„Ameryka, Ameryka”
Z CYKLU: OPOWIADANIA WAWERSKIE. 9.
– Dzień dobry! Witajcie po Nowym Roku! Spotykamy się w zimowej i świątecznej aurze. – W poniedziałek czwartego stycznia 1999 roku w anińskiej szkole podstawowej wychowawczyni Anna Lisowska przywitała swoich ósmoklasistów. – Do tego w innej Polsce; od stycznia mamy nowe województwa, administracja kraju została zmieniona. Niebawem szykują się też zmiany w edukacji, we wrześniu tego roku będą wprowadzone gimnazja. Kolejny rok zbliża nas bardzo do millenium – roku dwutysięcznego. Tak więc, moi drodzy, można powiedzieć, że nie widzieliśmy się tylko niecałe dwa tygodnie, a ten czas naprawdę sporo zmienił. Pytam was dzisiaj, jakie są wasze marzenia, a może postanowienia noworoczne? Chciałabym temu poświęcić naszą godzinę wychowawczą.
– Chcemy zdać egzaminy – odpowiadają dziewczęta w pierwszej kolejności.
– Dostać się do dobrego liceum. Stanisława Staszica jest daleko, ale może Stefana Batorego, księcia Stanisława Poniatowskiego czy Klementyny Hoffmanowej w Śródmieściu – zastanawia się Martyna.
– Znaleźć dla siebie super technikum – zgłasza się Paweł. – O ile wiem naprawdę dobre jest Technikum Mechatroniczne. Albo Kinematograficzno-Komputerowe. Czy Lotnicze.
– Właśnie. Taka szkoła zakłada określony kierunek i wymaga rozpoznania swoich potrzeb zainteresowań. Zaraz rozdam wam quizz i będziecie wybierali, z kim się najbardziej utożsamiacie. Do wyboru będą znane wam postacie fikcyjne, takie jak Frodo Baggins, Sherlock Holmes czy Tony Stark – Iron Man. Potem będą pytania, a wyniki mają wam pomóc lepiej zrozumieć swoje predyspozycje. Tymczasem jeszcze Adrian i Tomek chcą nam coś powiedzieć?
– Proszę pani, bo my, ja i Adrian, chcemy wyjechać. Nie widzę sensu pozostania w Warszawie i mieszkania dalej w tym beznadziejnym Aninie. Przecież tu nic się nie dzieje. Zresztą Warszawa też jest beznadziejna. Jak i cała Polska. Chcielibyśmy wyjechać jak najszybciej do Stanów.
Nastała dziwna cisza. Chyba zrobili pani przykrość. Wychowawczyni popatrzyła na chłopców z lekkim smutkiem.
– Dziękuję, Tomku, za twoją wypowiedź. Nie będę ukrywać, że zrobiło mi się nieprzyjemnie. W końcu my wszyscy jesteśmy cząstką tegoż Anina, Warszawy, Polski. Czy klasa podziela zdanie kolegów? Co myślicie na ten temat?
– Ja się zgadzam z kolegami! I ja! – z różnych stron odezwały się teraz głosy.
– Ja się trochę zgadzam, a trochę nie, proszę pani. Po pierwsze, wcale nie wiemy, czy gdzie indziej jest rzeczywiście lepiej. Po drugie, jest takie przysłowie: „Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”. To takie ostrzeżenie, że dopóki nas gdzieś nie ma, tak naprawdę nie możemy ocenić tego miejsca. Po trzecie, wszyscy znamy przysłowie: „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Tu jest trochę nudno, fakt, ale to dom.
– Dziękuję, Pawle, za rozbudowaną wypowiedź. A czy jest ktoś, kto uważa, że tutaj wcale nie jest nudno? Martyna?
– Proszę pani, ja bym może chciała do jakiegoś liceum na śródmieściu, ale jeśli się nie dostanę, to będę bardzo zadowolona z XXVI liceum w Aninie. Anin jest świetny. Chciałabym zrobić na kolejną godzinę wychowawczą prezentację o tym, że Anin to drugi Manhattan, Ameryka.
– Co ona plecie…? – Po klasie przebiegł szmer.
