Kaczy Dół – Międzylesie. Konspiratorzy. Część 31.

Autor: , Osiedle: Międzylesie Data: .

Cd. .
Ostanie z ciągu wydarzeń zapoczątkowanych zabójstwem Waldera znamy wyłącznie z relacji świadków i uczestników. Władysława Sadowska mieszkała przy ul. Głównej, na wschodnim skraju Międzylesia w pobliżu Wiśniowej Góry. Helena Kocowa niewiele dalej, ale już na Wiśniowej Górze. Niezadługo po obławie 10 maja, późnym wieczorem Sadowska odwiedziła Kocową. Przyjaźniły się. Helena Kocowa rzeczywiście utrzymywała bliskie kontakty z Niemcami, którzy byli u  niej częstymi gośćmi – przyznaje Sadowska. – Pędziła bimber, jak wielu – mówi. Tamtego wieczoru, a zrobiło się już późno, podczas rozmowy wszedł do mieszkania zamaskowany mężczyzna. Kazał Sadowskiej wyjść i wracać „ do chałupy” – jak zapamiętała. Na zewnątrz dostrzegła sylwetki jeszcze trzech innych. Wystraszyła się, ale była ciekawa. Sądząc po glosach domyślała się, że to byli Burgrafowie. Zamiast odejść, zatrzymała się nieopodal „w chojakach” – jak mówi. Usłyszała przez otwarte drzwi, że Kocowej kazali zdjąć kacabaję i zostawić córkom. Potem ją wyprowadzili. – Strzałów nie było – mówi Sadowska. Usłyszała tylko dwa głuche uderzenia. Wtedy uciekła do domu. Następnego dnia dowiedziała się w sklepie u Pazińskiej, że Kocowa nie żyje, że została zabita. Wiele osób, m.in. Stanisław Maciejewski, łączyło osobę Heleny Kocowej z odnalezieniem przez Niemców zwłok Waldera, i naprowadzeniem ich na trop zabójców. Tymczasem Juliusz Ostrowski twierdzi, że Helena Kocowa została zastrzelona zgodnie z rozkazem porucznika Czesława Skury. Zaznacza przy tym, że nie było między nimi zależności służbowej, a tylko wynikająca ze starszeństwa stopniem wojskowym. U Heleny Kocowej nieustannie przebywali żołnierze niemieccy i rosyjskojęzyczni w służbie niemieckiej. Stanowiło to zagrożenie dla odległego o kilkaset metrów domu rodziny Skurów. Piętrowy budynek wśród z rzadka rozrzuconej parterowej zabudowy zapewniał dobrą widoczność na wszystkie strony, a do tego był podpiwniczony. W latach okupacji pełnił rolę konspiracyjnej meliny. Czesław Skura był zastępcą kierownika referatu odbioru zrzutów lotniczych Komendy Głównej AK1. Miał pseudonim funkcyjny B2, oraz zwyczajowy „Harpagon”. W domu Skurów prowadzono nasłuch radiowy, odbywały się konspiracyjne narady i odprawy przed akcjami odbioru zrzutów. Według wiedzy Juliusza Ostrowskiego, który ze Skurą współpracował w związku z koniecznością ubezpieczania zrzutów, B2 każdorazowo wysyłał na nie swoich delegatów. Byli to m.in. Eugeniusz Gumiński i młodszy brat Czesława Stanisław, pilot szybowcowy. W grupie tzw. „lotników” – jak to nazywa Ostrowski – czyli przyjmujących i wyprowadzających samoloty, służyli m.in. Franciszek Biśkiniewicz ps. „Jurek” i Tadeusz Sywilski, lotnik o pseudonimie „Andrzej”2. Wszystko to przesądziło sprawę. Czy i jaki wpływ na decyzję miały poszukiwania Niemców po zaginięciu Waldera i obława, będąca następstwem zabójstwa – tego nie wiemy. Jeśli tak, to mogły podjęcie decyzji przyspieszyć i posłużyć jako dodatkowe jej uzasadnienie. Stanisław Maciejewski mówi ogólnikowo, że zabójstwa Kocowej dokonali ludzie z międzyleskiego OS-u. Natomiast Edward Dyszel nie kryje: – Kilka dni po zabójstwie Waldera Kocowa została uduszona kablem przez Staśka Maciejewskiego. Według Eugeniusza Klimontowicza, do Maciejewskiego już wcześniej przylgnęła ksywa „Kat”. – Stasiek lubił tę robotę – mówi Klimontowicz. Władysława Sadowska strzału nie słyszała, a tylko „dwa głuche uderzenia”. Kabel jest bezgłośny. Z wypowiedzi Stanisława Maciejewskiego wynika, że wykonawcy rozkazu nie znali prawdziwej przyczyny jego wydania. Maciejewski mówi: – Kocowa, do której przychodzili Niemcy, naprowadziła ich na trop, kiedy szukali zabitego. Podobną opinię zresztą przedstawia Bogdan Podbielski, jak i niektórzy inni międzylesianie. Znaczyłoby to, że Juliusz Ostrowski nie wyprowadzał podkomendnych z błędu.

