Rzecz o cmentarzu w Aleksandrowie
Najpierw kilka retorycznych pytań. Czy można mieć za złe mieszkańcom Aleksandrowa, że pragną uczynić swoje osiedle bardziej atrakcyjnym, wykorzystać jego nieliczne atuty, zbudować przedszkole, szkołę i kawiarnię? Że chcą przegnać widmo budowy nowego cmentarza, które pojawiło się 30 lat temu i nadal straszy?
A czy należy mieć za złe mieszkańcom Falenicy, że chcą, po tylu latach starań, aby powstał wreszcie nowy cmentarz? Przecież na tym starym nie ma miejsc grzebalnych już od 25 lat, a teren na przeciwległej wydmie został zakupiony przez parafię NSPJ w tym właśnie celu? A może mieszkańcom Aleksandrowa nie pozwala uznać racji Faleniczan pytanie: dlaczego znowu u nas? Dlaczego nie możemy decydować o tym, co będzie budowane w naszym osiedlu? Czy ONI nie widzą, że potrzebujemy pilnie obiektów użyteczności publicznej?
Tyle pytań, teraz fakty. Na tak zwany zdrowy rozum powstanie nowego miejsca pochówków mogłoby służyć obu osiedlom. Jest w pobliżu kościół, gdzie odbywają się msze żałobne, jest sala pożegnań, są zakłady kamieniarskie, jest przystanek autobusowy. Na mapie ilustrującej artykuł pana Jana Frelka (Gazeta Wawerska, grudzień 2020), całość (5,37 ha) działki położonej na wydmie, a należącej do parafii falenickiej jest pokazana jako teren nowego cmentarza. W rzeczywistości zgodnie z decyzją Urzędu Dzielnicy Wawer nr 645 z 2003 r. w sprawie warunków zabudowy tylko 0,54 ha. miało być przeznaczone na miejsce grzebalne. Niezorientowanym dodam, że owe pół ha wytyczono po drugiej stronie wydmy w pobliżu ulicy Napoleona Bonaparte – która to ulica rozgranicza osiedla. Na reszcie wydmy miał powstać park leśny. W 2006 r. prezydent Warszawy wydał pozwolenie na budowę nr 454/2006 na podstawie złożonego projektu. Ta decyzja została zaskarżona. 10 grudnia 2008 r. wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego przywracający pozwolenie na budowę cmentarza się uprawomocnił. Tego dnia wydano Dziennik Budowy nr 880/2009 (następnie odebrany). Tyle powszechnie wiadomo.
Bardzo ekscytująca wizja cmentarza w centrum Falenicy, przywołana w cytowanym artykule, słabo przylega do rzeczywistości Aleksandrowa. Można bowiem wątpić, czy Falenica ma jakieś tradycyjne centrum, ale jednak skupienie kilku dużych sklepów, przychodni, aptek, bazaru oraz nowej Kulturoteki coś takiego od biedy tworzy. Czy podobne „centrum” może powstać nad jeziorkiem i w jego okolicy?
Zwolennikom urządzenia dalszych przeróżnych atrakcji przy jeziorku i na wydmie chciałabym przypomnieć, że obecnego cmentarza, ustanowionego w 1932 r. nikt nigdzie nie przeniesie. Zwłaszcza że jest tam również cmentarz wojskowy. Te wszystkie groby będą doskonale widoczne z wydmy po drugiej stronie drogi, zwłaszcza gdy na miejscu drzew znajdą się budynki.
Staram się zrozumieć racje mieszkańców Aleksandrowa. Czy jednak przekształcenie wydmy/lasu nad jeziorkiem w teren rekreacyjny spełni ich marzenie o posiadaniu centrum? Rzadko się zdarza, że nieduże jeziorko zwane dumnie „Morskim Okiem”, z dwu stron otoczone lasem, mogło spełniać taką funkcję, chyba że się bardzo specyficznie rozumie słowo „centrum”. Na dodatek, ku żałości wszystkich, jeziorko traci wodę, pomosty sterczą na piasku. Pamiętam, jak jeziorko znikło całkowicie w latach 1970 i 1971 i wcale nam tego nie życzę.