– Proszę nie komentować. Każdy ma prawo zabrać osobno głos i wyrazić swoje zdanie, ale widzę, że nie każdy ma odwagę zgłosić się i przedstawić je na forum. – Skarciła uczniów wychowawczyni. – Dziękuję, Martynko – kontynuowała rozmowę z uczennicą. Dla wielu z nas to bardzo odległe porównanie. Ale wydaje mi się, że rozumiem, co miałaś na myśli, więc zgadzam się na twój pomysł. Rzeczywiście, drogi wielu z was niebawem się rozejdą. Zaczniecie uczęszczać do różnorodnych warszawskich szkół, z czasem opuścicie nasze osiedle, a może i nasze miasto. Ale chciałabym, żeby Anin pozostał dla was punktem odniesienia, na całe życie. To kraina waszego dzieciństwa, miejsce gdzie stawialiście pierwsze kroki, uczyliście się pierwszych liter… A skoro rzeczywiście punktem odniesienia dla wielu z was jest Ameryka, czemu nie spróbować odnaleźć Ameryki tutaj…? – Na nowo rozpogodzona pani Anna Lisowska zwróciła się do swoich uczniów z pytaniem retorycznym.
Tydzień później klasa sprawiała wrażenie mocno podzielonej. Część uczniów poparła Martynę, która miała wsparcie miłośniczek osiedla, takich jak Małgosia, Monika czy Ola, która pomogła jej zredagować argumenty i zaoferowała się być drugą lektorką. Grupa chłopców, ale również grono dziewczynek, opowiadały się za Tomkiem i Adrianem.
O dziwo, poglądy na temat własnego osiedla nie odzwierciedlały relacji koleżeńskich albo wyników w nauce. Przy Martynie stali również chłopcy, którzy do tej pory trzymali z dwójką „Amerykanów”. Nie chcieli wyrzec się osiedla nie tyle przez sentymenty rodzinne, ale raczej sportowe; począwszy od toru saneczkarskiego na pobliskiej Górce Delmaka po KS ZWAR – najstarszy wawerski klub sportowy w pobliskim Międzylesiu. Kilka osób związane było z lokalnym harcerstwem ZHP – „Błękitni” Wawer. Hufiec zlokalizowany był w pobliskiej szkole przy ulicy Alpejskiej. Pieczę nad nim sprawowała legendarna działaczka wśród anińskiej młodzieży, druhna Rozner.
Było też „stronnictwo bezstronne”, którego przedstawicielem w sposób naturalny stał się Paweł – gospodarz klasy. Obiecywał, że po wysłuchaniu stron podzieli opinię jednej z nich. Wychowawczyni zaproponowała, że nagrodzi zwycięzców. O wygranej miała zdecydować liczba głosów za i przeciw po obu prezentacjach. Zwycięzcy będą mogli też zaprezentować swoje poglądy w szkolnej gazecie oraz na wiosennym balu ósmoklasistów – do tej pory trzeba będzie przygotować ze swoich argumentacji też ciekawe skecze…
Pani Ania poprosiła pod tablicę dwie pary antagonistów. Pojedynek na argumenty mieli zacząć chłopcy. W obu grupach ustalono czytanie na zmianę. Lektorom nie można przerywać – wszelkie komentarze słuchacze powinni zapamiętać i dzielić się nimi po prelekcjach.
Chłopcy czuli się przygotowani. Mieli aż siedem przekonywujących argumentów. Podawali sobie kartkę, której lektura związana była ze sporym ładunkiem emocjonalnym. Błyszczały im się oczy, byli przejęci, ale też skupieni. Za wszelką cenę chcieli obronić swoje stanowisko. Jeśli klasa ich zrozumie, to i pani, a dzięki temu może i rodzice…
- Chcemy Ameryki, bo tam można szybko się wzbogacić – wierzymy w american dream, czyli możliwość łatwego dorobienia się w Stanach. Chcemy mieć ładny samochód i ogólnie mieć dobrze, czyli „Fura, skóra i komóra”. Tam można to wszystko mieć bez przemytu czy kombinacji. Nie chcemy mieć problemów z prawem i policją jak filmowe „Młode wilki” czy inni młodzi w naszych czasach.
- Ameryka to dynamika – cała masa kolorowych ludzi różnych nacji. Lubimy czarnych, kręci nas wielokulturowość. Każdy powinien mieć swój styl, a nie tak jak tutaj – szarość i jednolitość.
