Deweloperzy meblują dzielnicę
Dzielnica Wawer zmienia się na naszych oczach. Lokalizowanych jest tu dużo nowych inwestycji mieszkaniowych i usługowych. To nieuniknione. Dlaczego jednak na terenach z przeważającą jednorodzinną zabudową mieszkaniową powstaje coraz więcej kubaturowej zabudowy wielorodzinnej? Dlaczego urzędnicy niedostatecznie dbają o ład przestrzenny Wawra, pozwalając deweloperom na dyktowanie warunków powstawania nowej zabudowy? Dlaczego to właśnie deweloperzy meblują naszą dzielnicę?
Miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego pokrywają niespełna 25% powierzchni dzielnicy Wawer. Plany te, przynajmniej teoretycznie, dokładnie określają co można na danym obszarze wybudować. W praktyce wygląda to jednak nieco inaczej, bowiem urzędnicy potrafią poszczególne zapisy takich planów interpretować daleko inaczej niż wyobrażali to sobie autorzy tych planów. Ale to i tak lepiej niż tam gdzie planów miejscowych nie ma w ogóle.
Na obszarze gdzie nie obowiązuje plan zagospodarowania przestrzennego panuje zupełna wolna amerykanka. W przypadku Wawra to obecnie aż 75% powierzchni dzielnicy. Na prawie 60 km2 naszej dzielnicy to zatem urzędnicy bezpośrednio decydują o tym co można w danym miejscu wybudować. I najczęściej zgadzają się z tym o co wnioskują deweloperzy.
W przypadku braku planu miejscowego urzędnicy wydają najpierw decyzję o warunkach zabudowy stosując zasadę dobrego sąsiedztwa. Oznacza to, że muszą sprawdzić jaki rodzaj zabudowy istnieje w sąsiedztwie, po to, aby pozwolić jedynie na zabudowę podobną, która będzie nawiązywała i pasowała do tego sąsiedztwa. Problem polega na tym, że urzędnikom pasuje wszystko o co wnioskują inwestorzy.
Przykładowo, na jednej z niewielkich działek przy ulicy Mydlarskiej w osiedlu Sadul inwestor zawnioskował najpierw o budowę czterech segmentów w zabudowie szeregowej, na co otrzymał pozytywną decyzję o warunkach zabudowy. Po namyśle, w celu maksymalizacji zysków, inwestor zawnioskował o możliwość budowy sześciu segmentów na tej samej działce. I też dostał na to zgodę. W okolicy rzecz jasna nie ma takich sześciopaków, ale jak widać, nie ma to znaczenia.
Często gołym okiem widać, że coś poszło nie tak na etapie analizy sąsiedztwa. Kubaturowa zabudowa w postaci dwóch budynków wielorodzinnych przy ul. Widocznej nie jest podobna do jakiejkolwiek zabudowy w okolicy. A jednak powstała. Gdzie tu dobre sąsiedztwo? W 2019 roku powstaną tu kolejne dwa budynki, przeobrażając to miejsce w blokowisko na kilkadziesiąt mieszkań. Blokowisko niespotykane nie tylko w sąsiedztwie, ale także w szerzej rozumianej okolicy. Wcześniej w tym miejscu stała zaledwie niewielka willa, w której mieszkał przed wojną Stefan Jaracz. Nie trzeba być specem od ładu przestrzennego, aby widzieć jak bardzo ta nowa zabudowa odbiega wyglądem i skalą od okolicznych, pojedynczych domków.
Osamotnionym blokowiskiem będzie także to, którego budowa rozpoczyna się przy ul. Leśniczówki. Powstanie tu zabudowa na 126 mieszkań. Wystarczy przespacerować się tą ślepą uliczką, aby przekonać się, że znajdują się tu same domki jednorodzinne i nie można w okolic znaleźć wielorodzinnej zabudowy o podobnej skali. Nowa zabudowa będzie zatem tu pasować jak pięść do nosa.