Wątpliwe, czy osoby zafiksowane na pomyśle urządzenia tu „centrum” uznają te argumenty. Wątpliwe, czy da się pogodzić sprzeczne interesy i zapomnieć o wzajemnych pretensjach. Znalezienie najlepszego rozwiązania utrudnia fakt, że zainteresowani sporem/problemem są nie tylko mieszkańcy (nie wszyscy, ale dostatecznie zdeterminowana grupa), ale proboszczowie obu parafii, Lasy Państwowe, Urzędy Dzielnicy i Miasta Warszawy (które wydawały kolejne decyzje) a może też Kuria Diecezji Warszawsko-Praskiej. I jeszcze jest pan Teofil Turek zarządca obecnego cmentarza, który niewątpliwie skorzysta na powstaniu cmentarza.
Wyrażając te wątpliwości przyznam, że pomysł lokalizacji nowego cmentarza przy obwodnicy nie uważam za najgorszy – choć korzystny głównie dla właścicieli samochodów, mniej zaś dla starszych ludzi z Falenicy, którzy do Aleksandrowa idą lub jadą autobusem. Zamiana(?) oznaczałaby większy teren grzebalny, ciekawe jednak, jaki miałby być status tego cmentarza? To rzecz do wyjaśnienia.
Wracając do perspektyw porozumienia, to są mizerne – po trzydziestu latach konflikt osiągnął takie stadium, że dotychczasowe argumenty nie przekonują żadnej ze stron: dla Aleksandrowian jest oburzające, że parafia chce w ich osiedlu urządzić kolejny cmentarz i, co więcej, zbierać opłaty za miejsca grzebalne. Tutaj leży istotny, choć nie eksponowany powód konfliktu. Drugi – to osoba pana Turka, administratora cmentarza. Kolejny – właściciele terenów w pobliżu jeziorka uważają, że bliskość nowego cmentarza obniży cenę działek pod zabudowę. To był chyba najważniejszy powód bezprawnego zniszczenia ogrodzenia spornego terenu i kradzieży bramy w 2010 r. Jak to się stało, że sprawcy nie zostali ujęci i ukarani? – mogą spytać Faleniczanie, którym trudno zapomnieć o zmarnowanych wydatkach.
Dzisiaj Aleksandrowianie, którzy przez lata odrzucali pomysł urządzenia na wydmie nekropolii, chcą tu terenu rekreacyjnego. Argumenty Faleniczan, że zapłacili za ten teren (działka, zakupiona w 1996 r., kosztowała 58 tys. zł), że ważna jest bliskość kościoła (budowanego przez ks. Chudka, proboszcza z Falenicy przy ich finansowej pomocy), przegrywały w sporach z tezą o zagrożeniu zatruciem wód gruntowych. Wojna na ekspertyzy skutkowała decyzją, aby drastycznie ograniczyć powierzchnię grzebalną, aż się to stało mało sensowne – potrzeby grzebalne na pewno byłyby większe.
Początkowo zresztą (w 1997 r.), gdy ks. proboszcz Andrzej Dybek wystąpił o warunki zabudowy dla nowego cmentarza, część grzebalna, o wielkości 1 ha, miała się znajdować w środku tego terenu, a więc w sporej odległości od jeziorka. Przesunięto ją w pobliże ul. Napoleona Bonaparte ze względu na łatwość dojazdu. To było najdalsze ustępstwo strony falenickiej, ale nie przekonało przeciwników cmentarza. Zatrudnili dobrych prawników, byli zachęceni kolejnymi wyrokami na swoją korzyść i nie zamierzali iść na kompromis. A faleniccy proboszczowie, pewni swych racji, pożałowali pieniędzy na prawnika. Sprawę cmentarza prowadziła architektka – p. Lucyna Wośko, która nie chce lub nie może (?) wyjaśnić, dlaczego w swoim czasie nie złożyła stosownych odwołań.
Gdyby sięgnąć głębiej do samych początków sporu, to odkryjemy, jako jedną z przyczyn, postać byłego kościelnego, zwolnionego ze swojej funkcji przez b. proboszcza ks. Henryka Chudka. Ten zachował urazę i, jako zasiedziały mieszkaniec Aleksandrowa potrafił zmobilizować mieszkańców do oprotestowania cmentarza. Do znaczących czynników należał też sposób prowadzenia spotkań, które miały doprowadzić do ugody, a zamieniały się w pyskówki. Może gdyby znalazł się neutralny mediator, sprawy potoczyłyby się inaczej. Wreszcie: Falenica nie potrafiła się wyrzec perspektywy dochodów i swojego prawa do działki, a Aleksandrów odczuwał to jako upokorzenie i lekceważenie. Może gdyby jakiś mądry mediator zaproponował podzielenie się tą działką i urządzenie wspólnego cmentarza funkcjonowałby on już dzisiaj. Może powinien to zrobić przedstawiciel Kurii diecezji Warszawsko-Praskiej. Na zapytanie, czy znana jest Kurii historia starań parafii NSPJ w Falenicy o powstanie nowego cmentarza i ich stan na chwilę obecną uzyskałam niedawno jedynie taką odpowiedź: „Każda sprzedaż ziemi parafialnej wymaga pisemnej zgody Biskupa”. Prośba o informację wynikała z kursującej w Falenicy pogłoski, że proboszcz Wiesław Kazimieruk jest gotów odstąpić sporną działkę na potrzeby Kurii.
