Kaczy Dół – Międzylesie. Czas wojenny. Część 11.

Autor: , Osiedle: Międzylesie Data: .

Cd.

Wkrótce zniknęły szyny Kolei Konnej Wawer – Wiązowna , zwanej konnym tramwajem. Zmieniła się też nazwa ulicy Niepodległości. Jej miejsce zajęła z powrotem ulica Główna (ob. Żegańska). Dało to zajęcie blacharzom konstruującym podświetlane numery domów. Każda z tych niewielkich blaszanych trójściennych skrzynek miała bowiem oszklone dwie od­uliczne ścianki, osłaniające żarówkę, i nałożone na każdą z nich wykrojone z blachy numer domu, nazwę ulicy oraz numer właściwego komisariatu policji oznaczo­ny cyframi rzymskimi. Zmieniły się też szyldy sklepów, pracowni, warsztatów i urzędów. Musiały być w dwu językach: niemieckim i poniżej – polskim. Nawet ogród jordanowski dla dzieci, jaki przy ulicy Dworcowej prowadziła Cecylia Filipowicz, musiał przyjąć nazwę „ Kindergarten”. Drucianka także otrzymała nową nazwę – Offentliche Polnische Volksschule, co znaczyło: Publiczna Polska Szkoła Podstawowa. Dyrektor Oddziału Międzylesie FAE K.Szpotańskiego Czesław Bartkiewicz odnotował: „3 października podjęliśmy na nowo pracę w siedem osób, rozpoczynając od uporządkowania terenu i hal fabrycznych po dewastacji spowodowanej uszkodzeniami i wywiezieniem prawie wszystkich surowców, narzędzi, przyborów oraz części maszyn i aparatów ( …) W grudniu 1939 roku jadaliśmy jeszcze zupy w mieszkaniu prywatnym p. inż. [Bohdana] Wróblewskiego: było nas wtedy razem 39 osób. Pamiętam ostatni obiad przed świętami Bożego Narodzenia przy stołach ustawionych w podkowę. Łamaliśmy się opłatkiem i składaliśmy wzajemne życzenia. I odtąd co roku w ostatnim dniu pracy przed Bożym Narodzeniem podczas wspólnej wieczerzy – przy choince i śpiewie kolęd – dzielimy się opłatkiem”.1

Szyld przedszkola Cecylii Filipowicz przy ul. Dworcowej 5. Ostatnio przechowywany w Szkole Podstawowej nr 138 im. Józefa Horsta w Warszawie

Podczas gdy samo Międzylesie znajdowało się już pod nadzorem Niemców, harcerze z 91 MDH potajemnie przeczesywali okoliczne lasy zbierając broń porzuconą przez żołnierzy z rozbitych jednostek. Z posterunku policji zabrali ok. 6 kg amunicji do rewolwerów. W rozbitym taborze w lesie anińskim wyszperali ok. 70 zapalników, które później zużytkowano przy produkcji granatów. Według Stanisława Maciejewskiego, harcerza od 1933 roku, 91 MDH zebrała około 30 karabinów, granatnik i skrzynki z amunicją. Harcerze zabezpieczali broń w tak zwanych konserwach ze zlutowanych blaszanych rynien zakopywanych następnie w ziemi. Ponieważ drużynowy Zdzisław Zagłoba–Zygler podczas kampanii wrześniowej dostał się do niewoli niemieckiej, drużynę prowadzili jego przyboczni: Bogdan Szkopowiec i Zdzisław Filingier, syn sołtysa. Zagłobie do oflagu drużyna posyłała paczki z zaopatrzeniem. W samej szkole któregoś dnia w sali gimnastycznej uczniowie znaleźli pod sceną karabin. Woźny początkowo nie potrafił wyjaśnić, skąd ten kara­bin, jak doszło do tego, że w budynku znalazła się broń. Kazimierz Dylewicz w obawie przed prowokacją zdecydował się zgłosić sprawę kierownikowi szkoły. Dopiero wówczas woźny Jan Przyborowski, zwany Marysiem, przyznał się do przyniesienia znalezionego rano karabinu, którego nie zdążył ukryć. Sprawa pozostała nie zgłoszona, a broń zniknęła. Edward Dyszel zapamiętał, że pierwsze zbiórki zawiązków jednej z grup oporu, która później określiła swoją przynależność do Armii Krajowej odbywały się właśnie u Marysia.

