Kaczy Dół – Międzylesie. Ciebie nie zabiją. Część 18.
Cd.
Nazwisko Gelbsteina ma tu właściwą, nie fonetyczną, pisownię dzięki przypadkowi. Nieoczekiwanie zachowały się cztery recepty na drukach Kasy Chorych w Warszawie, wystawione dla różnych zresztą osób, datowane 4 XI 1932 r. i opatrzone pieczątkami „Kasowy Ośrodek Leczniczy w Międzylesiu” oraz drugą „Dr M. Gelbstein”. Doktora Gelbsteina zachowała żywo w pamięci Rozalia Brzeszcz (1907): – Był lekarzem Kasy Chorych w Wawrze – mówi. Miał sumiaste wąsy. Był bardzo dobrym człowiekiem, sprawiedliwym, bardzo szanowanym i lubianym przez wszystkich. Wszystkim szedł z pomocą nie zwracając uwagi czy bogaty, czy biedny. O każdej porze i w każdą pogodę jeździł do odległych osad i wsi. Według Rozalii Brzeszczowej doktor Gelbstein podczas okupacji ukrywał się u Dyszlów albo we wsi Majdan – mówi. Jednak Maria Witek (1927), z domu Dyszel, nic nie wie o przechowywaniu Gelbsteina w domu rodziców, choć pamięta, jak jeszcze przed wojną woził go bryczką do chorych mieszkający niedaleko Stasio Lichniak. Również Wacław Dyszel (1919) zdecydowanie zaprzecza, jakoby Gelbstein był ukrywany przez rodziców. – Ojciec zmarł wcześnie. Wychowywała mnie matka. Wiedziałbym coś – mówi . Zatem być może właśnie w niezbyt odległej wsi Majdan znalazł schronienie i przeżył wielce szanowany i lubiany doktor Gelbstein. Maria Witek jest absolwentką Akademii Medycznej we Wrocławiu. Według niej Stanisław Krzysztoporski, primo voto Gelbstein, był po wojnie ordynatorem oddziału ginekologii w Akademii Medycznej we Wrocławiu w latach 1948 – 19501.
Pensjonat Krauzówka wśród sosen w bliskości ulicy Głównej na Wiśniowej Górze liczył 16 pokoi i kilka małych wolnostojących domków dla letników. Właśnie tam, pod opieką Edwarda Krauzego (1907), dyrektora ekskluzywnego Domu Mody Męskiej A. Chojnacki w Warszawie, schroniło się sześć osób, które, sądząc z rozmów i korespondencji, były mu znane sprzed wojny. Jakub Gotlib, już jako Jakub Gourney, w 1959 roku pisał z Londynu do Krauzego: „Mam nadzieję, że wszystkie paczki, które wysłałem do Pana z Paryża, doszły. Chciałbym bardzo, żeby Pan nie traktował tych przesyłek jako spłatę długu, za życie nie można spłacić paczkami”. I dalej: „Może Pana zainteresuje to, że spotkałem p. Karskiego, któremu powodzi się wcale nieźle, ma jakieś przedstawicielstwo i urządził się w Paryżu – niestety, innych kolegów szkolnych nie spotkałem. Czy Pan spotyka kogoś z naszych dawnych znajomych?”2.
M. Efraim, właściciel składu Efraim Hurtownia i Detal Jedwabi przy ul. Bielańskiej w Warszawie także ukrywał się w Krauzówce. O jego późniejszych losach wieści są sprzeczne. Prawdopodobnie zginął. Przeżył natomiast jego syn ukrywający się gdzie indziej. Zmienił nazwisko i był znany jako Jerzy Elżanowski. Bernard Szatenstein, akcjonariusz browaru Haberbusch i Schiele, do Krauzówki został ściągnięty przez porucznika Zdzisława Lubinę z PAL3. Według Krauzego: – Posiadał mocne lewe dokumenty, bo znajdujące się w rejestrze wydanych dokumentów w komendzie w Warszawie. Miał wybitnie aryjski wygląd. Ufny w jedno i drugie poruszał się dość swobodnie, odważał się na powroty do getta. Podczas jednego z takich wypadów został schwytany przez Niemców, którzy jednak go wypuścili. Krauze przypuszcza, ze ceną było zobowiązanie do skupowania dla nich brylantów i złota. – Później, po wykorzystaniu został zastrzelony – mówi Krauze. N. Blondowski z żoną i szesnastoletnią córką po pewnym czasie zamieszkiwania w Krauzówce, obawiając się, że miejsce przestało być bezpieczne, postanowili szukać innego schronienia dalej od Warszawy. Edward Krauze sądzi, że wpływ na tę decyzję miały mnożące się w bliższej i dalszej okolicy pensjonatu najścia policji i żandarmerii oraz zabierania albo – w tym drugim przypadku – zabijania na miejscu znalezionych Żydów. Do Krauzówki Blondowski jednak wrócił sam, w stanie skrajnego wyczerpania i depresji. Zwrócił się do Edwarda Krauzego ze słowami: – Pan wie, co ja zrobiłem? Widząc co się dzieje, stracili nadzieję i postanowili odebrać sobie życie. Pod mostem na Świdrze powiesiły się jego żona i córka. Sam nie potrafił tego zrobić. Błąkał się. Myślał o zgłoszeniu się na posterunek żandarmerii, by go zastrzelili. Nie chciał pozostać w Krauzówce. Odszedł – mówi Krauze4. Edward Krauze pamięta, że także w willi Placówka przy ul. Głównej 1 na Wiśniowej Górze u rodziny Kazimierczaków schronienie znaleźli jacyś Żydzi. Podobnie w dużym pensjonacie Janopol w głębi Wiśniowej Góry, którym opiekował się Michał Poraziński, przebywała grupa Żydów. Jednak nie ma już osób, które wiedziałyby o tym cokolwiek więcej.
