie hiszpanioleta… A potem tańczył szewca i gonionego… Te radosne, ale jakże męczące dla ciała biesiady i narady wreszcie się zakończyły. Teraz wygodnym, przytulnym powozem brnęli przez chłodną Rzeczpospolitą… Porządnie ich wytrzęsie na tych drogach; dobrze, że zażądali na tę wyprawę grubych skór i futer. W ich południowej ojczyźnie jest znacznie cieplej…
Obaj mężczyźni – starszy i bardzo młody – noszą się po francusku, czy raczej może po hiszpańsku. Są tym zmęczeni i chcieliby rozluźnienia sztywnych hiszpańskich wamsów, atłasowych kaftanów oraz nakrochmalonej krezy. Ich fryzury zdominowane stylem hiszpańskim to gładkie zaczesanie kosmyki i jeszcze wpięte w pasma włosów ozdobne kamienie. Nadworny muzyk i jego syn Maurycy musieli ulegać kanonom elegancji, chociaż w Polsce uchodziła ona za ekstrawagancję i narażała ich na zbędne komentarze.
Ojciec pochyla się nad synem, coś mu tłumaczy. Prosi, żeby uważnie się rozglądał. Już niedługo ma być miejsce odpoczynku. Widząc pierwsze zabudowania, zatrzymują powóz, pytają o zajazd. Jak niemal w każdej nieco większej wiosce, również i tutaj, ze dwie mile czyli kwadrans drogi stąd, będzie gospoda. Jedna drewniana izba, ale dadzą im się napić i posilić.
Na szczęście nie błądzili, karczma otwarta, w kominie radośnie bucha ogień. Razem z nimi odpocznie także woźnica i reszta służby, siadają przy osobnym stole. Ojciec zamawia piwo i barani udziec. Syn dostaje dwa udka kurczaka i dzbanek wody. Do mięsa mają kwaśny sos z dużą ilością szafranu i bochenek chleba. Na szczęście rożno szybko się obraca, patrzą na nie z zachwytem, zgłodnieli okrutnie. W porównaniu z krakowskimi ucztami, na których nikt sobie nie folguje, a które Jakub po trzydziestu latach na nowo sobie przypomniał – to i tak zaledwie skromna wieczerza.
– Kiedy będziemy w Warszawie? I dlaczego kazałeś mi oglądać przed chwilą te nieużytki…? – To był trzeci dzień podróży z Krakowa i chłopiec chciał wreszcie poznać kolejne obiecane miasto, by potem przez Saksonię i inne księstwa niemieckie wrócić do słodkiej ojczyzny rycerza Rolanda.
– Spokojnie, Maurycy. A więc zobaczyłeś Zastów, a jeszcze po drodze chciałbym pokazać Ci Kamion. Kolejną wieś, pewnie większą. Tam wybrano na króla Henryka Walezego, dzięki któremu znaleźliśmy się we Francji. Pierwszego króla wolnej elekcji. Króla obcego pochodzenia, którego władza przyniosła jedynie hańbę tym, co go poparli.
– Doprawdy? – Syn zdziwił się, że ojciec w taki sposób może mówić o ich dawnym władcy. Przecież mu bezpośrednio służył swoją muzyką.
– Niewiele się zmieniło od tego czasu… – Zastanowił się pochylony nad stołem lutnista. – W naszej świętej Rzeczpospolitej mamy ciągle władców obcych. Najpierw panował nam waleczny jaśnie miłościwy Stefan Batory. Książę siedmiogrodzki. Teraz mamy króla szwedzkiego, który za wszelką cenę chce odzyskać tamtą koronę. Polacy go cenią, zwłaszcza w tych stronach, za wywyższenie Warszawy przed Krakowem. A ja wciąż modlę się o króla Polaka, dobrego władcę polskiego pochodzenia.
Przez chwilę zajęli się jedzeniem, które podano im w glinianych misach. Po chwili ojciec znowu zaczął tłumaczyć.
