Czynią dobro czy „krindż”?
„Krindż” (ang. cringe), to jedno z finalistów plebiscytu na młodzieżowe słowo roku 2024. Oznacza wstyd i „obciach” (znany już przez tę starszą młodzież). „Krindż” to moja pierwsza myśl po szybkim przewijaniu mediów społecznościowych w czasie przygotowań i kulminacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
W „czynieniu dobra” i wrażliwości na „cierpienie chorych dzieci” przodują jak zwykle politycy i urzędnicy. Ci którzy są przecież odpowiedzialni za sprawne funkcjonowanie naszych lokalnych struktur administracyjnych i efektywne gospodarowanie środkami publicznymi. A to ma kluczowy wpływ na jakość świadczonych usług przez dzielnicowe przychodnie i miejskie szpitale. Czyli to jest obszar w którym powinni dbać o to, by „chore dzieci” miały jak najlepszą opiekę medyczną.
Podczas tego corocznego spektaklu rzuca się w oczy narcyzm polityków i pogoń za łatwym zbiciem „zasięgów” (popularności) na zdjęcia i filmiki z puszką WOŚP. Przewodniczący Rady Dzielnicy Wawer jeszcze zanim zaczęła się zbiórka wstawił zdjęcie z koordynatorem lokalnego WOŚP z przekazania puszki (brakowało tylko orkiestry uświetniającej to wydarzenie). A takie puszki odbierają przecież tysiące uczniów podstawówek, licealistów, studentów i harcerzy bez splendoru wokół siebie. Wice prezydent Warszawy nakręcił nawet filmik w ratuszu i zapowiedział swoje kwestowanie, co udokumentował i upublicznił wawerski radny, gdy ci mijali się „czyniąc dobro” na ulicach Falenicy. Tradycyjnie nie brakowało też zdjęć zarządu dzielnicy, któremu także nie był obojętny los chorych dzieci. Najbardziej infantylny i rozbrajający był wpis jednego z zastępców burmistrza, który namawiał, by wpłacać do jego „wirtualnej skarbonki”, czyli przelewać pieniądze na WOŚP w taki sposób, by widać było, że to jego zasługa. Przypomniało mi się, jak kiedyś zagadnęła mnie sąsiadka z osiedla kwestująca z małym synkiem, a gdy nie miałem przy sobie gotówki, poprosiła o wpłatę właśnie na jego e-skarbonkę. Wpłaciłem „dychę”, dla satysfakcji tego dziecka. Ale żeby takiego dowartościowania potrzebował „dorosły chłop” na poważnym stanowisku?
Złotóweczka miesięcznie
Ile w ogóle jest warte to całe medialne zaangażowanie w ratowanie polskiej służby zdrowia? Lewicowy publicysta Jakub Dymek, znany z Krytyki Politycznej, a obecnie publikujący także w Kanale Zero, wyliczył, że… jest to 1 zł miesięcznie, gdyby dodatkowo obciążyć każdego pracującego Polaka. Choć stronimy od ideologicznych akcentów, w tym przypadku celowo wspomniałem, że dana pochodzi od lewicowego dziennikarza, żeby uniknąć łatwego zdezawuowania moich tez zarzucając „prawicowy hejt” (a lubią nam przyklejać łatkę „PISowców”, wszak polaryzacja społeczeństwa to dla niektórych idealne narzędzie do utrzymania poparcia).
Obowiązki, nie PR
Zwracajmy więc uwagę na to, do czego powołani są politycy i urzędnicy oraz za co otrzymują wynagrodzenie. Oceniajmy ich przez pryzmat obowiązków, które są im powierzone i za wykonywanie których my, podatnicy, płacimy. Nie dajmy się łapać na ckliwy PR, z wykorzystaniem chorych dzieci, wokół akcji, którą bez rozgłosu zrównoważyłaby złotówka miesięcznie.
0 komentarzy