Falenicka Zagłada cz.2
C.d.
(1942)
Po kolejnych dwóch latach Debora z powrotem błąka się po Aleksandrowie. Na szczęście skuteczne okazały się potajemne zabiegi pielęgnacyjne… Nie przypomina dawnej siebie, nie tylko dlatego, że jest dwukrotnie chudsza. Cebula, mleko, zbierany skrzętnie rumianek, resztki jabłkowego octu… Jej cera, włosy i brwi są jaśniejsze.
Ma już prawie siedemnaście lat. Z powodzeniem mogłaby bawić dzieci albo formować różnego rodzaju wypieki… Jeszcze nie teraz… Trwa gorący czas… Niech no tylko spróbuje gdzieś pracować! Na szczęście dostała po dawnej koleżance, zmarłej Polce, swój nowy dowód tożsamości. Do tego ma różaniec. Teraz musi tylko bezpiecznie się oddalić, by nikt jej nie rozpoznał…
Niemcy lustrują teren… Okolice płonącego getta po zmroku są rozświetlane reflektorami… Na szczęście są tutaj dobrzy ludzie. Już kolejny raz późnym wieczorem parę lat młodszy od niej chłopiec przynosi jej gorącą miskę zupy… Od swojej mamusi…
Mamusia… Jej mamusia… Razem z tatusiem oraz Izaakiem, wypędzona z własnego domu, wyruszyła gorącego sierpniowego dnia przepełnionym pociągiem ze wszystkimi, którzy jeszcze mieli siłę dojść na stację. Dobrawa nocą uciekła, podczas nocnego odbioru mąki i przekazu chleba odebrała wiadomość o nadchodzącej kolumnie Żydów z Rembertowa i Wawra. To nie wróżyło nic dobrego. Jej informator kazał ukryć się i nie wychodzić z najgłębszego zakątka domu kolejnego dnia, kiedy wszyscy będą mieli taki nakaz. To odpowiadało przekonaniom Debory. Pomimo obietnic, o których mówili niektórzy domownicy nie chciała nowego domu, nowego miejsca, choćby najpiękniejszego innego miasteczka.
Może jeszcze żyje Estera… Jej narzeczony przeniósł się dla niej do falenickiego getta. Udało im się nawet wziąć ślub. A potem przenieśli się oboje do Warszawy i słuch zaginął po siostrze…
A jak ona przeżyje, kiedy nadejdzie kolejna wojenna zima? Jak sobie poradzi bez zaradnego brata? Już nie da rady kryć się wśród jesiennych liści… Kto przygotuje kryjówkę, dostarczy wody, upoluje i upiecze bażanta…? Ile jeszcze razy dobry, ale obcy chłopiec przyniesie dla niej zupę…?
Musi się oddalić od tej linii kolejowej… Mamusia ją ostrzegała, że z niej nie tylko dużo dobra, łączność z Warszawą… Mamusia pamięta także jeszcze sprzed ich narodzin dużo zła… Uzbrojeni żołnierze niemieccy wysiadali z pociągów jeszcze w czasie pierwszej wojny światowej… Wtedy przepędzali wojska carskiej Rosji. A teraz? Teraz dopadli ich, tubylców, w dodatku niewinnych i nieuzbrojonych jako kaci, oprawcy, ciemiężyciele bez litości…
A jeśli nikt jej nie przygarnie do pracy, nawet gdy się oddali? Wtedy wróci. Bo jednak kolej to łączność. Omawiała kiedyś taki plan. Pojedzie transportem na roboty do Niemiec. Co jakiś czas przyjeżdża taki pociąg…
Pojedzie sama, bez Księgi, bez gwiazdy Dawida, z obcym dla niej różańcem… Księga już dawno mogła zostać spalona w ich domu na terenie getta. Tak jak te wszystkie pamiątki dawnych modlitw, chwil wypełnionych rzewnym graniem cadyka na skrzypcach, zapowiedzią Zagłady… Zostaną z nią na zawsze tylko te fragmenty, które zdążyła przestudiować w ciągu niespełna jednego roku pełnego i spokojnego obcowania z Torą. Przede wszystkim Księga Rodzaju, którą czciła najbardziej, gdyż opisywała historię pierwotną, początek wszystkich rzeczy, idealny świat stworzony przez Boga i stan szczęścia w ogrodzie Edenu. Która wskazywała na źródło grzechu i jego konsekwencje… Czy obecny czas można porównać do biblijnego Potopu? Czy Jahwe wymierza sprawiedliwość? Komu?
