Wawerska posucha

Susza
Patrząc jak katastrofalnie niski jest poziom wody w Wiśle i mniejszych wawerskich ciekach trudno nie odnieść wrażenia, że Wawer powoli acz systematycznie zamienia się pustynię. Mam czasami wrażenie, że w Kanale Wawerskim płynie głównie ciecz wydobywająca się z oczyszczalni Cyraneczka. Wyschło większość wawerskich mokradeł, zbiorników wodnych lub poziom wody w nich jest krytycznie niski.

Czarny Staw już od dawna jest stawem tylko z nazwy. Od wielu lat nie ma w nim wody i nic nie zapowiada aby to się mogło zmienić. Wyschnięte bagna, cieki i zbiorniki są już niestety normą. Do niedawna stan taki był jednak powszechny latem i jesienią, a nie wiosną. Ubiegły rok był suchy i upalny, niekorzystna pogoda zimą dodatkowo pogłębiła ten stan. Brak wody ma oczywiście katastrofalne skutki dla wszystkich ekosystemów. Wyschnięte torfowisko ulega unicestwieniu. Akumulowany przez setki lub tysiące lat torf zaczyna się rozkładać co powoduje emisję dwutlenku węgla.

Zanika wilgociolubna roślinność i związane z mokradłami zwierzęta. Bez wody nie mogą przystąpić do rozrodu płazy, giną ryby, zanikają środowiska lęgowe licznych gatunków ptaków. Susza i wysokie temperatury osłabiają też kondycję drzew. Równocześnie ocieplenie klimatu sprzyja ekspansji ciepłolubnych gatunków owadów. Przykładem może być niszczący kasztanowce szrotówek kasztanowcowiaczek, ćma bukszpanowa, lub dumek jałowcowy atakujący żywotniki, bioty, cyprysiki i inne drzewa z rodziny cyprysowatych. Coraz większym problemem jest również ekspansja jemioły. Odkręcając kran uważamy, że woda będzie płynęła z niego wiecznie. Zdarza się jednak, że pewnego upalnego dnia wody w kranie nie ma. Do takich sytuacji dochodzi coraz częściej. Dotyczy to domów budowanych kilkadziesiąt lat temu posiadających własne ujęcie wody. Tam gdzie woda była jeszcze w latach 80-tych najczęściej już jej nie ma. Trzeba wiercić głębszą studnię lub podłączyć się do wodociągu, o ile jest on na naszym osiedlu.

Jak do tego doszło?
Na dotkliwą suszę pracujemy od wielu pokoleń. W szerszej skali nasza cywilizacja doprowadziła do klimatycznej katastrofy, po prostu udało nam się zagotować naszą planetę. W skali lokalnej dodatkowo pogłębiamy ten stan: zabudowujemy lasy, łąki, tereny zielone, systematycznie pokrywamy Warszawę betonem. Proces osuszania Wawra następował już od początku XX wieku. Najpierw zbudowano wały, które ograniczyły wylewy Wisły, potem sieć kanałów i rowów melioracyjnych. Obwałowana, ujarzmiona za pomocą gruzu, faszynowych ostróg, betonowych opasek i innych konstrukcji hydrotechnicznych Wisła, nie meandruje już jak w minionych wiekach, nie tworzy starorzeczy, płynie kontrolowanym przez ludzi silnie zawężonym korytem.

Taka ingerencja w rzeczny ekosystem skutkuje silną erozją dna rzeki. W efekcie systematycznie się ono obniża a wraz z nim poziom wód gruntowych. Erozję dna przyspiesza dodatkowo masowe wydobycie piasku, mające miejsce nawet w wiślanych rezerwatach przyrody. Osuszano lasy aby zintensyfikować produkcję drewna, meliorowano łąki i pola aby były bardziej wydajne. Generalnie pod względem osuszania wszystkiego osiągnęliśmy pełen sukces. Kiedy na efekty tych prac nałożyły się skutki zmian klimatycznych doszło do permanentnej suszy.

