Małpki w Radości proszą o kosze
Radość, podobnie jak pozostałe osiedla Wawra o zwartej zabudowie, tonie w śmieciach. Widzi to każdy, kto pedałuje, spaceruje, truchta, chodzi i biega. Nie widzą tego jedynie włodarze w dzielnicowym ratuszu i pewnie ci, którzy poruszają się z punktu A do punktu B wyłącznie samochodem.
Mimo krótkiej zimy, przednówek powitał nas tradycyjnie smutnym widokiem nie tylko błota i resztek piasku, którym nieliczni z nas posypywali chodniki i ulice przed swoimi posesjami. Nie dziwią już psie odchody wstydliwie nie zauważane przez część opiekunów czworonogów, choć zdaje się, że sytuacja stopniowo się tu poprawia. Największym problemem nie są psy, a małpy. Małpki, konkretnie. A także frakcja aluminiowa, na której podium tłoczą się i przepychają tanie piwa i energetyki. Według naszych obserwacji stawkę zamykają niedopałki i opakowania po papierosach.
To nic nowego – taka jest śmiecąca natura części homo sapiens, szczególnie w krajach tak doświadczonych historycznie i ukształtowanych mentalnie jak Polska. Pytanie jednak, czy chcemy i musimy tak dalej żyć. Dlaczego wspólnota nie zapobiega śmieceniu przez najprostszą na świecie prewencję? Dlaczego w Wawrze kosze na śmieci spotkać można tylko na zarządzanych przez ZTM przystankach, a poza nimi jedynie w bardzo nielicznych punktach w przestrzeni publicznej?
Nie ma koszy przy wyjściach z naszych lasów, nie ma u wylotów ulic w miejscach, które codziennie widzą stałe potoki pieszych, czyli szczególnie na szlakach z i do przystanków i stacji kolejowych. Nie ma tam, gdzie ich potrzebę najlepiej wskazałyby urzędnikom rady osiedli.
Nie stać nas na ich opróżnianie? A stać na przyszłe skutki wychowania w estetycznym dramacie dzisiejszych dzieci? Stać na spadek wartości nieruchomości i inne skutki złej famy zaniedbanych, brudnych dzielnic? Czy jest przypadkiem, że w kategorii prestiżu konkurencję z naszymi wawerskimi letniskami wygrywa w powszechnym odczuciu sąsiednia gmina Józefów, która na koszach na śmieci przy swoich ulicach nie oszczędza w przeciwieństwie do wawerskiego ratusza?
Są tylko trzy znane lekarstwa na śmiecenie: edukacja, prewencja i karanie. Pierwsza wymaga współpracy domu i szkoły, i przynosi owoce czasem dopiero w kolejnym pokoleniu. Trzecią trudno sobie wyobrazić w praktyce, szczególnie w realiach Wawra, na którego osiedla rzadko zapuszcza się straż miejska. Pozostaje nam prewencja: zwyczajne umożliwienie ludziom pozbycia się odpadków w miejscach do tego przeznaczonych.
Nie pomoże akcyjne sprzątanie raz czy dwa razy do roku przez ekipy przemierzające tyralierą nasze osiedla. Nie załatwią sprawy oddolne, bardzo szlachetne inicjatywy mieszkańców, którzy „przyniosą, wyniosą i pozamiatają”. Nie wystarczy widywany w Radości człowiek leśny z psem i workiem na śmieci. Chcemy regularnie opróżnianych koszy przy naszych ulicach, bo jest szansa, że trafi do nich większość małpek. Wawerskie pobocza i tereny zielone to nie jest ich naturalne środowisko.
Od redakcji: Autor artykułu już po jego złożeniu w redakcji poinformował nas o piśmie wysłanym w tej sprawie do burmistrza Wawra Norberta Szczepańskiego. Mamy nadzieję poinformować o jego odpowiedzi w kolejnym numerze Gazety Wawerskiej.
Śmieci to bardzo rozległy i „brudny” problem. Niestety produkujemy ich coraz więcej i nie za bardzo wiadomo co z nimi robić. Statystyczny Polak wytwarza prawie 400 kg śmieci rocznie. Europejscy rekordziści produkują ich dwa razy więcej. W praktyce odpady są eksportowane z krajów bogatych do biednych, lub spalane. Odzyskiwanie surowców wtórnych jest niestety kosztowne, energochłonne i po prostu się nie opłaca. Segregacja śmieci sama w sobie generuje ogromne ilości odpadów w postaci różnokolorowych worków i pojemników. Tak popularne obecnie spalanie śmieci nie będzie w przyszłości możliwe w związku z zakazem spalania paliw kopalnych i ich pochodnych. Musimy po prostu przestać produkować odpady. Krajobraz przyszłości będzie pozbawiony śmietników, przynajmniej tych w miejscach publicznych, inaczej utoniemy w śmieciach lub zasypiemy nimi Afrykę i Azję.
Tak jest właśnie zarządzana ta dzielnica, bylejak, śmieciowo, bez planu i chęci. Pora na zmiany. Smutne to jak bardzo odstajemy od pozostałych dzielnic. Jedzcie do wesolej. Zobaczcie jak tam się zmienia. Mam nadzieję, że ten jeden czy dwa chodniki przed wyborami to kiełbasa wyborcza, mnie osobiście jeszcze bardziej wkurzająca.
Bardzo prosto można zmusić naszych włodarzy do tego, aby postawili dodatkowe kosze. Wystarczy zrobić akcję społeczną polegającą na przynoszeniu (lub przywożeniu) śmieci z ulicy i wyrzucaniu ich przed gminą lub pozostawienie ich w holu urzędu. Jak zobaczą ile jest tych śmieci, to może ruszą po rozum do głowy. Psy też są problemem, bo niestety polak nie lubi sprzątać, z natury jest brudaskiem i nie będzie się poniżał do tego, aby posprzątać po swoim pupilu (tak kochanym i wielbionym) – jeszcze sąsiad go zobaczy – obciach.
Dalej głosujcie w Wawrze na uśmiechniętą klikę z PO to będziecie mieli kanalizację, remonty ulic, chodniki, ścieżki rowerowe, kosze na śmieci, drugi komisariat policji, miejsca rekreacji i dobrą komunikację miejską.