Oszustwa finansowe, oszustwa wyborcze

Kandydatka do rady dzielnicy z listy Koalicji Obywatelskiej, wpadła na pomysł uatrakcyjnienia swojego przekazu wyborczego ostrzeżeniem przed oszustwami finansowymi: „pomysłowość oszustów nie zna granic i skala oszustw przybiera na sile. (…) Ofiarami stają się osoby coraz młodsze, które uważają się za osoby ostrożne” – napisała Monika Konarska w liście dystrybuowanym do skrzynek pocztowych.

W niniejszym artykule chcemy ten przekaz rozwinąć. Kandydatka KO słusznie ostrzega przed bezpośrednimi stratami finansowymi, na jakie jesteśmy narażeni, niezależnie od wieku. My zaś zauważamy, że oszuści wdarli się również w nasz lokalny proces wyborczy wypaczając, w naszej ocenie, jego wyniki. A przecież to wybrane władze samorządowe gospodarują pieniędzmi potrącanymi w podatkach co miesiąc z naszej wypłaty.

Granice demokracji
Kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami. Ostra walka o władzę jest w dojrzałej demokracji dopuszczalna. Są jednak granice, o które musimy zawalczyć wszyscy, jako społeczeństwo. Wyznacza je fałsz i zorganizowana dezinformacja. Tak, jak trzeba być czujnym na oszustów finansowych, o których pisze Monika Konarska, tak samo na tych wyborczych. Szczególnym polem do nadużyć jest internet i media społecznościowe, które są obecnie kluczowym narzędziem politycznego wpływu.

Fałszywe profile
„Wiktor Poniatowski”, „Kasia Sowa”, „Karolina Kamińska”, to tylko wybrane fałszywe konta założone na Facebooku w celu manipulowania decyzjami wyborców. O tym pierwszym pisaliśmy w lutowym wydaniu. Nieistniejący „Wiktor Poniatowski” opublikował na grupie Wawer Moja Dzielnica coś w rodzaju manifestu byłego członka Stowarzyszenia Razem dla Wawra (SRdW). Oczerniał w nim organizację oraz jej prezesa i radnego dzielnicy Rafała Czerwonkę, a konkluzją było stwierdzenie (okraszone odpowiednią grafiką), że oddanie głosu na SRdW jest równe głosowaniu na PIS. Sprytne zagranie na polaryzacji nastrojów społecznych i wtłoczenie wyborów lokalnych w ogólnopolską walkę dwóch zwaśnionych plemion. Taki chwyt służył upośledzeniu ocen wyborców tak, aby nie patrzyli jak działa lokalna władza, jakie wydaje decyzje, jak gospodaruje pieniędzmi podatników oraz jak głosują popierający ją radni. W interesie zleceniodawców „Wiktora Poniatowskiego” było to, by mieszkańcy kierowali się tylko szyldami partyjnymi i przede wszystkim sympatiami i antypatiami z krajowej polityki, a nie analizą tego, co dzieje się u nas w Wawrze. Sprawa została zgłoszona do prokuratury przez Rafała Czerwonkę.

U góry podrobione zdjęcie z fałszywego profilu na Facebooku „Wiktora Poniatowskiego” szkalującego Stowarzyszenie Razem dla Wawra, a na dole oryginał ze strony RDC.p

Koleżanka z Facebooka
„Kasia Sowa” i „Karolina Kamińska” wyglądają niewinnie. Ta pierwsza według opisu jest podinspektorem w warszawskim ratuszu, a druga pracownikiem OSiR Wawer. „Dziewczyny” wdają się w różne dyskusje na wawerskich forach: czasem polityczne, a czasem zagadują o dzikach. Masowo wysyłają zaproszenia różnym osobom, by rozszerzać grono znajomych. Tak zarządzający tymi profilami budują ich legendę i wiarygodność. A także sieć kontaktów. Ludzie z reguły bez większego zastanowienia akceptują zaproszenia.

Łamanie ciszy wyborczej
Oprócz umieszczania na forach różnych komentarzy wpisujących się w narrację polityczną zgodną ze specyfikacją zamówienia, zarządzający profilami „Kasia Sowa” i „Karolina Kamińska” odegrali szczególną rolę podczas ciszy wyborczej. Ta pierwsza opublikowała wpis zachęcający do głosowania na Mikołaja Wasiewicza z Koalicji Obywatelskiej, natomiast Karolina przesłała do „znajomych” wiadomość prywatną zachęcającą do poparcia tego samego kandydata, jako jej przyjaciela. Naruszenia zostały zgłoszone na policję.

Wpis publiczny z fałszywego profilu „Karoliny Kamińskiej” oczerniający Stowarzyszenie Razem dla Wawra podczas ciszy wyborczej. Sprawę zgłaszał na policję Tomasz Olik i Agnieszka Jesiotr.
Wiadomość prywatna rozesłana
do osób dodanych do znajomych z
profilu „Karoliny Kamińskiej” agitującej
podczas ciszy wyborczej. Przekazał
nam ją Bartłomiej Żbikowski, który
sprawę zgłosił także na policję.
Wpis publiczny z fałszywego profilu „Kasia Sowa” agitujący podczas ciszy wyborczej. Sprawa zgłoszona na policję przez Agnieszkę Jesiotr i Jana Andrzejewskiego.

Wasiewicz odbija piłeczkę
Zapytany przez nas o sprawę Mikołaj Wasiewicz, odciął się od agitacji w czasie ciszy wyborczej wskazując, że jako kandydat nie ponosi odpowiedzialności za działalność osób trzecich. Ponadto, wyraził nadzieję, że właściwe organy wyciągną konsekwencje za złamanie prawa.

