Moje drzewa

Czerwiec może być podsumowaniem. Bardziej wierzę w postanowienia z połowy roku niż w te z sylwestrowej nocy. Dla części z nas to koniec roku. W szkołach uczniowie i nauczyciele dopinają ostatnie zaliczenia, żeby zdążyć przed wakacjami. Rodzice motywują dzieci do ostatnich wysiłków związanych z nauką, choć nie jest to proste w obliczu, przyrody zachęcającej do spędzania czasu jeszcze bardziej aktywnie i koniecznie na zewnątrz. Wielu z nas ma w swojej okolicy ukochane miejsca na taki wypoczynek. Na chociażby krótki spacer czy wyprawę rowerową.

Krajobraz Wawra bardzo dynamicznie się zmienia. Przemiany, które są tuż obok nie oszczędzają także zieleni. Warto się w czerwcu mocniej przyjrzeć i zastanowić nad tym czy nadal możemy powiedzieć, że żyjemy w miejscu pełnym zieleni? Ucieszyć się, że najgorzej nie jest, w porównaniu z centrum miasta, ale na pewno wielu z nas widzi te miejsca gdzie zieleń w Wawrze ucierpiała w wyniku różnych przemian. Mijam co rano kilka drzew, bez których nie wyobrażam sobie okolicy w której mieszam. Niektóre z nich to na szczęście pomniki przyrody, nic im nie grozi.

Majestatyczne dęby szypułkowe na mojej ulicy budzą respekt i są po prostu piękne. Są też na mojej liście drzewa z którymi wiążą mnie wspomnienia. Przy jednym rozstawałyśmy się z koleżankami z klasy wracając z podstawówki, pogrążone w naszych nastoletnich rozmowach, aby każda mogła pójść w stronę swojego domu. Spacerując w czerwcu zwróćmy uwagę na takie miejsca, każdy z nas je ma. A czytając czerwcowy numer Gazety Wawerskiej zapraszam Państwa do refleksji czy są one bezpieczne czy nie trzeba podjąć konkretnych działań, żeby w najbliższym czasie nie zostały zlikwidowane w wyniku zmian i konkretnych inwestycji. Wszyscy chyba zgodzimy się, że Wawer powinien nadal być zielony.