Warto zauważyć, że jak już powstanie pierwszy budynek wielorodzinny w danym miejscu, to kolejne formalnie pasują już do sąsiedztwa, bo tym sąsiedztwem staje się także ten pierwszy budynek. Kolejna zabudowa wielorodzinna jest już wtedy spójna z okoliczną zabudową i argument o braku dobrego sąsiedztwa przestaje być aktualny, co ułatwia obronę takiej zabudowy w postępowaniach odwoławczych. Przez ostatnie lata zubożonych zostało w ten sposób dużo obszarów Wawra i należy się spodziewać, że liczba rozpoczynanych dużych inwestycji mieszkaniowych będzie się przez to niemal liniowo zwiększać.
W taki sposób zdegradowane zostało między innymi osiedle Sadul. W latach dziewięćdziesiątych powstał tu pierwszy budynek wielorodzinny, a kolejne rosły już jako dobre sąsiedztwo do tego pierwszego budynku.
Wyjątkowo gęsto zabudowywany jest rejon ulicy Klimontowskiej w osiedlu Wawer. Pomiędzy ul. Palmową a kanałem Nowe Ujści stoi juz osiem budynków wielorodzinnych, a pomiędzy nimi utykane są właśnie trzy kolejne. Również na zachód od kanału Nowe Ujście wydane zostały właśnie decyzje pozwalające na kolejne zabudowy wielolokalowe. Nie zostanie tu ani kawałka terenu na zieleń, a liczba mieszkańców tego stosunkowo niewielkiego terenu będzie wkrótce liczona w tysiącach.
Za pozwoleniami na zabudowę wielorodzinną nie nadążają dzielnicowe inwestycje. Te same wąskie uliczki, często bez chodników, muszą obsługiwać dużo większą liczbę mieszkańców i co za tym idzie dużo większą liczbę samochodów. Samochody te trzeba gdzieś zaparkować, co sprawia, że te same uliczki, mocno zastawione pojazdami, stają się jeszcze węższe. Żaden deweloper nie wyznaczy miejsc do parkowania ponad to, co wymagają od niego urzędnicy, a narzucane w pozwoleniach na budowę wskaźniki określające liczbę wymaganych miejsc parkingowych w odniesieniu do liczby lokali są w praktyce mocno niewystarczające.
Jak przeciwdziałać takiemu chaotycznemu meblowaniu dzielnicy przez deweloperów? Od wydawanych decyzji o warunkach zabudowy mogą się odwoływać tylko bezpośredni sąsiedzi inwestycji. Nawet jeśli jednak kwestionują oni daną decyzję urzędników skazani są na wieloletnią batalię administracyjno-prawną, która i tak najczęściej nie zatrzymuje budowy.
Kluczową rolę odgrywają tutaj zatem włodarze dzielnicy decydujący o tym, co można w danym miejscu pobudować. Analiza sąsiedztwa daje tu przecież dużą dowolność i kluczowa jest po prostu wola rządzących. Każda decyzja o pozwoleniu na budowę jest głosowana na posiedzeniu Zarządu Dzielnicy Wawer. Najskuteczniejszym sposobem zadbania o ład przestrzenny Wawra byłaby zatem wymiana rządzących w dzielnicy Wawer. Bez tego pozostaje zaledwie korzystanie z ułomnych procedur odwoławczych.
Pozostaje pytanie: kto takie mieszkania kupuje? 😂 weźmy np. pod uwagę mieszkania w „bloku” przy Mieleckiej. Troszkę deszczu popada i wodospad spływa do garaży. Fundamenty mokną, poziom wilgotności ogromny. Ludzie macie oczy? O innych mankamentach w budynkach stawianych przez ówczesnych deweloperów strach myśleć – ściany takie, że słychać czy sąsiad aktualnie sika czy siedzi na kiblu. Porażka. Taniej jest dom wybudować niż kupować taką tandetę. A dopóki ludzie będą kupować to Ci parszywce będą budować za grosze i zarabiać na tym krocie. Obudźcie się. To nie dla Was tylko dla nich! 👿
Proszę poruszyć jeszcze kwestię planowanych inwestycji przy ulicy Minerskiej w Starym Wawrze, to kolejny przykład na bezczynność urzędników i władz dzielnicy. Nie chodzi tylko o wymianę władz, ale bardziej ludzie podejście urzędników, ponieważ nierzadko o ich pełnym działaniu władze dzielnicy nie wiedzą.