Jan Przyborowski ,,Maryś” zmarł z ran w 1944 r. W tle widoczny mur Drucianki. Powiększenie z fotografii grupowej z lat okupacji.

Stopniowo do szkoły wracali nauczyciele, choć nie wszyscy. Stanowisko kierownika objął geograf Franciszek Kręcicki. Jeszcze przed wejściem Niemców nauczycielka matematyki i języka francuskiego Stanisława Ciepielewska zdążyła zdjąć z drzewc i zabrać sztandar szkolny. Wyhaftowany na nim napis „7 – klasowa Szkoła Powszechna w Międzylesiu 19 / 3/V / 33 ” (data wręczenia sztandaru) i dewiza „Ojczyźnie umiłowanej służ” otaczały srebrzysty wizerunek orła w złotej koronie. Ciepielewska złożony płat zaszyła w nieco zużytej dekoracyjnej poduszce i umieściła na otomanie. Tam przetrwał najgorsze lata. Nieco później wrócił Jan Kociszewski (1909). Zbiegł z niewoli sowieckiej. Z kolumny jeńców prowa­dzonych ulicą jednego z kresowych miasteczek zdołał niepostrzeżenie przeskoczyć do otwartej pracowni żydowskiego krawca. Ten ukrył go na zapleczu i dał ubranie cywilne w miejsce sortu mundurowego. Już jako bieżeniec, uchodźca, Kociszewski przedostał się z powrotem i stawił się do pracy w szkole.

Kiedy 24 czerwca 1940 roku uczniowie chcieli obdarować go kwiatami, powiedział: „Dziękuje za kwiaty, które przynieśliście, ale odnieście je zaraz na mogiły poległych w 1939 r.”2

Dzięki udanej ucieczce i pomocy nieznanego żydowskiego krawca podporucznik Jan Kociszewski uniknął losu innego oficera z Międzylesia. Podczas ekshumacji w Katyniu przy jednych ze zwłok znaleziono wizytówki i karty szczepienia ze stopniem i nazwiskiem podporucznika Ryszarda Winsze. Wśród dokumentów znajdował się też „kawałek pisma z firmy Szpotański”.3

Ryszard Winsze (1909-1940).

Inżynier Ryszard Winsze był pracownikiem międzyleskiego oddziału Fabryki Aparatów Elektrycznych Kazimierza Szpotań­skiego i mieszkańcem Międzylesia. Pod datą 02.06.44 (lista oficerów ekshumowanych w Katyniu była publikowana w odcinkach w prasie okupacyjnej w 1943 r.) Czesław Bartkiewicz pisał o nim tak: „Ryszard Winsze ur. 1909 r. rozpoczął pracę w naszej fabryce 1 czerwca 1929 r. jako student. (…) Wykonywał projekty pierwszych naszych wyłączników olejowych z okrągłymi zbiornikami oraz pierwszych transformatorów mierniczych. Jednocześnie z pracą konstrukcyjną kontynuował studia i ukończył Wydział Elektryczny Wyższej Szkoły Budowy Maszyn i Elektrotechniki. (…) Po uruchomieniu Fabryki w Międzylesiu organizuje nowoczesny montaż wyłączników olejowych w OM. Wojna wyrwała go do czynnej walki (…). Nazwisko jego znalazło na tragicznej liście katyńskiej. Wysoko ceniony przez przełożonych, bardzo lubiany przez współpracowników pozos­tawił po sobie w naszym gronie jak najlepsze wspomnienia”.4

