Gdy opadną liście z drzew…
Falenica zupełnie zmienia wtedy charakter. Z oazy zieleni przeobraża się w prawie zwyczajne osiedle. Widać nieuprzątnięte chodniki i zaniedbane podwórka. Tych ostatnich jest już na szczęście niewiele, ale właśnie od listopada zaczynają kłuć w oczy brzydotą nagromadzonych tam klamotów. Już ich nie zasłaniają krzaki i liściaste drzewa.
O takiej bezlistnej porze czekałam na spóźniający się pociąg do Warszawy. Po raz któryś odnotowałam, że dworzec i peron desperacko potrzebują gruntownego remontu, a prośby falenickich patriotów, zanoszone do PKP, nie odniosły skutku. Aby nie widzieć odpadającego tynku dworca, podeszłam w stronę zejścia, skąd widać spory kawałek sąsiedztwa stacji. Popatrzyłam przed siebie i uruchomiłam wyobraźnię: co można by z tego miejsca zobaczyć przed stu laty?
Otóż niewiele, bo peron znajdował się na poziomie gruntu. Podwyższono go dopiero podczas budowy linii średnicowej Pruszków–Otwock. Wtedy też zbudowano tunel pod torami, a w 1936 r. przejechał po nich po raz pierwszy pociąg elektryczny. Sto lat temu kolej naprawiała zniszczenia wojenne z 1915 r. Może zaczęto wtedy odbudowę nowego dworca kolejowego? Drewniany powstał około 1900 roku, po ustanowieniu przystanka, murowany nie zdradza daty powstania.
W odrodzonej Polsce nasz dworzec kolejowy miał prawie pałacowy wystrój – poczekalnię zdobił wspaniały żyrandol. W pobliżu dworca stał sobie stary szalecik mieszczący ubikację i prawdopodobnie łaźnię. Korzystali z niego pasażerowie kolei i, być może, także goście stacyjnego hoteliku mieszczącego się na piętrze.
Z dworca wychodziło się na wąską, wybrukowaną kocimi łbami ulicę, która tuż przed wojną nosiła dumną nazwę Marszałka Piłsudskiego (podobnie do bliźniaczej drogi po zachodniej stronie torów). Z peronu można było zobaczyć ładny piętrowy dom czynszowy, stojący na rogu ulicy Krótkiej (obecnie Frenkla), a przy nim z obu stron parterowe domki. Za nimi rozciągał się plac przed synagogą. Jej budowę ukończono w 1938 r.
Przylegający do Frenkla dzisiejszy skwerek był wtedy wybrukowanym placem (Plac Kolejowy), gdzie na pasażerów czekały dorożki. Za nim widniał parterowy dom z dużym ogrodem, który zakupił pan Wronko, ówczesny wójt gminy Letnisko-Falenica. Stoi do dzisiaj.
Wychylając się bardziej w prawo, podróżny dostrzegłby z peronu największą dwupiętrową falenicką kamienicę. Na parterze mieściła sklepy i cukiernię. Dalsze zabudowania, a także drewniany kościółek na wydmie (z 1930 r.) można było dojrzeć tylko z okien pierwszego piętra budynku stacyjnego.
20 sierpnia 1942 r. ktoś stojący w tym miejscu peronu zobaczyłby drut kolczasty otaczający teren getta, a na placu przed synagogą tłum Żydów, spędzonych tu, aby czekali na załadunek do wagonów towarowych, które powiozły ich do obozu śmierci w Treblince. Może dostrzegłby też na peronie pana Jana Kamińskiego, bojownika AK, który fotografował te wydarzenia (zdjęcia zabrała UB po wojnie). A może małą Juttę Szabasson, którą ktoś pod wieczór zabrał z peronu i uratował jej życie.
Gdy po wojnie uruchomiono pociągi, podróżny zobaczyłby z peronu zrujnowane i spalone domy, częściowo zniszczoną synagogę i pustkę po wyciętych na opał drzewach. Niektórzy jeszcze pamiętają, że z tego miejsca można było podziwiać niezalesione wydmy. Znikła najgęściej zabudowana część falenickiego letniska. Ulica przy torach dostała nazwę gen. Świerczewskiego, zamienioną po przyłączeniu Falenicy do Warszawy w 1951 r. w ulicę „Patriotów”.