Jeśli tak, to Bóg dalej będzie działał, wskazywał proroków, powoła Naród Wybrany z potomków Noego, Sema, Abrahama, Izaaka, Jakuba i Józefa… Jeśli tak, to przyjdzie nowe pojednanie z Bogiem za pośrednictwem Mosze, czyli Mojżesza…

(1945)
Tak, wyjechała. Jak wiele polskich kobiet, Debora znalazła się pod Dreznem w zakładach zbrojeniowych. Słyszała echa z płonącej Warszawy w sierpniu czterdzieści cztery. Widziała płonące Drezno w lutym czterdziestego piątego.
Dopiero wtedy z Niemców uszło powietrze… A ona… odważyła się na poszukiwania. Mamusia nie żyła… Tatuś nie żył… Estera nie żyła… Brat… żył!
Z transportu falenickiego do Treblinki wybrano trzydziestu pięciu „szczęśliwców”, którzy zostali wysłani do pracy… Nie była to normalna praca, brat wspomina powolne konanie – ciągły głód, brak wody, niewiarygodny brud, straszliwe i ciągłe bicie… Sama praca była ponad ludzkie siły… Wykończony Izaak z czasem został przydzielony do brukowania dróg. Ta praca również była ciężka, ale poza obozem… Pewnego dnia całą grupą wykorzystali nieuwagę Niemców, pokonali ich i uciekli.
A więc Izaak uciekł z Treblinki, tułał się, wrócił do Falenicy! Och, jak ona tęskni… Już nie pamięta piekła, zaszczucia w getcie, ciężarówek esesmanów… Teraz, w Niemczech, ma obraz Falenicy przedwojennej. Tęskni za kryjówkami w dziuplach klonów, za tym łagodnym szumem falenickich jaworów… Pisze listy do Izaaka, opowiada o tęsknocie za nim, ale i za Falenicą… Brat rozumie, dołącza pachnące Falenicą żywe liście…
Pod jaworem w świetle księżyca ma wytrysnąć źródło, w którym tańczą synowie i córki Boga…
A w zbombardowanym Dreźnie żadnych domów, żadnych ludzi, wreszcie żadnych drzew. Same gruzy i pustka jak w zbombardowanej Warszawie…
„Jesteśmy teraz sami na świecie, ja i ty. I mówię to do Ciebie cicho, gdyż wydęta bania nieba rezonuje jak beczka…” – pisze Debora kolejny list słowami Schulza. Już wie, że również jej mistrzowi słowa nie dane było przeżyć tych lat mabbula, a więc chaosu, śmierci, nicości i zła.
„Ja i ty – powtarza za nią brat. – Jak pusty jest dzisiaj świat…”.
„Moglibyśmy podzielić go i nazwać na nowo” – odpowiada Debora. – „Taki leży otwarty, bezbronny i niczyj. (…) Cała historia będzie jak wymazana i będzie jak za prawieków, nim zaczęły się dzieje…”.