- Ameryka to sława, Hollywood, kariera muzyczna. Młodzi mogą szybko się wypromować. Wszystko jest na wyciągnięcie ręki.
- Ameryka to przyjemności. Wiadomo, że niektóre są niebezpieczne, tak jak narkotyki. Trzeba uważać. Nam się podoba, że każdy Amerykanin otwarcie mówi, że dąży do szczęścia i rzeczywiście jest szczęśliwy – wyluzowany i uśmiechnięty.
- W Ameryce wszyscy są równi. W Polsce zawsze były jakieś podziały klasowe. Dużo czasu musi minąć, żeby o tym zapomnieć. A Amerykanie już dawno zagwarantowali swoim równe prawa.
- Ameryka to przyszłość i bezpieczeństwo. Nowoczesne technologie, współpraca z całym światem – Europą, Chinami, Japonią. Tam powstają najlepsze komputery, oprogramowania, roboty. Wszystko dla lepszego życia. Także lekarze i szpitale są na najwyższym poziomie.
- Ameryka to wspaniałe miasta, w szczególności Nowy York, Los Angeles, Filadelfia. To także ogromne zróżnicowanie regionów, takich jak Floryda, Hawaj, Texas, Arizona czy Nowy Jork.
Chłopcy skończyli i śmiało popatrzyli na klasę. Dwadzieścia kilka osób patrzyło na kolegów z uznaniem. Stronnicy bili brawa, przeciwnicy lojalnie się wstrzymali. Nieokreśleni nie byli zdecydowani na gromki aplauz, ale co niektórzy dołączyli się do klaskania zwolenników wyjazdu do Stanów. Wychowawczyni podziękowała uczniom i nagrodziła ich uśmiechem uznania.

– Teraz zapraszamy lokalne patriotki – zwróciła się do dziewcząt. Martyna i Ola kiwnęły głową, były gotowe. Swoje argumenty czytały dość szybko, ale wyraźnie i z przekonaniem. Od luźnej wypowiedzi zaczęła Martyna.
– Chcemy wam pokazać, że wcale nie musimy nigdzie wyjeżdżać. Nasz piękny Anin oferuje to samo co do niedawna niedostępny Zachód. Wystarczy przeanalizować jego charakter. Zapraszamy do ponownego odkrycia Anina!
- Podobnie jak Ameryka – Anin słynie z poezji. Najbardziej znani światowi poeci i pisarze to właśnie ci amerykańscy: Edgar Allan Poe, Emily Dickinson, Thomas Stearns Eliot, Elizabeth Bishop, Charles Bukowski, Sylvia Plath. Analogicznie, najwięksi poeci polscy to właśnie ci anińscy: Julian Tuwim, Konstanty Ildefons Gałczyński i Jan Twardowski. Bywał tu Krzysztof Kamil Baczyński, tutaj mieszkała jego matka Stefania. Cały czas nawiązują do nich kolejne pokolenia mieszkańców, którzy piszą i publikują swoje wiersze.
- Anińska przyroda jest podobna do amerykańskiej. 75% naszego drzewostanu stanowią sosny. W Polsce występują jako rodzime sosny dwuigłowe i pięcioigłowe – limby. Z Ameryki Północnej przybyła do nas i przyjęła się trójigłowa sosna smolista i pięcioigłowa – wejmutka. Z Ameryki Południowej mamy dwuigłową sosnę czarną. Nasze sosny mogą żyć 80-100 lat. Pod tym względem wiele im brakuje do amerykańskiej sosny długowiecznej, którą szacuje się nawet na 4-5 tysięcy (!). Jednak to nadal ten sam gatunek – Pinus.
O anińskich sosnach wspominał poeta Konstanty Ildefons Gałczyński, były jego natchnieniem:
„Zaczarowane ćmy przypadły do latarni naftowej,
świszczą sosny, tańczą sosny farandole diabelskie…”
I jeszcze:
„Śpiewa wiatr. Co za ból! Lecz świstem jakich to sosen
wyświstać nam ból stokroć większy, że urwie się kiedyś piosenka!” - Mamy numerowane ulice – jak na Manhattanie. Tam ulice biegną tak jak u nas od zachodu na wschód i są ponumerowane od 1 do 220. Piąta Aleja dzieli Manhattan na pół. To niemal jak nasza V Poprzeczna. Podczas dzielenia parceli numery nadawano ulicom Poprzecznym prawdopodobnie na skutek pośpiechu. Jednak po „wielkiej wojnie”, czyli pierwszej wojnie światowej, nikt już nie chciał zmieniać tych numerów.
