Sposób na śmieci

Kiedy mijam posesje z dzie­siątkami plastikowych toreb zawierających tak zwane śmieci „zielone” robi mi się smutno.

Przyroda nie zna pojęcia „śmieci”.

To, co wyrosło w ogrodzie, a teraz uschło, powinno zostać przez nas ponownie zagospodarowane. Wyrzucając „zielone” resztki pozbawiamy glebę doskonałego naturalnego nawozu. Od kilku lat nie sprzątam ściętych mrozem roślin, zostawiam je, aby się rozłożyły tam, gdzie rosły, oddając ziemi zawartą w komórkach wodę oraz materię organiczną. Tak to działa w przyrodzie od zawsze. Zimy mamy teraz suche, często bezśnieżne, resztki roślin okrywają glebę, dając schronienie i pożywienie żyjącym w ziemi stworzeniom.

Okrywa z liści pomaga małym organizmom przetrwać zimę.

Oczywiście nie wszystko można zostawić. Zaatakowane szrotówkiem iście kasztanowca trzeba koniecznie zebrać, a nawet spalić! Nie jestem zwolenniczką palenia liści na posesji i nigdy tego nie robię, na szczęście nie rośnie też u mnie kasztanowiec. Nie mam również dębu, który potrafi udręczyć niejednego ogrodnika. Pamiętajmy, jeśli tylko dysponujemy odrobiną miejsca w kącie ogrodu, liście warto kompostować. Powstaje z nich lekka, pulchna, wartościowa ziemia liściowa. Możemy to robić nawet w plastikowych workach. Ziemię liściową można później rozsypać wokół krzewów, nawet tę z liści orzecha włoskiego. Polubi ją porzeczka czerwona, która udaje się pod orzechami, gdzie niewiele roślin chce rosnąć. Zatem liście „trudne”, jeśli tylko mamy jakieś niewidoczne miejsce, zostawmy w workach, obficie podlewając i zaszczepiając ziemią z posiadanego kompostu, w którym żyją pożyteczne bakterie, a po wierzchu posypmy popiołem drzewnym.

Najlepszym miejscem na przerabianie resztek ogrodowych jest oczywiście kompost. Istnieje wiele rodzajów kompostowników: drewniane, drewniano-metalowe czy plastikowe. Ostatecznie można rzucać rośliny na pryzmę.

Oto kilka zasad, o których warto pamiętać.

Nie wszystkie części roślin rozłożą się równie szybko, dlatego nie wrzucamy do kompostu części zdrewniałych, te raczej mielimy i wysypujemy na grządki jako ściółkę. Jeśli mamy ogród iglasty, kompost z igieł nadaje się do roślin lubiących glebę kwaśną.

Nie wrzucamy do kompostu chwastów i roślin zarażonych chorobami. Jeśli to zrobimy, rozprze­strzenimy je i zarazimy zdrowe rośliny chorobami grzybowymi.

Zeschnięte trawy mogą się trafić na kompost (brązowe) lub jako ściółka wprost na grządkę.

Przemiana materii orga­nicznej w kompoście może odbywać się na zimno (wolniej) lub w temperaturze podwyższonej (nawet do 60 stopni!). Ciepło wytwarza się w kompoście, kiedy dobrze dopilnujemy proporcji między częściami zielonymi (azot) a brązowymi (węgiel). Proporcje zielonych do brązowych powinny być mniej więcej jak 1:25. Zawsze pamiętamy do porządnym polaniu kompostu wodą! Gorący kompost rozkłada resztki roślinne szybciej, likwiduje też patogeny chorobowe oraz niszczy chwasty, czego nie możemy się spodziewać po kompoście zimnym. Według niektórych ogrodników wystarczy osiemnaście dni, aby przerobić resztki w takim kompoście. Mnie się to nigdy nie udało, chociaż karnie go polewałam wodą i przerzucałam, dostarczając bakteriom tlenu, a temperatura w pryzmie sięgała 60 stopni, co widać na zdjęciu. Na ogół kompostuję „na zimno”. Wtedy trwa to znacznie dłużej (do trzech lat), ale też nie wymaga tyle pracy.

Zawsze pamiętajcie o polewaniu kompostu wodą i dostarczajcie bakteriom kompostowym części zielonych, to przyśpiesza proces.

Do kompostu można dodawać stare gazety, jeśli je mamy a także tekturę, którą również większość z nas wyrzuca wraz z makulaturą. Gazety i tektura zawierają celulozę, wykorzystywaną przez dżdżownice do budowania otoczek jaj. Odchody dżdżownic rozpuszczone w wodzie dają doskonały nawóz. Możemy go uzyskać z domowej hodowli. Wystarczy plastikowy pojemnik wypełnić resztkami z kuchni (wyrzucane przez nas „bio” śmieci) posypać z wierzchu ziemią i wrzucić do środka dżdżownice kalifornijskie lub jakiekolwiek inne (zdjęcie 3) i w miarę regularnie polewać wodą. Ściekająca do podstawionego pojemnika brunatna woda wymaga rozcieńczenia.

Jeśli mamy miejsce w piwnicy lub garażu, dżdżownice będą przerabiały resztki z kuchni również zimą. Tu warto może uprzedzić obawy co do zapachu. Zasadą jest, że resztki z kuchni musimy zasypywać ziemią (może być ze starych doniczek), a pojemnik powinien mieć odpływ! Przy zbyt dużej ilości wody i pokarmu, dżdżownice nie dadzą rady go przerobić, resztki będą ulegały procesowi gnilnemu, stąd może pojawić się brzydki zapach. Do kompostownika z dżdżownicami nie wrzucamy: chleba, skórek po owocach egzotycznych oraz resztek mięsa i kości.

W moim kompoście bywa naprawdę gorąco!

Jeśli założymy w ogrodzie kompost to znacznie zmniejszymy ilość wyrzucanych „śmieci”. Dokarmiany kompostem ogród nie będzie potrzebował nawozów sztucznych. Gleba zawierająca dodatek 4% materii organicznej jest w stanie wchłonąć i zatrzymać ok. 56 litrów wody deszczowej na jeden metr kwadratowy. Materia organiczna działa jak gąbka zatrzymuje wilgoć, gdy jest jej zbyt wiele, na przykład po ulewnym deszczu i przyczyniając się do poprawy plonów, pozwalając roślinom na normalną wegetację bez potrzeby częstego podlewania, a woda, jak sądzę, będzie drożeć.

Zatem nie wyrzucajmy resztek „zielonych”! Przekonajmy się do kompostowania! Bądźmy eko! Przyroda nie zna pojęcia śmieci!