Falenicki Rezerwat: Wyspy Zawadowskie
Tego lata za wejście do rezerwatu płaci się komarom daninę krwi, zatem tylko w teorii wstęp jest tu bezpłatny. Za to z miejsca zaczynają się przeżycia rodem z najdzikszej głuszy. Najpierw długi marsz tunelami cienistej zieleni, przez gęsty liściasty las, który nieco przypomina tropikalną dżunglę. To łęg – zbiorowisko z wierzbą, topolą, wiązem, olszą i klonem – typowe dla brzegów rzek. Liczne pnącza, łany pokrzyw i roje kąśliwych owadów zapewniają bezpieczeństwo i spokój dziesiątkom gatunków drobnych ptaków śpiewających. Las zdradziecko urywa się stromym uskokiem. Poniżej rozpościera się płaska przestrzeń, która okresowo jest już korytem rzeki.
Wisła bez gorsetu
Wybrzeża Falenicy i naprzeciwległego Wilanowa to ostatni moment, w którym wiślane wody cieszą się swobodą. Kilkaset metrów dalej zostaną wtłoczone w ciasny gorset warszawskich wałów przeciwpowodziowych. Dlatego właśnie tu powstają płycizny i łachy. Bardzo dobrze tu widać ile materiału niesie duża rzeka w swoim środkowym biegu. Do butów się klei ten uprzykrzony wiślany osad, który sprawia, że plaże są błotniste kiedy pada, a pylaste kiedy jest sucho. Wypisz-wymaluj dokładnie tak samo wygląda on na brzegu Nilu, gdzie był błogosławieństwem podtrzymującym cywilizację przez tysiąclecia.
Jest to mieszanka drobin organicznych (mułu) i mineralnych (iłu). W tej mozaikowej postaci pokazuje swoją zdolność do naprzemiennego kurczenia się i pęcznienia co sprawia, że jego gruba warstwa jest bardzo kiepskim podłożem do stawiania budynków. Ten osad, gdyby mu długo nie przeszkadzać, skamieniałby w postaci łupków, dobrych na murki i dachówki. Zaorany stałby się mierną, pylastą glebą, dobrą na pastwisko, ale gdyby spędził dłuższy czas porośnięty nadrzecznym łęgiem wytworzyłby bogatą czarną ziemię. Gdyby go deptać spłynąłby z powrotem do rzeki i czekałby na następną okazję, żeby gdzieś osiąść i to go na Warszawskim brzegu spotyka najczęściej. Tworzy czytelnię śladów w której zapisują się wszyscy ludzcy i zwierzęcy przechodnie oraz daje gwarancję, że spędzimy długie godziny na czyszczeniu obuwia. Mimo to amatorzy są liczni.
Co tu rośnie?
Nadbrzeżne zarośla tworzą głównie wierzby, które znakomicie znoszą okresowe zalewanie. Pomiędzy nimi kiełkuje masowo mało popularna, ale za to ciekawa roślina: rzepień. To jeden z największych zwycięzców ewolucji. Gatunek ten bez pomocy człowieka zasiedlił wszystkie kontynenty z wyjątkiem Antarktydy. Nie dość że potrafi rosnąć we wszystkich klimatach to jeszcze wykształcił owoce, które dzięki czepnym kolcom znakomicie podróżują na piórach ptaków. Razem z albatrosami i fregatami pokonywał oceany, a od ujść rzek w ich górę wędrował z lokalnym ptactwem. Kolczaste owocki wytrzymują też długi pobyt w morskiej wodzie. Świetnie się nadają do robienia naturalnych ozdób, służąc np. jako rzepy do broszki.
Co tu fruwa?
Najwdzięczniejsze ptaki rezerwatu to bez wątpienia sieweczki: drobiazg biegający tu i tam na cienkich nóżkach. Piórka mają w skromnych kolorach, dziobek malutki za to przepiękne wielkie oczy. Gniazdują tu dwa gatunki: sieweczka rzeczna i obrożna. Można też spotkać inne ptaki o podobnym stylu życia: brodźca piskliwego i biegusa zmiennego. Z tych co bardziej lubią latanie niż biegi mamy tu cały bukiet mew i rybitw. Gatunkami lęgowymi są tu mewa siwa, mewa śmieszka oraz rybitwy: rzeczna i białoczelna. Choć nie są spokrewnione, wszystkie te ptaki zakładające gniazda na wyspach potrafią je znakomicie ukryć na pustej zdawałoby się przestrzeni. Samo gniazdo jest raptem kilkucentymetrowym dołkiem w piasku, niekiedy osłoniętym przed wiatrem suchą gałęzią albo pojedynczą kępką trawy. Pstrokate jaja doskonale udają kamyki. Dla niewprawnego oka nic tu nie ma, a dla oka niechętnego chronienie takich pustych łach to jakaś pomyłka. Jednak one tu są, a ostatnie jaja mogą się pojawić nawet w środku lata, dlatego jest ważne żeby nie zapuszczać się tam i nie wprowadzać psów. Nasze ssacze towarzystwo niech zostanie na brzegu, a ptaki – niech żyją!
0 komentarzy