Ogród miejski
Ogrody, jak każda ludzka działalność, podlegają rozmaitym modom. W ogrodach, jako rośliny ozdobne, występowały między innymi ziemniaki, których teraz nikt by za roślinę ozdobną nie uznał, zaś wiele pięknych roślin, w tym mniszek pospolity, cykoria podróżnik, wężownik czy stokrotka pospolita ma złą renomę. Z niewiadomego powodu są one uważane za chwasty i zaciekle tępione. Sądzę, że te właśnie chwasty są przyszłością naszych ogrodów, bo wykształciły zdolność rośnięcia bez dodatkowego zasilania oraz podlewania.
Współczesne założenia ogrodowe pokazują zasobność właścicieli, bo nikomu już nie przychodzi do głowy, że ogród mógłby pełnić jakąkolwiek inną rolę niż rekreacyjna. A przecież nie zawsze tak było! Przydomowy ogród przez wieki pełnił rolę zaplecza kuchni! Niektórzy szczęściarze mają jeszcze na swoich działkach drzewa owocowe, zasadzone ręką dawnych właścicieli, czasem babci lub dziadka. To wspaniała tradycja! Drzew tych jednak na ogół nie szanujemy, nie opiekujemy się nimi, choć moglibyśmy korzystać z owoców, mieć je za darmo. W zeszłym roku był urodzaj jabłek. Zebrałam wiele spadów z jabłonki sąsiada, zrobiłam ze spadów ocet winny i piwo jabłkowe.
Nieopodal na mojej ulicy rosną zapomniane przez wszystkich morwy. Kto jeszcze pamięta takie drzewo? Kto objadał się w dzieciństwie czarną lub białą morwą, notabene doskonałym lekarstwem na podwyższony poziom cukru? Moje psy uwielbiają czas owocowania morwy i mirabelki. Nie dają się wtedy odciągnąć od dojrzałych owoców, które spadły na ziemię. Tymczasem niedaleko mojego domu właściciele posesji kazali ściąć dorodną morwę, bo śmieciła chodnik! Minęła moda na morwy, na mirabelki, jabłonie, czereśnie czy orzechy włoskie. Minęła moda na sadzenie lip, bo co po zapachu, co po miododajnym pyłku, co po kwiatach, z których można parzyć zdrową zimową herbatkę, skoro lipa zrzuca jesienią liście… Tego grzechu dopuszczają się wszystkie drzewa liściaste, więc je wyrugowaliśmy z naszych ogrodów, zapraszając do nich przede wszystkim zakwaszające ziemię iglaki.
To one są modne, a towarzyszy im trawnik przycięty niczym dywan, na którym nie pożywi się żaden owad ani drobny płaz. Uprawiamy w naszych ogrodach coraz mniej kwiatów. Kiedy widzieliście w swoim ogrodzie motyla? Nie jestem wyjątkiem, też mam mnóstwo tuj, jednak nie ja je sadziłam, zastałam je, kiedy kupiliśmy dom. Nie potrafię jednak zrozumieć tej tujozy w naszych ogrodach. Tuje wzięły szturmem nawet balkony apartamentowców! Jedyna nadzieja, że moda na niejadalne tuje przeminie, a zastąpi ją moda na hodowanie karłowych drzew, warzyw i owoców w pojemnikach, na co bardzo Was namawiam!
A oto moje doświadczenia. W zeszłym roku kupiłam sześć drewnianych skrzynek 80x40x40 cm z przeznaczeniem na uprawę ziół. Choć skrzynki stały w miejscu dość zacienionym, przez lato i jesień miałam nadmiar mięty, bazylii, pietruszki, lubczyku, tymianku, oregano i estragonu. Lubczyk, oregano i mięta przetrwały zimę w skrzynkach i w tym roku już nie musiałam ich sadzić. Zachęcona pozytywnym doświadczeniem dokupiłam kolejne skrzynki i wczesną wiosną wysiałam w mieszkaniu pomidory oraz inne warzywa na rozsadę. Tu od razu uwaga: jedno opakowanie zawiera na ogół zbyt dużo nasion jak na jedną rodzinę, zatem dzielcie się z przyjaciółmi! Sadzonek wyprodukowałam o wiele za dużo!
Zdecydowanie przeceniając swoje możliwości, a zwłaszcza posiadany areał posiałam: pomidory, bakłażany, kapustę, sałatę, buraki, brukselkę, jarmuż, pory, selery, bazylię, poziomki, fasolę, dynie, ogórki, melony, cukinie, marchew, pietruszkę naciową, groszek cukrowy i bób! To wszystko trzeba było gdzieś umieścić, podlewać, doświetlać specjalną lampą. W ciepłe wiosenne dni wynosiłam sadzonki na balkon i taras, przechowywałam je w niewielkiej szklarence z folii i w składanym inspekcie na tarasie, aby się zahartowały. Rozdawałam potem sadzonki, bo mimo dokupienia sześciu dużych skrzyń (150x80x80 cm) i zajęcia nimi dwóch miejsc parkingowych na podjeździe, nie ze wszystkim się nie zmieściłam. Typowy błąd młodego ogrodnika.
Urządzanie miejsca dla warzyw na tarasie czy balkonie nie wymaga wiele pracy, jeśli mamy odpowiednio przygotowane skrzynie. W wysokich (60-80 cm) na dno kładziemy drewno z drzew liściastych. Potem darń przewróconą trawą w dół, następnie kartony (bez folii!), nie do końca przerobiony kompost, wreszcie ziemię ogrodniczą. I tu uwaga: kupiłam ziemię na bazie torfu, która tego lata absolutnie nie zdała egzaminu, ponieważ niezwykle szybko wysycha i kiedy wyrywałam sałaty-skubanki, które zaczęły zawiązywać pąki, zobaczyłam, jak mimo podlewania w pojemnikach jest sucho! Potem intensywnie podlewając, przelałam niektóre warzywa. Teraz rozumiem, dlaczego liście na melonach i ogórkach podsychają! Nie z braku – z nadmiaru wody! O tym w następnym felietonie.
W tej chwili w małych skrzynkach mam zioła i resztkę marchwi, na jednym balkonie dojrzewają pomidory koktajlowe, w typowo balkonowych, plastikowych skrzynkach rośnie fasola tyczna, a w dużych ogórki, melony, pomidory, cukinie, bakłażany, czarna rzodkiew, pory, selery buraki i truskawki. W workach zaś ziemniaki. W każdej ze skrzyń posadziłam różne wspierające się rośliny oraz kwiaty.
Oczywiście w moim ogrodzie mam też krzewy ozdobne i kwiaty, ale serdecznie zachęcam do eksperymentowania z uprawą warzyw w skrzynkach na balkonie, tarasie albo podjeździe. Jest z tym trochę pracy, jednak co za przyjemność zjeść wyhodowany przez siebie pomidor, ogórek czy sałatę. Samo zdrowie i bez chemii!
Susza trwa. Czy pomyśleliście o podlewaniu ogrodu deszczówką? Warto ją zbierać, rośliny lubią miękką i ciepłą wodę. To oszczędność i działanie proekologiczne, a właśnie zanosi się na deszcz!
Małgorzata
Gutowska-Adamczyk
pisarka,
ogrodniczka-hobbystka,
mieszkanka Wawra
0 komentarzy