15 sierpnia 1944 roku o poranku nad lasem w Michalinie…

Autor: , Osiedle: Aleksandrów Data: .

…unosił się słup dymu, znaczący miejsce upadku zestrzelonego przez artylerię przeciwlotniczą samolotu „B-24J Liberator KG939A” należącego do 31 Dywizjonu SAAF. W szczątkach samolotu śmierć znalazło dwóch lotników, zwłoki trzeciego znaleziono nieopodal. W tym samym czasie pozostałych pięciu starało się przedostać na sowiecką stronę frontu…

Lotnicza pomoc walczącej Warszawie
Jedyną realną pomocą jako mogli zaoferować warszawskim powstańcom Alianci były zrzuty broni, amunicji, lekarstw, żywności i odzieży przez stacjonujące we Włoszech brytyjskie jednostki lotnicze. Były to – polska 1586 Eskadra Specjalnego Przeznaczenia i 148 Dywizjon (Squadron- Sqn) RAF wyposażone w długodystansowe bombowce brytyjskie typu „Handley Page Halifax” i amerykańskie „Consolidated B-24 Liberator”. Niestety obydwie jednostki cierpiały w sierpniu 1944 roku na braki kadrowe. Konieczność zwiększenia ilości dostarczanego powstańcom zaopatrzenia spowodowała zaangażowanie dwóch kolejnych eskadr bombowych RAF i SAAF. Aby dokonać zrzutu lotnicy musieli przebyć liczącą ok 3200 km trasę z południa Włoch do Warszawy i z powrotem w czasie ok 11 godzin. Nie było możliwości zorganizowania lotów wahadłowych z lądowaniem na terytorium zajętym przez Armię Czerwoną ze względu na brak zgody Stalina na takie rozwiązanie.

Ogółem podczas Powstania Warszawskiego lotnicy alianccy wykonali 195 lotów na rzecz walczącej Warszawy, z których tylko 90 zakończonych sukcesem. Zaledwie 43 zrzuty dotyczyły samego miasta, pozostałe 47 zadań przeprowadzono na Kampinos i inne obszary z myślą o wsparciu oddziałów AK mających przedrzeć się do Warszawy. Ocenia się, że w lotach wspierających Powstanie Warszawskie uczestniczyło ok. 2500 lotników różnych narodowości. Byli wśród nich Polacy, Brytyjczycy, Południowoafrykańczycy, Kanadyjczycy, Amerykanie, Australijczycy oraz 1 Belg.

Mapa – z południowych Włoch nad walczącą Warszawę

SAAF wkracza do akcji
W niedzielę 13 sierpnia, załogi 31 Sqn SAAF (Południowoafrykańskich Sił Powietrznych) miały dzień odpoczynku, ale ok. godz. 12.00 syrena alarmowa wezwała lotników do stawienia się w dowództwie dywizjonu. Dziesięć załóg otrzymało rozkaz natychmiastowego wylotu do Brindisi gdzie oczekiwały na dalsze polecenia. Po wylądowaniu piloci i nawigatorzy udali się na odprawę, na której ku swemu zdumieniu dowiedzieli się, że celem najbliższej nocy ma być Warszawa. Warszawa, której nie mają bombardować, ale gdzie mają dostarczyć zaopatrzenie dla walczących żołnierzy AK. Wyprawa zakończyła się utratą dwóch samolotów i jednej załogi. Lotnicy po powrocie do Celone składając raport z lotu opowiadali o wstrząsającym w swej grozie widoku płonącej Warszawy. Kolejna noc to kolejna wyprawa, 7 południowoafrykańskich Liberatorów w niewielkich odstępach czasu wzięło kurs na północ, aby odbyć niebezpieczną podróż nad polską stolicę. Tym razem Niemcy nie dali się zaskoczyć, obrona przeciwlotnicza miasta zestrzeliła 3 samoloty, w tym załogę Cpt. van Eyssena. Dwie noce później 16/17 sierpnia tym razem nad Kampinos poleciały następne samoloty 31 Sqn SAAF. Spośród nich na macierzyste lotnisko wróciły 3 Liberatory, pozostałe 3 na zawsze pozostały na polskiej ziemi. Po tej akcji 31 Sgn SAAF został na ponad miesiąc wycofany z lotów bojowych celem uzupełnienia strat w ludziach i samolotach. 31 Sqn utracił 8 samolotów, zginęło 45 lotników, 7 dostało się do niewoli niemieckiej a 13 – via Moskwa – wróciło do rodzinnego kraju. We wrześniu 1944 roku 31 Sqn SAAF wraz z 34 Sqn SAAF odbyły jeszcze dwa loty do Warszawy, poniesiono kolejne straty.

