Jak tu u was pięknie pachnie
Kanalizacja w Wawrze jest jak yeti – wszyscy o nim słyszeli, ale tylko nieliczni mieli okazję zobaczyć na własne oczy. Wiedzą o tym dobrze także sztabowcy ratusza, bo na samym starcie kampanii przed wyborami samorządowymi z odsieczą w sprawie tego śmierdzącego problemu przybył do Wawra sam prezydent Warszawy. Przybył, by uświetnić moment podpisania umowy na budowę istotnego elementu wawerskiej sieci kanalizacyjnej i wodociągowej o wielomilionowej wartości. I by pochwalić się wielkim przyśpieszeniem budowy kanalizacji i wodociągów w naszej dzielnicy. Niestety, tu wyborcza kiełbaska okazała się kotletem – nie dość, że odgrzewanym, to jeszcze mocno obgryzionym.
Nie można zaprzeczyć, że zawarcie umowy na budowę urządzeń sieci wod-kan za 83 mln zł jest wydarzeniem istotnym, wszak przybliża nas do celu. Jednak należałoby tę wartość odnieść do skali rzeczywistych potrzeb największej i najbardziej zaniedbanej infrastrukturalnie dzielnicy Warszawy. A także do kluczowego dokumentu planistycznego w tej sferze, jakim jest Wieloletni Plan Rozwoju i Modernizacji Urządzeń Wodociągowych i Urządzeń Kanalizacyjnych MPWiK na lata 2022-30 (w skrócie „plan MPWiK na lata 2022-30”). I to ten dokument winien być dyskutowany, bo podpisana w blasku fleszy umowa jest realizacją małej części jego założeń. Niestety, zamiast rzetelnej oceny perspektyw budowy kanalizacji i wodociągów w Wawrze dostaliśmy przy okazji wizyty Rafała Trzaskowskiego przy Żegańskiej jedynie promocyjny szum i fantastyczne wizje specjalistów od public relations.
Potrzeby Wawra w zakresie kanalizacji i wodociągów idą w setki oddzielnych zadań inwestycyjnych, które dają łącznie setki kilometrów sieci do wybudowania od zera. Trudno objąć ten temat w krótkim artykule, dlatego na jego potrzeby skupmy się na sieci kanalizacyjnej. Według powszechnej opinii mieszkańców Wawra, z którą spotykam się każdego dnia w czasie przedwyborczych rozmów, to ona jest królową wśród wszystkich wawerskich problemów. Wiadomo, że skala potrzeb, albo inaczej – skala zaniedbań, jest gigantyczna i nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekuje od podlegającego ratuszowi MPWiK skanalizowania Wawra w trzy czy choćby pięć lat. Ale dlaczego nawet horyzont 9-letni nie jest wystarczający, żeby raz na zawsze przenieść naszą dzielnicę w XXI wiek?
Opierajmy się na faktach. Plan MPWiK na lata 2022-30, który spece od politycznego marketingu próbują nam teraz sprzedawać jako nowość, został przyjęty w drodze uchwały Rady Warszawy równo dwa lata temu. Musiał zostać uchwalony, ponieważ stało się jasne, że wskutek pandemii, a więc także galopującego wzrostu cen materiałów i usług budowlanych nie uda się zrealizować poprzednio obowiązującego planu na lata 2021-28. Przy czym, pomimo tych plag, plan na lata 2022-30 wcale nie został odpowiednio zwiększony. Został obcięty – z 4,70 mld zł do 4,36 mld zł. Za to jego realizację wydłużono z 8 do 9 lat. Nie trzeba być wielkim matematykiem, żeby rozumieć, że w nowej rzeczywistości cenowej i ze zmniejszonym budżetem wiele inwestycji musiało zostać w planie opóźnionych, a inne wyrzucone poza bieżącą dekadę. Oto i skala „sukcesu” rządzących, którą próbuje się teraz bałamutnie przekuć w polityczne złoto.
Statystyka daje wszystkim, ale nie po równo. Patrząc w aktualnym planie na podział budżetu na inwestycje kanalizacyjne pomiędzy poszczególne dzielnice, widzimy, że Wawer jest sporo za podium. Miasto przeznaczy w latach 2022-30 na budowę, przebudowę, wymianę i remonty sieci kanalizacyjnej w Wawrze 9,35% budżetu MPWiK zaplanowanego na takie roboty w Warszawie i kilku ościennych gminach, podczas gdy na Bielanach odpowiednio 16,76%, Białołęce 14,10%, Mokotowie 15,21% i Żoliborzu 11,79%. Licząc nakłady finansowe, jesteśmy więc na piątym miejscu pośród dzielnic. Znacznie lepiej prezentują się zaplanowane efekty rzeczowe tych prac: w Wawrze powstanie lub zostanie zmodernizowanych 209,6 km sieci, na Białołęce 173,9 km, w Wilanowie 35,1 km.
