Las Zbójna Góra
Legislacyjne konwulsje
Las Zbójna Góra to kompleks leśny zlokalizowany na terenie Radości, od południa graniczy z obwodnicą a od północy z Lasem Wilanowskim. O uporczywych próbach zabudowy tego lasu i związanych z tym perturbacjach pisaliśmy na łamach GW wielokrotnie.
Perypetie trwały blisko 20 lat. Najpierw uchwalono plan miejscowy, urzędnicy na podstawie tego dokumentu wydawali pozwolenia na budowę, działki były sprzedawane, kupowane, dziedziczone. Plan obowiązywał przez prawie 7 lat, ostatecznie najpierw częściowo a potem w całości został unieważniony przez sąd. Jest to sytuacja wyjątkowa, po prostu okazało się, że uchwalony i wdrażany plan miejscowy był prawnym bublem. Sytuacja ta doprowadziła do potężnego zamieszania. Przykładowo, ktoś kupował działkę uznawaną zgodnie z planem za budowlaną, a po unieważnieniu planu posiadał działkę leśną. Oczywiście różnica w cenie działki leśnej i budowlanej jest gigantyczna. Na części działek zbudowano domy, inni dostali pozwolenia na budowę, reszta właścicieli została „w lesie”.
Można postawić sobie kilka retorycznych pytań: 1. po co w ogóle przystąpiono do sporządzania planu miejscowego dla tego lasu, co było równoznaczne z jego zniszczeniem i przekwalifikowaniem na działki budowlane? (co nie jest procedurą prostą), 2. jak to możliwe, że przygotowano, pozytywnie zaopiniowano, uchwalono, wdrożono, tak jawnie wadliwy pod względem prawnym dokument? 3. czy osoby zaangażowane w procedowanie tego planu poniosły jakieś konsekwencje? W styczniu bieżącego roku, wraz z ponownym uchwaleniem planu miejscowego dla tego terenu, los lasu został przypieczętowany, zostanie wycięty i zabudowany.

Co tracimy?
Z bogactwem przyrodniczym opisywanego lasu zetknąłem się po raz pierwszy w 2005 roku. Prowadząc inwentaryzację sów na terenie stolicy dotarłem na Zbójną Górę. Z pozoru monotonne, sosnowe drzewostany okazały się bardzo cenne przyrodniczo. Oprócz lęgowych puszczyków i uszatek, znalazłem gniazdo krogulca, myszołowa, generalnie ornitofauna tego obszaru okazała się bogata. Las ten był zamieszkiwany przez lisy i borsuki, co w tym okresie nie było tak oczywiste jak obecnie.
Lokalne podtopienia i zbiorniki wodne pełne były płazów a spotkanie zaskrońca lub jaszczurek nie należało do rzadkości. Z pewnością pozostałe elementy biocenozy były równie interesujące. Już 20 lat temu obszar ten zamieszkiwały sarny, zające, łosie i dziki. Przedstawicieli tego ostatniego gatunku istotnie przybyło w ostatnich latach. Cały ten teren zlokalizowany jest w obrębie jednego z sektorów, w którym monitorowana jest populacja dzika na terenie Warszawy. W skali Wawra dziki występują tu w największym zagęszczeniu.
Las dwie dekady temu nie był jeszcze tak nasycony zabudową jak obecnie, nie było utwardzonych dróg, płotów, ludzi na motocyklach, kładach, śmieci i całej narastającej z biegiem lat antropopresji. Obecnie teren ten porasta 70-80 letni starodrzew sosnowy z domieszką brzozy. Niewiele jest już, rosnących pojedynczo lub grupami, ponad 120 letnich sosen. Część z tych seniorek już zmarła i stanowi ostoję dziuplaków i gatunków saproksylicznych (związanych z martwym drewnem). Pod sosnami rośnie młode pokolenie drzew i krzewów liściastych, co stwarza warunki do życia kolejnym gatunkom ptaków, owadów i grzybów.
