Czy wawerskie zabytki to zbytki?
Specyficzny charakter zabudowy tzw. linii otwockiej – dzisiejszych wawerskich osiedli Anin, Międzylesie, Radość, Miedzeszyn Falenica i dalej poprzez gminy Michalin, Józefów aż do Otwocka – kształtował się od końca XIX wieku. Znakomite warunki klimatyczne, sosnowe lasy i piaszczyste wydmy, bliskość dużego miasta przyciągały zamożniejszych warszawiaków, pisarzy, bohemę. Budowano wille, domy letniskowe, sanatoryjne. Tym sposobem powstało pasmo gmin letniskowych z przewagą drewnianej zabudowy, z charakterystycznymi ozdobnymi, koronkowymi detalami – dzisiaj nazywamy je „świdermajerami”.
Mamy ich jeszcze trochę w naszej dzielnicy. W 2012 r. do Gminnej Ewidencji Zabytków wpisano ponad 80 drewnianych budynków. Samo wpisanie do tej ewidencji niewiele znaczy, zabrania jedynie ich rozbiórki. Znikają w zatrważającym tempie, zaniedbane, nieremontowane – często kończą jako sterta spalonych desek. Przy niedostatku funduszy na kosztowne remonty (niezależnie od statusu właścicielskiego tych domów, wiele z nich to mieszkania komunalne) i przy nikłym zainteresowaniu zarządzających naszą dzielnicą utrzymaniem tych pięknych zabytkowych budynków przy życiu – pożar załatwia temat ….
W Józefowie i Otwocku wspólnym wysiłkiem prywatnych właścicieli i zarządzających miastami zrobiono to co niewykonalne w naszej dzielnicy – uratowano wiele drewnianych „świdermajerów”, nawet duży kompleks sanatoryjny Gurewicza, który po wspaniałej renowacji ubiega się o europejską nagrodę u dziedzinie renowacji zabytków.
W Gazecie Wawerskiej architekt Piotr Grzegorczyk od lutego 2018 r. opowiada nam (czasem także rysując i malując) o kolejnych jeszcze istniejących perełkach wawerskiej drewnianej zabudowy (niektóre z nich zdążyły w międzyczasie spłonąć…).
Warto przejrzeć archiwalne numery gazety, poznać te opowieści, poczuć magię pięknych rysunków i akwarel i wybrać się na spacer aby zobaczyć te koronki wycinane w drewnie zdobiące ganki, tarasy, okiennice.
Są też w naszych osiedlach piękne, pochodzące często z przełomu XIX i XX wieku wille murowane lub drewniano – murowane. Przyciągają nasz wzrok gdy są wyremontowane i zadbane, ale także gdy ich ściany pokrywa liszaj zmurszałych tynków, okna wypełnia dykta i straszą oberwane rynny. Podobnie jak „świdermajery” – nawet te wpisane na listę zabytków niszczeją i znikają. Bez zainteresowania i finansowego wsparcia lokalnego samorządu wielu prywatnych właścicieli nie jest w stanie sprostać kosztownym remontom, podobnie jak niewyposażone w odpowiednie fundusze i wykształcone kadry dzielnicowe Zakłady Gospodarki Nieruchomościami administrujące budynkami komunalnymi.
Jednym z budynków z tej grupy jest neorenesansowa „Willa Bajka” walcząca dzisiaj o przeżycie w Falenicy przy ul. Lokalnej 57/59. Zbudowana ok. 1900 r. Początkowo była własnością prywatną, jeszcze przed II wojną podarowana została Zakonowi Karmelitów Bosych. Przetrwała bez szkody obydwie wojny XX wieku, lecz po II wojnie światowej przeszła wieloletni proces okrutnej dewastacji jako budynek komunalny. 4 czerwca 1991 r. została wpisana do Rejestru Zabytków pod nr 1488-A. Chwilę potem – została przekazana przedwojennemu właścicielowi czyli Zakonowi Karmelitów Bosych. W latach 2014-2016 dzięki dotacji 215.000 zł z Urzędu Miasta, wykonano niezbędną dokumentację i przeprowadzono pierwsze prace remontowe, wzmocniono fundamenty, stropy, więźbę dachową.
Po kilkuletniej przerwie w pracach remontowych w 2020 r. miasto udzieliło kolejnej dotacji w kwocie 200.000 zł, wykonano blaszane pokrycie dachu i remont lukarn i iglicy z blaszanym hełmem. Wykonane dotąd prace remontowe na pewno powstrzymały destrukcję budynku lecz jego dzisiejszy stan jest jeszcze bardzo daleki od tego, by można z optymizmem oczekiwać ich finału.
