Drewniaki z ul. Panny Wodnej 30 i 32 w Radości
Łukasz Kopka, mieszkaniec Radości, zapytał mnie w styczniu na komunikatorze: „Czy ma Pan możliwość sprawdzić czy drewniaczki przy Panny Wodnej 32 należą do dzielnicy? Od kilku lat są one niezamieszkane, a od kilku miesięcy zaczynają być mocno rozkradane z blachy na dachu. Ich stan nie był jak dotychczas najgorszy, ale bez dachu szlag je trafi w trymiga. Zastanawiam się – jeżeli jest to własność dzielnicy, to może warto by je zabezpieczyć?” Trafiony! Te domy zwracały moją uwagę od dawna – wyeksponowane, klimatyczne, chyba ostatnie tak gęste skupisko świdermajerów w Wawrze (również po przeciwległej, północnej stronie Panny Wodnej stoją jeszcze dwa domy Denck’a – pisaliśmy o nich w maju i czerwcu ub.r.). Teren wręcz idealny na stworzenie czegoś na kształt „parku świdermajerów”, czyli restauracji obecnych plus ewentualnego przeniesienia kilku innych z miejsc zagrożonych, z jednoczesnym ustanowieniem dla całego zespołu atrakcyjnych funkcji publicznych. Kosztowna utopia? Zdania konserwatorów i pasjonatów są na temat takiego pomysłu podzielone.
Chodzi o trzy istniejące wciąż domy – jeden równoległy do ulicy, stojący na posesji nr 30, prawdopodobnie jeszcze zamieszkały, z uwiązanym na podwórzu psem, oraz dwa na działce obok, ustawione krótszymi bokami do ul. Panny Wodnej, z numerami policyjnymi 32. Obydwie działki są w rękach prywatnych. To charakterystyczne relikty letnisk falenickich. Przed wojną ta część Radości, pomiędzy torami linii otwockiej, a kolejką wąskotorową biegnącą śladem obecnej ul. Mozaikowej, oraz od ulicy Panny Wodnej do Przewodowej – była zabudowana wieloma podobnymi drewniakami.
Szukając śladów historii miejsca, natrafiłem na wyjątkową lekturę pt. „W Radości przy stacji 1920-51” autorstwa Andrzeja Lecha, urodzonego tuż przed II WŚ w rodzinie osiadłej w Radości. (Stąd zapewne sentyment jakim otoczona jest w tej książce Radość.) Zawarta w niej dokumentacja fotograficzna, kartograficzna, mnogość informacji o ludziach, miejscach sprzed lat, pozwoliły mi przypuścić, że może uda się odnaleźć i nakłonić jej autora do napisania wspomnieniowego tekstu o drewniakach i ich dawnych lokatorach. Szczęśliwie, dotarłem najpierw do mieszkającej nieopodal stryjecznej siostry autora – Barbary, a dzięki jej uprzejmości – do przebywającego od ponad 50ciu lat we Francji autora książki – Andrzeja Lecha. W rozmowie telefonicznej przyznał on, że w Polsce, ze względu na stan zdrowia, pojawia się rzadko. Grzecznie odmawiając współpracy przy tekście, zasłaniając się słabą znajomością tematu, zarekomendował równocześnie swojego kolegę, byłego mieszkańca jednego ze wspomnianych budynków, obecnie faleniczanina, Jacka Jarkowskiego. O to właśnie chodziło!