W Dreźnie „cała historia”…? To doskonale obrany termin nalotu – Walentynki. Bomby spadające na bawiących się Drezdeńczyków, którzy w większości nie widzieli i nie zaznali jeszcze wojny… Wybór tego święta miał być odwetem za nalot dzielnicy żydowskiej w czasie święta pojednania Jom Kippur i Rosz ha-Szana w Falenicy… We wrześniu 1939 roku…
Tamte dni spędziła na ucieczce z bratem, ale zapamiętała ich znaczenie w historii Falenicy po cichu opowiedziane przez matkę… Wkrótce miał rozpocząć się 5692 rok kalendarza żydowskiego. W Falenicy zgodnie z tradycją żydowską Nowy Rok obchodzili jako pamiątkę i rocznicę ukończenia wielkiego dzieła bożego. Wracano do czytań z Księgi Rodzaju, by wspomnieć stworzenie świata i pierwszego człowieka. Wśród bliskich składano sobie życzenia: „Obyście byli zapisani w Księdze Życia i opieczętowani na dobry rok!”. Zwyczajowa odpowiedź brzmiała zawsze: „To samo dla ciebie”.
„Któż jest Boże, jak nie Ty, który przebaczasz winę, odpuszczasz przestępstwo resztce swojego dziedzictwa, który nie chowasz na wieki gniewu, lecz masz upodobanie w łasce? Bóg zmiłuje się nad nami, zmyje nasze winy, wrzuci do głębin morskich wszystkie nasze grzechy…” (Księga Micheasza 7, 18-19) – grzmiał falenicki cadyk. Wbrew pełnym nadziei słowom załkały po chwili skrzypce. Zaskrzypiał drewniany tak jak one – dom.
Potem nastała noc i Żydzi udali się na modlitwę noworoczną. Z daleka niosły się odgłosy strzelaniny. Wojna trwała, Polska stawiała opór Niemcom. Pierwszego dnia Rosz ha-Szana – Nowego Roku – nikt nie miał głowy do modlitwy. Trzeba było uprzątnąć zabitych, zająć się rannymi, nie dopuścić do zbezczeszczenia zwłok… Wszyscy gorzko płakali, kiedy stary Frydman odmawiał na cmentarzu Kadisz – hymn ku czci Boga w języku aramejskim, modlitwę o życie wieczne. Za chwilę mogą być ponowne naloty… Nie zdążą postawić nawet jednej macewy…
(1965)
Minęło kolejnych dwadzieścia lat. Debora żyje w Holandii. Ma męża i córkę. Jakiś czas temu kupiła sobie nową Księgę. Jej studiom nic już nie przeszkadza. Po pracy może oddawać się temu choćby codziennie.
Otacza ją miasto, język holenderski, niewielki krąg holenderskich znajomych… Ciągle w pamięci ma obraz Falenicy. Brata Izaaka, jego nastoletnie uśmiechnięte dzieci, wychowywane na Polaków. Pamięta szumiące podczas spacerów jawory… A także drewniane pensjonaty z iglicą, rozetami i zdobieniami na sosnowym szalunku, wycinanymi laubzegą. Werandy, na których odpoczywali letniacy i kuracjusze…
Anna – jej wyjątkowa córka, mówiąca po polsku, niemiecku i holendersku, studiująca jidysz – znalazła obraz tych domów jej dzieciństwa w serii podszytych absurdem humoresek „Teatrzyk Zielona Gęś” polskiego poety Gałczyńskiego:
One stoją wśród sosen
jak upiory w przedpieklu
i mówią smutnym głosem
o radościach FIN DE SIECLE’U;
(…)
też z drzewa są, jak skrzypce,
na których walce grali…
Debora ma obraz rozmazany, który tylko czasami się wyostrza… Żałuje, że wtedy, w tych potwornych latach, kiedy miała przed oczami mojżeszową Falenicę, wille w stylu nadświdrzańskim, kiedy sama mieszkała tu w jednym z murowanych domów, nie prowadziła regularnych notatek, pamiętnika… Może byłaby teraz jak żydowska bohaterka jej nowej ojczyzny, Anna Frank, której książkę znają prawie wszyscy…