Tadeusz Sywilski (1914-1944).
Poświadczenie czasowego pobytu wystawione przez Zarząd Gminy Wawer w 1942 r. na nazwisko nieżyjącego już Andrzeja Piaskowskiego z Olkusza, którego tożsamością posługiwał się Tadeusz Sywilski widniejący
na fotografii. Piaskowski prawdopodobnie poległ w 1939 r., a z jego dokumentów korzystali żyjący (zob. relacja Haliny Piekarskiej dot. Żyda zwanego Majdanem)

O działaniach Czesława Skury oraz służbie Zofii i Jana Kociszewskich milczą miejscowi akowcy, jak i literatura dotycząca Rejonu IV. Odbiór zrzutów lotniczych był podobnie głęboko zakonspirowany, jak wywiad i kontrwywiad. Sprawę rzeczywistego powodu zabójstwa Heleny Kocowej Ostrowski wyjawił dopiero po upływie ponad trzydziestu lat3. Przy czym wszystko, co o tym wiemy, pochodzi – jak wspomniano – z relacji uczestników i świadków wydarzeń. Potwierdzeń w postaci dokumentów brak.

Czesław Skura (1907-1944).
Stanisław Skura.

Prawdopodobnie zeznania Walerego Kani i Stanisława Kukowskiego przyczyniły się do zamiaru zabicia Wojcieszuka. Jak zeznał Kania „współpracownikiem Kukowskiego w sprawach informacyjnych był Wojcieszuk, Ortschutz z Międzylesia”. Kukowski to potwierdził, mówiąc: „miałem wiadomości od Ortschutzów, Wojcieszuka i Szelągowskiego z Międzylesia”⁴. Wojcieszuk z żoną i córką mieszkali w parterowym drewnianym budynku po niegdysiejszej jednoklasowej szkole borkowskiej, stojącym między liniami kolei szerokotorowej i wąskotorowej nieopodal przejazdu kolejowego. Być może z tego powodu znany był jako strażnik kolejowy. Ortschutz zaś – nazwa używana przez Kanię i Kukowskiego – oznacza strażnika miejscowego, gromadzkiego, a tacy pełnili służbę w wielu miejscowościach, w tym – jeśli sądzić ze słów zeznających – również w Międzylesiu. Zdaniem Juliusza Ostrowskiego, Wojcieszuk zachował życie dzięki niespodziewanie szybkiemu nadejściu Rosjan oraz zawieszeniu działalności AK⁵.

Piętrowy dom w głębi należący do rodziny Skurów widziany od strony meliny
Heleny Kocowej na Wiśniowej Górze. Stan z 1973 r. Fot Andrzej Głowacki.