A ja sie cieszę, że się wawer rozwija. 3 dekady temu byla tu dziura w du..ie warszawy. Mieszkam tu prawie 40 lat i zmiany mi się podonaja. Autor tekstu najwyrazniej ma jakąś awersje do ludzi. Ciekaw jestem jak sie zdziwi jak mu na sadulu zaraz wyrośnie trasa olszynki grochowskiej 🙂 Jak sie chce ciszy i spokoju to jest jeszcze Radość, Aleksandrów, Józefów… Nikt na siłe w Wawrze mieszkać nie karze. Starzy mieszkancy wawra pamitają śmietnik i syf np. na Widocznej teraz jest czysto ładnie, nowoczesne niedrogie mieszkania obok przedszkole i skm. Podobnie w innych lokalizacjach. Nie rozumiem co w tym złego, rozwój jest nie unikniony. Zamiast pisac takie bzdury lepiej napiszcie o remoncie traktu lubelskiego od plowieckiej do klimontowskiej i jego terminie albo o modernizacji mostku na lucerny, a nie takie brednie pisać. Co chwila wypadki tam są. Pozdrawiam
@AW. A jak pan definiuje słowo „rozwój”? Czy samowola i chaos decyzyjny znajdą się w tej definicji? Są zjawiska pozytywne i negatywne – można się cieszyć, że nie toniemy w błocie, ale to nie znaczy, że wszystkiemu trzeba przyklasnąć. „Nie rozumiem co w tym złego”, pisze pan. Długofalowe konsekwencje komunikacyjne, środowiskowe, społeczne, estetyczne, często wbrew opiniom mieszkańców, aktywistów i ekspertów. Zjawiska, które na dekady zdefiniują życie w dzielnicy.To są te bzdury, które pan zarzuca autorowi?
AW, bzdury to Ty piszesz. Ja też mieszkam w Wawrze od ponad 30 lat i bardzo mi się zachodzące zmiany nie podobają. Może to właśnie mieszkańcy powinni mieć pierwszeństwo w podejmowaniu takich decyzji?? A nie urzędasy. Dlaczego? Bo:
1. Mazowiecki Park Krajobrazowy jest notorycznie niszczony. Developerzy włażą „z buciorami” nie oglądając się na to, że niszczą coś unikatowego. Wawer właśnie dzięki otoczeniu ma swój niepowtarzalny klimat. Bloki i wielo-mieszkaniówka niszczy ten unikalny i niepowtarzalny klimat jaki tu od zawsze panował. Twoim tokiem rozumowania, jeżeli będziemy się dalej tak „rozwijać” za kilka lat staniemy się kolejnym Ursynowem bez duszy i klimatu. Jeżeli Ci się podoba taki styl mieszkania, to nikt Cię w Wawrze nie trzyma, z pewnością na Ursynowie znajdziesz swoje miejsce…
2. Infrastruktura. Do Wawra sprowadza się coraz więcej ludzi a dzielnica nie jest do tego dostosowana. Nie ma wystarczającej ilości dróg, nie ma miejsca aby istniejące drogi poszerzać. A w ostatnich latach sprowadza się tutaj coraz więcej ludzi – właśnie przez developerów. Skutek? Przystanki autobusowe w bramach wjazdowych do posesji. Korki jakich nikt tu nigdy nie widział. I masa przyjezdnych, którzy nijak pasują do kameralnego klimatu jaki ma Wawer.