Zalesione w większości po II Wojnie Światowej jałowe piaski z biegiem lat przekształciły się w bogaty ekosystem. Jest on oczywiście znacznie mniej cenny przyrodniczo niż naturalne lasy rosnące w Aninie lub nadwiślańskie łęgi. W skali Warszawy jest to jednak obszar ze wszech miar wart zachowania. Obszar ten stanowi integralną część Lasów Wawerskich, będących największym kompleksem leśnym w stolicy. Opisywany teren nie został niestety włączony do Mazowieckiego Parku Krajobrazowego, stanowi jego otulinę i jednocześnie Warszawski Obszar Chronionego Krajobrazu. Fakt ten nie uchronił go jednak przed planami władz Warszawy i ostatecznie las wraz z całym bogactwem gatunków go zamieszkujących zostanie unicestwiony. Naporowi nowych mieszkańców zapewne będą opierać się dziki, ale i one z czasem zostaną zastrzelone i przeznaczone do utylizacji. Tak jak w wielu innych dziczych ostojach, które bezmyślnie zabudowano. W historii Warszawy jeszcze nigdy jednorazowo nie przeznaczono pod zabudowę tak rozległego kompleksu leśnego. Nawet w skali całego województwa jest to ewenement.
Może być normalnie
Zasadniczym problemem w stolicy jest brak politycznej chęci do ochrony lasów, parków i generalnie przyrody. Warszawę zalewa beton w skali niespotykanej w jej historii. Oczywiście na co dzień wszystkimi możliwymi kanałami informacyjnymi do mieszkańców dociera przekaz o Zielonej Wizji Warszawy, ochronie zielonej i błękitnej infrastruktury, adaptacji miasta do zmian klimatu, karcie praw drzew, milionie drzew dla Warszawy, walce z betonozą…
Można wymieniać bez końca zielone slogany zalewające Warszawiaków. Generalnie przekaz ten jest tym intensywniejszy im bardziej niszczona jest stołeczna przyroda. Jaskrawym przykładem może być tu właśnie plan miejscowy Zbójnej Góry, zakładający unicestwienie 120 ha lasu. W zależności od tego jak zdefiniujemy drzewo, to strata kilkudziesięciu lub nawet kilkuset tysięcy drzew. Jak cenne i ważne są drzewa i lasy można dowiedzieć się z materiałów i zajęć edukacyjnych organizowanych przez stołecznych urzędników. O ile się orientuję, w żadnym mieście wojewódzkim w Polsce, nie odbywa się masakra lasów na taką skalę jak w Warszawie. Oczywiście lasy są niszczone też w innych miastach, przypadki te dotyczą jednak infrastruktury komunikacyjnej i inwestycji służących ogółowi mieszkańców.
Można znaleźć również wiele pozytywnych przykładów. W Krakowie, już w 2018 roku wdrożono program zwiększania lesistości w efekcie którego przybyło 300 ha lasu. W wielu miastach, np. Wrocławiu, władze zabiegają o utworzenie nowych rezerwatów przyrody. W Warszawie nawet objęcie ochroną jednego drzewa w formie pomnika przyrody graniczy z cudem. Niektóre bezcenne drzewa są wycinane wkrótce po złożeniu wniosku o ich ochronę np. zabytkowa międzyleska sosna, czy wiekowy jesion przy ul. Karpackiej.
Remedium na zagładę miejskich lasów jest znane i było stosowane już ponad 100 lat temu. Po pierwsze trzeba ustalić gdzie rosną jeszcze lasy, jaki jest formalny status tych gruntów i ich stan własnościowy.
Drugi krok to uznanie wszystkich tych terenów za oficjalne lasy i utrwalenie tego statusu za pomocą planu ogólnego i planów miejscowych. Trzeci etap to wykup lasów prywatnych i nadanie wszystkim gruntom leśnym na terenie stolicy spójnej funkcji przyrodniczej, klimatycznej i społecznej. Działania takie są w pełni realne. Warszawa nigdy nie była miastem tak bogatym jak obecnie. Setki milionów złotych są wydawane na często kontrowersyjne inwestycje np. Muzeum Sztuki Nowoczesnej za 700 milionów, kładkę przez Wisłę za 160 milionów, toaletę w Parku Skaryszewskim za ponad 650 tysięcy, 102 drzewa sprowadzane z zagranicznych szkółek za około 900 tysięcy!
Przykłady można mnożyć. Za te pieniądze można było wykupić wszystkie prywatne lasy w Wawrze. Istnieje wiele źródeł zewnętrznych, z których można czerpać środki finansowe na ochronę przyrody. Program wykupu gruntów prowadzą również Lasy Państwowe. Czy w Warszawie kiedykolwiek doczekamy się jakiejś praktycznej strategii zmierzającej do ochrony lasów? Wątpię, być może nastąpi to dopiero wtedy, gdy lasy będą już wielką rzadkością w krajobrazie miasta. Biorąc pod uwagę obecne trendy może to nastąpić już w połowie bieżącego stulecia.
dr hab. Jakub Gryz prof. Instytutu Badawczego Leśnictwa
mieszkaniec Wawra
0 komentarzy