Są też dwa zabójstwa znane z relacji tylko trzech rozmówców. Każdy z nich wypowiadał się przy tym nader wstrzemięźliwie i pod warunkiem zachowania anonimowości jego samego oraz ofiar, do czego się stosujemy. Rozmówcy oba zabójstwa uzasadniają zarzutem donosicielstwa, jednak bez wskazywania przykładów. Oba przypisują Armii Krajowej i tłumaczą wyrokami wydanymi przez sądy specjalne. Obie ofiary zginęły na miejscu bez uprzedniego przesłuchania, ciała zostały pozostawione w okolicy domów, rodziny dokonały zwyczajowych pochówków. Nieznane są dokumenty potwierdzające oskarżenia, wyroki i ich wykonanie. Szczególny tryb postępowania wszyscy trzej rozmówcy tłumaczą względami humanitarnymi i społecznymi. Na tablicach nagrobnych rodziny ofiar podały tylko rok śmierci – w jednym przypadku 1943, w drugim – 1944 i użyły określenia „zmarł” . Zabójstwa te pozostały nieznane opinii publicznej, podobnie jak decydenci i wykonawcy. Jakie było tło tych wydarzeń, co było rzeczywistym powodem zabójstw i kim byli sprawcy – nie wiemy.

Dlaczego zginął Mądry nieznanego imienia i kto go zabił – tego też nikt nie wie. Został zastrzelony przez drzwi piekarni dwoma pociskami z pistoletu lub rewolweru. Był wysiedleńcem, wspólnikiem Bolesława Paprockiego, który prowadził piekarnię przy ul. Wąskiej 15. – Mądry znał się na tym – mówi Bogdan Podbielski mieszkający niedaleko. – Przez całą okupację tyrał w piekarni. Pilnował wszystkiego. To był porządny chłopak. Stanisław Maciejewski, kiedy padły strzały, znajdował się akurat u Seweryna Łabędzkiego, po przeciwnej stronie ulicy. Pobiegł do piekarni. Mądry leżał zaraz za drzwiami. Ledwie zdołał mu unieść głowę. – Kto strzelał? Mądry już nie mógł odpowiedzieć. Maciejewski rozpytywał sąsiadów. Paru z nich usłyszawszy wystrzały wyjrzało przez okno. Koło budynku piekarni kręcił się tylko Karol, ale zaraz znikł. Nie było to nic dziwnego, bo Karol często zachodził do piekarni. Tyle Stanisław Maciejewski. Zapytał jeszcze, czy wiem, że Karol był mistrzem Polski w strzelaniu z pistoletu. – Nie, nie wiedziałem. Ale chyba do strzelania przez drzwi nie trzeba być mistrzem Polski. Maciejewski spojrzał na mnie przeciągle, jakbym usłyszał nie to, co powiedział. Znali się z Mądrym. Po dłuższej chwili dorzucił: – Taki był czas. Łatwo się zabijało. Zofia Paprocka, żona Bolesława, pytana o Mądrego mówi: – Pan Mądry? To był pracownik piekarni, bydgoszczanin. Znał perfekt niemiecki. Bywał w kawiarniach i restauracjach niemieckich. Nie wykluczone, że został zabity w związku z tym. Może był podejrzany o współpracę z Niemcami. Ireneusz Porębski ps. „Kieri” z Wiśniowej Góry nie pamiętał Mądrego, ale znał Karola. Po reorganizacji w 1942 r. akowcy z Wiśniowej Góry nie zgodzili się na połączenie „ z tymi od Karola ” – jak to nazywa. – U niego byli sami ci, co to rabowali chłopów ze Starej Miłosnej – mówi. – Ja byłem u porucznika „Świta” na Wiśniowej Górze. „Świt” był z Radości. Nie chcieliśmy trzymać ze zbójami. Według Zofii Paprockiej Karol zginął 13 września 1944 r. na Pradze koło fabryki Schichta⁶. Ranna kobieta na ulicy wołała pomocy. Karol razem z Aleksandrem Filingierem wyskoczyli do niej z piwnicy. Trafili Karola.