Tamar do Międzylesia przywieziono. Miała 9 lat. Jadwiga Bogucka (1920) potrzebowała kogoś do opieki nad małym dzieckiem. Dowiedziała się od krewnych w Granicy, że do restauracji w Gniewoszowie przybłąkała się jakaś dziewczynka. Pojechała po nią. Mała okazała się robotna i pojętna. Została. Miała na imię Teresa. Imię Tamar zostawiła w gmachu Sądów na Lesznie, z którego wyszła na ulicę Ogrodową. Od tamtej chwili nazywała się już Teresa. Potrafiła wyrecytować szybko i bez zająknienia Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo. Na Ogrodowej zachwyciła ją zieleń. Zieleń i słońce.
W getcie zieleni nie było, a i słońca niewiele. Na dworzec pojechała dorożką. W pociągu był tłok. Mama wcisnęła ją do sąsiedniego przedziału. Przedtem zdążyła założyć Teresie na palec swój zaręczynowy pierścionek. Sama z małym braciszkiem Teresy dostała się do przedziału obok. Potem na którejś stacji Teresa zobaczyła przez szybę swoją mamę na peronie. Była bez kapelusza i miała potargane włosy. W objęciach trzymała kurczowo uczepionego malca. Tam, na tym peronie zastrzelili ich oboje. Najpierw mamę, potem braciszka Teresy. Ona sama pojechała dalej. Na jakiejś stacji wysiadła i powędrowała pieszo. W Gniewoszowie zaczęła pomagać w restauracji. Jednak na widok munduru i odgłos niemczyzny wszystko wypadało jej z rąk. Brała za to cięgi czym popadło. Właśnie stamtąd zabrała ją Bogucka. Teresa zajmowała się dzieckiem, sprzątała sklep Smolińskiej i obejście, nosiła wodę, węgiel, łupała drwa. W chwilach wolnych lubiła przebywać z dziećmi Mrozińskich z sąsiedztwa. Józek miał wtedy dwanaście lat, Alicja jedenaście, Krystyna siedem, a najmłodszy Michał liczył sobie zaledwie pięć wiosen. Nawet posterunkowy Wiese z pobliskiego komisariatu nie dostrzegł, że wśród dzieciarni Mrozińskich kręcącej się w pobliżu restauracji Zaczewskiego i sklepu Smolińskiej niekiedy można było zobaczyć jeszcze jedno. A Wiese był znany z gorliwości w wyłapywaniu Żydów, choć według innych należał do tych policjantów, którzy współpracowali z podziemiem. Tylko Flisek z Pekinów, co zaglądał do Zaczewskiego na wódkę, ilekroć spotkał Sabinę Mrozińską, pytał: – Przecież to Żydówka! No, niech pani powie? Przecie to Żydówka! Jednak Flisek5 nie doniósł. Ani nie rozpowiedział. A nagabywał i samą dziewczynkę: -Teresa, masz ty buntlice? Mała odpowiadała: – Co? Jakie buntlice? Czego chcesz ode mnie? I uciekała.
