„W razie ewakuacji wszystkie bagaże należy zostawić na pokładzie samolotu.”

Stoję przy kasie jednego ze wszystkim znanych sklepów wiel­ko­po­wierz­ch­nio­wych. Atmosfera dość rozluźniona, klientów niezbyt wielu. Przede mną pan. Jest sam. Wysoki, zadbany. Srebrna broda, wąsy i włosy estetycznie przycięte na krótko. Po wyprostowanej sylwetce widać, że prowadzi zdrowy, aktywny styl życia. Na twarzy błąka się coś na granicy uśmiechu. Myślę: „O, cóż za rzadkość, taki ładny pan.”

Nudzimy się chwilę, patrząc na przesuwającą się taśmę. Nawet mam ochotę poprowadzić z nim jakąś konwersację, jednak zanim znajduję odpowiedni temat, pan płaci, zabiera zakupy i odchodzi. Odprowadzam go wzrokiem i zaj­mu­ję się swoimi sprawunkami. Pcham wózek w kierunku wyjścia. Przez okno widzę znów pana z kolejki przy kasie. Właśnie zapakował zakupy i wsiada do ele­gan­c­kie­go, równie zadbanego jak on, samochodu zaparkowanego… na miejscu przeznaczonym dla rodzin z dziećmi. No i czar pryska… Patrzę na miejsca obok. Na miejscu dla osób niepełnosprawnych stoi duży pojazd z napędem 4×4 bez spe­c­jal­nych oznaczeń, a zaznaczone krzyżakiem miejsce przed drzwia­mi oznaczonymi jako „droga ewa­ku­a­cyj­na”, służące wyłącznie w przy­pad­ku ewakuacji, również blo­kuje samochód! Reszta parkingu prawie pusta.

Dlaczego nie przestrzegamy przepisów, procedur czy choćby po prostu reguł dobrego wychowania? Przecież większość z nich ma na celu nasze bezpieczeństwo i poszanowanie drugiego człowieka.

Parkujesz przed wyjściem awa­ryj­nym, bo jest blisko wejścia, wchodzicie z córką do sklepu, spokojnie robicie zakupy. Nagle, w ułamku sekundy coś się dzieje, wybucha ogólna panika, wszyscy tłoczą się do wyjścia, z przerażeniem stwierdzasz, że twoja córka jest poszkodowana, wymaga natychmiastowej, fachowej pomocy. Jedyną drogą ratunku jest wyjście awaryjne, a tam stoi twój samochód. Mijają drogocenne sekundy, minuty… nie można wnieść noszy, nie można szybko jej pomóc…

Czy musimy uczyć się tylko przeżywając dramatyczne sytuacje, zamiast im po prostu zapobiegać? Dopiero wtedy pada pytanie – „czy musiało do tego dojść?” Przepisy, reguły, regulaminy. Dlaczego tak ich nie lubimy? Co nam pod­po­wia­da by je omijać? Szczególnie niezrozumiałe jest lekceważenie tych, które służą naszemu bez­pie­czeń­stwu. Od innych wymagamy respektowania przepisów, prze­s­trze­ga­nia prawa w samolocie, w autobusie, na ulicy, byśmy mogli bezproblemowo załatwiać swoje sprawy, spełniać marzenia. Wymagamy i dbamy o swoje. Sami mówimy, „ach to tylko na chwilkę” i na tę drogocenną chwilkę zagrażamy życiu innych, a niejednokrotnie szkodzimy sami sobie.

Pomyślmy więc o tym, że miej­sce przed wyjściem awa­ryj­nym, z reguły oznaczone białym krzyżakiem powinno być zawsze puste. Zawsze, nawet wtedy, gdy parking jest zapełniony do ostatniego stanowiska.

Miejsca dla osób niepełnosprawnych mogą zajmować samochody tylko specjalnie oznaczone. Opowiedną kartę można uzyskać w Warszawie, w Miejskim Zespole do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności na ul. Gen. Andersa 5.

Miejsca przeznaczone dla ro­dzin z małymi dziećmi są właśnie dla nich przeznaczone, zwykle szer­sze, żeby mieli wygodniej. Choć w prawie o ruchu drogowym nie ma znaku „miejsce dla rodzica z dzieckiem” – uszanujmy to. Tak po prostu.

