Oskarżony: rolnictwo!
W tych dniach upubliczniono raport specjalny kilkuset ekspertów z różnych krajów zrzeszonych w Międzynarodowym Panelu do Spraw Zmiany Klimatu, znany jako raport IPCC. Dotyczy on w znacznym stopniu rolnictwa, jako czynnika powodującego zmiany klimatyczne (około 25% produkcji CO2, ale też produkcja o wiele groźniejszego metanu oraz tlenków azotu) i wieszczy ludzkości przyszłość z głodem oraz wojnami, jeśli nie uda się zmienić dotychczasowego modelu spożycia oraz rolnictwa. Głównym oskarżonym jest mięso, którego spożywamy zbyt wiele. Na potrzeby hodowli zwierzęcej konieczny jest znacznie większy areał niż na potrzeby produkcji roślinnej. Dlatego wycina się lasy, tworząc w ich miejsce pastwiska. Tymczasem zasób ziemi rolnej w ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat spadł o połowę (z 0,4 do 0,2 ha na osobę), bo jest nas coraz więcej, miasta się rozrastają, podobnie drogi i inne elementy infrastruktury.
Jednocześnie coraz więcej żywności produkuje się na skalę przemysłową, nie dbając o bioróżnorodność, wyjaławiając gleby i zużywając nieprawdopodobne ilości wody. Do wyprodukowania jednego kilograma wołowiny potrzeba aż 14,5 tys. litrów wody! Od kiedy w latach 60-tych zaczęto masowo stosować nawozy sztuczne, ten proces narasta. Dodatkowo uprawa jednego gatunku rośliny na dużych przestrzeniach, wystawia tę roślinę na ataki szkodników. Aby zminimalizować szkody, producenci żywności stosują opryski pestycydami lub szczepienie zwierząt antybiotykami, które spożywa każdy z nas, konsumując wytworzoną przemysłowo żywność. Mięso jest aktualnie podejrzanie tanie, co budzi różne wątpliwości. Kto żył w PRL-u pamięta, jak wyglądają kury żywione ziarnem i grzebiące. Dziś pierś kurczaka potrafi ważyć pół kilograma! Podobnie wyglądają schab czy żeberka.
W wyniku globalizacji warzywa i owoce są obecnie transportowane na znaczne odległości i aby przetrwały długą podróż, zrywa się je zanim dojrzeją. Nikomu chyba nie muszę opowiadać o zielonych bananach czy twardych, niedojrzałych pomidorach. Badania pokazały, że nawet jabłka nie mają takiej zawartości witamin, jak miały pięćdziesiąt lat temu. Winna temu jest również wybiórcza uprawa, która faworyzuje owoce dające się długo przechowywać (rekordziści to chyba jabłka Ligol i gruszka Konferencja).
Hojne szafowanie nawozami powoduje nie tylko jałowienie gleby, która nie ma szansy się odnowić w naturalnych procesach, ale również niszczy wodę, bo wskutek opadów, nieprzyswojone przez rośliny nawozy spływają do rzek. W PRL masowo i niepotrzebnie meliorowaliśmy łąki, które były naturalnymi zbiornikami zasilającymi uprawy podczas suszy. Teraz należałoby ten proces odwrócić, tylko skąd na to brać środki? Pustynniejące pola będą wymagały nawodnienia, co spowoduje jeszcze większy wzrost cen żywności, a być może nawet jej drastyczny brak. Warto się na to zawczasu przygotować.
Z powodu oprysków masowo giną też owady zapylające. To kolejny koszt taniego jedzenia. Ten rachunek zapłacimy wszyscy. Nie mogąc konkurować z wielkimi, małe gospodarstwa nie produkują już żywności na sprzedaż, a często nawet nie produkują jej też na własny użytek! Uprawa warzyw się bowiem „nie opłaca”!
Trwające aktualnie w naszym kraju „utylizowanie” wieprzowiny, czyli masowe zabijanie świń chorych lub tylko podejrzanych o ASF, to kolejny z wielu przykładów odejścia od produkcji jedzenia na skalę lokalną. Mieliśmy już przecież ptasią grypę i chorobę wściekłych krów. Aż dziw, że nasze organizmy jeszcze się przed tym wszystkim bronią!
Czy wiemy, co kupujemy? Czy wiemy, co spożywamy? Ile rozmaitych szkodliwych substancji wchłaniają nasze organizmy wraz z nafaszerowanymi chemią produktami? A żywność ekologiczna jest zbyt droga, aby stanowić alternatywę dla wszystkich. Badania mówią, że wystarczy 200 m2 pod uprawę, aby wyprodukować jedzenie dla jednego człowieka na cały rok! Nie mam na razie ani takiego areału, ani takich ambicji, ale bywają dni, że nie muszę kupować żadnych warzyw, bo jestem w stanie skomponować obiad z tego, co urosło w moich skrzynkach i jeszcze muszę konserwować plony w słoikach, aby się nie zmarnowały.
Uprawiając własne warzywa i owoce na niewielkim areale, możecie całkowicie zrezygnować z nawozów sztucznych i pestycydów! W ten sposób nie tylko dbacie o zdrowie swoje i najbliższych, ale też ograniczacie niepotrzebny transport! Praca przy roślinach to znakomity relaks. Warto o tym wszystkim pomyśleć i nie oddawać swojego zdrowia w ręce ludzi, którym na nim nie zależy. Większość z nas ma trochę niewykorzystanego miejsca w ogrodzie, na balkonie czy tarasie. Spróbujcie zadziwić znajomych, tworząc supermodny ogród na dachu, na wzór słynnych nowojorskiego Brooklyn Grange czy kopenhaskiego ØsterGRO.
A że uprawiać warzywa można nawet na wyłożonym cegłami podjeździe i to wcale nie w skrzynkach, tylko wprost w ziemi, przekonacie się, oglądając krótki filmik na Facebooku:
Poza ogródkami działkowymi w miastach uprawia się u nas niewiele żywności. Tymczasem w okresach głodu, jak choćby w czasie okupacji, na ten cel przeznaczano nawet parki! Amerykanie mieli podczas obu wojen światowych swoje Ogrody Zwycięstwa. Aby zapobiec brakom w zaopatrzeniu, władze wręcz zachęcały obywateli do uprawy warzyw! U nas ta świadomość dopiero raczkuje, a warto ją wspierać. Z łatwością wyobrażam sobie szkoły, w których znów zakłada się ogródki warzywne. Dzieci uczą się w ten sposób nie tylko cykli przyrody, ale także szacunku dla roślin, dbania o nie. Co prawda ktoś musiałby do szkoły przychodzić w wakacje, kiedy trwa szczyt wegetacji, ale dzieci miałyby okazję wykazać się odpowiedzialnością za swoje uprawy. Ogrodnictwo to także nauka cierpliwości oraz doskonały lek na uzależnienie od Internetu!
Na koniec apel: Nie marnujmy żywności!
W niechlubnym rankingu wyrzucania jedzenia Polska jest w czołówce krajów europejskich! Statystyczny obywatel marnuje rocznie ponad 230 kilogramów żywności, którą wyprodukowano, zapakowano (najczęściej w plastik!), przewieziono, a potem trzeba ją będzie jeszcze zutylizować!
Prędzej czy później natura wystawi nam rachunek za negowanie jej praw. Zapłacą go nasze dzieci i wnuki. Z pewnością nie będą wdzięczne za to, jaki świat im zostawiliśmy.
0 komentarzy