Dawne i dzisiejsze uroki Falenicy
Specjalnością Falenicy od dawna był i jest bazar. W latach 70. mały bazarek przy torach przeniesiono na łączkę – ugór po spalonych w 1939 r. żydowskich domach i zniszczonych ogrodach dawnej ulicy Handlowej. Tutaj w każdą sobotę ustawiały się furmanki z warzywami i owocami, z różnymi zbożami i innym dobrem. Wkrótce pojawiły się ptaki i zwierzęta. Falenica od dawna była zagłębiem gołębiarskim (dziś jest tu zaledwie kilka gołębników), więc ściągali do nas w soboty hodowcy z Warszawy i okolic, aby wystawiać i kupować niezliczone odmiany gołębi (zdjęcie). Wiosną sprzedawano kurczęta i kaczuszki, cały rok króliki, szczeniaki, nawet papugi. Zrobiło się ciekawie, dzieci i dorośli mieli frajdę. W latach 90. sprzedaż zwierząt i ptaków przeniesiono – ze względów higienicznych – na osobny plac w pobliżu torów. Targ blokował drogę, więc i stamtąd go usunięto. Niektórzy bardzo tego żałują.
Liberalizacja działalności gospodarczej w końcu 1988 sprawiła, że na naszym bazarze pojawiło się mięso! Najpierw na prowizorycznych stołach, potem w sklepikach, które teraz zamieniają się w nowoczesne pawilony. Mija już trzydzieści lat od czasu, gdy mięso przestało być towarem deficytowym, a fakt ten nadal cieszy tych, co wystawali za nim w kolejkach. Nawet gdy się go człowiek wyrzeka.
Uczucie przywiązania do Falenicy rodziło się powoli, a zasobność bazaru stanowiła materialną podbudowę dla tego uczucia. W miarę upływu czasu bazar potężniał, rozlewając się na sąsiednie uliczki, pączkował na pozostałe dni tygodnia. Wozy konne zostały zastąpione przez samochody dostawcze, pojawiły się „szczęki” – zamykane metalowe stoiska, skrzynki pod parasolami. Na bazarze było wszystko, no, prawie wszystko. Lata 90. charakteryzował napływ sprzedawców ze Wschodu rozkładających na ziemi towary ukraińskie, białoruskie, rosyjskie, ale też tureckie i chińskie. Bazar ewoluował, stawał się z czasem coraz bardziej kolorowy, ściągał nowych dostawców i nowych klientów. Jego ciągnąca się od 2017r. przebudowa nie powstrzymała napływu kupujących. Natomiast zatłoczenie okolic bazaru w soboty stwarza nieustanną próbę cierpliwości dla lokalsów.
W porze letniej prawie już zapomnianą brzydotę powojennej Falenicy nieco przesłaniały bzy i liczne robinie, wspaniale pachnące w porze kwitnienia. Dzisiejszym spacerowiczom urok Falenicy też objawia się najsilniej w okresie od wiosny do jesieni. Gdy zaczynają kwitnąć bzy (a potem robinie i kasztany, jaśmin i róże) ich zapachy potrafią nawet zatrzeć smród wybieranych szamb; Falenica od dawna czeka i czeka na kanalizację. Na pociechę: niewiele osiedli ma tak piękne szpalery starych drzew, tworzących jakby sklepienie nad ulicami. To rezultat nasadzeń z lat 50. XX wieku (zdjęcie). Takie szpalery zdobią ulice: Zabawną i Filmową (przed 1951 r. była to jedna ul. Długa) (zdjęcie), ul. Bartoszycką (d. Kościelna), Ochoczą (d. Wesoła), Oliwkową (d. Aleksandrowska). Stare białe topole dodają uroku nieszczęsnej ulicy Walcowniczej (d. Handlowa), która po wojnie całkowicie zmieniła swój charakter. Piękne są też balety gołębi na sklepem „Fala” (zdjęcie), czy kawek nad placem zabaw (zawsze przed zmierzchem, potem układają się do snu w przyległym lasku).
Spacer po stu ulicach i uliczkach Falenicy, zwłaszcza w porze bezlistnej, pozwala na zauważenie wielkiej różnorodności i urody domów, w lecie ukrytych za drzewami i krzakami. Przyjemność sprawia odkrycie każdej zadbanej drewnianej willi (a niewiele ich zostało), czy prawie stuletnich drewnianych domeczków, które przetrwały dzięki uporowi (a może braku alternatywy) mieszkańców. Niektóre – opuszczone – potrafią latami straszyć, zanim popadną w ruinę (zdjęcie). Podczas spaceru spotyka się też niekiedy drewniane opuszczone domy o oknach zabitych deskami. Letniskowa przeszłość Falenicy przypomina się coraz słabszym głosem i przechodzi do czasów baśniowych. Nikłe jej echa przywołuje mural na budynku stacji, postawione tablice historyczne, czy nakręcony niedawno miejscowymi siłami film „Falenicka Atlantyda”.
Mieszkanie w naszym osiedlu wyzwala ciepłe uczucia – przyjemność, zachwyt i dumę; tylko czasami irytację – np. uparte trwanie ruin, czy szlaban spuszczany zbyt często na zbyt długo. Uczuciom pozytywnym sprzyja zaangażowanie się w sprawy miejscowe. Sprzeciw wobec zjawisk uznanych za niekorzystne też wzmacnia proces zakorzenienia – im więcej się wie o przeszłości i bieżących sprawach osiedla, tym silniejszy staje się związek z miejscem zamieszkania. I wniosek końcowy: Falenica staje się osiedlem coraz bardziej atrakcyjnym – dla miejscowych i przyjezdnych.
0 komentarzy