– Chciałem ci zatem pokazać moją ojczyznę. Jestem już stary; czuję, że śmierć jest blisko. Chcę, żebyś wiedział, że w razie czego masz również ten kraj – nie tylko Francję. Dobrze wiesz, że moje utwory są zapisane pod dwoma nazwiskami. Jestem Jacques-Reys, ale także Jacques-Polonais – Jakub Polak.
– Tak, papo, Jakub Polak, królewski wirtuoz i kompozytor. Uwielbiam twoją lutnię, kocham twoje koncerty, chciałbym w przyszłości tak muzykować albo robić co insze, ale z taką miłością jak ty grasz. Tylko nie wiem, po co miałbym wyjeżdżać do tego zimnego kraju…? Przecież we Francji jest nam dobrze.
Ojciec rozpogodził surowe oblicze, ale po chwili znowu spojrzał z troską na syna.
– Im jestem starszy, tym bardziej widzę, że wszystko w życiu się zmienia. Jak mówią, fortuna kołem się toczy – fortuna est rotunda. Nie wiadomo, czy zawsze we Francji będzie równie dobrze jak teraz, rozumiesz? – Spojrzał na syna przenikliwie. – Na pewno zachodnia ojczyzna jest mniej tolerancyjna niż Rzeczpospolita; tutaj wolność szlachecka nie pozwoliłaby na zabijanie innowierców i wydarzenia takie jak Noc świętego Bartłomieja, chociaż kraj jest równie katolicki jak nasz.
– Opowiedz mi zatem o tym kraju. W Krakowie pewnie wszystkiego nie poznałem.
– Tęsknię za Rzeczpospolitą. To tutaj byłem wychowywany w świętej wierze katolickiej. Jednocześnie nie miałem tutaj, przynajmniej początkowo, żadnych szans. Byłem synem biednego organisty, a moim jedynym kapitałem była umiejętność gry na paru instrumentach. Tymczasem moje ambicje… Pewnego razu w jednej z karczm takich jak ta i niedaleko stąd, we wsi Praga, poznałem lutnistę kapeli królewskiej… To był pijany hazardzista, który przegrał ze mną i w zamian za darowanie długu uprosił dla mnie choćby szansę jednorazowego wystąpienia przed jego wysokością królem. Zostałem z nimi, na dworze Zygmunta Augusta, ostatniego króla z dynastii Jagiellonów… I byłbym na zawsze tutaj został, bo wielki był to dla mnie honor.
Tymczasem król odszedł do Wieczności. Sytuacja dworu była niepewna. Trzeba było wybrać nowego. Ale ponieważ król nie miał męskiego potomka, nie było to już takie proste jak dawniej. – Pochylony nad stołem ojciec wyraźnie się rozmarzył.
Dawno temu Polska była szczęśliwym krajem. Miała swoich monarchów, którzy dziedziczyli tron. Tak jak dzisiaj we Francji Burboni, wcześniej Walezjusze, Kapetyngowie, Karolingowie…. Przestraszyłem się nowych czasów wraz ze śmiercią ostatniego Jagiellona, który nie miał męskiego potomka. Szlachta miała od tej pory wybierać władcę podczas sejmu, na tak zwanej wolnej elekcji.
Znowu w okolicach miejsca, gdzie jesteśmy, na polach, przez które będziemy przejeżdżać, miało miejsce spotkanie całej mazowieckiej szlachty, która ukuła intrygę. Za radą większości również i ja opowiedziałam się za stronnictwem konserwatywnym, katolickim. Trzeba było wywalczyć zwycięstwo dla naszego kandydata. Ustaliliśmy, że konieczne będą
– Kogo wybieraliście? Każdy mógł tutaj zostać królem? – zainteresował się Maurycy.