3. Bezpieczeństwo. Jeszcze parę lat temu znałam wszystkich sąsiadów. Każdy mówił sobie na ulicy „dzień dobry” i zamienił kilka słów. Dlaczego? Bo się wszyscy znali i sobie pomagali! Bo wszystkim zależało, żeby w Wawrze było inaczej niż w innych dzielnicach Warszawy. Bo Wawer był tworzony przez jego mieszkańców. Teraz? Na ulicy większość twarzy to obcy ludzie… biegają naburmuszeni, że ktoś śmie iść tym samych chodnikiem… nikt nie dba o okolicę – las jest coraz bardziej zaśmiecony, strach zostawić rower pod sklepem. Dla mnie to nie jest rozwój, to zwykła degeneracja okolicy, która jeszcze niedawno była najfajniejszym miejscem jakie można było sobie wymarzyć do mieszkania.
4. Niszczenie lokalnej flory i fauny. Od zawsze w Wawrze biegały dziki, sarny, wiewiórki i masa innych zwierząt. Czasem zapuszczały się na ulice. Nikt nie robił z tego afery. Bo okoliczni mieszkańcy byli zżyci ze zwierzakami. Rozumieli, że są częścią tutejszej kultury, częścią tego miejsca. A jak „na dobre” zmienili to developerzy? Sprowadziły się rodzinki, które dzika widziały tylko w książce i zaczął się lament. Że niebezpiecznie, że jak to tak mogą zwierzęta po ulicy chodzić… że trzeba odstrzelić bo Brajanek przecież nie może z dzikiem jedną ulicą na rowerze jeździć… Efekt? Od kilku lat regularnie są prowadzone odstrzały… drzewa są regularnie wycinane a zwierząt jest coraz mniej… Rzeczywiście….bardzo naturalny i dobry kierunek rozwoju….
Tak więc AW, autor tekstu pod żadnym pozorem nie ma awersji do ludzi. Natomiast ma awersję do bezmyślnego niszczenia unikalnego miejsca na mapie Warszawy przez developerów. Pod czym ja się całkowicie podpisuję. Więcej takich tekstów. I więcej działań zmierzających do zatrzymania rozbudowy Wawra.
Co ty benji bredzisz?
1 kto ci niszczy park. Developerzy? Przestań bzdury gadać.
2. Infrastruktura. 20 lat temu każda ulica tonela w błocie i kaluzach a teraz większość jest wykostkowanych. Dlaczego. Dlatego ze mieszka więcej ludzi. Im więcej tym więcej na inwestycje.
3.bezpieczenstwo. ilość przestępstw drastycznie spadła. Ale nie ma to akurat nic wspólnego z miejscem zamieszkania tylko ogólnie się to wszędzie zmieniło. Nie wiem gdzie zostawiales rower bez zapięcia? Mieszkańcy wawra pukaja się w czoło. Każdy z nas wie ze rowery znikały z posesji nawet a co dopiero nie przypisie na ulicy.
4. Nie wiem gdzie dokładnie mieszkasz ale tam gdzie ja mieszkam w wawrze mamy safari. Dziki sarny łosie lisy kuny zające. To wszystko oswojone. Może czas przestać być narzekajacym dziadkiem i wyjść z domu. Pójść do lasu. I przestać nienawidzić ludzi. Wawer jest jeszcze tak duży ze zmieści ze 100 tysięcy nowych sąsiadów. A im nas więcej tym nam lepiej. Powstanie więcej restauracji, centrów handlowych. Nowej lepszej infrastruktury. No i twoje działki wzrosną cenowo. Sam zysk.
Pozdrawiam
@Makarena. Park jest niszczony w tym sensie, że nowe osiedla, drogi, samochody, zanieczyszczenia (bo to jest wszystko połączone) nie pozostają bez wpływu na przyrodę. A przyroda jest tak na dobrą sprawę największym walorem Wawra. Problem poruszany w tym artykule nie polega na tym, że jakimś leśnym dziadkom się rozwój nie podoba, ale na tym, że ten rozwój nie ma modelu, jest chaotyczny i w pewnych sferach przynosi więcej złego niż dobrego. Też nie do końca zgadzam się z krytykowanym przez ciebie komentarzem, ale jego autor ma rację w tym sensie, że przedmieście traci swój charakter – a to nie jest korzystne z różnych powodów ani dla samego przedmieścia, ani dla całej aglomeracji. Można się przecież modernizować w taki sposób, żeby troszczyć się o walory okolicy – i to jest nowoczesne podejście.
