Z pamiętnika scenografa, czyli Wawer na filmowo, odc. 5
No i stało się. Wygląda na to, że na dobre zostanę wawerskim scenografem. Od dawna rezygnowałam z wszelkich, nawet ciekawych propozycji zawodowych, które wiązały się z wyjazdami i długą nieobecnością w domu. Pewnie szkoda, ale dobro Franusia i mojej rodziny przede wszystkim. Więc została tylko Warszawa i jej najbliższe okolice.
Niedawno zadzwoniła moja przyjaciółka Ania, scenografka i nieśmiało zapytała, czy bym nie chciała robić wnętrz do serialu „M jak miłość”. Jedno jej zdanie mi wystarczyło – „bo wiesz, wszystkie dekoracje na hali i te naturalne są w Wawrze”. Odpowiedziałam bez chwili namysłu – tak kochana, działamy…
Zaczęło się żmudne przejmowanie istniejących dekoracji i obiektów, serial jest już w produkcji 18 lat, Ania próbowała mi w drodze pomiędzy jednym a drugim obiektem filmowym referować te wszystkie wątki i nakreślać postaci. Na początku ambitnie notowałam, po godzinie powiedziałam dość – twardy dysk był całkowicie załadowany.
Skupiłam się wyłącznie na analizowaniu obiektów i kolejnych dekoracji. Kilka planów jest zbudowanych na stałe, na halach w Falenicy przy ul. Bysławskiej. Dużo tego, prawdziwe małe Hollywood. Reszta to naturalne mieszkania i domy. Lepsze, gorsze, różne – jak to w filmie… muszą pasować do postaci, które w nich grają.
Jeden z domów szczególnie mnie zachwycił. Nieduży, klasyczny świdermajer w Radości. Z zewnątrz sprawiał wrażenie lekko zaniedbanego, otoczony tajemniczym ogrodem. Taki stan zachowania szczególnie lubię, bo czuć historię i zatrzymany tamten przedwojenny czas.
W środku jakby czas nie istniał. Wielka dbałość o szczegóły, meble, lampy, zasłony, kontakty z epoki, wszystko mozolnie zbierane przez właściciela. Duże wyczucie stylu. Piękna stolarka drzwiowa. Kolory ścian też niezwykłe – pudrowy róż w salonie, w pokoiku obok zgaszona, oliwkowa zieleń. Trudne kolory do znalezienia, żeby nie były za agresywne lub zbyt oczywiste. Mały zgrzyt w tym wnętrzu z minionej epoki to nasze współczesne, serialowe elementy, niestety konieczne.
Dużo krążę po Wawrze, w pieszych wędrówkach lub na rowerze, a nigdy nie zwróciłam uwagi na ten z pozoru skromny obiekt. Mieszkam tu tyle lat i ciągle coś znajduję w tej dzielnicy nowego i niezwykłego.Oby udało się jak najwięcej ocalić od zapomnienia…
Oczyma wyobraźni już widziałam, jakiś teatr telewizji osadzony treścią w 20-leciu międzywojennym, który realizujemy tu bez żadnych ingerencji scenograficznych. Wnętrze jest tak sugestywne, aż dziw, że po schodach z góry nie zbiegła do nas jakaś dziewczyna w sukience z przedłużonym stanem, we fryzurze chłopczycy i z fifką w dłoni.
W takich momentach myślę sobie, ciekawy masz zawód dziewczyno…
0 komentarzy