Pan Jacek mieszkał w domu przy ul. Panny Wodnej 30 w latach 1949-57. Zaraz po sprowadzeniu adres pocztowy jego mieszkania brzmiał: ul. 3-go Maja 4 m.2 (do roku 1953), później był to nr 12 gminy Falenica, aż do czasu przyłączenia tych terenów do tzw. Wielkiej Warszawy, kiedy to ulica została przemianowana na ul. Artystów, a następnie na ul. Panny Wodnej. W wieku 11 lat sprowadził się tutaj wraz z rodzicami, którzy świadomie wybrali linię otwocką ze względu na chorowitego jedynaka. Ojciec Jacka wrócił po zakończeniu działań wojennych z Anglii, gdzie odbywał służbę wojskową wraz z bratem – lotnikiem przez pewien czas pełniącym w randze pułkownika funkcję dowódcy (ostatniego) dywizjonu bombowców „300” RAFu. Brat, prosto z Anglii wyemigrował do Kanady. Ze względu na charakter służby i stopień wojskowy, groziło mu w stalinowskiej Polsce niebezpieczeństwo utraty życia. Jego kolega, dowódca dywizjonu 317, słynny as myśliwski Stanisław Skalski nie miał tyle szczęścia – po powrocie do Ojczyzny w 1947 roku został aresztowany i skazany na karę śmierci zamienioną później na dożywocie. Dopiero zrehabilitowany w 1956 – odzyskał wolność.
Ojciec Jacka był z zawodu elektronikiem i pracował najpierw w Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym mieszczącym się przy ul. Ratuszowej 11, a od 1957 roku w – przeniesionym do pobliskiego Miedzeszyna już pod nową nazwą – Instytucie Łączności. Przez wiele lat pozostawał pod obserwacją Urzędu Bezpieczeństwa.
Podobno dom pod nr 30 należał do Piotra Kacprowicza(?), rolnika z pobliskiej wsi Zagóźdź, dorabiającego na boku jako wozak (woźnica?). W ówczesnych czasach w cenie był transport węgla, jedynego opału. Pan Jacek pamięta sytuacje, kiedy chętnie odwiedzających pobliski bar (tam gdzie obecnie znajduje się sklep „Serek”) pijanych wozaków ich koledzy wrzucali na właściwy wóz, a konie już same ruszały w drogę powrotną…
Drewniak został zasiedlony na panujących powszechnie zasadach odstępnego – właściciel odstępował najemcy za umówioną kwotę prawo do zajęcia i użytkowania lokalu. Nieodstąpione w porę, podlegały pod narzucony wkrótce obowiązek kwaterunku. W środku znajdowały się 4 lokale mieszkalne oraz nieużytkowy strych. W części centralnej – dwa 1-pokojowe z kuchniami przylegające do siebie mieszkania (oba zajęła rodzina Jarkowskich, przerabiając jedną z kuchni na łazienkę) oraz po obu stronach – skrajne lokale 2-pokojowe. Mieszkanie po wschodniej stronie domu zajmowała rodzina państwa Powiłańskich. W tym od strony zachodniej zamieszkała rodzina państwa Milczewskich. On przybył zza Buga gdzie był znanym projektantem i budowniczym młynów, a jego żona występowała pod pseudonimem artystycznym Anna Christi jako solistka w Operze Warszawskiej, później w Operze Wrocławskiej. Pozostała w pamięci jako odtwórczyni roli Parii w operze Stanisława Moniuszki. Rodzina ta, wkrótce po osiedleniu się w tym domu, stała się ofiarą prześladowań ze strony UB i sowieckiej bezpieki. Podobno po aresztowaniu zesłano ich w głąb ZSRR.
Dalej, na wschód, stały jeszcze na posesji pod obecnym adresem ul. Panny Wodnej 32 dwa drewniaki. W skrajnym – tym bliżej torów – mieszkały po wojnie „na kwaterunku” 2 rodziny: Dudzików oraz Jareckich. Państwo Jareccy znani byli w okolicy jako bardzo kulturalni i uczynni sąsiedzi. Starszy z synów – Andrzej Jarecki – to późniejszy znany dramaturg i satyryk. Zanim zmarł tragicznie w 1993 roku w USA w wypadku drogowym (wykonując obowiązki radcy kulturalnego ambasady RP w Waszyngtonie), zapisał w latach 50-tych piękną kartę w historii warszawskiej kultury jako współtwórca Studenckiego Teatru Satyryków. Dorocie Jareckiej, córce Andrzeja, we wspomnieniach utkwił obraz ciepłego rodzinnego wnętrza radościańskiego drewniaka, stworzonego i zaopiekowanego przez dziadków Irenę i Zbigniewa Jana Jareckich, do których przyjeżdżała w odwiedziny. Zapamiętała m.in. tajemniczą klapę w kuchennej podłodze – zejście do piwniczki na węgiel. To być może tam (a może na strychu?) ukrywał się po wojnie stryjeczny brat dziadka Stanisław Jarecki, legionista, weteran wojny bolszewickiej 1920 roku?1.