Inny zagadkowy przypadek znamy wyłącznie z dwu dokumentów Kedywu, ze sprawozdania za maj 1944 i z raportu miesięcznego za tenże okres. Treść interesujących nas zapisów w obu dokumentach jest jednakowa, a zmiany w formie nieznaczne i nieistotne. Przytaczamy fragment z raportu, gdzie jednoznacznie przypisany jest do IV Rejonu Otwock „Fromczyn” przez umieszczenie notatki w części oznaczonej literą „F”, co oznacza właśnie „Fromczyn”. Oto zapis: „19 V 44 r. o godz. 12 zatrzymano i rozbrojono podczas grabieży 2 bandytów – Hermana i Osicę, podczas tego pojawił się patrol H.W. im oddano i zlikwidowali w okolicy Międzylesia”⁷. Litery „H.W.” to skrót od Hilfswillige – pomoc ochotnicza. W języku potocznym mówiono „Hiwi”. Były to grupy jeńców rosyjskich pełniących służbę pomocniczą w jednostkach Wermachtu. Notatkę tę wyróżnia od wielu innych to, że pominięto w niej istotną informację, występującą zazwyczaj w zakończeniu takich zapisów. Brakuje pseudonimu dowodzącego grupą i liczby podkomendnych. Np. w dwu zapisach poprzedzających rzeczony, końcówki są następujące: „D-ca ppor. Z.Z. +8” i „D-ca ppor. Z.Z. + 3”. W cytowanym fragmencie tego brak. Jeśli schwytanych zabito w okolicy Międzylesia, a chyba Hiwi nie fatygowali się by prowadzić ich zbyt długo, mogłoby to wskazywać na przejęcie grabieżców od którejś z miejscowych grup AK. Jednak we wspomnieniach i relacjach akowców, nie tylko z Międzylesia, nie ma jakiejkolwiek wzmianki, którą można by łączyć z opisanym przypadkiem. A jest on dość niezwykły. Oto w samo południe uzbrojona grupa AK z dwoma schwytanymi rabusiami natknęła się na uzbrojony patrol Wermachtu. Okolica lesista. Nie ma próby ujęcia i rozbrojenia przeciwnika. Nie ma strzelaniny, wymiany ognia. Zamiast tego następuje, można rzec – pokojowe, przekazanie przestępców. Akowcy prawdopodobnie widzą albo słyszą ich zastrzelenie, jako że w raporcie podali miejsce zabójstwa. Jednak nie ujawniają się. Wbrew zwyczajowi nie podpisują się pod doniesieniem. Dlaczego? Odpowiedź pozostaje w polu domysłów. Opisany przypadek miał miejsce niewiele ponad dwa miesiące przed ustąpieniem Niemców z Międzylesia i nadejściem Rosjan. Właśnie w tym okresie napadów rabunkowych dokonywano niemal po sąsiedzku i nie kryjąc tożsamości. Pod nieobecność Jana Stanisława Wojciechowskiego, podporucznika przebywającego w obozie jenieckim, na jego dom pod lasem przy ul. Jasnej napadli mieszkający parę ulic dalej Stefan i Czesław z Borkowa. Obrabowali nie tylko żonę Jana Stanisława i jej brata, ale ponadto przyjętą przez nich rodzinę uchodźców z Łucka.

29 lipca Niemcy ogłosili nakaz opuszczenia Międzylesia przez wszystkich mieszkańców w ciągu trzech dni. Zbliżała się Armia Czerwona.

Cdn.

Bogdan Birnbaum
Wiktor Kulerski

Przypisy:

  1. Zob. Jędrzej Tucholski. Cichociemni. Warszawa 1984, str. 116.
  2. Tadeusz Sywilski ps. „Andrzej” ur 1914 r. podczas okupacji posługiwał się dokumentami wystawionymi na nazwisko Andrzeja Piaskowskiego. Zginął 21 sierpnia 1944 r. na. ul Sapieżyńskiej w Warszawie.
  3. Rozmowy z Juliuszem Ostrowskim miały miejsce w latach 1972-73.
  4. Oddziały i akcje Kedywu…, dz. cyt. str. 41 i 43.
  5. Rozkaz nr 7 komendanta IV Rejonu „Kani” z 10 sierpnia 1944 r., w : Sebastian Rakowski. Zarys dziejów IV Rejonu…, dz. cyt. str. 260.
  6. Fabryka mydła, proszków do prania i in. Schichta znajdowała się przy ul. Szwedzkiej.
  7. Oddziały i akcje Kedywu…, dz. cyt. str. 99.