Ten niewątpliwie oryginalny, wartościowy architektonicznie i historycznie budynek od czerwca 2022 r. ogłaszany jest do sprzedaży. Nie udało mi się ustalić czy znalazł nabywcę. Mamy luty 2023 r., prace znowu wyraźnie stanęły, wyblakły napis informujący iż remont dotuje Urząd Miasta Warszawy wygląda tak samo marnie jak sama willa. Oby dalsze losy przywracania jego świetności były dla niego łaskawe, a nam pozwoliły ucieszyć oczy uratowanym, pięknym zabytkiem i uwierzyć, że w Wawrze można zobaczyć coś innego niż zabudowę „łanową”.
Najmniej pozostało nam w Wawrze zabytkowych obiektów poprzemysłowych. Elektrownia Falenica przy ul. Gruntowej 2 /róg Patriotów powstała w 1929 r. jako elektrownia gminna zaopatrująca w energię elektryczną gminę Falenica – letnisko. W 2008 roku budynek został wpisany do Gminnej Ewidencji Zabytków, a 10 lat później, 26 lipca 2018 r., dzięki staraniom Falenickiego Towarzystwa Kulturalnego i ogromnemu wsparciu mieszkańców (zebrano 960 podpisów), Falenicka Elektrownia została wpisana pod nr. A-1451 do Rejestru Zabytków prowadzonego przez Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Elektrownia Falenica, po wojnie przemianowana na STOEN (Stołeczny Zakład Energetyczny), pracowała jako element energetycznego zaopatrzenia Warszawy i okolic. W grudniu 2002 r. STOEN (a wraz z nim nasza elektrownia) zostały sprzedane niemieckiej spółce RWE, która zajmowała się dystrybucją energii w centralnych i północnych landach Niemiec. Nastąpiły kolejne zmiany nazw i zmiany właścicielskie. W 2007 r. spółki Grupy RWE Polska podzielono na RWE STOEN i RWE STOEN Operator. W 2016 r. zmieniono nazwę i część akcjonariatu na Innogy Polska SA i Innogy STOEN Operator. W grudniu 2021 r. niemiecka spółka RWE i Innogy Polska SA zostały przejęte przez powstały z połączenia niemieckich spółek VEBA i VIAG międzynarodowy koncern energetyczny zajmujący się m.in. dystrybucją energii elektrycznej w Niemczech, 10 krajach Europy i w Warszawie. Energetyczne zaopatrzenie Warszawy stało się małym, bo zaledwie 1,23% fragmentem ogromnego tortu. Koncern EON posiada w Europie sieć dystrybucji energii elektrycznej o długości 1 300 000 km, z tego w Warszawie 16 500 km. Przedstawiając powyższe dane o właścicielu falenickiej Elektrowni chcę zobrazować jak w ciągu kilku lat sieć energetyczna wielkiego, prawie półtoramilionowego miasta stała się malutkim elementem wielkiego, niemieckiego, a właściwie międzynarodowego koncernu. Czy możemy oczekiwać, że ten właściciel zadba o nasz zabytkowy budynek? Wiadomo, że nie. Budynek Elektrowni od kilku lat nie pełni już żadnej roli w strukturze dystrybucji energii i gwałtownie niszczeje. Jeszcze na zdjęciach z 2008 r. widać przyzwoicie wyglądający budynek o ciekawej architekturze, pięknie porośnięty dzikim winem. Dzisiaj widać daleko posuniętą destrukcję, nieremontowany od wybudowania w 1929 r., biedny i zdewastowany czeka na lepsze czasy i zainteresowanie lokalnego samorządu. Jest szansa na odzyskanie tego budynku od niemieckiego właściciela i, po wyremontowaniu, przekazanie na kulturalne potrzeby naszej zaniedbanej w tej dziedzinie dzielnicy. Po wpisaniu w 2018 r. budynku do Rejestru Zabytków spółka EON wykazała chęć oddania go miastu w zamian za otrzymanie równoważnej działki w okolicy. Działkę taką za darmo spółka EON otrzymała od miasta, a zostawiła nam ruinę – termin opuszczenia obiektu podobno już minął.
