Z pamiętnika scenografa, czyli Wawer na filmowo, odc. 8

Mało kto wie, nawet z rdzennych mieszkańców Falenicy, co mieści się za szlabanem na ulicy Bysławskiej 88. Z daleka szlaban, a przy nim domek ochrony sugeruje, że to jakieś tereny przemysłowe. Nie zwraca uwagi, a tymczasem za betonowym płotem istnieje i świetnie prosperuje fabryka snów – nasze rodzime wawerskie Hollywood.

Tu powstaje większość scen do tak popularnych seriali, jak: „Na dobre i na złe”, „M jak miłość”, „Na sygnale”, „Barwy szczęścia”, „W rytmie serca”. Zdarzają się dni, że jednocześnie pracuje kilka ekip filmowych.

Absolutnie imponujące jest zaplecze scenograficzne tego całego przedsięwzięcia. Zbudowane są i w pełni profesjonalnie wyposażone dwa szpitale, przychodnia lekarska, dwa hotele, cztery restauracje, posterunek policji, areszt, kilkanaście mieszkań. Wszystkie te obiekty rozplanowane są na terenie ładnej i zadbanej zieleni, w sezonie letnim z dużym powodzeniem nagrywamy sceny plenerowe w ogródkach tych filmowych knajpek, mamy też duży zielony skwer z rabatami do scen pasażowych.

Jedna ze scenografii na planie filmowym przy Bysławskiej 88. Fot. Ineza Bodył-Plaskota

Sercem i centrum tego mias­tecz­ka filmowego są biura po­sz­cze­gól­nych seriali i duża stołówka, gdzie spracowani filmowcy spotykają się na posiłki. Plan filmowy rządzi się swoimi, specyficznymi prawami. Obowiązuje 12-go­dzin­ny dzień pracy, każdego dnia zaczynamy pracę o innej godzinie, zależy to od zajętości aktorskich, od tego jaką porę dnia mamy nagrywać. Jeśli w scenariuszu mamy sceny wie­czor­ne i nocne, to zaczynamy póżniej i też koń­czy­my póżniej, bo 12 godzin pracy to nie­ste­ty standard. Zdarza się, że jedna ekipa je obiad, a druga w tym samym czasie śniadanie.

Praca na planie zdjęciowym to głównie czekanie. Bardzo często pytają mnie osoby spoza branży, po co tyle ludzi na planie i dlaczego oni w zasadzie nic nie robią, tylko tak snują się bez celu. Tak to może wyglądać z boku, ale każde działanie w filmie ma swoją kolejność i celowość. Każdy z pionów filmowych czeka na swoje przysłowiowe 5 minut, żeby jak najsprawniej wykonać swoją część, bo przecież cała reszta czeka na nich. Pierwsza scenografia przygotowuje obiekt do zdjęć. Następnie reżyser omawia z aktorami scenę i ustala ruch sceniczny. Według tych ustaleń operator wymyśla ruch kamer i gdzie położyć jazdę pod wózek zdjęciowy. W tym samym czasie ustawiane jest światło. Jak już cała technika stoi, następuje próba nierejestrowana z aktorami, która pozwala wychwycić wszystkie błędy i niedociągnięcia. Szybkie poprawki i można nakręcić scenę. Często jest wiele dubli – a to aktor pomyli kwestię, a to tyczka od dżwięku wejdzie w kadr, ktoś z ekipy odbije się w lustrze lub szybie, przeleci samolot i dżwięk jest nie do wzięcia itd, itp… I tak analogicznie z każdą sceną. Dziennie przeważnie nakręcamy w trybie serialowym koło 12 scen. Nie jest to łatwa praca, wymaga odporności psychicznej i fizycznej, szybkich decyzji i dużej kre­a­ty­w­noś­ci. Nagrodą jest na­tych­mias­to­wy efekt.

Jedna ze scenografii na planie filmowym przy Bysławskiej 88. Fot. Ineza Bodył-Plaskota

Dla nas, pracujących tu na codzień, od lat, to chleb powszedni i nic specjalnie ciekawego, ale może warto by było zorganizować jakieś dni otwarte dla miłośników konkretnych seriali, żeby mogli z bliska zobaczyć jak powstaje magia kina. Ot, taki lużny pomysł.

Po wytwórni filmowej na Chełmskiej to nasza falenicka fabryka snów jest największym tego typu planem filmowym w Polsce. Jej działalność elektryzuje całą dziel­ni­cę, bo siłą rzeczy różnych obiektów zewnętrznych szuka się jak najbliżej Bysławskiej, żeby za­osz­czę­dzić czas na przejazdach.