Względy prestiżowe też mają znaczenie. Faleniczanom trudno zapomnieć niesprawiedliwy dla ich proboszcza (M. Doszko) program w telewizji Polsat, jaki powstał dzięki skardze Aleksandrowian. Niestety ksiądz Doszko też się uniósł honorem i 20 lat temu pogonił dziennikarzy. Pewny swoich racji nie docenił potęgi prasy. Dla przeciwników cmentarza jego lokalizacja też jest dzisiaj kwestią prestiżową. Powstanie nowego cmentarza nie jest dla nich priorytetem, choć osiedle stale się powiększa. Atrakcyjność jeziorka wybijają na plan pierwszy, choć moim zdaniem, grubo przeceniają jego możliwości centrotwórcze.
I co dalej? Z powyższego tekstu czytelnik może wysnuć wniosek, że oba rozwiązania (nowy cmentarz na wydmie, ale bliżej szosy i duży cmentarz w Radości) uważam za racjonalne. I będzie miał rację. Jako mieszkanka Falenicy, która tą historią interesuje się od ponad 20 lat, jestem za dialogiem, kompromisem, współdziałaniem różnych instytucji i racjonalnymi decyzjami, które dają korzyści wszystkim. I co z tego? Niby wszyscy myślący obywatele też są za, ale w praktyce wychodzi inaczej.
PS. Doprawdy podziwiam polemiczny zapał pana Jana Frelka i jego lokalny patriotyzm. Jakże efektownie, choć nie bez demagogii, przedstawił on swój pogląd na sprawę cmentarza w Gazecie Wawerskiej! Czyżby uważał, że bez takich chwytów nie zdobędzie poparcia, a zwolenników nie można werbować inaczej, niż igrając z faktami? Bo igraszką (uwaga: eufemizm) jest stwierdzenie, że „kiedyś sporny teren leżał na uboczu, a teraz jest w centrum Aleksandrowa”. Tak napisał o wydmie przy jeziorku! Cel uświęcił grubą przesadę. Być może szanowny Autor oczyma wyobraźni zobaczył już jak jego osiedle, gęstniejące od nowych domów przy ulicach Polanki, Zagórzańskiej i Podkowy, rozrasta się w lesie na zachód od ul. Napoleona Bonaparte, czyli na terenie Falenicy? Znając geografię, wiemy, że to nadal jest ubocze. I realizacja wspaniałych planów tego nie zmieni. Gdybym była złośliwa, zaproponowałabym na takie „centrum” teren na końcu ul. Podkowy, też pod lasem. Mieszkańcy sąsiadującej z Aleksandrowem gminy Wiązowna na pewno nie zaprotestują.
Co za bełkot! Stanowcze NIE dla pomysłu urządzania na tym terenie cmentarza.
PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD PUNKTU SIEDZENIA
Z dużym zainteresowaniem czytam artykuły dotyczące lokalizacji nowego cmentarza w Aleksandrowie.
Tekst pani Barbary Wiśniewskiej wyważony, obiektywnie naświetla problem i przedstawia argumenty uczestników sporu.
Natomaist pan Jan Frelek wyrażnie lobbuje przeciwko założeniu nowego cmentarza, używając argumentów mocno naciąganych i demagogicznych. Kuriozalnym jest zwłaszcza ten ostatni, powołujący się na 300 letnią historię warszawskich nekropolii.
Autor sugeruje, że wszyscy Aleksandrowianie są przeciwnikami dotychczasowej lokalizacji cmentarza i że będą masowo walczyć i protestować. Odwołuje się do sumienia Faleniczan by zrezygnowali ze swoich planów a ich proboszczowi przypomina przykazanie miłości bliżniego.