Podobnie jak Ryszard Winsze zginął w Katyniu inny mieszkaniec Międzylesia – Zygmunt Bugajski. Swoją willę letnią miał przy ulicy Tramwajowej obok Klimontowiczów. W cywilu był naczelnikiem Wydziału w Ministerstwie Sprawiedliwości.5

Jan Kociszewski nie mógł wtedy jeszcze znać losu swojego niedawnego podopiecznego, kolegi i przyjaciela Józefa Horsta. Rodzice Horsta zostali przesiedleni z Zakrzewa do Berlina. Jego samego, wraz ze starszym bratem Leonem, także nauczycielem, aresztowano. Józef został wcielony do Wehrmachtu i parę miesięcy później wysłany do Norwegii. Jego narzeczoną Irenę Groblewską, również nauczycielkę, osadzono w kobiecym Obozie Koncentracyjnym w Ravensbrück, a dwóch braci – Edmunda i Stanisława w Obozie Koncentracyjnym w Sachsenhausen. Józef domagał się ich uwolnienia, mimo że odradzano mu to. Uparcie występował do raportów żądając jako żołnierz niemiecki zwolnienia bliskich z niemieckich obozów koncentracyjnych. Znowu go ostrzegano i namawiano, by tego nie czynił, by w ogóle nie przyznawał się do związku z kimkolwiek, kto został osadzony w obozie lub więzieniu. Irena została zwolniona, ale bracia – nie. Józef nie ustępował, podobnie jak wcześniej w Szczecinie. W końcu to jego zwolniono z wojska, po pewnym czasie ponownie wcielono, po czym aresztowano i osadzono w więzieniu w Dortmundzie, a następnie w Tegel w Berlinie. W tajnym procesie z oskarżenia o zdradę został skazany na najwyższy wymiar kary i stracony 3 lutego 1943 r. w  więzieniu w Brandenburgu nad Havelą. Podczas ostatniego widzenia z Ireną, już żoną , zdążył zobaczyć córkę Krystynę.6

Józef Horst (1914-1943). Prawdopodobnie jest to ostatnia fotografia wykonana po zwolnieniu z wojska pod koniec 1940 r., a przed aresztowaniem na początku 1941 r.

Tymczasem do Międzylesia stopniowo napływały kolejne grupy wojennych przybyszów. Województwa pomorskie, poznańskie, górnośląskie, większość łódzkiego, część krakowskiego oraz mniejsze fragmenty dwóch innych zostały włączone do Rzeszy Niemiec­kiej. Datę 30 października 1939 r. nosi rozporządzenie Heinricha Himmlera nakazujące przesiedlenie stamtąd Polaków i Żydów do Generalnej Guberni. Feliks Sikora, prezes Zarządu Ochotniczej Straży Pożarnej w Międzylesiu odnotował: „ Trzy rodziny przydzielił zarząd gminy pod opiekę OSP. Były to rodziny: J. Buksza, St. Chmielewskiego i Wałeckiego z Wejcherowa. Razem z dziećmi 14 osób”.7

Więcej pokazuje ponow­nie Księga ocen za rok szkolny 1939/40 Siedmioklasowej Szkoły Podstawowej w Międzylesiu. Obok nazwisk pojawiają się tam nazwy miejscowości włączonych do Rzeszy właśnie z poznańskiego, pomorskiego, łódzkiego ale i z bia­łostockiego oraz warszawskiego, z których przybyli wysiedleńcy. Są to: Szamotuły ( 16 osób), Ostrołęka (3), powiat konecki (3), Gostynin (2). Pojedyncze osoby przybyły z powiatu kolskiego, Brześcia Kujawskiego, Bydgoszczy, Ciechanowa, Łodzi, Płocka, Pułtuska, Rypina, Suwałk i Włocławka. Podobnie jak w przypadku uchodź­ców i z przyczyn podobnych nie są to dane całkowite.8