Na zapleczu restauracji Zaczewskiego w dawnych pomieszczeniach Strzelca, zapieczętowanych, Niemcy mieli jakiś magazyn. Niestrzeżony. A i na zewnątrz składowali puste skrzynie, beczki, kanistry i inne żelastwo, wśród którego chętnie bawiły się dzieciaki. Bywała tam i Teresa. Miała rozległy widok na las Branickich w oddali, na ogrody i zabudowania ulicy Jasnej pod lasem i biegnącej ku niemu ul. 11 Listopada, a zaraz za nią na wypełnione wodą Bagienko, dawny staw Kaczy Dół, gdzie zimą była ślizgawka. Wreszcie całkiem blisko u podnóża stoku rosła pochylona i krzywa podwójna sosna. Gdy któregoś dnia Teresa zobaczyła tam żandarmów prowadzących chłopca, krzyknęła przeraźliwie. Sabina Mrozińska natychmiast wciągnęła ją do domu. Krzyk ten pozostał jednak w pamięci kilku osób. W ich relacjach pojawia się wieść, jakoby Niemcy jakąś krzyczącą żydowską dziewczynkę zastrzelili razem z nieznanym chłopcem6. To nieprawda. Tereska przeżyła. Po wojnie spotkała ocaleńca z Małopolski Stanisława Steinera. Pobrali się. Osiedli w Tel – Awiwie, gdzie doczekali się trójki synów – Icchaka, Michaela i Gila. Po latach w liście do Jadwigi Boguckiej Teresa Steiner pisała: „Mój syn Michael, który ma teraz 6 ½ roku, opowiadał swojemu koledze, że w Polsce jest jedna pani, nazywa się Bogucka, i gdyby nie ona, to on by nie miał mamy. Ja byłam przypadkowo świadkiem tej rozmowy i byłam bardzo tym wzruszona. (…) Czy może mi pani napisać, co u Mrozińskich, a szczególnie co z Aliną. Chciałabym do niej napisać. (…) Jeśli są błędy to proszę pamiętać, że moja polska edukacja skończyła się, jak miałam 9 lat”7. Staszek z Teresą bywali w Polsce. Któregoś dnia nieoczekiwanie zatrzymaliśmy się u zbiegu Alei Szucha i Alej Ujazdowskich. Chwycił mnie za ramię i zapytał: – Czujesz? Czy czujesz? Kiedy zaskoczony spytałem: – Co? Odrzekł: – Bzy! Czy czujesz, jak pachną bzy? Nigdzie nie pachną tak jak w Polsce. Była połowa maja. Białe bzy kwitły za kutym, żelaznym parkanem Urzędu Rady Ministrów. Kiedy spotkaliśmy się ostatnim razem był nieswój, przygaszony. Po pewnym czasie niespodziewanie zapytał: – Czy jechałeś kiedy Grochowską?
Jeździłem tamtędy wielokrotnie tramwajem i autobusem. – Widziałeś te napisy? – pytał. Nie bardzo wiedziałem, o jakich napisach mówi. – Ano te, na murach: Jude raus; Żydzi do gazu. I te gwiazdy Dawida na szubienicach, Czy widziałeś? Zamilkłem. Po dłuższej chwili powiedział: – Ja już do Polski nie mogę przyjechać. W hotelu nieopodal Peres Chayot, maleńkiej uliczki przy której mieszkali, wynajął pokój na jedną dobę. Należność uiścił z góry. Po jego śmierci Teresa wróciła do Warszawy. Zamieszkała najpierw przy Chmielnej, później przy Elektoralnej na tyłach kina „Femina” w pobliżu gmachu Sądów na Lesznie. Tam zmarła8.
Cdn.
Bogdan Birnbaum
Wiktor Kulerski
Przypisy:
- Stanisław Krzysztoporski w latach 1948- 1954 był kierownikiem Katedry Kliniki Położnictwa i Chorób Kobiecych Uniwersytetu i Politechniki we Wrocławiu. Wg: Stanisław Krzysztoporski 1900 – 1978. Doktor medycyny, profesor, specjalista położnik i ginekolog. https://medium.dilnet.wroc.pl/index.php/październik-1012/89-mistrzowie-wrocławskiej-medycyny-szkice-do-portretów.
- List odręczny Jakuba Gourneya do Edwarda Krauzego z 13 lipca 1959 r. z datą stempla pocztowego na kopercie 16 July 1959.
- Polska Armia Ludowa.
- Całość dotycząca Krauzówki na podstawie notatek z rękopisów, dokumentów i rozmów z Edwardem Krauze.
- Jakub Flisek.
- Był to Beniamin Centner.
- List Teresy Steiner do Jadwigi Boguckiej datowany 28.2.66.
- Całość dotycząca Teresy Steiner na podstawie rozmów z nią samą, Stanisławem Steinerem, Jadwigą Bogucką, Sabiną i Karolem Mrozińskimi oraz listów Teresy Steiner do Jadwigi Boguckiej.
0 komentarzy