Często gościli w domu przy – nomen-omen – ul. Artystów członkowie STS-u. Mama Andrzeja, zawsze gościnna Pani Irena, dzielnie szykowała im poczęstunek, a w ciepłe słoneczne dni wystawiała do ogrodu leżaki… Zapewne powstał w tych okolicznościach przyrody niejeden pomysł lub tekst do kolejnych spektakli STS…
Dorota Jarecka pamięta również przejmujące zimno panujące w, dostępnej z sieni, nieogrzewanej łazience. Stał tam klozet, stara żeliwna wanna i mnóstwo gratów. Jarosław Abramow-Newerly, przyjaciel Andrzeja z STS-u, tak wspomina pobyt w Radości gdzieś ok 1954 roku: „Andrzej wyszedł na dwór i wrócił z dwoma wiadrami wody. W domu nie było gazu, kaloryferów i bieżącej wody. W pokoju stołowym złączonym z kuchnią stał żelazny trociniak, który ogrzewał mieszkanie. Składało się ono z dwóch pokoi. Trzeci planowali dobudować. W sieni za ścianą urządzono umywalkę. Z zainstalowanej pompy czerpało się wodę do gotowania, mycia i spłukiwania sedesu”2… Dla wielu starszych mieszkańców Wawra prawdopodobnie opis ten brzmi znajomo. Państwo Jareccy faktycznie zamienili jedną z istniejących werand na 3-ci pokój – dla seniora Jareckiego, gospodarza.
Jeszcze do niedawna w domu mieszkał młodszy o 2 lata brat Andrzeja – Tadeusz. Działka ma podobno aż 17 właścicieli. Stan porzucenia w jakim dogorywają obydwa, prawie identyczne domy, nie wróży im nic dobrego.
Podziękowania dla Jacka Jarkowskiego za wspomnienia i współkorektę tekstu. Książka „W Radości przy stacji 1920-51” Andrzeja Lecha wciąż do kupienia w sklepie papierniczym Kajtek w Radości, ul. Patriotów 164.
Przypisy:
- Jarosław Abramow-Newerly Lwy STS-u, Warszawa 2005, str. 26
- tamże, str. 20-21
W lutym 2018 r. rozpoczęliśmy w Gazecie Wawerskiej cykl publikacji dotyczących spuścizny E.M. Andriollego na terenie dzielnicy Wawer. W każdym kolejnym numerze znajdziecie Państwo inny budynek, prezentowany w formie akwareli/rysunku. Staramy się wybieraćobiekty niekoniecznie w najlepszym stanie, ale zawsze drewniane, wyłącznie z Wawra. Możecie je typować sami: p.grzegorczyk@gazetawawerska.pl, najlepiej z jakimś opisem, historią związaną z budynkiem lub/oraz z działką na której stoi. Dzisiaj prezentujemy – już po raz 22 – 3 stojące obok siebie budynki z Radości znajdujące się od 2012 roku na liście wojewódzkiej ewidencji zabytków. Na akwareli – środkowy z nich, ul. Panny Wodnej 32.
Autor akwareli: Radosław Maciej Kakareko – absolwent Wydziału Architektury PW gdzie doskonalił warsztat studiując m.in. rysunek i malarstwo, członek Związku Artystów Polska Sztuka Użytkowa. Tematem wiodącym jego akwareli jest architektura i pejzaż miejski – głównie Wenecji i Białegostoku (swojego rodzinnego miasta). Maluje również portrety i martwe natury. Facebook: R.Kakareko.akwarele
0 komentarzy