Parkowanie, generalnie w ca­łym mieście, również w naszej dziel­ni­cy stało się ogromnym pro­b­le­mem. Częściowo rozwiązało go Miasto jedynym skutecznym za­ka­zem: osłupkowniem miejsc nieprzeznaczonych do par­ko­wa­nia. Działa, ale przykro, że zwykłe przepisy nie są respektowane. Następną regulacją jest płatne par­ko­wa­nie, bądź możliwość parkowania na określony czas. Działa, bo jest kontrola, mandaty lub nawet odholowanie samochodu. Co zrobić jednak tam, gdzie potrzebna jest po prostu obywatelska od­po­wie­dzial­ność? Gdzie potrzebny jest szacunek dla drugiego człowieka – choć nieznajomy i otoczenie „nie nasze”? Parking przed Urzędem Dzielnicy jest notorycznie pełen. Nie wszystkie parkujące samochody należą do osób, które właśnie załatwiają sprawy, a więc parkują najwyżej na 1-1,5 godziny. Samochody stoją całymi dniami, a nawet w nocy. Niektóre z charakterystycznymi napisami natychmiast rzucają się w oczy. Ta sama sytuacja jest na ulicy Żegańskiej. Nie można podjechać i szybko zrobić zakupów w ulubionych małych skle­pach, które i tak walczą o przeżycie. Zo­stawmy te miejsca dla kupujących.

Następny problem to par­ko­wa­nie gdzie popadnie i rozjeżdżanie wszystkiego po drodze. Stąd chodniki z dziurami i wystającą lub zapadniętą kostką, chętnie zapełniające się wodą. Stąd brzydkie, pozbawione zieleni pobocza, rozjeżdżone przez zatrzymujące się tam samochody. Na większości wawerskich ulic, szczególnie na tych o mniejszym natężeniu ruchu i ograniczeniu prędkości do 30km/h nie ma zakazu postoju i zatrzymywania się. Jezdnie są dostatecznie szerokie i można spokojnie po­s­ta­wić samochód nie wjeżdżając na chodnik czy pobocze. Pozostaje również dużo miejsca, by inne samochody swobodnie przejechały obok. Do tego chodniki bocznych uliczek są wąskie, tak, że parkujący na ich części samochód zagradza swobodne przejście, nie mówiąc już o przejechaniu wózkiem. Piesi zmuszeni są do wejścia na jezdnię i narażeni tym samym na niebezpieczeństwo. Sytuacja sta­je się paradoksalna. Chodniki dla pieszych zajmowane są przez samochody, a piesi paradują po przeznaczonych dla samochodów, jezdniach. Ustawa z dnia 21 marca 1985 r. o drogach publicznych jasno definiuje jezdnię jako część drogi przezna­czoną do ruchu pojazdów oraz chodnik jako część drogi przeznaczoną do ruchu pie­szych. Skąd u nas to przeinaczenie? Kodeks Drogowy, w sekcji Ruch Drogowy, w rozdziale 5 dopuszcza zatrzymanie lub postój na chodniku w kołami jednego boku lub przedniej osi pojazdu samochodowego o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 2,5 t. pod określonymi warunkami. Między innymi pod wa­run­kiem, że szerokość chodnika po­zos­ta­wio­nego dla pieszych jest taka, że nie utrudni im ruchu i jest nie mniejsza niż 1,5 m. I właśnie ten warunek jest lekceważony przez większość kierowców. Parkujemy na zbyt wąskich chodnikach, nie pozostawiając przepisowej szerokości chodnika dla pieszych.

Podstawę prawną do zestawienia w tabelce obok znajdziemy w Pra­wie o ruchu drogowym w art. 46-50, które dokładnie traktują o zatrzymaniu i postoju pojazdu.

Właściwe parkowanie ma wie­le zalet. Po pierwsze nie naraża pie­szych na niebezpieczeństwo, zos­ta­wia­jąc im wolny do poruszania się chodnik. Po drugie powoduje naturalne spowolnienie ruchu. Samochody prawidłowo stojące na zmianę po jednej i drugiej stronie jezdni zmuszają kierowców do większej uwagi i koncentra­cji oraz wolniejszej jazdy „wężykiem”. Po trzecie oddziela ruch pie­szy od samochodowego, co znacz­nie zwiększa bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu. Po czwarte chroni pobocza i chodniki przed zniszczeniem. Zachęcam więc do prawidłowego par­ko­wa­nia. Spróbujmy też respektować inne reguły i przepisy. Polubmy je. Wiele z nich służy temu by żyło nam się lepiej. Wprowadzają swoistą elegancję i element spo­koju, zapobiegają dramatom. Daj­my przykład, za nami pójdą inni. Zaobserwujmy efekty. To na­praw­dę się opłaca!