Po lekturze obu felietonów łatwo odnieść wrażenie, że to nie żadni Aleksandrowianie tylko grupa osób działająca w imieniu właścicieli nowo pobudowanych willi z okolic ul. Napoleona i Podkowy (może developera?) domaga się zmian w zatwierdzonym planie zagospodarowania terenu i stara się zablokować utworzenie cmentarza w swojej okolicy. Budując domy i wprowadzając się tutaj dobrze wiedzieli z czyim terenem sąsiadują. Teraz uznali swój rejon jako „centrum”, ogłaszają, że w „w okolicy zaszły fundamentalne zmiany” i proklamują potrzebę budowy wokół jeziorka i lasu na wydmie, obiektów oświaty, kultury, gastronomii, sportu i rekreacji. Wszystko tylko po to by odsunąć od siebie „widmo” cmentarza i przeznaczyć ten teren „dla żywych”.
Jeśli alergia na cmentarz wynika tylko z uprzedzeń, przesądów, atawistycznych obaw, zabobonów, wpływu feng-schui itd. to mogę „Aleksandrowian” zapewnić, że sąsiedztwo cmentarza jest o wiele korzystniejsze i przyjemniejsze niż sąsiedztwo ogrodzonych działek z wyciętymi drzewami, podwórkami wyłożonymi betonem, domami z hałaśliwymi i bywa kłótliwymi lokatorami, grillami, kominkami, samochodami, psami, kosiarkami trawników i żywopłotów, szambiarkami itd.
Wiem co mówię bo od 20 lat mieszkam na osiedlu blisko cmentarza przy ul. Przełęczy. Są tu piękne drzewa, wiosną i latem pełne ptaków i drobnych zwierząt, cisza i spokój. Ceremonie pogrzebowe odbywają się rzadko, trwają krótko i są prawie niezauważalne a parkujące przy tej okazji samochody też długo nie stoją. „Zatrutej” wody nie pijemy bo ostatnio mamy miejski wodociąg a do podlewania ogródka nadaje się doskonale. Przez cały czas korzystaliśmy z osiedlowej studni ( 50 m) i woda była wspaniała. Naprawdę realnymi trucicielami są nieszczelne szamba, przydomowe „ekologiczne” oczyszczalnie i chemia stosowana w ogródkach. Jedynym dniem w roku powodującym pewne zamieszanie to święto zmarłych ale rekompensuje to spektakularny wieczorny widok łuny lampek.
Pomniki z krzyżami uświadamią o naszej kondycji i pomagają zachować właściwy dystans do życia i jego codziennych problemów.
Mimo tych zalet, podobnie jak wszyscy moi sąsiedzi – Aleksandrowianie, uważam pomysł poszerzania tego cmentarza za FATALNY. .
Szanowni autorzy nie wzięli pod uwagę faktu, że rosnący między autostradą a cmentarzem las stanowi naturalną barierę ochronną dla naszego osiedla przed hałasem, kurzem i spalinami generowanymi przez POW. Nasze i tak już teraz mocno zakłócone życie, stało by się nie do zniesienia gdyby rosnące tam drzewa zostały przerzedzone. To samo dotyczy także Aleksandrowian, mieszkających w prawdziwym centrum, w okolicy ul. Zagórzańskiej a nawet ul. ks.Szulczyka bo przy południowych i zachodnich wiatrach, nawet tam oddziaływanie POW już teraz, jeszcze przy ograniczonym natęzeniu ruchu, jest bardzo silne.
Inne pytanie to jak będą czuły się osoby odwiedzające groby bliskich na cmentarzu leżącym tuż przy hałaśliwej autostradzie? Polecam Państwu by już teraz tam sobie pospacerować i tego doświadczyć.
Jak zwykle ludzie Falenicy i kłamią..od 25 lat .Jest w temacie od początku oszustwa. Skąd p. Wiśniewska wyssała słowo ; wydma ;otóż słowo wydma jest na mapach geoportalu w odległości 216 m od od dz. 9/2 dołem rozlewiska w stronę Falenicy .Mieszkam w tej okolicy ponad 50 lat ,my starzy używalismy trochę innej nazwy do tych górek -był tam gospodarz który miał ziemię w tych okolicach była to góra Bajera – jeszcze kilka lat temu był zapis ,że jest to góra Bajera .
Prawdopodobnie oszukańcy pozmieniali i skasowali napisy nie wygodne do dzisiejszych oszustów.
Mam wypis z rejestru gruntów ,że w rubryce rodzaje gruntów – rola pod zalesienie kl. vi 0, 0641 — dalej -lasy i grunty leśne
v kl. 2 . 7080 ..lasy i grunty leśne vi . – rowy bez klasowe 0, 0115 m ogółem . Stan z d. 29 kwietnia 2003 r.
Dzień nabycia 12 luty 1996 r.