Godło 31 sqn SAAF

KG959 A nie powrócił do bazy
Wróćmy do losów członków załogi Cpt. van Eyssena, której samolot rozbił się nocą z 14/15 sierpnia 1944 roku w Michalinie, miejscu znanym dzisiaj jako Wzgórze Lotników. „Liberator KG939 A” podchodził do punktu zrzutu w Warszawie znad Pragi, prawdopodobnie licząc na uniknięcie niemieckiego ognia przeciwlotniczego, ale artylerzyści skutecznie ostrzelali samolot doprowadzając do zapalenia jednego z silników i śmierci dwóch członków załogi – strzelców Sgt. Herberta Hudsona i Sgt. Leslie Mayesa. Na skutek kolejnych trafień i rozszerzającego się pożaru (płonęły również zasobniki), załoga dokonała awaryjnego zrzutu a następnie pilot skierował samolot w kierunku wschodnim z zamiarem dotarcia poza linie frontu. Niestety uszkodzenia silników i płatowca były na tyle duże, że na wysokości Wawra dowódca nakazał załodze natychmiastowe opuszczenie samolotu. Skoku nie przeżył 2-gi pilot 2/Lt Robert Hamilton ginąc na skutek zbyt późnego otwarcia spadochronu. Pozostali mieli więcej szczęścia – trzech lotników (Cpt. Van Eyssen, Lt. Derrick Holliday, Sgt. Eric Litchfield ) wylądowało w pasie ziemi niczyjej i po nastaniu poranka napotkali żołnierzy sowieckich. Sgt. George Peaston wylądował na dachu domu i następnego dnia także został przejęty został przez sowiecki patrol. Tylko Lt. Basil. H. Austin trafił niemal na linię frontu w strefę patrolowaną przez żołnierzy niemieckich. Znaleziony przez żołnierzy AK został doprowadzony do sierocińca prowadzonego przez zakonnice, gdzie otrzymał opiekę i został ukryty. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością możemy przyjąć, że Austinem zaopiekowały się Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi, które przyjęły go w swoim sanatorium „Ulanówek” w Międzylesiu gdzie ukrywały kilkadziesiąt dziewczynek m.in. pochodzenia żydowskiego. Po spędzeniu w dramatycznych okolicznościach zaledwie jednej nocy, następnego dnia lotnik aliancki został przeprowadzony przez żołnierzy AK na stronę sowiecką. Swoje perypetie podczas tego lotu opisali trzej członkowie załogi: Cpt. J.L. van Eyseen w licznych wywiadach, Lt. B.H. Austin w książce „Urszula” oraz Lt. D.R.F. Holliday w książce „Target for Tonight Warsaw”. Wszyscy uratowani członkowie załogi Liberatora KG939 A po kilkutygodniowej podróży via Moskwa – Odessa – Kair powrócili do swojej Ojczyzny. Cpt. van Eyssen powrócił do 31 Sqn. gdzie latał bojowo do końca swojej tury bojowej. W późniejszych latach wielokrotnie gościł w Polsce, w tym także w Michalinie pod pomnikiem upamiętniających poległych członków swojej załogi

Zdjęcie GRE049 – samolot B-24J Liberator kołujący do startu. W kopule “astro” stoi jeden z członków załogi który pomagał pilotowi w manewrowaniu na ziemi. Widoczność z kabiny pilota była kiepska i stąd konieczna była pomoc.

Przez „żelazną kurtynę”
Szczególnie ciekawe są wspomnienia B.H. Austina, który oprócz przeżyć związanych z lotem i późniejszym pobytem w rękach Sowietów opisał także swój powrót do komunistycznej Polski w 1958 roku. „Bunny” Austin powrócił bowiem do Polski aby zaproponować pomoc w opuszczeniu zniewolonego kraju przez Urszulę Stupik, dziewczynkę poznaną w sierocińcu w noc katastrofy, ukryty w jej łóżku. Nie tylko Urszulę odnalazł, ale swoje karkołomne i niebezpieczne przedsięwzięcie przeprowadził z sukcesem i opisał w książce pt. „Urszula”. Niestety, z obawy przed represjami, które mogły spotkać pomagających mu Polaków, autor używa w książce pseudonimów skutecznie do dzisiaj uniemożliwiając dotarcie do współbohaterów dramatycznych wydarzeń.

Prośba do czytelników – jeśli posiadacie Państwo jakiekolwiek informacje na temat przedstawionych wydarzeń proszę o kontakt z redakcją.

Dominik Kościelny
absolwent AGH. Od 31 lat prywatny przedsiębiorca, współwłaściciel UNISON sp. z o.o., społecznik. Administrator grupy “34 & 31 Squadrons SAAF- WW II” na FB. Pasjonat historii lotnictwa czasu II Wojny.