Ptasia linia. Nad Wisłą czuć zimę.

Autor: , Osiedle: Ptasia Linia Data: .

Jesień w tym roku wyjątkowo nas rozpieszcza, jednak zwierzęta nie dają się nabrać. Zima, jaka by ona nie była, nadchodzi. Wobec czego trzeba się do niej przygotować. A kiedy ptaki zajęte są budową masy, można je oglądać z bliska. Jesienią i zimą często za oknem widać sikorki. Dominują bogatki, ale zazwyczaj wśród bandy czarnogłowych sikor, znajdzie się jakaś mniejsza i delikatniejsza modraszka. Często wtedy zawisają tuż za oknem, wędrując wokół framug, w poszukiwaniu pająków, pędraków, różnego rodzaju owadów ukrytych w szczelinach muru. Dzięki ich zwyczajom żywieniowym, można z bliska obejrzeć pięknie wybarwione brzuszki bogatek z charakterystyczną czarną cętką. Ta czarna linia jest odpowiednikiem wojskowych pagonów. Im samiec jest bardziej dominujący i agresywny tym lina wyraźniejsza i dłuższa. Wobec takiego komunikatu, słabsi mogą bez szemrania schodzić im z drogi. Sikory, czy pieszczotliwie – sikorki, mają wśród ludzi dobrą opinię. I słusznie, sikory wspomagają nasze ogrody w opanowaniu nadmiaru tzw. szkodników. Wędrując po gałęziach i pniach drzew szukają larw i owadów, które są dla nich cennym źródłem białka. Zwabione i dokarmiane zimą, często wracają w to samo miejsce wiosną i latem, odpracowując słoninę i ziarna, które im dostarczamy. Widok sikorki żerującej na słoninie jest tak naturalny, że trudno czasem połączyć fakty. Otóż sikorki jedzą słoninę ponieważ są – a w każdym razie bywają – mięsożerne. Co może się wydawać nieprawdopodobne w trudnych warunkach zdarza się, że sikorki polują na inne ptaki. I to stadnie. Są też poświadczone przypadki żerowania sikorek bogatek na pogrążonych w letargu nietoperzach. Wszystko by przetrwać. Trzeba jednak podkreślić, że podstawowym zimowym pokarmem sikor, w okrytym pokrywą śnieżną lesie, jest padlina. Badania prowadzone w Puszczy Białowieskiej wykazały, że na padlinie zimą żeruje tam ponad 50 gatunków zwierząt. W większości są to ptaki, w tym wspomniane już sikory. Rozmawiałem kiedyś z osobami, które brały udział w obozach obrączkarskich na wybrzeżu. W takich obozach rozstawia się delikatne sieci, w które łapią się przelatujące ptaki. Następnie są one obrączkowane i wypuszczane. To stary i sprawdzony sposób na poznanie kierunków ptasich migracji. Otóż mówili oni, że sikory (zwłaszcza modraszki) to najbardziej wojownicze i drapieżne ptaki jakie spotykali. Gdyby modraszki były wielkości wrony, to prawdopodobnie nie dało by się ich wziąć do ręki. Cóż trzeba być twardym, żeby przetrwać zimę ważąc kilka gramów. A sikory zasiedlają nie tylko Europę Środkową, ale nawet Syberię. Tamtejsza populacja bogatek wykształciła ciekawy zwyczaj. Otóż zimą często nocują w wykonanych przez siebie śnieżnych norkach.

Bogatka w oknie. Fot. Kacper Marzoch Photography

Oglądanie ptaków przez okno ma swoje plusy, ale znacznie ciekawsze jest śledzenie ich w plenerze. Zazwyczaj. Chyba, że jest gęsta mgła. A takie właśnie warunki czekały na uczestników kolejnego już spaceru ornitologicznego organizowanego przez stowarzyszenie Stołeczne Towarzystwo Ochrony Ptaków na falenickim odcinku Wisły, w rezerwacie Wyspy Zawadowskie. Mimo świetnych przyrządów optycznych, w jakie wyposażeni byli uczestnicy, nic nie pozwalało przebić się przez gęstą mgłę. Na szczęście grupę prowadzili przewodnicy, którzy bezbłędnie rozpoznawali gatunki „na ucho”. W ten sposób wytropiliśmy droździki, które aktualnie wędrują nocami w dużych stadach przez Warszawę. Droździki lecą na francuską rivierę, czego można by im zazdrościć, gdyby nie fakt, że w południowej Francji uchodzą one za przysmak. Jest to jeden ze zwyczajów, które trudno mi zrozumieć. Mówimy o ptaszku wielkości wróbla. Ile musi ich wylądować w potrawce, żeby można było poczuć ich domniemane walory smakowe? W Polsce droździkom zagrażają tylko ptaki drapieżne, których liczne gatunki mają nad Wisłą w dzielnicy Wawer swoje rewiry. Pomijając pospolite myszołowy, krogulce, czy jastrzębie, od kilku lat ponawiają lęgi na wawerskim odcinku Wisły bieliki. Na razie bez sukcesów – za każdym razem ich gniazdo penetrowały wrony, ale może niebawem doczekamy się pierwszych bielików – wawerczyków?

Wisła to wyjątkowa rzeka i okazuje się, że w jej dolinie zima przychodzi wcześniej niż w „interiorze”. Już teraz można tam spotkać przybyszów z północy. Gatunkiem, który zelektryzował znaczną część uczestników wspomnianego spaceru, dając im motywację, by rano przybyć na rubieże Warszawy, były śnieguły. To gatunek zamieszkujący Arktykę i północną Azję, u nas widywany jest właśnie na przelotach. Kilka dni temu internet obiegły zdjęcia śnieguł na wybrzeżu. Czy część z nich kontynuowała wędrówkę by dotrzeć aż do centralnej Polski? Tego na spacerze nie dowiedzieliśmy się, natomiast widzieliśmy spore stadko czeczotek. Niektórzy utrzymywali, że wśród nich słyszeli nieco miększe odgłosy rzepołuchów. Na pewno natomiast nad głowami przemknęły cztery makolągwy. Wszystkie te łuskacze (nazwa podrodziny pochodzi od sposobu zdobywania pożywienia – łuskania ziaren) są w szacie spoczynkowej niezwykle do siebie podobne i blisko spokrewnione, natomiast spotkanie ich latem jest w naszych okolicach niemożliwe. Cieszmy się więc kolejnymi pięknymi dniami. Dla ptaków walka o przetrwanie zimy, już się zaczęła.