Uwaga na zakochane padalce czyli o gadach i ich godach

W Wawrze mamy większość gadów które występują w Polsce. Łatwo zapamiętać: trzy jaszczurki i trzy węże. Wszystkie znajdują się pod ochroną, ale niechęć do węży jest tak wielka, że obrywa się przez nie nawet jaszczurkom. Zróbmy więc szybki przegląd.

Żmija zygzakowata – przyczyna gadzich kłopotów
Jest to jedyny w Polsce wąż jadowity. Ostatnio coraz częstszy w całym kraju, więc także w  Mazowieckim Parku Krajobrazowym oraz nad Wisłą a nawet w opuszczonych budynkach lub na wysypiskach śmieci. Wbrew nazwie, nie wszystkie żmije mają charakterystyczny zygzak, zdarzają się różne odmiany barwne. Charakterystyczna jest natomiast trójkątna głowa i niepokojące oko z pionową źrenicą. Po tym najlepiej odróżnia się ją od innych lokalnych gadów, które patrzą o wiele ładniejszymi oczkami okrągłymi jak paciorki. Żmiję otacza zła sława, ale niesłusznie. Dlaczego? Ostatni znany przypadek śmierci obywatela Polski z powodu ukąszenia żmii miał miejsce w 2004 roku w Niemczech. Wszystkie pozostałe ukąszenia przez wszystkie te lata skończyły się dobrze choć to nie jest błaha sprawa i wymaga natychmiastowej pomocy szpitalnej. Dawniej, kiedy nie było współczesnej medycyny, łatwo mogło dojść do zakażenia krwi i dlatego ukąszenie uważano za wyrok.

Zmija zygzakowata. Fot. P. Stolarz

Do tego żmija wcale nie jest agresywna, kąsa tylko w obronie własnej i nawet wtedy często (około połowa ukąszeń) nie wpuszcza jadu, bo ma go niewiele i jest dla niej cenny. Pojedyncza porcja jadu jest obliczona na zabicie małego gryzonia, dlatego u człowieka powoduje duży ból i obszerny obrzęk ale w większości przypadków w ciągu tygodnia wracamy do zdrowia. Również atak żmii jest dopasowany do gryzoni, idzie zawsze nisko przy ziemi i chroni przed nim zwykły porządny trzewik sięgający za kostkę. Do spotkań z tymi gadami dochodzi najczęściej wiosną w czasie godowych wędrówek, które kończą się zwykle w maju, oraz wędrówek w poszukiwaniu zimowisk – jesienią. Napotkana żmija naprawdę bardzo będzie się starała uciec. Jeżeli zapędzi się nam do ogródka należy zadzwonić po Ekopatrol Straży Miejskiej (tel 986) i szybko będzie po sprawie. Pamiętajmy że to gatunek chroniony.

Zaskroniec – amator żab
To najczęściej spotykany w Polsce wąż. Łatwo go odróżnić po charakterystycznych żółtych plamach z tyłu głowy, tak jakby za skroniami – stąd nazwa zaskroniec. To bardzo sympatyczny i niegroźny gad. Nie posiada jadu, poluje najchętniej w wodzie a jego ulubionym przysmakiem są żaby, oraz drobne ryby. Wypełza chętnie na osłonecznione brzegi jeziorek lub kanału Wawerskiego żeby się wygrzać i strawić posiłek. Jego najlepszą bronią jest ucieczka do wody, jest bowiem znakomitym nurkiem. Schwytany będzie syczał i kiwał głową udając groźnego ale nigdy nie próbuje gryźć. W beznadziejnej sytuacji odwróci się brzuchem do góry i  – uśmiejecie się – będzie śmierdział. Ma specjalne gruczoły wydzielające ciecz o zapachu zgniłego mięsa, co ma przekonać prześladowcę, że kąsek jest mocno nieświeży. Zaskrońca łatwo skrzywdzić – bywają rozjeżdżane przez rowery i atakowane przez psy. Również nieroztropne chwytanie go w ręce może mu zrobić krzywdę – bardzo łatwo połamać delikatne kości. To zdecydowanie gad do podziwiania. Nie jest płochliwy. Przy odrobinie cierpliwości można się do niego zbliżyć na wyciągnięcie ręki i napatrzyć do woli na sceny polowania. Na Litwie uważano jego obecność za dobry omen i był zwyczajowo chroniony – tak jak u nas bocian.