W planach Wawer zyska więc w latach 2022-30 najwięcej kilometrów sieci. Z danych wynika, że inwestycje w innych dzielnicach są bardziej kapitałochłonne i zapewne bardziej skomplikowane, bo dotyczą innych elementów systemu niż stosunkowo prosta i tańsza w budowie podstawowa sieć kanalizacyjna, której w Wawrze najbardziej brakuje. Czy jednak skoro budowa tych 209,6 km „rur” w naszej dzielnicy jest stosunkowo mniej kosztowna niż urządzeń w innych dzielnicach, to czy nie ma tu miejsca na korektę? To zadanie dla nowej kadencji samorządu: wyrównać katastrofalne zacofanie cywilizacyjne Wawra. Miasto z każdym rokiem coraz bardziej ucieka naszej dzielnicy, a my rozmawiając wciąż o zdobyczach końca XIX wieku tracimy z pola widzenia prawdziwe wyzwania współczesności.
Czy oprócz zwiększenia funduszy na inwestycje w wawerską sieć wod-kan da się coś z tym zrobić? Tak, wyznaczając priorytety. Nie rozmieniając się na drobne przy alokacji środków w skali miasta. Zawierając w tej sprawie w Wawrze i dla Wawra umowę społeczną, która będzie zakładała wielką mobilizację urzędników wszystkich biur, wydziałów, radnych, projektantów i mieszkańców.
Czy można było zrobić więcej w mijającej kadencji samorządu? Radni klubu Razem dla Wawra w połowie 2022 roku wyszli z inicjatywą na forum Rady Dzielnicy, by ta wezwała MPWiK do zintensyfikowania inwestycji w Wawrze i skłoniła miejską spółkę do rozpoczęcia prac projektowych od razu dla wszystkich wawerskich zadań. Bo problemem w tych złożonych procesach są nie tylko fundusze, ale też czas potrzebny na postępowania administracyjne, prace projektowe, a następnie liczne „niespodzianki” na etapie robót. Nie czekając z projektowaniem na kolejkę danego odcinka sieci w planie wieloletnim, uniknęlibyśmy kaskadowych opóźnień. Niestety, dobra idea przepadła, rozwodniona zastrzeżeniami i pobocznymi zapisami w uchwale, którą większość w radzie przegłosowała wbrew interesowi wspólnoty.
Czy więcej mogą zrobić mieszkańcy? Z pewnością – jeśli im w tym mądrze pomożemy. Bo znaczącym problemem jest niski odsetek przyłączeń do nowo zbudowanych sieci wod-kan, co powoduje niską efektywność tych inwestycji. Obecnie dotacja dla mieszkańców na likwidację zbiornika bezodpływowego wraz z budową przyłącza wynosi maksymalnie 6 000 zł, ale koszty budowy przyłącza od granicy posesji do domu wynoszą zwykle co najmniej dwa razy tyle. Dla wielu mieszkańców to bariera finansowa nie do przeskoczenia. Potrzeba nowych rozwiązań: zwiększenia dotacji i powiązania jej wysokości z czasem podjęcia decyzji – im szybciej, tym wyższa kwota wsparcia. Być może należy zastosować kryterium dochodowe. Z pewnością należy wzmocnić akcję informacyjną i zaoferować pomoc przy przygotowywaniu wniosków osobom, które mogłyby mieć z tym trudności. Wawer naszych marzeń wart jest każdego wysiłku.
Mateusz J. Adamski
Kandydat do Rady Dzielnicy Wawer w okręgu Radość-Anin-Międzylesie
lista nr 17
Należę do szczęśliwców, którzy mogli podłączyć się do kanalizacji 6 lat temu. Wtedy dotacja za likwidację szamba wynosiła 3.000 zł. Koszt podłączenia wtedy to 6000 zł, czyli za 3000 podłączyliśmy się do kanalizacji. Problem z niskim wskaźnikiem połączalności wynika z niskiej świadomości i niestety naszej głupiej mentalności. Na mojej ulicy podłączonych jest ok. 1/2 nieruchomości. Część to osoby starsze, nierzadko samotne i one bez 100% pokrycia kosztów przyłączenia same tego nie zrobią. Ale na mojej ulicy mieszka kandydat z PO, który nawołuje aby na niego głosować, że dzięki niemu Wawer będzie miał kanalizację (takie przedwyborcze obiecanki-cacanki). I najtragiczniejsze jest to, że sam nie jest podłączony do kanalizacji (a finansowo stać go na to), a jego szambo jest nieszczelne, bo jest wybierane 2-3 do roku. Tak wygląda nasz światek. A nazwa Międzylesie powinna brzmieć Szabolesie.