Można mieć awersję do ludzi, kiedy nie można przejść chodnikiem na ul. Mielieckiej, bo mieszkańcy bloku przy tej ulicy muszą na nim parkować. Z tekstu wynika, że problemem nie jest awersja do ludzi, tylko do deweloperów, którzy za cenę maksymalizacji zysków odbierają wszystkim (Pani też się będzie trudno chodnikiem na Mieleckiej poruszać) komfort z życia. Problemem jest to, że nie ma nadal planów i jeżeli na każdej ulicy powstanie blok pasożyt (pasożytujący np. na chodnikach) to najprawdopodobniej rozszerzy Pani swoje pojęcie rozwoju o rozwój zrównoważony i rozwój niezrównoważony.
Wiekszosc z tych decyzji urzedowych nadaje sie do prokuratury. Poczynajac od aspektow formalnych – podpisywane przez osoby bez odpowiednich uprawnien, po aspekt merytoryczny – niezgodnosc z prawem budowlanym, czy nawet elementerna logiką. Dziwne, ze prokuratura jeszcze sie nie zainteresowala tym bezprawiem.
Klimontowska z czasem zamieni się w getto.Głównie mieszkania 40-50 m2, chyba będzie jeden mały plac zabaw, trend na jedynaków zanika za sprawą 500+… Za 15 lat będzie tam pełno ludzi na poziomie jaki można spotkać np. przy Wiatracznej…
Narzekacie, że deweloperzy niszczą klimat, faunę i florę wawra a sami zanieczyszczacie swoją okoliczną zieleń, uważacie się za lepszych bo jesteście „rodowitymi” mieszkańcami i to przyjezdni są źli. Szkoda tylko, że to Wam bark kultury i nic dziwnego że nie podobają się zmiany bo już bezkarnie śmieci do lasu wynosić nie można bo więcej oczu patrzy i zwraca uwagę. Na pewno w/w zwierzęta są zachwycone jak im do lasu puszki po piwie znosicie.
Rodowity to taki, którego co najmniej dwa pokolenia wstecz urodziły się w danym miejscu. Ciekawe, ilu jest rodowitych „wawerczan”? (tak się nazywa mieszkaniec Wawra?). Pewnie garstka. Co do śmieci w lesie to inny temat. Racja, że jest dużo prywmitywnych ludzi w Wawrze. Będzie jeszcze więcej za sprawą bloków dla niższej klasy średniej (cztery osoby na nie wiecej niż 50m2), które nie mają infrastruktury typu chociażby zewnętrzny parking (zaprosić gości kosztem parkowania na chodnikach lub ulicy tak, że wymuszony jest ruch wahadłowy), plac zabaw… Sfrustrowane dzieci, które wychowają się w takich warunkach (ich pokój to widok z okien sąsiada – patrz Klimontowska, a dookoła domki jednorodzinne z ogródkami) gorzej wpłyną na Wawer niż mieszkańcy, którzy wyrzucają do jego lasów śmieci.
Melduje się 🙂 urodzilam się tu, a moje dzieci są bodajże już 5 pokoleniem, które mieszka i urodziło się w Wawrze. Wawer jeszcze parę lat temu był piękna dzielnica, oczywiście niektóre części pozostawiały wiele do życzenia ale taki urok największej warszawskiej dzielnicy. To co teraz dzieje to śmiech na sali. Wspomniana już ulica Klimontowska, która dalej się rozrasta w mini bloki nie pasuje do tamtej okolicy. Jednak najbardziej boleję nad tym co dzieje się na mojej ukochanej ulicy Wiązanej. Żal patrzeć jak powstają szpecące cała okolice „mieszkaniówki” upychane do granic możliwości 🙁
Co do nazewnictwa, nie jestem pewna jednak wydaje mi się że idąc za nazwą konkursu „Wawerczyk roku”, jest to poprawną fotma.