Miesiąc miodowy
Niepostrzeżenie minął miesiąc odkąd zostałem wybrany przez radnych na stanowisko zastępcy burmistrza dzielnicy Wawer. Uświadomiłem to sobie podpisując decyzję o wycince kilku drzew. Czy aktywista Jacek Wiśnicki, którym byłem jeszcze kilka tygodni temu, podpisałby taki dokument? Pewnie mimo wszystko tak, każde drzewo przeszło kontrolę, stwierdzono obumarcie, załączono zdjęcia. Podpisując zgodę pomyślałem, że winny jestem Wam, a także sobie, informację o tym, jak wygląda dzielnica z perspektywy piątego piętra na Żegańskiej. Postaram się taki notatnik prowadzić regularnie, o ile gościnne łamy Gazety Wawerskiej wytrzymają tę formułę.
Pierwszego dzień urzędowania jako nowy zarząd odbyliśmy spacer po urzędzie. Byliśmy w każdym pokoju, rozmawialiśmy, poznawaliśmy naszych współpracowników. Choć szybko straciliśmy orientację i prawie zabłądziliśmy w wydziale budżetowo-księgowym, to wędrówka była pouczająca. To co rzucało się w oczy od razu, a co zazwyczaj umyka, kiedy patrzymy na urząd z zewnątrz, to fatalne warunki lokalowe, w jakich pracują wawerscy urzędnicy. Coraz częściej brakuje miejsca na dokumenty, archiwa i biurka. W dodatku budynek jest przestarzały i koszty jego konserwacji będą tylko rosły. Wydziały nie mają gdzie przyjmować interesantów, czy rozkładać map, a cały budynek obsługuje jedna winda. Zagospodarowano niemal każdy wolny kąt urzędu, dosłownie i w przenośni dochodzimy powoli do ściany. Co z tym zrobić? Niemal każdy naczelnik wspomina o potrzebie budowy nowego ratusza. Są pomysły, by łączył w sobie różne funkcje, jak przedszkole albo miejsce aktywności mieszkańców, ale czy na liście priorytetów inwestycyjnych taki wydatek ma szansę na wysokie miejsce? Kto będzie miał odwagę powiedzieć, że trzeba zbudować ratusz, kiedy wciąż brakuj szkół, czy przedszkoli… Na pewno ta dyskusja w końcu się jednak zacznie i na pewno będzie burzliwa.Drugiego dnia zaczęły się sprawy bieżące i pilne. I tak już zostało. Z perspektywy miesiąca muszę powiedzieć, że idea wyborów samorządowych jesienią, wydaje się co najmniej nietrafiona. W związku z tym, że obaj dotychczasowi wiceburmistrzowie zdobyli mandaty radnych, przez kilka tygodni dzielnica działała w pewnym zawieszeniu. Jedynym sprawującym urząd był burmistrz Łukasz Jeziorski i siłą rzeczy nie mógł podejmować niektórych decyzji. Dość długo trwały negocjacje koalicyjne i wyłanianie nowych władz, a wszystko to w momencie dopinania budżetu i rozliczania mijającego roku. W dodatku dokładnie tak samo wyglądała sytuacja w mieście, co sprawia, że lista spraw pilnych i niecierpiących zwłoki tylko narasta, choć oczywiście staramy się ją rozładowywać, każdy w swoim zakresie. Przejęliśmy urząd z całym bagażem spraw, tych pozytywnych i tych nieco obciążających na starcie. Trudno uciec od myśli, co zostawimy naszym następcom. W najlepszym razie okaże się to za pięć lat. To dużo czasu…
Ja, na mocy umowy koalicyjnej między Stowarzyszeniem Razem Dla Wawra oraz Koalicją Obywatelską, wziąłem odpowiedzialność za wydziały architektury i budownictwa, nieruchomości, zasobów lokalowych, ochrony środowiska oraz spraw społecznych i świadczeń. Oznacza to wpływ na dość znaczny obszar funkcjonowania dzielnicy, ale też mierzenie się ze skomplikowanymi w swej naturze problemami, które generują frustrację i duże emocje mieszkańców. Są to wydziały kluczowe dla sprawnego funkcjonowania dzielnicy, choć mieszczące się gdzieś za kulisami urzędu. O pracy wydziału architektury mówi się zazwyczaj tylko wtedy, gdy komuś obok domu wyrasta niepasujący do otoczenia budynek. O istnieniu wydziału nieruchomości można nie wiedzieć, do czasu, gdy okaże się, że nie do końca jasna jest sprawa własności ziemi, którą odziedziczyliśmy. W zasadzie z większością „moich” wydziałów mieszkańcy spotykają się, gdy mają problemy. A to rodzi emocje, zwłaszcza, że w wielu obszarach funkcjonowania dzielnicy zagmatwana sytuacja prawna, własnościowa, chaos na poziomie przepisów prawa i ich interpretacji sprawiają, że ludzie mają poczucie niezawinionej krzywdy. I często trudno im nie przyznać racji. Z takimi przypadkami spotykam się często, staram się pomóc, choć zazwyczaj nie ma prostego rozwiązania, albo znajduje się ono poza kompetencjami urzędu. Często myślę o tym, jaki będzie Wawer za pięć lat. Zakończą się wtedy wielkie inwestycje centralne – budowa obwodnicy oraz modernizacja linii. Poszerzona zostanie część Wału. Znaczny obszar dzielnicy zabuduje się osiedlami, przybędzie wielu mieszkańców. Chciałbym, żeby w tym wszystkim nasz zarząd i urząd odgrywał wiodącą rolę, który te zjawiska „okiełzna” i pokieruje tak, by nasza dzielnica rozwijała się harmonijnie. By dokonała skoku cywilizacyjnego i rozwojowego, a jednocześnie nie straciła swojego charakteru. Czy to się uda? Na pewno za kilka lat dowiem się tego od wyborców.
Budowanie nowego ratusza, aby urzędnicy mieli gdzie wydawać decyzje o wycince drzew to szaleństwo.
Zlikwidujmy ten i inne absurdy, a od razu zrobi się luźniej. Wszystkie dokumenty powinny być w wersji elektronicznej – jest XXI wiek.
Ja mam odmienne zdanie na temat Ratusza. Ratusz to nie tylko miejsce pracy dla urzędników, którzy powinni pracować w godziwych warunkach. Ale jest to miejsce dla mieszkańców, którzy załatwiają swoje sprawy. Ponadto to miejsce spotkań z mieszkańcami Władz Dzielnicy. W ostatnim czasie dużo dzielnic pobudowało swoje ratusze. Skoro budynek jest drogi w utrzymaniu to taniej i ekonomicznie wybudować nowy ratusz koszty utrzymania mniejsze. I to jest myślenie wskazujące na gospodarność.