Życie chce wrócić do Kanału Wawerskiego

Spacerując wzdłuż kanału mieszkańcy Wawra widzą puste dno. Już wszyscy się chyba do tego przyzwyczaili. Mało kto pamięta tu ślimaki, chruściki i dziecięce zabawy. A to wszystko czeka żeby wrócić, nie tylko czeka ale cały czas próbuje. Jest bardzo blisko – wystarczy minąć oczyszczalnię ścieków.

Ostoja przyrody powyżej oczyszczalni i pustynia poniżej
Tak się składa, że w okolicy oczyszczalni Cyraneczka są blisko siebie siłownia plenerowa, teren do orientacji sportowej i dogodne ścieżki do spacerów z psami, dlatego bywa się tam często. Dno kanału wygląda tam jak zielony dywan. Wprawnym okiem można rozpoznać w tej plątaninie moczarkę kanadyjską, rogatka sztywnego, rdestnice, rzęśl, rzęsę drobną, wszystko to przerośnięte pasmami glonów nitkowatych. To pospolite rośliny wód użyźnionych. Widać na nich dużo dorodnych ślimaków – zatoczków, błotniarek i wodożytek – ich muszelki są ładne i nadają się na ozdoby. Rozmnaża się tu wiele gatunków różnokolorowych łątek, zdarzają się też ważki większe i jeszcze bardziej kolorowe: żagnice i szablaki. Przed awarią z 2022r. w nieużywanych stawach retencyjnych odbywały się gody żaby moczarowej – tej której samce wybarwiają się wtedy na niebiesko. Okolice stawów oczyszczalni odwiedzały ropuchy szare i zaskrońce. Oczywiście roiło się od bobrów i trzeba było mocno uważać żeby nie wpaść w zawalony tunel.

Gody łątek na Kanale Wawerskim fot. D. Wrońska

Ciekawy spacer kończył się po dotarciu do wylotu ścieków oczyszczonych, bo poniżej nie było roślin, a z bezkręgowców zostawały tylko ośliczki wodne i zatoczki rogowe – gatunki ekstremalnie wytrzymałe. Żeby napotkać kolejną roślinę trzeba było przejść około 500m gdzie stopniowo powracała rzęsa drobna i rzęśl, ale dno kanału wyglądało wciąż jak pustynia. I ta pustynia ciągnie się niemal przez cały Wawer. Kanał zaczyna przypominać żywą rzekę dopiero w okolicach Zakola Wawerskiego.

W grudniu 2022 roku pustynia zrobiła krok w górę kanału i powstał teren do badań
Po fatalnej awarii stawów w grudniu 2022r., w czasie której niedoczyszczone ścieki wypłynęły do kanału przez tunele bobrów, zaszła frapująca zmiana. Polegała na tym, że rośliny zanurzone znikły również powyżej wylotu ścieków oczyszczonych, czyli na tym na tym odcinku, gdzie przez krótki czas płynęła zawartość nieszczelnych stawów. Mimo, że wypływanie niedoczyszczonych ścieków trwało tylko kilkanaście dni, roślinność przez kolejne dwa lata nie wróciła w to miejsce. Było widać nieudane próby powrotu: niesione z prądem pędy rogatka i moczarki wkraczając na ten teren stopniowo zmieniały się w falujące martwe szczątki o kolorze szarym. Teraz ten fragment kanału, którym tylko przez krótko płynęły nieczystości wygląda tak jak wcześniej kilkukilometrowy odcinek kanału poniżej Cyraneczki – jest podwodną pustynią bez roślin. Czyli wystarczy, żeby ścieki wypłynęły raz – a szkody są trwałe.

Muszle i rośliny – okazy zebrane i oznaczone przez autorkę. Pochodzą z odcinka
między ul. Borkowską a wylotem ścieków z Cyraneczki. Fot. D. Wrońska

Obserwując różnice między obszarem poniżej wylotu ścieków, który jest stale narażony na skażenia, obszarem gdzie ścieki pojawiły się tylko raz i obszarem z obfitą roślinnością powyżej można się będzie dowiedzieć czy nasz kanał może się sam zregenerować. Tej jesieni widać pierwsze drobne postępy w zarastaniu tego jednorazowo zanieczyszczonego fragmentu. Jeżeli potwierdzą się wiosną będzie to znak, że kiedy nieczystości przestaną płynąć – przyroda sama się naprawi. Jeżeli nie – będzie to oznaczało, że koniecznie trzeba się dowiedzieć czym jest substancja lub substancje, które po jednorazowym pojawieniu się potrafią na lata zlikwidować podwodne życie. W oficjalnych wynikach ślad jest tylko jeden: przekroczony poziom chromu – zanieczyszczenia najczęściej związanego z nieczystościami z garbarni. Więcej na temat ścieków przemysłowych przetwarzanych w oczyszczalni nie wiemy. Dlatego ten teren jest i będzie pod obserwacją lokalnych przyrodników i organizacji.

Bo tak naprawdę chodzi przecież o to, żeby w Kanale płynęła deszczówka zamiast ścieków, żeby wróciło tam życie i żeby znowu można było puszczać na nim łódki z patyków. Jeżeli wszyscy sobie tego zażyczymy to w końcu to wywalczymy.

Dorota Wrońska
mgr hydrobiologii. UW