Wyschnięte torfowisko (fot. J. Gryz)

Co robić?
Przede wszystkim wodę musimy oszczędzać. Mało kto zdaje sobie jednak z tego sprawę. Już w marcu obserwowałem mieszkańców Wawra podlewających swoje trawniki, rośliny cebulowe a nawet drzewa. W większości przypadków jest to po prostu marnowanie wody. Jeśli już musimy to robić, to najlepiej korzystać z wody deszczowej zgromadzonej w specjalnych zbiornikach podłączonych do rynny. Latem nie wolno roślin podlewać w ciągu dnia podczas upalnej, słonecznej pogody. Takie działanie jest dla roślin szkodliwe, a większość wody wyparuje zanim rośliny zdążą ją zaabsorbować. Podlewać najlepiej wcześnie rano lub późnym wieczorem. Lepiej robić to rzadko ale intensywniej. Jeśli podlewamy trawnik to trzeba odpowiednio ustawić i wyregulować zraszacz. Latem nagminnie obserwuję zraszacze oblewające obficie wodą oprócz trawy również wszystko na około: samochody, ściany domów, chodniki, płoty… Najlepiej pogodzić się z faktem, że w obecnych warunkach nie da się utrzymać gęstego zielonego trawnika. A jeśli już taki mamy, to koszt środowiskowy jego utrzymania jest ogromny.

Oszczędzanie wody najlepiej zacząć już w trakcie aranżacji ogrodu, wybierając rośliny dostosowane do lokalnych warunków glebowych. Sadzenie na wawerskich piaskach egzotycznych roślin, mających ogromne zapotrzebowanie na wodę, jest po prostu bez sensu. Wielką popularnością cieszą się niestety przydomowe baseny. Odnoszę wrażenie, że ich napełnianie absorbuje więcej wody niż wszystkie inne działania w gospodarstwie domowym. Generalnie im jest bardziej sucho, tym mniej wody powinniśmy zużywać. Najczęściej jest jednak odwrotnie: podlewamy, napełniamy baseny, wanny, myjemy zakurzone samochody… Częściowo wynika to z braku świadomości jak szybko kurczą się zasoby wodne. Woda wodociągowa jest również wciąż bardzo tania, a przynajmniej nie dość droga aby przeciętny obywatel chciał ją oszczędzać. Modele klimatyczne są jednak nieubłagane, temperatury będą w kolejnych dekadach rosły a dostępność wody będzie coraz mniejsza. Ostatecznie pozostanie nam odsalanie wód morskich i transportowanie ich rurociągiem do stolicy. Jest to już obecnie coraz powszechniejsza praktyka stosowana w wielu krajach. Wtedy podlewanie trawnika będzie astronomicznie drogie lub, jak w niektórych stanach USA, zabronione.

W przestrzeni medialnej pojawiają się apele o budowę zbiorników zaporowych, rzekomo mających być remedium na deficyt wody. Budowa zbiornika zaporowego powoduje bezpowrotne zniszczenie rzecznej przyrody, nie przyczyniając się ani do ochrony przeciwpowodziowej ani retencji wody. W przypadku powodzi sprawdzają się poldery i suche zbiorniki napełniane w czasie wezbrania wód na rzece. W przypadku zbiornika zaporowego zgromadzona w nim woda w czasie ulewnych deszczy może stanowić ogromne zagrożenie, czego przykładem była ostatnia powódź w Kotlinie Kłodzkiej. W przypadku funkcji retencyjnej taki zbiornik również się nie sprawdzi. Zatrzymując wodę w jednym miejscu potęgujemy suszę w dole rzeki. Rozległa, otwarta tafla wody sztucznego jeziora, w okresie upalnej i wietrznej pogody, powoduje wzmożone parowanie i potęguje straty wody. Dodatkowo w rzekach poziom wody jest katastrofalnie niski a część zbiorników zaporowych po prostu wysycha. W okresie PRL-u planowano spiętrzenie Wisły również na terenie Wawra. Stopień wodny miał być jednocześnie mostem drogowym. Stąd odżywające co jakiś czas plany budowy mostu na tzw. zaporze.

Przede wszystkim musimy uświadomić sobie jak cenna jest woda i jak szybko kurczą się jej zasoby. Każdy chyba powinien zdawać sobie sprawę, że już od dekady mamy do czynienia z permanentną suszą. Epizodyczne nawalne deszcze tylko w niewielkim stopniu łagodzą ten stan. Mam jednak wrażenie, że ludzie są bardzo zadowoleni z „pięknej pogody”. W ubiegłym roku ten termin pojawiał się w prognozach od lutego aż do późnej jesieni. Nie jest to jednak powód do zadowolenia a zapowiedź klimatycznej katastrofy.

dr hab. Jakub Gryz prof. Instytutu Badawczego Leśnictwa
mieszkaniec Wawra