- Podobnie jak w Ameryce – w Aninie mają miejsca porachunki mafii. W ostatnich dniach doszło do strzelaniny pod gospodą „Do Syta”. Miał w niej uczestniczyć niejaki Krzysztof pseudonim „Baniak”. Zdarzało się, że mafiozi przyjeżdżali do tutejszych restauracji. Słyszałyśmy też, że po wojnie cały Wawer nazywany był Banderozą – ścierały się tu różne gangi. Nie musimy więc uciekać za ocean, żeby przeżyć dreszczyk emocji.
- Jeśli chcemy szukać naprawdę ponurych, tajemniczych zbrodni, do utrwalenia w gangsterskiej produkcji Hollywood… To właśnie niedaleko stąd, w Nowym Aninie, zdarzył się straszny mord na małżeństwie Jaroszewiczów. Pamiętamy te wydarzenia, zaczynaliśmy wtedy drugą klasę. Do zbrodni doszło w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku. Do tej pory nieznani są sprawcy. Prawdopodobnie są nimi osoby związane z mafią pruszkowską.
- Na szczęście mamy też chlubne karty w historii Anina, a dokładnie gminy Wawer. Przed wojną skupiała ona zarówno Anin jak i pobliską Starą Miłosną. To stąd wraz z kolegami wyruszył w 1926 roku młody harcerz Jerzy Jeliński, a więc to tu rozpoczęła się przedwojenna wyprawa harcerzy „Fordem dookoła świata”. Kierowca objechał kulę ziemską nie jako globtroter, ale prawdziwy polski patriota. Chciał poinformować najważniejsze osoby w wielu krajach, że nasze zabory się skończyły, a Polska z powrotem jest na mapach. Jego wyprawa zdobyła bardzo szeroki rozgłos. Trasa wyprawy wiodła między innymi przez Czechosłowację, Włochy, północną Afrykę, Japonię, Cejlon i oczywiście Stany Zjednoczone. Podróżnik wrócił do Warszawy w październiku 1928 roku. W stolicy szybko zyskał status odpowiadający dzisiejszym celebrytom.
- W Aninie zawsze był amerykański duch przedsiębiorczości – parcele od dawnych właścicieli Branickich kupowali kolejarze i przemysłowcy. W pobliżu powstawały fabryki, takie jak cegielnia, ZWAR – Zakłady Wytwórcze Aparatury Rozdzielczej, Zakłady Szpotańskiego i inne. Tutaj bardzo prężnie działały różne ugrupowania i stowarzyszenia. Do dzisiaj aktywną grupę stanowią mieszkańcy zrzeszeni w Towarzystwie Miłośników Anina. Przed wojną wspólnie bawiono się w kasynie. Prężnie działano kulturalnie. Przed wojną publikowano lokalną gazetę „Kolkę Anińską”. W tej nazwie jest mało popularne określenie igły sosnowej. Obecnie wydawane jest pismo „Między nami Aninianinami”.
- Również nasza medycyna stoi na bardzo wysokim poziomie. To właśnie w Aninie działa Instytut Kardiologii. Tu w latach osiemdziesiątych pracował profesor Zbigniew Religa, jedyny w Polsce promotor operacji przeszczepu serca. Do naszego Instytutu przybywają chorzy z całej Polski, jest prowadzony na prawdziwie europejskim czy światowym poziomie.
- Nasz amerykański Anin zawsze był zamożnym osiedlem. Mamy tutaj przepiękne wille i pałacyki. W dobrze utrzymanych drewnianych domach w stylu „świdermajer” powstają polskie produkcje filmowe. Takim wyjątkowym domem jest Willa Snitkówka – anińska „gwiazda filmowa”. Kręcono tutaj między innymi „Kronikę Wypadków Miłosnych” Andrzeja Wajdy w 1985 roku.
- Anin jest coraz bardziej zadbany, podobnie jak Stany Zjednoczone. Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości podjęło decyzję współpracy z gminą Wawer w sprawie utwardzenia dróg w Aninie. Już wkrótce do naszych anińskich rezydencji będzie można dojeżdżać żwirem.