– Tak, każda osoba wyższego stanu mogła ubiegać się o polski tron. To prawo stanowi ewenement w Europie i wcale nie jest bezpieczne. Jak dotąd oba stronnictwa, katolickie i innowiercze, ulegają wpływom z zagranicy. Wielu szlachciców jest przekupionych. Na tej pierwszej wolnej elekcji wśród kandydatów byli między innymi syn cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego Ernest Habsburg, car moskiewski Iwan IV Groźny i król szwedzki Jan III Waza. Jak wybrać w takiej sytuacji dobrego władcę?! – Maurycy kiwał głową na znak, że wszystko rozumie, więc ojciec przeszedł do kolejnych kwestii związanych z wyborem władzy.
– Od pierwszych wyborów pole elekcyjne ustanowiono pod Warszawą. Tak zdecydowała szlachta mazowiecka w Zastowie. Niedaleko, do Kamionka, każdy polski szlachcic może przyjechać i wybierać króla. Jest zachowany porządek, a więc szlachcice gromadzą się według województw, w których mieszkają. Następnie przedstawiciele danego województwa uzgadniają wybór króla. Decyzje szlachty posłowie zanoszą senatorom. Senatorowie, czyli wysocy urzędnicy świeccy i duchowni, tacy jak wojewodowie, kasztelanowie, arcybiskupi i biskupi, obradują na środku pola. W zamkniętym budynku rozliczają głosy posłów. Następnie ogłaszają wybór.
– Wiesz, co mnie dręczy? – Popatrzył synowi w oczy. Ten uśmiechnął się w kierunku ojca, zmrużył oczy i nadstawił uszy. – Byłem młody i wychowywany w naszej świętej wierze. Podobnie jak większość szlachty mazowieckiej poparłem króla ze względu na jego katolicyzm oraz… swoją pozycję. Henryk Walezy był młodszym bratem ówczesnego króla Francji, Karola. Francja zabiegała o tę kandydaturę, wysyłała do nas regularnie posłów i zabiegała o poparcie. Ktoś powiedział o mnie posłańcom francuskim. Królewscy delegaci zainteresowali się młodym lutnistą i obiecali, że ponownie będę miał szansę na królewskie stanowisko. Przyszły król lubił muzykę. Otoczenie artystów…! Zabawy…! – Dojrzały muzyk wspominał z wyrzutem i goryczą próżność młodego władcy.
– Niedługo potem jaśnie wielmożny Henryk Walezy przyjechał do Polski z orszakiem i znaczną grupą dworzan, damami dworu, z wozami pełnymi bagaży. Nie chcąc w pełni rozstawać się z Francją, przywiózł tutaj między innymi cenne meble. Ty znasz naszego króla Henryka tylko z portretów, ale i na tej podstawie możesz stwierdzić, że nosił wyjątkowo wykwintne stroje, nieprawdaż? – Lutnista starał się podtrzymać uwagę syna.
– Pół roku od przybycia do Polski król dowiedział się o śmierci swojego brata i potajemnie opuścił zamek królewski na Wawelu, udając się w stronę granicy. Skandal – sponiewieranie zaufania, jakim obdarzyli go nasi. W dodatku po powrocie do swojej ojczyzny koronował się na króla Francji, ale oficjalnie wcale się nie zrzekł władzy w Rzeczpospolitej – do swojej śmierci był więc królem również tutaj.
– Tak, ojcze. Kiedyś mi tłumaczyłeś, że wszyscy władcy są bardzo zachłanni.
– O tak, zapewne nie wszyscy, ale wielu na pewno… Odkąd tutaj byłem, minęło całe trzydzieści lat. Dojrzałem w tym czasie i byłem szczęśliwy, mogąc realizować swoje artystyczne marzenia. Teraz jestem szczęśliwy jeszcze bardziej; w związku z tym, że się ożeniłem z twoją mamą Margarit, a także dzięki tobie – widzę, że rośniesz na mądrego człowieka. A jednak tęsknię za Rzeczpospolitą… I jest mi wstyd, że przyczyniłem się do zdobycia korony przez tak niestabilnego i niepoważnego króla w mojej pierwszej, najważniejszej dla mnie ojczyźnie. A nade wszystko żałuję, że po jego zdradzie naszej korony dalej byłem łasy na swoją karierę i wyjechałem jak zdrajca.