Pewnego jesiennego dnia, po powrocie z pracy i spacerze pośród „strącających pierze drzew”… owo stracone pisanie wraca. Objawia się jako aktualne, pojawia jako misja i nowy cel. Nie spodziewając się niczego, Debora odbiera telefon…
– Takich ksiąg, po hebrajsku: sefer, poświęconych nieistniejącym już miasteczkom i miastom, powstają teraz setki – tłumaczy rozmówca, Tuwja Latowicki. – Jesteśmy wierni tradycji stawiania macewy zmarłym krewnym. Wiemy, że w czasie wojny nie było takiej możliwości. Teraz, po latach, chcemy całemu zamordowanemu miasteczku postawić wspólny pomnik – w postaci księgi pamięci. Wśród falenickich synów Izraela nie będzie trudno znaleźć działaczy społecznych, aktywistów i dobroczyńców całej społeczności, którzy mogą służyć za przykład poświęcenia, przywiązania, uczciwości i skromności…
Debora przytakuje. Pamięta reba Finkelsteina, Mendla Melcera, Chaima Ankermana… Ale czy takie przedsięwzięcie ma szansę na realizację? Nawet jeśli się bardzo postara, to nie spisze więcej niż kilku kart wspomnień…
– Pani Deboro, proszę uwierzyć w ten projekt! Jest nas wielu, działa Ziomkostwo Falenicy w Izraelu oraz Towarzystwo Otwocka, Falenicy i Karczewa we Francji. Tworzy je pokolenie Żydów ocalałych z Zagłady, chcących upamiętnić bliskie sobie miejsca i osoby skazane na śmierć przez hitlerowców. Wspiera nas Yad Vashem w Jerozolimie, Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie, YIVO w Nowym Jorku, Biblioteka Narodowa w Warszawie. Nie pozwolimy, by zapomniano o naszej Falenicy. Również dzięki pani Falenica zostanie ocalona od zapomnienia!
Podczas rozmowy twarz zaskoczonej Debory zaczyna rozjaśniać uśmiech. Jakby trzymała w ręku kolorowy liść klonu… Idea jest słuszna. Argumenty brzmią przekonująco!
(2020)
Estera kończy dziewięćdziesiąt pięć lat. Przeżyła prawie wszystkich. Rodziców, brata, siostrę, a także swojego męża. Jej jedyna córka jest tłumaczką pomiędzy niemieckim, jidysz oraz polskim. Przyczynia się do dialogu na rzecz światowego pokoju.
Ostatnie lata życia Debory rozświetla Księga. Tak, Księga Falenicy, której jest współautorką. Sefer Falenic.
Księga teraz znana nie tylko w jidysz. Krąg polskich kobiet, którym nie była obojętna historia drewnianych domów, sosnowych jak skrzypce „na których walca grali”. Domów, a więc właścicieli i dawnych mieszkańców – postarał się o wydanie Księgi w języku polskim.
„Księga jest postulatem, jest zadaniem. Czułem na barkach ciężar wielkiego posłannictwa…” – pisał Bruno Schulz. Niewątpliwie zdania te dotyczą całego kręgu autorów, tłumaczy, redaktorów, wydawców.
Co znajdujemy w księdze? Również możemy się posłużyć metaforami autora z Drohobycza…
„Poprzez te wędrówki kalek widziało się dalekie i smutne miasteczka o białym jak papier niebie, stwardniałe od prozy i codzienności. Były to zapomniane w głębi czasu miasta, gdzie ludzie przywiązani byli do swych małych losów, od których nie odrywali się ani na chwilę. Szewc był do cna szewcem… (…)
Następne stronice wznosiły się ponad sferę spraw codziennych w regiony czystej poezji. Były tam harmonie, cytry i harfy, ongi instrumenty chórów anielskich… Były tam katarynki, prawdziwe cuda techniki, pełne ukrytych wewnątrz fletów, gardziołek i piszczałek, organków trelujących słodko jak gniazda szlochających słowików…
Ale w dalszym ciągu staczał się ten skrypt żałosny w coraz głębszy upadek… W długim płaszczu, z uśmiechem na wpół pochłoniętym przez czarną brodę…”.