Co ciekawe, żeby wrzucić kamyczek do ogródka konkurencji, młody polityk KO przywołał opublikowany w mediach społecznościowych film, na którym to kandydat SRdW rzekomo miał łamać ciszę wyborczą. Mikołajowi Wasiewiczowi zapewne chodzi o materiał umieszczony właśnie przez fałszywy profil „Karolina Kamińska” na grupie Wawer Moja Dzielnica. Film przedstawia idącego do samochodu Tomasza Olika, prezesa stowarzyszenia Radość z Pomagania i kandydata z listy SRdW. Filmujący go natręt krzyczy, że już jest „dwie po północy” (noc z piątku na sobotę przed wyborami). O tej „dwie po północy” kandydat nie został sfilmowany jak naklejał plakat.

Istotne jest, że zamieszczenie materiałów oczerniających SRdW nastąpiło również w ciszy wyborczej, co samo w sobie jest naruszeniem prawa. Tomasz Olik zgłosił sprawę policji.

Mikołaj Wasiewicz dostał się do rady dzielnicy zdobywając 396 głosów. W kampanii wyborczej zaliczył „potknięcie” związane z zapłatą grzywny za złamanie art. 496 Kodeksu Wyborczego. To kara za rozpowszechnianie ulotek bez oznaczenia, że zostały sfinansowane przez komitet wyborczy. W wypowiedzi dla Gazety Wawerskiej wskazał, że był to błąd drukarni, a ulotki faktycznie zostały opłacone przez komitet. Przeprosił za błąd i dodał, że natychmiast po jego zauważeniu zaprzestał dystrybucji, w związku z czym liczba tych ulotek nie przekroczyła 300.

Skoordynowana akcja
Fałszywych profili było więcej, ale „Wiktor”, „Karolina” i „Kasia” wykazały się szczególną aktywnością i dlatego na potwierdzeniu ich braku autentyczności się skupiliśmy. W naszej ocenie jest to skoordynowana akcja prowadzona przez zawodowców zajmujących się socjotechniką, których zleceniodawcami są przeciwnicy SRdW.

A gdzie dyskusja o Wawrze?
Dlaczego przeciwnicy SRdW po prostu nie podjęli walki na argumenty? Dlaczego nie podważyli zasadności naszych działań, nie punktowali nieścisłości, błędów i zaniechań stowarzyszenia oraz naszych radnych kadencji 2018-2024?

Przykładowo, jako jedyne gremium poparliśmy usankcjonowanie w projekcie studium uwarunkowań i kierunków rozwoju przestrzennego wyłączenia znacznego obszaru Wawra z urbanizacji. Zapis ten wywołał wiele kontrowersji i oburzenia właścicieli gruntów, co wykorzystali politycy KO i PIS, żeby postawić się w roli obrońców interesu zwykłych ludzi. My jednak poszliśmy pod prąd opinii publicznej. Dlaczego więc nie atakowano nas w takich merytorycznych kwestiach? Dlaczego nie udowadniano, że nie mamy racji?
Zamiast na dyskusję na wawerskie tematy, nasi przeciwnicy woleli poświęcić swoją energię i niemałe pieniądze na antydemokratyczne zabiegi socjotechniczne.

Nasze portfele
Wracając do wątku finansowego, przypomnieć należy, że rządzący nie wydają swoich pieniędzy, tylko podatników. Dlatego oszustwa wyborcze, to także oszustwa finansowe. Przykładowo: czy pamiętają Państwo sprawę niedoszłego zakupu działki pod rozbudowę szkoły nr 138 w Międzylesiu, o której pisał w styczniu radny Rafał Czerwonka? Wszystko wskazuje na to, że dzielnica nie skorzystała z prawa pierwokupu, które jej przysługiwało i dzięki któremu działkę można było kupić na warunkach korzystnych dla nas, podatników. Sprawa nie jest do końca jeszcze wyjaśniona, gdyż do dziś radny nie otrzymał odpowiedzi od zarządu dzielnicy na styczniowe zapytanie. Termin upłynął w lutym. Wniosek klubu Razem dla Wawra o kontrolę dzielnicowej komisji rewizyjnej został odrzucony w grudniu przez radnych z Koalicji Obywatelskiej i Wawerskiej Inicjatywy Samorządowej. Dlaczego nie chcieli wywiązać się ze swojego podstawowego obowiązku jakim jest kontrola władzy? I dlaczego wy, mieszkańcy na to pozwalacie głosując na nich i zapewniając reelekcję na kolejną kadencję?

Kwestia bezpieczeństwa
Dużo się dziś mówi o bezpieczeństwie, dezinformacji czy wojnie hybrydowej. Jeżeli tak łatwo jest zdobyć rzeszę znajomych, uwiarygodnić swój profil w mediach społecznościowych i ingerować w wybory lokalne, to co dopiero wpływanie na sprawy ogólnokrajowe? A co jeśli takie „Moniki”, „Kasie” i „Wiktory”, których będziemy postrzegać jako naszych znajomych lub inne autorytety zaczną rozpowszechniać dezinformacyjne treści wzniecające niepokoje społeczne?

Zachowajmy więc minimum czujności. Żeby nie dać się manipulować oszustom finansowym, politykom, którzy nie będą dbali o nasze wspólne wydatki czy innym agresorom uderzającym w demokrację i porządek publiczny.