– Ale czy mogłeś się wtedy opowiedzieć po innej stronie? – Zastanowił się na głos Maurycy. To nie ty wybrałeś tego kandydata konserwatystów. – Osobna sprawa to wyjazd. Bałeś się niestabilnej sytuacji w Polsce. Musiałeś mieć pewność, że gdzieś możesz grać.
– Kamień mi z serca zdjąłeś tymi słowami. A więc rozumiesz. Może i Bóg zrozumie i da mi na koniec życia odpuszczenie. Czy mogłem inaczej? Po innej stronie? Trudno się teraz opowiedzieć. Znasz pewnie różnice między katolicyzmem a protestantyzmem? W katolicyzmie papież jest głową kościoła. Uznajemy, że duchowni powinni żyć w celibacie. Mamy kult Maryi i bogaty wystrój kościołów. Opowiedzenie się za religią czy królem protestanckim byłoby wbrew sobie. Podobnie za prawosławnym – w tym wypadku baliśmy się ingerencji Rosji w sprawy Rzeczpospolitej, podporządkowania naszego kraju. Czy na wschód, czy na zachód, północ albo południe – tak duży kraj nie powinien skłaniać się do żadnego z sąsiadów. Postawmy wreszcie na Lachów, rodzimych królów! – Wykrzyknął podniesionym głosem, aż karczmarz i garstka gości obejrzała się za nimi. Podszedł koniuszy z dwojgiem sług przyznanym im na czas drogi.
– Trzeba nam jechać dalej, panie. Zmierzcha…
To prawda, marcowe niebo szybko przyobleka się w szary wieczorny kaftan, po chwili zaciągając na nim krezę gwiazd. Tylko pochodnie rozświetlające wóz pokazują jasne plamy śniegu, który wieczorną porą ścina lód. Gdzieniegdzie nad kanałami, po kolana w ściśniętej lodem wodzie, stoją olszyny. Nad nimi unoszą się smugi mgieł… Ojcu przypominają się jakieś mroczne podania ludowe, które kiedyś o szarej godzinie, opowiadała mu babka… Obejmuje syna i stara się, żeby zasnął. Najważniejsze jest jego bezpieczeństwo.
Szczęśliwie, Jakub Polak powrócił z synem do Francji. Król olch dla tych podróżnych okazał się łaskawy. Śmierć zabrała wkrótce nie syna, tylko ojca. Po ostatnich pracowitych latach poświęconych dworskiej muzyce, odszedł w 1605 roku.
Do końca życia syn pamiętał tę marcową spowiedź… Co kilka lat w porze letniej odwiedzał Rzeczpospolitą, godnie służył obu ojczyznom. Po jego śmierci pamięć o trudnym czasie tej pierwszej wędrówki, refleksjach i żalach nad została jedynie w pamięci wodolubnych, niedostępnych olch. Szumiały o niej po obu stronach Wisły. Kto wie, może żałosna pieśń wywarła wrażenie na niejednym królu czy magnacie? Może za jej pośrednictwem Jakub Polak przyczynił się do chwilowej poprawy sytuacji w kraju…? Który jednak chylił się ku upadkowi…
Objaśnienia
PIERWSZA WOLNA ELEKCJA
Po śmierci ostatniego polskiego władcy z dynastii Jagiellonów – Zygmunta Augusta (1520-1572), królowie polscy, aż do końca istnienia I Rzeczpospolitej, byli wybierani na drodze wolnej elekcji. Oznaczało to wybór monarchy spośród kilku kandytatów, przez zgromadzoną w tym celu szlachtę (głosować mógł każdy szlachcic), bez przestrzegania zasad sukcesji dynastycznej. Warunkiem objęcia władzy przez elekta było zaprzysiężenie przywilejów generalnych i paktów. System ten na długie lata wpłynął na politykę polską, stając się dominującym elementem ustroju Rzeczpospolitej Szlacheckiej.