Wśród wysiedleńców przybyłych z terenów Rzeczypospolitej przyłączonych do Rzeszy było także czworo nauczycieli, którzy zaczęli uczyć w Druciance: Hele­na Czaplicka, Kazimierz Dylewicz, Janina Kołakowska i Waleria Wysokińska. Kazimierz Dylewicz z tej racji zyskał w gwarze uczniowskiej przydomek „Uchodźca”.9

Nauczyciele w Druciance. W pierwszym rzędzie siedzą od lewej: Jan Kociszewski, Janina Kołakowska, Waleria Wysokińska, Helena Czaplicka. Za nimi stoją od lewej: Stanisław Czyż, Stanisław Cieplewski, kierownik Szkoły Franciszek Kręcicki, ks. Czesław Borawski, Paulina Fijałkowska i Kazimierz Dylewicz. Fotografia z 1943 r

Koedukacyjna Szkoła Powszechna Instytutu Rodzi­ny Maryi w Międzylesiu – tak brzmiała nazwa urzędowa – pro­wadzona przez siostry franciszkanki w Zosinku nie uzyskała zezwolenia na dalszą działalność i została rozwiązana. W Zosinku przebywało wówczas około 100 dziewczynek w wieku szkolnym, w tym około 17 ukrywanych tam Żydówek. Do przyzakładowej szkoły uczęszczały ponadto dzieci spoza Zosinka. Po rozwiązaniu szkoły większość przeniosła się do Drucianki, ale nie wszystkie. „Część dzieci, wśród nich Żydówki, uczyły się na miejscu pod kierunkiem sióstr, a świadectwa otrzymywały z państwowej szkoły powszechnej”10.

Tak więc, na mocy wzajemnego zaufania i cichego porozumienia Franciszek Kręcicki podpisywał i wydawał dwujęzyczne, niemiecko – polskie świadectwa Siedmioklasowej Szkoły Powszechnej w Międzylesiu, dzieciom, które uczyły się i były oceniane w Zosinku. Po przyjęciu dzieci uchodźców i przytłaczającej większości dzieci uczęszczających poprzednio do szkoły w Zosinku, Drucianka była przepełniona. Do klasy pierwszej uczęszczało 56 dzieci, do dwóch równoległych klas drugich łącznie 111 dzieci, do dwóch klas trzecich razem 93, do obu czwartych – 92, podobnie do piątych – 87, do szóstych – 89 i do klasy siódmej – 51 uczniów/uczennic. Razem, w budynku pofabrycznym, w którym niegdyś pracowało dziesięciu do piętnastu robotników, uczyło się 580 uczniów i uczennic , co łącznie z personelem dało około 600 osób.
Cdn.

Bogdan Birnbaum
Wiktor Kulerski

Przypisy końcowe:

  1. Czesław Bartkiewicz, Z kroniki OM… dz. cyt. str. 44.
  2. Marek Getter. Anin i Międzylesie w latach 1939-1944. Zapis pamięci własnej i źródeł pisanych, w: Kronika Warszawy, Tom 37 (2010), Nr 1 (144), str.24.
  3. Lista Katyńska. Jeńcy obozów Kozielsk, Ostaszków, Starobielsk zaginieni w Rosji Sowieckiej; Opracował Adam Moszyński, wydawnictwo Gryf, Londyn 1982, str. 205.
  4. Czesław Bartkiewicz, Z kroniki OM…, dz. cyt. str. 44a
  5. Lista Katyńska…, dz. cyt. str. 31.
  6. Trzydzieści lat później szkoła międzyleska na wniosek Jana Kociszewskiego przyjęła imię Józefa Horsta.
  7. Feliks Sikora, Ochotnicza Straż Pożarna w czasie okupacji 1939-1945, maszynopis, str. 8.
  8. Księga ocen…, dz. cyt.
  9. Marek Getter. Anin i Międzylesie…, dz. cyt. str. 23.
  10. s. Teresa Antonietta Frącek. Siostry Rodziny Maryi…, dz. cyt. str. 26.