- W Aninie mamy niemal niezliczoną liczbę maryjnych kapliczek. Wśród amerykańskich katolików również jest popularny kult Matki Bożej. W stanie Nowy Jork, nieopodal miejscowości Lewiston, znajduje się Amerykańska Fatima. Jest to kościół i centrum pielgrzymkowe noszące wezwanie „Naszej Pani z Fatimy”.
- Anin to nazwa dzierżawcza. Imię to nosiła żona hrabiego Ksawerego Branickiego, właściciela dawnych dóbr wilanowskich, w obrębie których powstało dzisiejsze osiedle. Już w samej nazwie mamy więc amerykańskie upodobanie do splendoru.
- W pobliżu mamy PRAWDZIWYCH AMERYKANÓW. Przy ulicy Szpotańskiego mieści się Biblijny Kościół Baptystyczny. Nieco dalej, w Radości jest baptystyczny ośrodek konferencyjny. Baptyści są największym protestanckim ugrupowaniem w Stanach Zjednoczonych. Również do warszawskich wspólnot przyjeżdżają Amerykanie, by tutaj uczyć języka i ewangelizować.
- Już za miesiąc – w lutym bieżącego roku Rzeczpospolita Polska ma przystąpić do Traktatu Północnoatlantyckiego. NATO jest sojuszem państw Europy z państwami Ameryki Północnej. Organizacja tworzy między naszymi kontynentami więź umożliwiającą współpracę w dziedzinie obrony oraz bezpieczeństwa. Skoro Polska będzie członkiem NATO, to Anin również.
Ostatnie słowa przeczytała nieco zmęczona, ale przede wszystkim wzruszona Martyna. Dziewczynki skromnie ukłoniły się przed klasą i popatrzyły na panią.
Wychowawczyni była szczerze rozpromieniona. Wstała i zaczęła bić brawa, poprzedzając je słowami: „Zrobiłyście kawał dobrej roboty”. Wielu kolegów również zaczęło wstawać. Brawa były głośne i trwały długo.
– Bardzo dziękuję obu grupom. Lekcja zbliża się do końca, ale obiecuję, że na kolejnej godzinie wychowawczej będzie jeszcze czas na dyskusję. – Zadeklarowała pani Ania. – Skąd czerpałyście informacje, dziewczęta? – zwróciła się do przedmówczyń.
– Proszę pani, będzie nam trudno odpowiedzieć jednym zdaniem, z różnych źródeł – skromnie odpowiedziała Ola.
– Tak naprawdę wszystko nam opowiedziały… Anińskie sosny! – Szeroko się uśmiechając dopowiedziała Martyna.
Joanna Maria Janisz
Objaśnienia:
POCZĄTKI ANINA
Na przełomie XIX i XX wieku hrabia Ksawery Branicki z Zarządem Dóbr Wilanowskich postanawiają rozparcelować las od torów kolejowych po dzisiejszą ulicę Kajki. Osiedle początkowo spełniało rolę letniska. Życie pulsowało tu latem, ale zimą prawie zupełnie zamierało. Zabudowa najstarszej części Anina była ograniczona sąsiedztwem fortu wawerskiego; w tym obrębie nie wolno było wznosić budynków murowanych, a jedynie drewniane parterowe, na niskich podmurówkach. Zezwoleń na budowę domów udzielały władze wojskowe.
ANIŃSKIE SZKOŁY
W tekście wspomniane są dwie spośród anińskich szkół:
- Szkoła Podstawowa nr 218 im. Michała Kajki, ul. Michała Kajki 80/82
- XXVI Liceum Ogólnokształcące im. Juliana Tuwima w Warszawie, ul. Alpejska 16.
Dialogi i postacie występujące w opowiadaniu są fikcyjne. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest niezamierzone i przypadkowe.
O autorce:
– ur. w Lublinie. Absolwentka Liceum Szkół Plastycznych w Lublinie, Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie i kilku kierunków na studiach podyplomowych.
Nauczyciel, animator, arteterapeuta, autorka książek oraz wielu projektów dla dzieci. „Historie i opowieści z dzielnicy Wawer” powstały w ramach stypendium artystycznego m. st. Warszawy w Dzielnicy Wawer.
0 komentarzy