Joanna Maria Janisz
OBJAŚNIENIA
Falenica była przed II wojną silnym ośrodkiem lewicowego syjonizmu, żydowskiego socjalizmu oraz komunizmu. Hersz Goldfinger, który przyjeżdżał tutaj, by „upijać się falenickim powietrzem”, nazywa ją wręcz Małą Moskwą. Około 65% mieszkańców przedwojennej Falenicy stanowili Żydzi. W Falenicy od 1.12.1940 do 20.08.1942 r. istniało GETTO, przez które przeszło 7,5 tys. osób. W lipcu 1942 r. Niemcy rozstrzelali 45 osób narodowości żydowskiej pędzonych z Rembertowa do Falenicy skąd wywieziono wszystkich do obozu śmierci w Treblince.
BRUNO SCHULZ swe opowiadania początkowo pisał w formie listów. Ogromne znaczenie miało dla niego w 1933 spotkanie z Zofią Nałkowską, które było przełomem w karierze literackiej. Nałkowska bardzo ciepło przyjęła przywieziony do stolicy rękopis „Sklepów cynamonowych” i wkrótce pomogła w ich wydaniu. Opowiadania ukazały się nakładem Towarzystwa Wydawniczego „Rój”, z datą 1934. Książka wywołała entuzjastyczne recenzje jednej grupy krytyków i niechętne komentarze drugiej, głównie związanej ze środowiskiem narodowej prawicy. Niemal z dnia na dzień Schulz z anonimowego pisarza stał się w polskim środowisku literackim znaną postacią.
W 1937 wydawnictwo „Rój” opublikowało zbiór opowiadań „Sanatorium pod Klepsydrą”. Książka doczekała się licznych recenzji prasowych i utwierdziła pozycję Schulza w nowej literaturze polskiej, czego dowodem było m.in. nagrodzenie, na wniosek Polskiej Akademii Literatury, Złotym Wawrzynem Akademickim (5 listopada 1938).
SEFER FALENIC wydano w 1967 roku w Tel Awiwie staraniem grona żydowskich mieszkańców przedwojennego miasteczka, które dzisiaj jest częścią Wielkiej Warszawy.
Takich ksiąg – po hebrajsku: sefer – poświęconych nieistniejącym już miasteczkom i miastom powstały swego czasu setki. Tworzyło je pokolenie Żydów ocalałych z Zagłady, chcących upamiętnić bliskie sobie miejsca i osoby, skazane na śmierć przez hitlerowców – aby w ten sposób zostały ocalone od zapomnienia. „Sefer Falenic” zawiera mnóstwo nazwisk osób, o których pamięć, bez istnienia tej publikacji, przepadłaby bez śladu.
Na tle obfitości tych ksiąg „Sefer Falenic” jest pozycją szczególną, doczekała się bowiem właśnie polskiej edycji. Mówiąc ściśle, jest to wybór z części opublikowanej w jidysz (bo istnieje jeszcze osobna część hebrajska). Wybór wszelako reprezentatywny, dający polskiemu czytelnikowi ogólny ogląd całości. (Cyt. za: https://wiez.pl/2022/09/13/falenica-kto-tutaj-mieszkal-przed-nami/).
BIBLIOGRAFIA
W tekście opowiadania są zapożyczenia z:
- Sefer Falenic, Księga Falenicy, wybór tekstów, tł. Magdalena Siek, https://sztetl.org.pl/sites/default/files/sefer_falenic.pdf
- https://akademiaducha.pl/drzewa-lecza-cz-3-klon/
- Marek Ławrynowicz, Patriotów 41, Poznań 2014.
- Hanna Grzesiak, Tradycyjna edukacja dzieci żydowskich (wprowadzenie do problemu), Zakład Historii i Metodologii Nauk o Kulturze, Instytut Kulturoznawstwa Wydział Nauk Społecznych, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Poznań 2010.
0 komentarzy