ZJAZD W ZASTOWIE
Na polach Zastowa 25 listopada 1527 r. odbył się zjazd senatorów i szlachty mazowieckiej, obradujący m.in. na temat wolnych elekcji. W kwietniu następnego roku na polach wsi Kamion odbył się zjazd elekcyjny szlachty z całej Polski i Litwy, zakończony 11 maja 1573 r. wyborem Henryka Walezego na króla Polski i Litwy.
Po śmierci w 1572 roku Zygmunta Augusta, ostatniego męskiego przedstawiciela dynastii, szlachta decyduje się na wolną elekcję. Nowa forma pozwoli obejmować tron bez względu na pochodzenie dynastyczne. Problemem jest ustalenie, kto może brać udział w takich wyborach oraz gdzie i kiedy takie wybory będą przebiegać. Lokalizacja i termin mogą bowiem sprzyjać jednemu z dwóch szlacheckich stronnictw.
Pierwsze to konserwatywne katolickie z przywódcą Jakubem Uchańskim. Związana jest z nim przede wszystkim szlachta z województw mazowieckiego. Na czele nowowierczego ugrupowania staje Jan Firlej, kalwin, marszałek wielki koronny, wojewoda krakowski. Spór między stronnictwami ma rozstrzygnąć sejm konwokacyjny w Warszawie 13 stycznia 1573 roku.
Jeszcze przed sejmem konwokacyjnym, pod koniec 1572 roku, odbywa się w Zastowie, na prawym brzegu Wisły, liczny zjazd senatorów i szlachty województwa mazowieckiego. Odczytywane są na nim listy wielu panów nawołujące do jednoczenia się ze stronnictwem nowowierczym. Ostro sprzeciwia się temu poseł na sejm Krzysztof Warszewicki i wzywa obecnych do wytrwania przy wyłączności katolickiej. Proponuje, żeby, dla zapewnienia stronnictwu katolickiemu zwycięstwa, powołanie do obierania króla wszystkich przedstawicieli mazowieckiej szlachty. Za niestawiennictwo mają grozić kary statutowe.
Na skutek zjednoczenia się szlachty mazowieckiej sejm konwokacyjny, zwołany do Warszawy w połowie stycznia 1573 roku, wszystkie sporne sprawy rozstrzyga w duchu interesów stronnictwa katolickiego. Zwycięzcą pierwszych wyborów elekcyjnych w kwietniu 1573 zostaje ich kandydat – Francuz Henryk Walezy. Wybór jest kompromisem, nie pociąga za sobą konfliktu z Turcją. Okazuje się jednak całkowitym nieporozumieniem… Po kilku miesiącach młody król… ucieka.
Do Polski Henryk Walezy przybywa otoczony francuskimi dworzanami. Gdy powraca do Francji, razem z nim ruszyła grupa Polaków, która służyła mu na dworze w Krakowie. Między nimi znajdował się Jakub Polak (Jacques le Polonois, Jakub Reys, ok. 1545ok. 1605), noszący tytuł lutnisty królewskiego wirtuoz i kompozytor, autor wielu preludiów, fantazji, tańców i pieśni.
Henryk Walezy, młodszy brat króla Francji Karola IX, pierwszy władca elekcyjny zasiadający w latach 1573-1574 na tronie polskim. W latach 1574-1589 król Francji jako Henryk III.
Joanna Maria Janisz
O autorce:
– ur. w Lublinie. Absolwentka Liceum Szkół Plastycznych w Lublinie, Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie i kilku kierunków na studiach podyplomowych.
Nauczyciel, animator, arteterapeuta, autorka książek oraz wielu projektów dla dzieci. „Historie i opowieści z dzielnicy Wawer” powstały w ramach stypendium artystycznego m. st. Warszawy w Dzielnicy Wawer.
0 komentarzy