Młody zaskroniec po połknięciu małej rybki

Gniewosz plamisty – nasz rodzimy dusiciel
Gatunek do niedawna uważany za ekstremalnie rzadki, a w naszej okolicy znany głównie z terenu Poligonu Rembertowskiego. Obecnie coraz częściej widywany w Mazowieckim Parku Krajobrazowym a nawet w ogrodach i w okolicy zabudowań. Nazywa się go również „miedzianką” bo jest rudobrązowy z rdzawymi plamami na grzbiecie i ciemną plamą na czole. Dość trudno odróżnić go od żmii. Sam gniewosz jest jednak dla człowieka całkowicie niegroźny. Jest bowiem dusicielem, ale w skali mikro – jego ofiarami są głównie jaszczurki oraz małe ssaki. Jest to gatunek nie tylko chroniony, ale i poważnie zagrożony wyginięciem, a przecież jemu również zdarza mu się zginąć pod kołami samochodów, albo w czasie koszenia trawy. Jeżeli więc spotkamy „miedziankę” jest więcej niż jeden powód żeby zejść jej z drogi.

Jaszczurka zwinka – nadrzewna akrobatka
To ją widzimy umykającą spod nóg na piaszczystych wydmach. Samczyki w czasie godów przybierają szatę godową w barwie smoczej zieleni. Największe z nich mogą mieć ponad 20 cm długości i można odnieść wrażenie, że spotkaliśmy jakiegoś egzotycznego uciekiniera z terrarium. W czerwcu okres godowy ma się już ku końcowi i strojne kolory wkrótce znikną. Jak sama nazwa wskazuje ten gad jest bardzo zwinny i skutecznie broni się ucieczką. Dość rzadko zdarza się więc niechcący skrzywdzić zwinkę.

Jaszczurka zwinka, samiczka. Fot. D.Wrońska

Jaszczurka żyworodna – usuwa się w cień
Rzadsza i mniej znana od zwinki, trochę od niej krótsza i bardziej krępa. Jest właściwie jajo- żyworodna to znaczy że młode opuszczają jaja w chwili przyjścia na świat. Podobnie jak u żmii zygzakowatej taka strategia otwiera drogę do zamieszkania w siedliskach cienistych i wilgotnych. Spotkamy ją więc nad jeziorem Torfy lub w gęstych zaroślach. Podobnie jak u zwinki, czerwiec to schyłek godów. Jednak jeśli chodzi o godowe barwy to zwyczaje ma całkiem odmienne: samce noszą je na brzuchu i są to kolory od żółtego do pomarańczowego z czarnym deseniem. Jaszczurka żyworodna jest mniej ruchliwa od zwinki i łatwo może ją złapać np. pies. Na szczęście dobrze się maskuje i skutecznie chowa, nie jesteśmy więc dla niej wielkim zagrożeniem.

Padalec – jak stracić nogi i skorzystać
Z pozoru życie beznogiej jaszczurki może wydawać się skazane na porażkę. Stara się pełzać jak wąż, ale idzie mu to o wiele gorzej i jest strasznie niezdarny. Wystarczy, że zapędzi się na piaszczystą ścieżkę i już nie może z niej zejść, a niekiedy nawet ginie z wyczerpania. Nie ma najmniejszego problemu, żeby go dogonić i złapać nawet będąc tak niedoświadczonym myśliwym jak ludzkie dziecko. Jednak fakt że to właśnie padalec jest największą polską jaszczurką (dochodzi do 40 cm długości), a do tego bardzo liczną i pospolitą świadczy, że to się jednak opłaca.
Jego sezon godowy trwa od kwietnia do lipca, jednak najbardziej ruchliwy i wszędobylski jest właśnie teraz – w czerwcu. Nie ma sezonowej szaty godowej, ale niektóre samce noszą na stałe ozdoby w postaci turkusowych plamek. Są przez to lepiej widoczne dla drapieżników, ale i bardziej atrakcyjne dla swoich wybranek. Można więc śmiało powiedzieć że kochają je nad życie.

Padalec z turkusowymi plamkami

Padalec jest całkowicie bezbronny, jego ledwie widoczne ząbki wystarczają zaledwie do schwytania dżdżownicy lub stonogi. Nie potrafi ani syczeć, ani straszyć. Jedyną rozpaczliwą formą obrony jest stara jaszczurcza sztuczka z odrzuceniem ogona. Kiedy jest bardzo przestraszony silny skurcz mięśni rozrywa ciało. Oderwany ogon wykonuje konwulsyjne ruchy mające przyciągnąć uwagę drapieżnika i kiedy ten będzie się posilał sam padalec ma szansę na ucieczkę. Przy odrobinie szczęścia rana się zagoi, a ogon odrośnie choć już nie taki piękny.

Pech chciał, że to na to łagodne zwierzę spada cała ludzka nienawiść do pełzających gadów. Mówi się nawet „mały jak palec zły jak padalec”. Nieszczęsne padalce bywają bez litości tępione, a przecież są jednymi z nielicznych (obok ropuchy i jeża) naszych sprzymierzeńców walce z bezskorupowymi ślimakami. Dlatego najbardziej ze wszystkich zasługują na podejście: „Nie zabijaj-Podziwiaj”. Świat jest lepszy kiedy są na nim padalce.