W styczniu tego roku lokalne gazety i portale internetowe poruszyła wiadomość, że Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków po przeprowadzonej kontroli nakazał przeprowadzić w budynku dawnej Elektrowni Gminy Letniska Falenica prace w celu zabezpieczenie zabytku przed istotnym uszkodzeniem lub jego zniszczeniem. Decyzja została wydana z rygorem natychmiastowej wykonalności. Jest nadzieja, że proces przejęcia budynku przez miasto teraz ruszy, bo niemiecki właściciel będzie chciał być jak najdalej od obowiązku nałożonego przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
W Gazecie Wawerskiej z marca 2019 r. scenograf pani Ineza Bodył – Plaskota opisała jak w 2016 r. poszukując budynku pasującego do „ducha” kolejnego filmu odkryła tajemnicze ruiny w Falenicy na rogu ul. Patriotów i ul. Gruntowej. Nie było łatwo uzyskać zgodę na wejście do środka. „Weszłam tam jak do wraku Titanica, od lat zamknięte, zarośnięte dzikim winem. Przy budynku przylegające jakieś dwa mieszkanka, chyba komunalne. Piękne, ogromne okna, magiczne wnętrze. Cisza. Spokój. I tak sobie pomyślałam – jakie piękne miejsce na koncerty, może bibliotekę, klub, restaurację, galerię…”
W jednym z internetowych portali znalazłam też taki wpis kogoś, kto widział wnętrze Elektrowni: ”jakie piękne miejsce na koncerty, może bibliotekę, klub, restaurację, galerię…” to samo pomyślałem kiedy kilka lat temu udało mi się po raz pierwszy zajrzeć do wnętrza tego arcyciekawego budynku. A może nie tyle do wnętrza co przejrzałem go na wylot – zobaczyłem, że główna część to wysoka hala. Śniły mi się potem projekty, realizacje, koncert na otwarcie, składaną widownię umożliwiającą wielofunkcyjne zastosowanie sali. Zakochałem się w tym budynku, ale co ja mogę…”
Pozostaje pytanie czy i w jakim tempie odzyskanym budynkiem zajmie się miasto lub dzielnica. Czy znajdą się pilnie środki na jego zabezpieczenie? Czy interesujący obiekt o wartościach architektonicznych, głównej sali o wysokości ok 11m i powierzchni użytkowej ok. 1000m2, którego zwrot wywalczony został przez lokalną społeczność nie będzie nadal niszczał? Czy uda się zmusić władze dzielnicy do przeprowadzenia profesjonalnej renowacji obiektu i utworzenia w tym miejscu wymarzonego obiektu służącego kulturze?
Czas na odpowiedź na pytanie zawarte w tytule „Czy wawerskie zabytki to zbytki?”
Czy ratowanie ich to zbędne i drogie działanie, zbytek właśnie? Może są pilniejsze potrzeby? Odpowiedź jest tylko jedna. Kultura to nie zbytek. Walka o zachowanie historycznego dorobku kulturalnego, a takim są obiekty o walorach artystycznych to nie zbytek. Potrzeba obcowania z kulturą to nie zbytek. Oczekiwanie aby w 70-tysięcznej dzielnicy można było zorganizować koncerty czy wystawy w pięknym, profesjonalnie urządzonym wnętrzu to nie zbytek. Ratowanie zabytków to nie zbytek!
Ten spacer po dwóch wawerskich niszczejących obiektach, wspomnienie o świdermajerach – to tylko dotknięcie tematu naszych lokalnych zabytków. Mamy przecież jeszcze budynki sakralne, kapliczki. Mamy cały kompleks budynków kolejowych linii otwockiej w tym zespół stacji Falenica, którego los będzie się rozstrzygał wkrótce w związku z kompleksową przebudową torów. Jako Stowarzyszenie Razem dla Wawra i Gazeta Wawerska będziemy zdobywać informacje o działaniach PKP i Urzędu Miasta oraz Urzędu Dzielnicy w sferze planów co do losów tych zabytkowych obiektów kolejowych. Ratowanie zabytków to nie zbytek!
Autor rysunku: Piotr Grzegorczyk, aninianin, absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Prowadzi niewielkie Studio Architektury Mieszkaniowej. Jako wizualizator technik odręcznych (aerograf, akwarela, rysunek) współpracował w latach 90-tych z największymi pracowniami architektonicznymi w Warszawie i Berlinie. Od października 2018 r. Radny Dzielnicy Wawer z listy Stowarzyszenia Razem dla Wawra.
0 komentarzy