Od początku lat 50. ruszyła budowa domów spółdzielczych w tej części Falenicy. Były to charakterystyczne budyneczki ochrzczone mianem „domków Baby Jagi”. Z peronu łatwo je można było dostrzec, drzewa posadzono nieco później, były cieniutkie, nie zasłaniały jeszcze widoku.
Na tle tych nowych domów wygląd dworca wydawał się żałosny, budynek i perony niszczały, a szalecik, jeszcze używany, był w coraz gorszym stanie. Było biednie i brudno. Znikły dorożki, a placyk przed dworcem zamieniono w skwerek, posadzono rachityczne drzewka, wytyczono ścieżki. W latach 60., w sąsiedztwie synagogi zamienionej w dom mieszkalny, zbudowano przychodnię lekarską. Budowla nie była imponująca, ale miała wokół rozległy teren, co w XXI w. pozwoliło na dostawienie nowego skrzydła.
W końcu lat 70. Faleniczanie doświadczyli remontu dworca, który nigdy nie wrócił jednak do dawnej świetności. Poszerzono i wylano asfaltem ulicę Patriotów. Musiały wtedy zniknąć domy położone blisko jezdni, zburzono wielką, dotąd pamiętaną kamienicę nr 38. Od skwerku, aż do ulicy Walcowniczej widnieje odtąd pusty pas zieleni, a w głębi niszczejące domki pożydowskie. Potem wzdłuż chodnika wykopano duży rów, aby mogła do niego ściekać woda z asfaltu. Rów jest dowodem, że Falenica dotąd nie ma kanalizacji.
W 1980 roku z peronu można już było dojrzeć nową, wysoką dzwonnicę przy kościele, a w latach 90. w najbliższej okolicy wyrosły domy mieszkalne w zupełnie nowej, niż spółdzielcza, stylistyce. Wcześniej, bo w 1992, naprzeciw stacji postawiono pomnik pomordowanym Żydom falenickim, dzięki staraniom pani Magdaleny Borkowskiej i Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”. Od 2005 roku, w dniu 20 sierpnia, zaczęto przy nim organizować spotkania poświęcone pamięci pomordowanych. Znikła budka przy stacji, gdzie przez kilka lat był to bodaj jeden punkt naprawy obuwia. Tę usługę przejął zakład szewski w nowym budynku „Fali”, oddanym do użytku w 1989 r. Wysoki komin „Fali” jest aż za dobrze widoczny z „mojego” punktu peronu.
Wiek XXI przyniósł ważne zmiany. Popadający w ruinę budynek stacyjny uratowała pani Ewa Jaskólska. W 2010 r. utworzyła w tym miejscu kinokawiarnię stacja Falenica i sprawiła, że otoczenie dworca zaczęło się zmieniać się na lepsze. Wybrukowano miejsca parkingowe, a na północnej ścianie stacji powstał w 2013 roku piękny mural. To „Pomarańczarka” inspirowana obrazem Gierymskiego. Mural nawiązuje do letniskowej przeszłości Falenicy.
W 2007 roku został zburzony narożny dom Najwera, którego wygląd był z roku na rok coraz gorszy. Odsłonił się widok na nowe osiedle. Domek po ubikacji, nieczynnej od lat 90. posiadający status zabytku w dawnym kształcie (ale nie funkcji) został odtworzony po remoncie. W 2016 roku urządzono tam bar pod nazwą „Pokolei”, potem, wraz z właścicielem zmienił nazwę na Viadukt. Ostatnio „ozdobiono” go letnią werandą dla piwoszy, nie dbając o zachowanie oryginalnego wystroju.
Od 2018 r. zaczęło działać nowe, dużo skrzydło Przychodni Lekarskiej, wcześniej – winda dobudowana przed jej fasadą. W pobliżu stacji, na rogu ulic Firletki i Kędzierzyńskiej, rozpoczęto budowę największego domu w okolicy (z drewnianymi zdobieniami w stylu „świdermajer”), który zastąpił nieciekawą ruinę. Jego przeznaczenie jest jeszcze nieznane.
To z pewnością nie koniec zmian. Są nieuniknione, ale mało kto w Falenicy marzy o zapowiadanych ekranach osłaniających tory, czy budowie tunelu, który radykalnie zmieni falenickie „centrum” rozłożone wokół torów kolejowych. Tak sobie myślę, że nie każda zmiana jest dobrą zmianą.
0 komentarzy